""Momentem zwrotnym...

Problemy z partnerami.

""Momentem zwrotnym...

Postprzez ewka » 5 lis 2008, o 18:50

... terapii jest spojrzenie na to, co się wydarzyło z perspektywy duchowej. Czasami udaje się zobaczyć w naszym życiu pewne schematy wydarzeń, choć wielu z nas widzi w nich tylko działanie przypadku. Colin Tipping mówi, że nic nie dzieje się przypadkowo. Coś wydarzyło się nie NAM tylko DLA NAS. Tak naprawdę wszystko przydarza się nam dla naszego dobra. Nie od razu można to zrozumieć. Na początku wystarczy przyjąć „na wiarę”, że to miało jakiś głębszy sens, którego my nie jesteśmy w stanie pojąć."

No jak dla mnie - to jest rewelacja!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 5 lis 2008, o 19:46

Ewka, no tak jest, a nie inaczej! Koniec koncow - kazda zmiana jest dla naszego dobra, po prostu gdybysmy umieli odciac sie od podazania za przeszloscia, a raczej spogladac z ufnoscia w przyszlosc- byloby bardzo latwo. Ale nie jest, bo czlowiek posiada pamiec.
Odwieczne scierania sie pomiedzy tym, co tu zacytowalas a naszymi obawami i przeszloscia to esencja zycia kazdego czlowieka...Tak mi sie wydaje....No chyba, ze juz umiemy tak jak w tym cytacie. Wtedy przed nami jest jasna droga!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez bunia » 5 lis 2008, o 21:03

Cos w tym jest ale z drugiej strony nie mozna opierac zycia na "cos" nam sie wydarzylo i przydarzylo.....gdyby tak bylo to pod znakiem zapytania stalaby odpowiedzialnosc za wlasne zycie lacznie z jego konsekwencjami.

Pozdrowka :)
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Megie » 5 lis 2008, o 22:35

ja osobiscie sie z tym zgadzam..
czasem wystarczy spojrzec w przeszlosc, cos co kiedys wydawalo sie dla mnie czyms zlym, przykrym i wrecz trudnym do zniesienia... dzisiaj jest czyms dzieki czemu moje zycie sie zmienilo, moim zdaniem na lepsze...

mysle ze jest to tez kwestia umiejetnosci wyciagania pozytywnych wnioskow z przykrych wydarzen.. i tak jak pisze Colin- trudne to do przyjecia w danym momencie ale latwiejsze do zobaczenia w perspektywie czasowej...

mysle tez ze w zyciu jest jakas czesc spraw na ktora mamy wplyw i za ktora nawet mamy obowiazek wziac odpowiedzialnosc, ale tez jest duza przestrzen, ktora nie jest od nas zalezna, albo jest zalezna od innych ludzi, szczescia, sily wyzszej itp...
wazne aby czuc ze w danym momencie robimy co w naszej mocy i jak najlepiej potrafimy, a wszystkiego i tak nie jestesmy w stanie przewidziec..
wszystko to moze wyidealizowane ale proste w zalozeniu a chyba najprostsze rozwiazania zwykle moga okazac sie najlepszymi..

pozdrawiam
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez tenia554 » 5 lis 2008, o 22:50

To prawda,że powinnyśmy brać odpowiedzialność za nasze życie i ponosić konsekwencje za podejmowane decyzje.Pod warunkiem,że nasz rozwój i dorastanie było budowane na mocnych fundamentach.Bo jeżeli tak nie było,nie czerpaliśmy wiedzy z mądrych żródeł opartych na miłości ,to na świat patrzymy przez pryzmat patologii. W pogoni za miłością,stajemy się ofiaramy uczuć.Toksyczne związki które się nam przytrafiają nie są przypadkiem.Cierpiąc szukamy nowej miłości i znowu się okazuje że żle zainwestowaliśmy swoje uczucia.Nie zdajemy sobie sprawy ,że problem jest w nas,a nie w naszym pechu,złym doborze partnerów.Kochamy za bardzo,nie potrafimy kochać lub nie możemy uwierzyć że można nas kochać.Masz Ewo rację ,że często nie rozumiemy że dotykają nas schematy i gdyby założyć że spotykają nas po coś,chociażby po to żeby sobie pomóc a poprzez terapię zminimalizować skutki to byłoby dobrze.Ale problem w tym że najczęściej zbyt póżno to zauważamy,oczekujemy współczucia ,popełniamy coraz więcej błędów i coraz trudniej nan się podnieść.O terapii najczęściej dowiadujemy się przez przypadek,albo jak już mamy ciężką depresję.Nikt nas nie uczy tego jak być kochanym,szanowanym ,nikt nas nie uczy że mamy prawo do miłości i że nie musimy na nią zasłużyć.Myślę,że nie unikniemy patologii ,ale myślę też że już lekarz pierwszego kontaktu,nauczyciel w szkole włączy się w edukację tych często młodych ,zagubionych,pozostawionym samym sobie ludziom,a często dzieciom.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 6 lis 2008, o 09:13

Pytająca - rozumiemy się tutaj bez słów;)

Buniu - chyba Cię nie zrozumiałam. Myślę, że to nie jest opieranie życia na "czymś", co się wydarzyło... myślę, że to jest po prostu wyciągnięcie dobrych energii z tego czegoś. Rzeczy się czasami dzieją zupełnie od nas niezależnie i wielką odpowiedzialnością (wobec życia i siebie) jest zbudowanie na tym drogi, która wyprowadzi nas na prostą.

Megie - właśnie też tak uważam;) Po czasie można docenić, co dobrego zrobiło dla nas to złe, co się wydarzyło.

Teniu - właśnie o to chodzi, że jeśli nas nie nauczono, nie pokazano, coś tam zaniedbano... to może po to właśnie DLA NAS, by szukać drogi.

Musi być jakiś sens przecież... może niewidoczny dzisiaj, ale jeśli takie pytania będziemy sobie stawiali, to przecież ta odpowiedź gdzieś jest.


:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 6 lis 2008, o 09:56

---------- 08:52 06.11.2008 ----------

Ewuniu ja rozumiem,ja się z tobą zgadzam,oczywiście że masz racje.Tylko jak czytam o problemach ludzi na tym forum,to niejednokrotnie chce mi się krzyczeć,że jak to możliwe że Ci ludzie niczego nie dostrzegają w sobie.Dlaczego nie wiedzą że mogą sobie pomóc.I uważam że proces świadomości i zmiany powinien rozpocząc się wiele lat temu.Terapia jest to cudowna metoda,która otwiera nam oczy,pomaga zrozumieć ,daje nadzieje i uczy jak możemy sobie pomóc.Sposób o którym piszesz ,zapewne jest fantastyczny,tylko ja bym bardzo chciała żeby kobieta bita przez mężczyznę ,często maltretowana nie uważała że zasługuje na to ,bo miłość wymaga poświęceń.I trzeba zacząć od świdomości ,od uświadomienia,od nauczenia spostrzegania i analizowania.A terapia to już proces zdrowienia.A ldzie zbyt póżno na nią trafiają ,a czym póżniej tym gorzej,bo często są to takie zmiany w psychice,że bardzo trudno je odwrócić.A gdyby zacząć wcześniej kiedy ta pomoc jest potrzebna,iluż ludzi mogłoby mieć piękne świadome życie.

---------- 08:56 ----------

Sens terapii jest dla mnie oczywisty,a metody coraz lepsze ,dlatego też możliwości które z tego wynikają i wynikną w przyszłości są nieocenione.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 6 lis 2008, o 10:21

Teniu, aby dostrzec trzeba czasu... jeśli dorastało się w "złym" domu można mieć wiele różnych zahamowań i skrzywione spojrzenie. Jeśli związanie się z kimś (lub ślub) było jedynym sposobem na wydostanie się z tego domu... kimś, kto okazał się draniem - to jak z deszczu pod rynnę. O jakim procesie świadomości można mówić? Kto się miał tym zająć? Gdyby to było takie proste... nie jest, niestety.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 6 lis 2008, o 14:35

Najtrudniej jest dostrzeć siebie,póki w tym tkwimi,bo przymujemy to jako swoją normę..Ja bardziej myślę, o dostrzeżeniu problemu wogóle,żeby móc trafić na terapie.Nie wiem czy miałby to być jakiś program,który obejmowałby patologiczne rodziny,czy przedmiot w szkole ,gdyż dotarcie do nich wcale nie jest takie trudne,tylko trzeba poważnie potraktować problem.Wydaje mi się że u nas pozycja psychologa czy psychoterapeuty jest zupełnie niedoceniana.Wczoraj byłam odwiedzić moją 70-letnią sąsiadkę.Ma depresje ,niedawno zmarł jej mąż z którym przeżyła 50 lat.I wiesz co się dowiedziałam,że rodzina zabroniła jej przyjmować leki depresyjne (najnowszej generacji) gdyż uważają że lekarze chcą z niej zrobić wariata.Nie mogłam uwierzyć,wykształceni ludzie,ponoć kochają matkę.I bardzo często spotykam się z drwiną,ośmieszeniem psychiatry i jego dziedziny.Więc jak dotrzeć do tych co cierpią,jak ich przekonać że potrzebują pomocy i namówić na terapię.Wystarczy,aby dotarli.Uważam że taka terapia przydałaby się wszystkim,a w szczególności tym przez których chorują inni.Przez tych niezdiagnozowanych ,którzy chcą wprowadzać normy w nasze życie,szantażują emecjonalnie i wykorzystują tych słabszych,nie koniecznie chorych.Którzy z czasem zaczynają chorować.Ciszę się Ewo że piszesz o nowej metodzie ,która być może przybliży sam problem.Dostrzegania siebie przez pryzmat w co wierzymy.Zgadzam się ,że jest to początek ku nowemu życiu.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 7 lis 2008, o 08:27

Akurat trochę znam środowisko rodzin patologicznych i znam przypadki, że ta pomoc jest oferowana... i bardzo często jest odrzucana (lub olewana). Chętnie przyjmowana jest wszelka pomoc materialna. I tyle.
Czy to jest wstyd, czy "nasze brudy w naszym domu", czy takie wrośnięcie w patologię... to już nie wiem - wiem na pewno, że jeśli sami zanteresowani nie zechcą nic w swoim życiu zmienić, to nikt tego "wbrew" nim nie zrobi.

Piszesz Teniu o sąsiadce... ja mam koleżankę, która ma ogromne problemy z synem, więc jest na skraju wyczerpania nerwowego. Radziłam jej, by poszła do psychologa czy psychiatry, żeby jakoś sobie pomóc i może żeby dzięki temu umieć pomóc jemu. Odpowiedź była krótka... nie będę robić z siebie wariata. Ot! No ręce opadają.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Megie » 7 lis 2008, o 08:33

Nie wiem czy miałby to być jakiś program,który obejmowałby patologiczne rodziny,czy przedmiot w szkole ,gdyż dotarcie do nich wcale nie jest takie trudne,tylko trzeba poważnie potraktować problem


jak ja bym tego chciala... mam wrazenie ze ten koszmar sie nigdy nie skonczy..
moje wlasne zycie, wszystko sie zaczelo ukladac...
To nie.. musze bezsilnie patrzec na brata, ktory powtarza bledy Ojca...
Przydalby sie program w szkole, zeby od malego uswiadamiac ludziom co to jest rodzina, jak jest wazna w naszym zyciu, alkoholizm jest uzaleznieniem, ktore niestety ciagle niszczy duzo liczbe rodzin..Ludzie powinni to dostrzegac.. nie mam sily czasem patrzec wlasnie jak ludzie sami robia sobie krzywde i niszcza swoje zycie- poprostu sa slepi na tak oczywiste sprawy.. dobrze by bylo gdyby byl ktos kto potrafi im to uswiadomic...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 7 lis 2008, o 09:01

Ja myślę, że szkoła mogłaby tutaj zrobić bardzo dużo, o ile zmieniłaby ten istniejący i idiotyczny program nauczania... pakują w te dzieciaki milion informacji, a one nie wiedzą (jeśli dom "nawala"), o co w życiu chodzi. Uczą patriotyzmu przez duże P i odpowiedzialnosci na podstawie lektur zupełnie odstających od naszej rzeczywistości... których i tak nikt nie czyta. Jeju, zaraz mam nerwa normalnie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Megie » 7 lis 2008, o 09:13

Jeju, zaraz mam nerwa normalnie.


nie denerwuj sie ewka... Nie placz nad Swiatem, ktory jest wiekszy od Ciebie.. ja sobie to powtarzam- bo co mi innego zostalo! zrobic pikete samotnie na ulicy...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez tenia554 » 7 lis 2008, o 10:29

Jest to takie trudne.Wiem że mi się udało i wiem że tego bardzo chciałam,ciężko nad sobą pracowałam.Ale dlaczego,tak póżno dostrzegłam problem .Mieszkałam w dużym mieście (Szczecin),więc dostęp do wszelkich poradni,lekarzy czy terapii miałam bardzo łatwy.A jednak .To ja sama poszukiwałam sposobu,upadałam i podnosiłam się.Nie wiedziałam ,że może mi ktoś pomóc w tym,nie wiedziałam że inni też mają takie problemy.Duża część mojego życia było podporządowana mojemu ojcu,co by powiedział i co by pomślał,a przecież nie był moim autorytetem,był tyranem.A każda dobroć drugiego człowieka sięgała zenitu.Moja wdzięczność i oddanie innym,którzy mi pomagali nie była adekwatna do ich pomocy.Moja chęć pomagania innym,chęć bycia potrzebnym czy potrzeba akceptacji innych nie pozwalała zająć mi się własnym życiem.No tyle o sobie.W szkole był podział na tych z dobrego domu i na tych którzy sprawiają problemy.I nikt nie chciał rozumieć,tylko kazał być grzecznym.Dlatego też ,gdy widzę jak wielu ludziom jest potrzebna fachowa pomoc,jak brną w następne patologiczne związki,jak marnują własne życie doszukując się winny w inych i oczekując rekompensaty od losu za ich poświęcenie to chce mi się krzyczeć.Należy ludziom uświadamiać,że mogą zmienić swoje życie ,że to od nich zależy jak traktują ich inni,że mają prawo do miłości i szacunku i nie muszą zadawalać się okruchami.Myślę,że terapia jest złotym środkiem dla każdego,bo nie dość że się uczymy żyć,zaczynamy rozumieć nasze postępowanie i przyczyny naszych zachowań i niepowodzeń to mamy szansę na zmianę tego życia,bo wiemy od czego zacząć.Wiemy nad czym mamy pracować i w jakim kierunku powinny póść zmiany.Natomiast każde nowe metody terapii dają większą szansę.Musimy uwierzyć że to ma sens ,skoro nie możemy zmienić tego sami.Pozwólmy sobie pomóc, nauczmy się mówić jest mi żle.Nie bójmy się iść w stronę zmian,gdyż oczekiwanie na zmiany jest to bierna forma tkwienia.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 7 lis 2008, o 12:14

Późno czy nie późno, ale go dostrzegłaś i to jest najważniejsze! Mówi się, że człowiek „się staje”... z upływem czasu zdobywa doświadczenia i świadomość – coś uznawane za normę nagle okazuje się, że normą nie jest. Może ileś kopniaków trzeba dostać, by zacząć to zauważać?

tenia554 napisał(a):Należy ludziom uświadamiać,że mogą zmienić swoje życie ,że to od nich zależy jak traktują ich inni,że mają prawo do miłości i szacunku i nie muszą zadawalać się okruchami.

Znam dziewczynkę (17 lat) molestowaną seksualnie od iluś tam lat... podobno jest tak, że „skutkiem ubocznym” jest albo całkowite zamknięcie na seks, albo całkowite otwarcie. U niej nastąpiło to drugie i niebawem urodzi się jej dziecko, którego ojcem jest młody alkoholik. Są już po ślubie... jakiekolwiek uświadamianie tutaj nie ma racji bytu (wg mnie)... ona jest przeszczęśliwa. Jak będą żyli? Jaki krąg zatoczy ta patologia? Ile ofiar zgarnie? Ludzie zdrowi lub uważający się za zdrowych nie będą szukali lekarstwa... chyba musi zacząć boleć – i wtedy w ich rękach leży decyzja, co z tym bólem zrobić, a możliwości są. Może też być tak, że nigdy nie zacznie boleć, a kopniaki będą tym, co się „należy”.

To strasznie trudne jest.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 61 gości