Jak sobie poradzic z lekiem przed naglym porzuceniem?

Problemy z partnerami.

Jak sobie poradzic z lekiem przed naglym porzuceniem?

Postprzez nimfawodna83 » 4 lis 2008, o 13:19

Nie wiem czy ten problem tutaj sie kwalifikuje, ale wydaje mi sie ze tak. Mam kilku przyjacol, na ktorych moge liczyc. Jednak od pewnego czasu (ponad miesiaca) moja przyjacolka przestala sie do mnie odzywac tzn. nie odpowiadala na telefony ani smsy. Normalnie widzialysmy sie raz, dwa razy na tydzien i gadalysmy o wszytkim. Mialysmy super kontakt, dlatego nie wiedzialam dlaczego zamilkla, myslslam ze o cos sie obrazila. Ale nie moglam znalesc zadnego powodu. Ale wczoraj dostalam od niej wiadomosc, ze ma duzo pracy i musi sie jeszcze uzyc do waznego egz. i postanowila sie wycowac z zycia towarzyskiego na pewnien czas, poki ona tego nie pouklada. Wiec opisalam cala sytuacje, a najbardziej zaskoczylo mnie, ze poczulam sie porzucona. Zarzylo mi sie dwa razy ze moi ex-faceci zostawili mnie, jeden z dnia na dzien, a drugi po prostu urwal kontakt. Wtedy to bardzo balo. Ale zdarzylo sie to juz kilka lat temu, wiec powinnam juz to przerobic. Teraz jednak po tej sytuacji widze, ze nadal boje sie zostac zostawiona bez slowa, nawet przez przyjaciolke. A moze tym bardziej przez przyjaciolke, bo z zostawieniem przez faceta mysle ze bym sobie jakos poradzila. Co moge zrobic z tym lekiem? To jest takie dziwne uczucie, ze osoba, ktorej ufam, ktora duzo o mnie wie, nagle znika z mojego zycia bez slowa i nie reaguje na zadne tel ani smsy. Czy musze sie do tego jakos zdystansowac? jakos zmiejszyc wartosc przyjazni?
nimfawodna83
 
Posty: 38
Dołączył(a): 19 sty 2008, o 16:04

Postprzez ewa_pa » 4 lis 2008, o 14:00

Nawet nie wiesz jak bardzo cie rozumiem,,, ja tez to samo usłyszałam od przyjaciółki ...to tak boli... nie wiem co u niej nie odpisuje nie odbiera nie pojawia sie w miejscach gdzie zawsze bywała...sama nie wiem co mam myslec moze to jakas forma kary,moze odrzuciła lub...jakis nawrót choroby;( boje sie czuje sie odrzucona ...boje sie co z Nią :cry:
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez limonka » 4 lis 2008, o 14:56

mnie tez wkurza/smuci takie zachowanie:( mialam kilka "przyjaciolek" ktore jak znalazly sobie chlopaka lub tak po prostu nagle nie mialy czasu:( nawet ostatnio jednak kolezanka zrobila sie super zajeta....czesto zastanwialam sie ze moze problem lezy we mnie..ze moze jestem taka czy inna...moze? ale dalczego zamist o tym rozmawiac ludzie po prostu uciekaja? myslalm o tym wiele i doszlam do wniosku ze nalezy uszanowac wole osoby ktora z powodow takich czy innych ogranicza kontakty.wiem ze czasem/czesto jest to trudne i bolesne ale czasem tylko tyle mozemy zrobic;):)pozdrawiam
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Applee » 4 lis 2008, o 15:43

Dolacze do WAS>..
Wlasnie przechodze przez cos podobnego... "ZNOW" wielka przyjazn i nagle...bum. Moje telefony, esy. Poczulam sie zraniona i odepchnieta. Rozumiem,ze ktos moze sie zakochac, byc zajety praca itd..ale ISTNIEJE...mail, telefon, es... SA srodki kontaktu. Trzeba tylko chciec.
A jak sie dostaje "kosza" po raz kolejny- trzeba to za przeproszeniem "olac". Zajac sie innymi ludzmi..Wychodze z zalozenia, ze nie ma sensu sie narzucac i zalozylam sobie (sama w sobie...) " do trzech razy sztuka"...Sporbuje, napisze, zadzwonie ITD...Gdy po raz kolejny uslysze " Nie mam czasu" badz tez nie doczekam sie smsa zwrotnego- nie bede juz wiecej prosic, pisac, dzwnonic. NIE TO NIE.
I nie chce potem sluchac,ze chlopak,ze egzamin itp itd. Kazda istota na tej ziemi ZYJE zatem zakladam,ze zycia mamy dosc zblizone czy jak kto woli, problemy zycia codziennego.
Jesli ktos przez 2-3 miesiace moze nie dac znaku zycia- dla mnie rownoznaczne jest to z tym,ze nie jestem tej osobie potrzebna.
A tak na marginesie: w liceum, w czwartek klasie od swojej owczesnej przyjaciolki uslyszalam...we wrzesniu" wiesz co silence? Mozemy sie dalej przyjaznic, ale po mojej maturze"....Kochani, od tego czasu minelo 7 lat.
W tamtej chwili rozpadla sie 10letnia przyjazn...

Coz...


ŻYCIE
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Kaycee » 4 lis 2008, o 16:00

Oczywiście zgadzam się z tym, że nic na siłę i jeżeli rzeczywiście okaże się, że Twojej przyjaciółce zwyczajnie zaczęło mniej zależeć na utrzymaniu Waszej przyjaźni to nie pozostanie Ci nic innego jak się z tym pogodzić.

Postaraj się jednak nie wyciągać pochopnych wniosków, bo powody obecnego jej postępowania mogą być różne, może ma jakieś problemy, o których na razie nie chce z nikim rozmawiać, a może zwyczajnie wpadła w wir codziennych obowiązków i może to dla Ciebie jest przykre, że nie ma tyle czasu co dawniej, ale to nie musi od razu oznaczać, że już jej na Tobie przestało zależeć.

Każdy ma czasem takie chwile, że na nic nie starcza czasu, albo zwyczajnie dopada nas mega-leń i zamiast się spotkać z bliską osobą wyciąga się koc, robi herbatę i włącza tv.

Dlatego daj swojej przyjaciółce i sobie trochę czasu, nie odzywaj się pierwsza, poczekaj i sprawdź czy wówczas ona wykaże jakąś inicjatywę. Myślę, że właśnie czas przyniesie odpowiedź...

Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Postprzez carita » 4 lis 2008, o 16:58

A dla mnie przyjaźń polega właśnie na tym, że nawet długi czas milczenia nic nie zmienia w relacji i każde spotkanie jest takie jakbyśmy właśnie wczoraj się rozstali. Prawdziwy przyjaciel to ktoś, od kogo ja nie oczekuję niczego i on ode mnie niczego nie oczekuje. Za to dajemy sobie dużo w ramach naszych możliwości, oczywiście bez szkody dla naszych związków. A gdybym miała takie uczucie, że coś jest między nami nie tak, to dzwonię lub spotykam się, mówię, co czuję i rozmawiamy o tym. Natomiast do zaspokajania potrzeby bliskości jest mój partner, a przyjaciel to ktoś, o kim wiem, że zawsze jest, że mogę na niego liczyć, ale nie musimy spotykać się regularnie. Wyznaję zasadę, że jeśli coś dzieje się ważnego, to wtedy na pewno służę pomocą, ale jeśli chodzi tylko o towarzystwo, to na pierwszym miejscu stawiam mój związek i partnera i potrafię zrozumieć takie postępowanie z drugiej strony.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Applee » 4 lis 2008, o 17:27

carita napisał(a):A dla mnie przyjaźń polega właśnie na tym, że nawet długi czas milczenia nic nie zmienia w relacji i każde spotkanie jest takie jakbyśmy właśnie wczoraj się rozstali.


Tu przyznam Ci racje...ale tylko po czesci. Taka relacja wymaga checi z OBU stron.
carita napisał(a): A gdybym miała takie uczucie, że coś jest między nami nie tak, to dzwonię lub spotykam się, mówię, co czuję i rozmawiamy o tym. Natomiast do zaspokajania potrzeby bliskości jest mój partner, a przyjaciel to ktoś, o kim wiem, że zawsze jest, że mogę na niego liczyć, ale nie musimy spotykać się regularnie.


To teraz wyobraz sobie sytuacje, iz czujesz ze jest cos nie tak, chcesz o tym porozmawiac...ale napotykasz na mur niezrozumienia i tlumaczenia sie w stylu " niestety, nie mam czasu". " jestem zajeta/ty" .
Chyba nie do konca sie rozumiemy.
Wypowiedz Twoja, pierwsza jej czesc jest jak najbardziej realna, mozliwa do zaakceptowania dla obu stron. Ja np. mam kilka dobrych znajomych (przyjaciol) z ktorymi jestem albo w kontakcie tel. albo osobistym.I zgadza sie- nawet po dlugim czasie niewidzenia sie potrafimy znalezc wspolny jezyk, opowiadac sobie o wszystkim i niczym, bez zazdrosci i urazy.
Ja rowniez stawiam zwiazek, partnera na miejscu nr 1 i podobnie podchodze w stosunku do przyjaciol. Gorzej, jesli to dziala tylko w jedna strone.

Bywaja tez sytuacje podobne do tych, ktore opisala nimfawodna.

Wiesz carita, zazdroszcze Ci, ze nie bylas w podobnej sytuacji. Naprawde..
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez dorka » 4 lis 2008, o 22:16

Rozumiem obie racje...Przyjaźń polega na czymś więcej niż ustawiczne kontakty, ale bez żadnych kontaktów ta więź wygasa...

Sama byłam odrzucana przez przyjaciółki - z tych samych względów: facet/praca/zajęcia/egzaminy itp., itd.

Pierwszy raz, dawno temu - przed maturą - przyjaciółka z zerówki poznała 1. miłość i ja w dość nieładny sposób zostałam odrzucona. Trwało to około 1,5 roku. Było mi przykro, ale przeczekałam i przyjaźnimy się dalej, bez żadnych pretensji. Kiedy ona albo ja nie odzywamy się do siebie jakiś czas(z różnych powodów) - sprawdzamy tylko, czy wszystko gra i nie czujemy do siebie żalu.Dajemy sobie dużo przestrzeni, wiedząc, że jeśli coś się stanie - możemy na siebie liczyć.

Podobną sytuację przezywam właśnie teraz - przyjaciółka ze studiów - mieszkamy ok. 250km od siebie, do niedawna zatwardziała singielka znalazła faceta i....od 3 miesięcy nie daje znaku życia. Wcześniej kontaktowałyśmy się dość często, byłyśmy nawet razem na wczasach. Dziwnie się z tym czuję, ale nie naciskam, choć powiem szczerze, że przykro mi, że tak się dzieje...Tym bardziej, że jej facet jest w kraju raz na miesiąc, bo pracuje w Irlandii...Dzwoniłam - nie odbierała, pisałam - nie odpisywała. Nie będę się więcej narzucać.Poczekam...

Mam natomiast inną przyjaciółko-koleżankę, która co prawda kontaktuje się ze mną, mimo, że od niedawna jest w związku:), ale jedyne o czym można z nią porozmawiać to jej związek i jej facet. W kółko przepracowujemy ich problemy, to, co jej powiedział, to, czego nie powiedział, to co zrobił, to, czego nie zrobił. Zasypuje mnie pytaniami czy jemu na pewno na niej zależy? Czy to,że zepsuł mu się monitor i nie mógł z nią poklikać na gg to znak od Boga, że powinni się rozstać (tak, tak...dodam, iż jest przed 30-tką), wkleja mi notorycznie, co jej napisał - w szczególności uwielbia wyznania erotyczno-seksualne, tudzież emocjonalne :) Nie chcę jej urazić, ale mam tego dosyć. Dzisiaj w rozmowie, wydawałoby się banalnej, stwierdziłam, że jej facet ma podobne zainteresowania do mojego byłego. Zostałam za to poważnie zbesztana i usłyszałam, że nie mam ważyć się więcej ich porównywać:], nie pomogły wyjaśnienia, że zainteresowania to nie charaktery a ja nie miałam nic złego na myśli...

I zadaję sobie pytanie...kto ma problem? Czy to ze mną coś nie tak?
dorka
 
Posty: 8
Dołączył(a): 4 sie 2008, o 00:19

Postprzez Kaycee » 4 lis 2008, o 23:26

Taka kolej rzeczy - stety lub niestety - że jak na horyzoncie pojawia się druga połówka to przyjaciele prawie zawsze schodzą na drugi plan. Wiąże się to z tym, że aby sprawy w związku zmierzały w dobrym kierunku, a miłość rozkwitała, potrzeba o niebo więcej starań niż aby utrzymać przy sobie prawdziwego przyjaciela.

Bo przyjaźń, ta prawdziwa, jest na dobre i na złe, jest bardzo cierpliwa...

...miłość natomiast wymaga dużo więcej.

To chyba nie powinno dziwić, bo przecież każdy z nas wyobrażając sobie swoją przyszłość widzi u swego boku Tego Jedynego/Tą Jedyną... a nie przyjaciela. Wiadomo, przyjaciele też są potrzebni, ale zwykle stanowią dla nas swoiste 'tło', uzupełnienie naszego życia, bardzo ważne, ale jednak uzupełnienie. Podczas gdy istotą życia zwykle jest miłość i ta ukochana osoba.

Dlatego jedną z miar przyjaźni jest pozwolenie przyjaciołom kochać...

:slonko:
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Postprzez dorka » 5 lis 2008, o 10:06

Ale czy odebranie telefonu - raz na 3 miesiące - sprawi, że związek zacznie się sypać?? A partner/partnerka przestanie kochać?

Moim zdaniem nie można przesadzać w żadną stronę...
dorka
 
Posty: 8
Dołączył(a): 4 sie 2008, o 00:19

Postprzez carita » 5 lis 2008, o 10:29

Najpierw trzeba przejść z kimś razem wiele trudności i to nie tylko w moim życiu czy jego, ale właśnie w tej relacji, żeby móc po jakimś czasie nazwać tego kogoś przyjacielem i stać się przyjacielem dla niego. Nie bardzo rozumiem odwrotną sytuację: najpierw nazywam kogoś przyjacielem, a dopiero potem zastanawiam się, dlaczego ta relacja przyjaźnią nie jest. Może wyznaję niepopularną opinię, że przyjaciel to okaz jednostkowy. Ludzie, którzy mają tabuny przyjaciół, tak naprawdę dla mnie nie mają ani jednego. Może z tego powodu trudno mi się zawieść na przyjacielu, bo umiem z nim razem przejść trudne chwile w naszej relacji. A, owszem, zawiodłam się nie raz... na koleżankach, kolegach, znajomych. Ale to boli inaczej, bo nie mam wtedy tego ogromnego poczucia straty/zdrady tej właśnie osoby, której nadałam tak ogromną ważność w moim życiu.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Kaycee » 5 lis 2008, o 12:11

dorka napisał(a):Ale czy odebranie telefonu - raz na 3 miesiące - sprawi, że związek zacznie się sypać?? A partner/partnerka przestanie kochać?


Oczywiście, nie miałam na myśli tak skrajnych przypadków. Raczej o zwykłą tolerancję, nastawienie się na to, że skoro przyjaciel poznał kogoś, to nie będzie miał dla nas tyle czasu co dawniej. Ja w takiej sytuacji, kiedy widziałam, że moje propozycje spotkania spotykają się z odmową, sama na jakiś czas przestawałam się odzywać i jakoś wcześniej czy później przyjaciółka sama to spotkanie proponowała.

Ale może ja jeszcze mało w życiu przeżyłam i się nie znam :wink:
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Postprzez tenia554 » 5 lis 2008, o 13:14

Dla mnie prawdziwa przyjażń to ta,gdy nie zawodzi kiedy jest naprawdę potrzebna.Przyjażń nie oznacza ciągłego przebywania z sobą i obarczania swoimi wszystkimi problemami.Gdyż w każdej przyjażni trzeba się nauczyć i brać i dawać .Jeżeli twoja przyjaciółka chce być teraz sama to to uszanuj,żeby być przyjacielem nie trzeba być czyimś aniołem stróżem.Bo przyjaciel też ma swoje problemy,często rodzinę i dzieci,które zawsze powinny być na pierwszym miejscu.Ja gdy dzwonię do swojej przyjaciółki po dwóch latach prosząc o spotkanie,to ona wie że jest mi potrzebna,a jej mąż w tym czasie planuje wypad na ryby,aby nam nie przeszkadzać.To samo działa w drugą stronę.Od przyjaciela nie można ciągle wymagać ,z przyjacielem trzeba być kiedy on tego potrzebuje.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Applee » 5 lis 2008, o 16:11

Hmm.. wydaje mi sie, ze autorce watku nie chodzilo o to,ze przyjaciolka pzrestala sie do niej odzywac przez to, ze sie zakochala....
A do tego sprowadzila sie w ostatnich postach ta dyskusja.I tu wiekszosc z nas sie zgadza...
Czym innym jest natomiast sytuacja, ze ktos bliski z nieznanych nam przyczyn pzrsetaje sie odzywac, podtrzymywac kontakt, a nawet nas unika....
To jest PRZYKRKE, gdy czlowiek zachodzi w glowe :' o co chodzi? czy ja/jego czyms urazilam?'
W kazdym razie- nie znam gotowego rozwiazania... Chcialam tylko napsiac,ze bylam juz w takiej sutyacji. Boli/bolalo takie odtracenie..
Pozdrawiam serdecznie :kwiatek2:
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez nimfawodna83 » 5 lis 2008, o 17:20

Przeczytalam uwaznie wszytkie odpowiedzi.

ale dalczego zamist o tym rozmawiac ludzie po prostu uciekaja? myslalm o tym wiele i doszlam do wniosku ze nalezy uszanowac wole osoby ktora z powodow takich czy innych ogranicza kontakty.wiem ze czasem/czesto jest to trudne i bolesne ale czasem tylko tyle mozemy zrobic


No wlasnie tez mi sie wydaje ze nic na sile, nie chce jej sie narzucac, ani do czegos zmuszac. Tylko ze ona przestala sie odzywac, wogole bez slowa jakiegos wyjasnienia tzn. w pon po ponad miesiacu ciszy napisala smsa, ze ma duzo na glowie -praca, egz. Ja to rozumiem, ale nie wiem czemu zrobila to dopiero wtedy, przeciez krotka wiadomosc w zupelnosci by wystarczyla, uspokoiloby mnie to, bo wiedzialabym na czym stoje i w czym rzecz.

Jesli ktos przez 2-3 miesiace moze nie dac znaku zycia- dla mnie rownoznaczne jest to z tym,ze nie jestem tej osobie potrzebna.


z tym sie zgadzam, bo chociaz ludzie nie maja czasu, moga krotko pogadac co u nich slychac itp. Nie rozumiem czemu ludzie sie kompletnie wycofuja...


Dlatego daj swojej przyjaciółce i sobie trochę czasu, nie odzywaj się pierwsza, poczekaj i sprawdź czy wówczas ona wykaże jakąś inicjatywę. Myślę, że właśnie czas przyniesie odpowiedź...

tak tez zrobie. po jej smsie odpisalam jej zeby odezwala sie jak juz troche u niej sie uspokoi i jak bedzie miala wiecej czasu.

A dla mnie przyjaźń polega właśnie na tym, że nawet długi czas milczenia nic nie zmienia w relacji i każde spotkanie jest takie jakbyśmy właśnie wczoraj się rozstali. Prawdziwy przyjaciel to ktoś, od kogo ja nie oczekuję niczego i on ode mnie niczego nie oczekuje.


tez tak mysle, tez mam takich przyjaciol, ktorych znam wiele lat, spotykamy sie rzydko, bo kazde meiszka w innym kraju i nie ma jak. a jak sie spotkamy to gadamy i czujemy sie jak za dawnych czasow.
ale w tym przypadku jest inaczej. tzn byly tez fazy gdy nie widzdialsmy sie dluzej, ale wtedy zawsze wiedzialam dlaczego i ona tez. nigdy nie bylo takiej prozni, ze zostalam z tym sama i nawet nie wiedzac dlaczego.


To chyba nie powinno dziwić, bo przecież każdy z nas wyobrażając sobie swoją przyszłość widzi u swego boku Tego Jedynego/Tą Jedyną... a nie przyjaciela. Wiadomo, przyjaciele też są potrzebni, ale zwykle stanowią dla nas swoiste 'tło'


a z tym sie nie zgodze. owszem milosc jest wazna, ale nie mozna wtedy odstawiac przyjaciol na bok. w pewnym momencie milosc sie skonczy, albo popsuje, a radykalnie zerwany kontakt z przyjaciolmi bedzie trudny do nadrobienia... faceta jest prosciej znalesc, niz kogos, kto cie naprawde rozumie...


Może wyznaję niepopularną opinię, że przyjaciel to okaz jednostkowy. Ludzie, którzy mają tabuny przyjaciół, tak naprawdę dla mnie nie mają ani jednego. Może z tego powodu trudno mi się zawieść na przyjacielu, bo umiem z nim razem przejść trudne chwile w naszej relacji


z tym sie zgodze, lepiej miec mniej, ale sprawdzonych przyjaciol, niz wiele - ale byle jakich i tylko nazwanych jako przjaciele. Dlatego mnie ta cala sytuacja zastanawia. bo ja uwzalam ja za prawdziwa przyjaciole z ktora sporo juz przeszlam trudnych zdarzen i na ktora moglam liczyc.

Czym innym jest natomiast sytuacja, ze ktos bliski z nieznanych nam przyczyn pzrsetaje sie odzywac, podtrzymywac kontakt, a nawet nas unika....
To jest PRZYKRKE, gdy czlowiek zachodzi w glowe :' o co chodzi? czy ja/jego czyms urazilam?'

wlasnie o to mi chodzilo!
myslalam ze takie cos zdarza sie tylko w zwiazkach - jesli ktos odchodzi bez slowa jakiegos pozegnania. i wydaje mi sie ze po zlych doswiadczeniach z moim bylym chlopakiem, ktory tak wlasnie zrobil, jakos tak ostrozniej podchodze do relacji i boje sie ze inne relacje tez sie tak moga skonczyc. a tego bym nie chciala... bo to bili..
nimfawodna83
 
Posty: 38
Dołączył(a): 19 sty 2008, o 16:04


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: euxahabeu i 24 gości