Krecik
Powiedzcie mi, czy kiedy¶ milczeli¶cie, nie dawali¶cie rad partnerowi, nie zwracali¶cie mu uwagi, nie pouczali¶cie? I czy to dało jakies pozytywne efekty jesli chodzi o zmianę zachowania?
ja tak zrobilam i wcale na plus mi to nei wyszlo, mozna powiedziec ze granicy nie widzialam i przegielam.... co zakonczylo si erozstaniem....
teraz walcze o niego, azebysmy wrocili do siebie...
czytajac twoja historie, w wielu miejscach pokrywa sei z moja np. znajomi wazniejsi niz ja,
mi tez brakowalo prywatnosci naszego zwiazku, bylam uwierz mi tak zmeczona jego znajomymi ze nawet jak mialam mozliwosc isc na impreze to szlam na "chwile" potem jego pretensje....
wiesz co na dobre mi wyszlo.... jak rozstalismy sie, kazde z nas dostalo takiego "kopa" lyknelismy swierzego powietrza, mielismy czas pomyslec, ja przez caly tydzien jezdzilam w pewne miejsce ktore pozwala mi psychicznie odpoczac, zastanowic sie, przewietrzyc mozg
jak juz wyzej pisalam, po tygodniu zobacyzlismy sie... i widujemy sie ..... staram sie go odzyskac.... nie wiem czy wrocimy do siebie, malenkimi takimi tyci tyci kroczkami zblizamy sie do siebie....
moze tobie tez potrzeba swierzosci, spontanicznosci
ja pamietam jak w trakcie jeszcze naszego zwiazku, mialam ochote byc tylko z nim, bez jego znajomych.... poprostu wzielam go za reke, pojechalismy w pewne miejsce, i tam mieslimy czas tylko dla siebie, spacerowalismy, przytulalismy sie , zreszta w sumi eon nie do konca rozumial czemu mnie towarzystwo jego znajomych czasami denerwuje.... wytlumaczylam mu, ze ja jestem z nim ze jestem jego dziewczyna a nie jego kumpli.... ze tez chce troche prywatnosci, poczuc sie chciana, kochana.... w koncu zaskoczyl .... zrozumial.....
ale sie rozpisalam.... przepraszam za tak dluga odpowiedz , mam nadzieje ze pomoglam....
pozdrawiam