hej wszyscy,
wlasnie sobie uswiadomilam prawde tylez smutna co oczywista.
Latwiej jest zapomniec o starej milosci, jezeli rozstaje sie w gniewie, jezeli nie ma juz uczucia, czulosci i jesli po prostu ma sie tej osoby dosc, jesli zwiazek zakonczyl sie jakas straszna afera, zdrada, klamstwem itd. Wtedy latwiej znienawidziec, wyrzucic kogos z serca, zamknac, zatrzasnac, zapomniec. Ale w takich przypadkach chyba nie ma opcji na przyjazn po zwiazku i utrzymywanie kumpelskich relacji nadal.
My rozstalismy sie z powodu roznicy pogladow i hierarchii wartosci. Nie z powodu roznicy charakterow, jakiegos naglego zwrotu akcji. Ja go nadal strasznie kocham, budze sie i mysle, co robi i czy juz wstal, czy sie przeciagnal i zaklal na dziendobry jak zawsze. Nie wyobrazam sobie zapomniec, nie chce, nie chce zapomniec tych fantastycznych chwil i tego jaka bylam z nim szczesliwa. A jednak pamietam, ze na kazdym kroku z powodu roznego chyba planu na zycie sie sprzeczalismy, zakleszczalismy i nie bylo z tego wyjscia.
Nie wyobrazam sobie, ze moglibysmy stracic kontakt. On zawsze bedzie czescia mnie. Z drugiej strony teraz to tak strasznie boli, tak strasznie. Tesknota pomieszana z pragnieniem, glodem, nie wiem, jak to nazwac.
Mam nadzieje, ze jak mina te emocje, bedziemy mogli bez zalu i bez pretensji, ktorych udalo nam sie teraz uniknac, porozmawiac tak jak kiedys, zanim sie pokochalismy. Bardzo bym tego chciala.
pozdrawiam
lili