dlaczego widze wszystko tak, jakbym widziała z okna samochodu?...
(może dlatego tak bardzo lubie tu siedzieć) wszystko jest takie troche oddalone...
obserwuje ludzi, którzy ma mnie patrzą, czasem ktoś mnie zauważy, to albo zamknę okno , albo odwzajemnię spojrzenie (uśmiech)
To taka moja komunikacja ze światem zewnętrzym...Na tyle mnie narazie stać...
Powolutku wychodzę ze swojej skorupy, balansuję na cienkim gruncie, ale idę sama...z głową podninesiona do góry...
Tak to jestem ja. I czasem usmiecham się do kogoś, albo ktos do mnie...Taka refleksja...Można się wydostać stąd prawda? Mi juz świeci światełko w tunelu...
Czy ktoś czuje podobnie?