hmm
ok, wyzylam sie wczoraj troszke - sorry, jesli bylo zbyt emocjonalne.
tak, dobrze wiedziec, ze ktos jest chory i faktycznie ma jakis ze soba problem...
...tylko tak naprawde ten czlowiek musi sam ten problem zobaczyc i sobie z nim zaczac radzic. Czy facet Evuni leczy sie w ogole? Czy ma swiadomosc tego, ze jest chory? Czy chce cos zmienic? To jest jedna strona.
Druga strona jest taka - mam wrazenie, ze myslisz troche pojecia, Ewka. W Twoim zwiazku sa lata zaufania, milosci, wspolnych dobrych przezyc. Gdybys nagle zaczela byc inna z powodu naglej choroby - zostawienie Ciebie w takim stanie byloby ponizej krytyki.
W zwiazkach z osoba chora psychicznie ten stan pojawia sie od prawie samego poczatku. I Evunia tutaj mowila - na poczatku nie wiedziala, co sie dzieje, obwiniala siebie za szalone wyskoki swojego faceta. Tutaj nie bylo wiedzy o chorobie - byl facet, ktory zachowywal sie w taki, a nie inny sposob.
Dlaczego wiec w ogole platac sie w kogos, kto od samego poczatku traktuje kobiete w zly sposob? po latach zlego traktowania docierac do ''zrodla problemu'' - 'bo on ma BPD/depresje/zle dziecinstwo'. A potem poswiecac reszte zycia na pomoc komus, kto ma to tak naprawde gdzies.
Wiesz Ewka, kiedy pracowalam w sklepie, przychodzil do mnie taki jeden miejscowy swirek - klienta sie nie wyrzuca, wiec byl dosc czesto w poblizu...i probowal mnie podrywac...powinnam byla dac sie poderwac? Bo on przeciez taki dobry, tylko mu cos na mozg siadlo, a czlowiekiem sie trzeba zaopiekowac...
Jestem zwolenniczka zdrowego egoizmu.
Brzydzi mnie poswiecanie siebie dla kogos, kto tego nie docenia i nie daje nam nic w zamian oprocz zla i cierpienia.
Brzydzi mnie oddawanie swojego zycia pijawie i plawienie sie w rozkoszy bycia matka Teresa...taka masturbacja urojona swietoscia.
.....
z drugiej strony...
...tak naprawde to nie jest moja sprawa, co ktos robi ze swoim zyciem.
.....