lili kochana...
Pamiętam - starałam się Ci pomóc jakoś wybrnąć z tej sytuacji, jak jeszcze wydawało się, ze jest szansa wybrnięcia. Trzymałam mocno kciuki i wierzyłam, że jednak się Wam ułoży. Utożsamiałam się nawet wtedy w pewien sposób z Tobą, bo sama też miałam wówczas 'przejścia' z moim facetem. Co prawda były one innego typu, ale też kompletnie nie wiedziałam co robić i jak to się potoczy...
U mnie na razie [odpukać] zmierza ku dobremu
U Ciebie niestety poszło w innym kierunku i to, co teraz przeżywasz to - nie chcę się wymądrzać - ale to po prostu jedna z faz, która następuje po tym, jak zawodzi nas najbliższa osoba. Jak musimy nauczyć się bez niej żyć i, co o wiele trudniejsze, uwierzyć na nowo w sens bycia z kimś innym. W to, że będziemy potrafili zaufać na nowo, na nowo pokochać...
Ty czujesz się teraz zraniona i oszukana, a przy tym wściekła... nie oczekuj więc od siebie, że w tym momencie powróci wiara w miłość - bo jeszcze jakiś czas słowa 'kocham Cię' będą dla Ciebie tylko wyświechtane i głupie, używane po to, żeby kogoś zmanipulować, owinąć sobie wokół palca...
Ale wiem po sobie, że to minie. Sama to przeżywałam jakiś czas temu, kiedy niesamowicie zawiodłam się na chłopaku, który wydawał się być Tym Jedynym. Myślałam, że bez niego nic nie będzie miało sensu. A jednak minęło trochę czasu [hehe 'trochę', w sumie jakieś 3 lata
] i na mojej drodze pojawił się K. I chociaż początkowo broniłam się przed Nim jak mogłam, to w końcu musiałam ustąpić. I wierz mi - to jak najbardziej ma SENS
Trzeba tylko trafić na tę właściwą osobę, która też ten sens dostrzega i potrafi go odwzajemnić.
Może i banalne - ale przecież czasem najtrudniej jest nam zrozumieć te najprostsze rzeczy.