Czy ja jestem masochistką?

Problemy z partnerami.

Czy ja jestem masochistką?

Postprzez Ingeniana » 27 paź 2008, o 20:32

Witam wszystkich, właśnie zupełnie przypadkiem trafiłam no to forum i … postanowiłam napisać. Jejku nie wiem, od czego mam zacząć jest mi tak strasznie źle:( . Czuję się taka samotna i taka opuszczona. Ech wiem, że nie ja jedna mam takie problemy, wiem, ale jakoś nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić. Mam 32 lata, za sobą nieudany 10 letni związek, który w zasadzie rozpadł się po 5 latach wspólnego bycia razem. Dokładnie po 5 latach bycia z moim partnerem usłyszałam, że mnie nie kocha i na każde moje pytanie czy mnie kocha odpowiadał, że „nie” że mnie lubi, ale nie kocha. Jejku sama nie wiem, dlaczego dalej z nim byłam. Może straszny strach przed byciem samą mnie paraliżował do odejścia, do zrobienia tego decydującego kroku? A może ja zwyczajnie jestem masochistką emocjonalną? Nie mieliśmy dzieci, on nigdy ich nie chciał a ja udawałam, że też nie chcę dzieci, teraz tego strasznie żałuję. Mam wrażenie, że przegrałam swoje życie, że już nigdy z nikim nie założę rodziny, nigdy nie będę szczęśliwa. Jedyne, co mi zostało z mojego związku to pies. To straszne, ale prawdziwe i w zasadzie chciałabym tu wyjaśnić, że my tak naprawdę nie kłóciliśmy się zbytnio, nie było dzikich awantur ot tak wreszcie powiedziałam dość i w szoku jestem, że to ja powiedziałam a nie on, on z ulgą przyjął tą moją decyzję i odszedł rok temu.

Ale nie to mnie przeraża martwię się, bo ostatnio poznałam mężczyznę wydawało mi się, że doskonałego. Miły, inteligentny, ma wszechstronne zainteresowania, można by powiedzieć, że facet na poziomie,7 lat starszy, też z nieudanym związkiem za sobą (trudno w tym wieku nie mieć doświadczeń jakiś dziwnych), bez dzieci. Opowiadał jak to chciałby mieć rodzinę, jak bardzo skrzywdziła go była żona, bo zaszła w ciążę z jego kolegą i on ledwo się pozbierał po tym wszystkim. Ech i w zasadzie to ja nie wiem, o co chodzi. Co ja robię. Poznałam go przez znajomą, latem tego roku. Chodziliśmy wieczorami na spacery, dużo rozmawialiśmy, na różne tematy, przychodził do mnie na kawę i po dwóch miesiącach takich spacerków i kawek wieczornych wylądowaliśmy u mnie w sypialni… I jakie było moje rozczarowanie, nie chodzi mi tu o sprawność jego, bo z erekcją problemu nie było, ale o to, że po pierwsze, to mało był mną zainteresowany, mało czuły, w zasadzie to powiedziałabym, że głównie nastawiony na siebie, ale też i o to że zwyczajnie „po wszystkim” ubrał się i wyszedł do domu tłumacząc, że musi rano wcześnie wstać do pracy. Jejku poczułam się jak zwyczajnie wykorzystana i tu zapaliły mi się pierwszy raz żółte światła głowie. Na drugi dzień bez problemowo ze mną rozmawiał i zapomniałam o sprawie, bo tak naprawdę niby nic się nie stało. Później miał urodziny, imieniny i za każdym razem jakiś tam drobiazg mu podarowałam nie otrzymując niczego w zamian. Kurcze uświadomiłam sobie niedawno, że znam go kilka miesięcy a nigdy nie zaprosił mnie do kina, na lody, czy na kawę. Zawsze spotykamy się u mnie i to późnymi wieczorami. Jeśli o seks chodzi to kochaliśmy się raptem jeszcze 3 razy i za każdym razem sytuacja się powtarzała, on był raczej bierny, potem ubierał się i wychodził tłumacząc się wstawaniem wczesnym i takimi rzeczami. Teraz, czyli od jakiegoś miesiąca mówi mi, że mnie kocha, ale wraz z tym słowem, przestał mnie dotykać w jakikolwiek sposób o seksie mowy nie ma, on jest zmęczony ciągle. Nie chcę żeby to zabrzmiało tak, że ja ciągle o tych kontaktach intymnych myślę. Nie, ja się tylko zastanawiam, czy to coś ze mną jest nie tak, czy to on może jednak ma jakiś problem, albo zwyczajnie mnie oszukuje. Zaczynam podejrzewać, że on kogoś ma, mimo że twardo twierdzi, że jest sam i nie ma nikogo. Nie byłam u niego w domu nigdy, bo niby ma ciągły bałagan. Znika na weekendy. Od piątku od 22.00 do niedzieli do 22.00 jest nieuchwytny. Po czym pojawia się w poniedziałek i niby normalnie ze mną rozmawia i wszystko jest ok., ale ja coraz bardziej się zastanawiam, o co mu chodzi, bo chyba nie o seks, skoro unika wręcz kontaktów fizycznych, o pieniądze też nie, bo ja niewiele mam, żyję z miesiąca na miesiąc i nie mam żadnych oszczędności i raczej na mnie nie dorobi się niczego. Niczego nie rozumiem, zupełnie się pogubiłam. Pytam go, o co mu chodzi, czego on chce ode mnie. To twierdzi, że mu na mnie zależy, że ja dobra kobieta jestem, wyrozumiała wyjątkowa i takie tam historyjki. No tak, ale skoro mu niby zależy, to dlaczego nigdzie nie chce wyjść ze mną? Proponowałam teatr ostatnio, ba nawet stwierdziłam, że zapraszam, to stwierdził, że … nie lubi pomieszczeń zamkniętych. Jejku, bywa tak, że nie odbiera telefonów, nie odpisuje, na smsy, a są dni, że dzwoni nieustannie pisze 10 smsów na godzinę. Mam wrażenie, że albo on kogoś ma albo jest psychicznie chory, albo to ja zupełnie oszalałam, bo nie umiem sobie z tym poradzić, a najgorsze jest to, że mi chyba zaczęło na nim zależeć :? tylko teraz im bardziej mi zależy tym on coraz bardziej się wycofuje. Nie rozumiem niczego, ja masochistką chyba jestem, znowu robię to, co ostatnio, uzależniam się od faceta, który najwyraźniej ma mnie w nosie. Może Wy macie jakiś pomysł, ja zupełnie nie wiem, co się dzieje i zamiast się cieszyć to jest mi coraz gorzej…. :!:
Avatar użytkownika
Ingeniana
 
Posty: 17
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 19:30

Postprzez ewka » 28 paź 2008, o 09:53

Ups... to nie wygląda dobrze. Ja zaryzykowałabym słowami: tak jak jest nie odpowiada mi, więc albo coś zmienimy we wzajemnych relacjach, albo się rozstajemy. Tak bym zaryzowkowała, bo właściwie - co straciłabym??? Co straciłabyś Ty, Ingeniana?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Krecik » 28 paź 2008, o 11:05

Mnie jest się trudno wypowiadać i dawać jakiekolwiek rady, bo obecnie pozostaje w dość trudnym związku i mój partner, co tu dużo mówić, nie jest dla mnie zbyt dobry. Mam 28 lat, nie potrafię odejść, bo się boję, że z nikim nie ułożę sobie życia. Ale na Twoim miejscu zwiewałabym gdzie pieprz rośnie, póki to się jeszcze za bardzo nie rozwinęło i póki nie jesteś jeszcze mocno zaangażowana emocjonalnie. Bo jesli on już na początku wykazuje taki egoizm to co będzie dalej?
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez carita » 28 paź 2008, o 11:07

Nie umiesz zadbać o siebie, zamieniasz to w dbanie o faceta. Z boku rzeczywiście wygląda to na masochizm, ale masochiście sprawia to przyjemność, a Ty cierpisz. Próbujesz na wszelkie sposoby oszukać samą siebie, że to, co się dzieje, to nic takiego. Widzisz lampki ostrzegawcze, po czym je lekceważysz i może nawet szukasz winy w sobie. Zamykasz oczy, a nawet zawiązujesz je sobie szczelnie, żeby nie widzieć i nie czuć.
To facet z jakimś problemem. Jak rozpada się małżeństwo, to nigdy nie ma tak, że jedna strona jest winna. Nawet jeśli facet jest typowym oprawcą, to druga strona też jest winna, bo mu pozwala na bycie tym oprawcą.
Bez względu na to, czy ktoś jest człowiekiem z ogromnym problemem czy mniejszym, to najważniejsze jest, by będąc z nim, być sobą, nie zatracać samego siebie, nie poświęcać siebie dla kogoś. Słuchaj siebie, tego, co czujesz, i postępuj zgodnie z tym. Jeśli przegapisz ten moment, to zacznie się rozumowe przyklepywanie, tłumaczenie, bagatelizowanie... czyli upychanie pod dywan problemu.
Powiedz mu, co czujesz, skąd w Tobie rodzą się takie uczucia, że ma to związek z jego postępowaniem. Jeśli podejmie rozmowę, to dowiesz się, jak to wygląda z jego strony. Jeśli nie to znaczy, że nigdy nie będziecie blisko, bo bez takich rozmów nie ma mowy o stworzeniu bliskości. Nie można żyć we dwoje, ale każdy w świecie swoich domysłów wobec drugiego, niewypowiedzialnych oczekiwań, pretensji. Najlepszy sposób to nie zastanawiać się, co myśli partner, co czuje, dlaczego tak postępuje, tylko po prostu zapytać go o to. I samemu mówić, nie dusić wszystkiego w sobie. To wiele wyjaśnia, oczyszcza, uspokaja.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Bziba » 28 paź 2008, o 14:03

Zgadzam się z przedmówczyniami. Coś tu nie gra.
Dbaj o siebie, dość się nacierpiałaś.
Porozmawiaj z nim i powiedz co czujesz i jak widzisz związek z facetem. Jeśli nie pomoże to faktycznie uciekaj od niego póki sprawy nie zabrnęły za daleko.
Uwierz, że jesteś warta tego, żeby ktoś o Ciebie dbał i nie jesteś za stara na dzieci. Ja swoje urodziłam mając 34 lata.

powodzenia
Bziba
 
Posty: 10
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 14:09

Postprzez Ingeniana » 28 paź 2008, o 15:07

Witam serdecznie i BARDZO WAM dziękuję za odpowiedzi. Macie rację, a zwłaszcza Ty CARITA, ja chyba autentycznie nie umiem dbać o siebie :( i oszukuję samą siebie, nie słucham siebie, nie słucham swojej intuicji i nie widzę tego, co się dzieje :? .Rany no, przecież on ewidentnie ma jakieś halo w głowie, a ja chyba z tej obawy przed samotnością, a może z innych powodów sama nie wiem, daję się w to wszystko wciągać. No bo, co za facet, któremu zależy na kobiecie, tak się zachowuje? i to na początku znajomości? Co z tego, że świetnie mi się z nim rozmawia o sztuce, muzyce, literaturze, że bywa zabawny i potrafi mnie rozbawić, skoro wykazuje jakieś patologiczne zachowana?
Jakoś udało mi się pozbierać po moim ostatnim związku, odzyskałam chęci do życia, znowu szczerze i autentycznie śmiałam się całą sobą i nie mówię, że było i jest mi super, gdy patrzyłam i patrzę na koleżanki i ich rodziny, nie, bo jakoś ciągle mam wrażenie, że mnie to wszystko minęło na moje własne życzenie, bo nie byłam w stanie skończyć tej 10 letniej farsy wcześniej, ale wydawało mi się, że odzyskałam równowagę, że z odrobiną optymizmu zaczęłam patrzeć w przyszłość. Cieszyła mnie praca, cieszyły mnie wypady z moim bratankiem w góry czy na basen. Kurcze i właśnie pojawił się on, ech no chyba mnie poniosło w moich oczekiwaniach, bo pomyślałam sobie i teraz dopiero to sobie uświadomiłam, że uroiłam sobie, iż „ten albo żaden”, matko jedyna ja szalona jestem, heheh aż zaśmieję się tu z siebie, bo płakać mi się już nie chce. Macie rację spróbuję z nim szczerze porozmawiać, bo do tej pory zadawałam pytania typu, „dlaczego”,ale nie mówiłam o swoich oczekiwaniach, o tym co jest dla mnie ważne. Cholerka, BZIBA, masz rację ja jestem wartościową osobą i stać mnie na to, aby nie tylko dawać, ale i brać. Czuję całą sobą, że coś jest nie tak i Wy mnie utwierdziłyście w tych odczuciach, bo już przez chwilę zaczęłam myśleć, że to może ja mam jakieś wygórowane oczekiwania i robię z igły widły...
Uffff ulżyło mi, naprawdę :) . Dziękuję Wam za pomoc. Porozmawiam z tym panem i oby starczyło mi sił na jakieś konkretne rozwiązanie tej sprawy, bo miotać się nie chcę, już nie chcę... Jeśli nie macie nic przeciwko, to powiem Wam o mojej rozmowie i o tym, czego się dowiedziałam, jeśli czegoś się dowiem, bo może być tak, że niczego konkretnego nie uzyskam. Pozdrawiam serdecznie Ingeniana.
Avatar użytkownika
Ingeniana
 
Posty: 17
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 19:30

Postprzez carita » 28 paź 2008, o 15:16

Życzę Ci dużo siły wewnętrznej. Trzymaj dzielnie swój ster życia w swoich rękach :)
Pozdrawiam ciepło
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Ingeniana » 2 lis 2008, o 14:19

Witam.
Tak jak pisałam wcześniej postaram się opisać moja rozmowę z K. Próbowałam wyjaśnić jasno, o co mi chodzi, mówiłam, że zależy mi naszej znajomości, że lubię z nim przebywać, rozmawiać, spacerować… Starałam się bez pretensji i tekstów typu, „bo Ty nigdy…” albo, „bo Ty to zawsze…” opisać moje oczekiwania, mówiłam, że aby cokolwiek więcej było z tej naszej znajomości potrzeba zaangażowania z obu stron, że nie może być tak, iż to tylko i wyłącznie ja daję nie otrzymując niczego w zamian, mówiłam, że przez to jego dziwne postępowanie, przez to znikanie na weekendy, przez brak czułości, nieodbieranie telefonów, a potem nagłe zainteresowanie tym, co u mnie, co porabiałam i te wyznania z jego strony, że niby kocha, tęskni i szaleje – ja czuję się niepewnie, dziwnie i zaczynam mieć problem z oceną sytuacji. Mówiłam mu, że mówi, co innego, robi, co innego, powiedziałam, że miłości nie udowadnia się słowami… Poprosiłam go, aby jasno mi opowiedział o tym, co czuje i czy w ogóle coś do mnie czuje….

Przez cały ten czas, kiedy mówiłam te wszystkie rzeczy on siedział spięty i zestresowany cały. Naprawdę miałam wrażenie, że go torturuję, ale postanowiłam dobrnąć do końca moich wywodów. Kiedy skończyłam zapadła chwilowa cisza, po czym K. stwierdził, że on nie wie, dlaczego tak robi, dlaczego znika i dlaczego raz mnie przyciąga, a raz odpycha. Mówił, że na te weekendy wyjeżdża w góry, że jeździ sam, bo tam może spokojnie myśleć (zapomniałam dodać ostatnio, że przed tym związkiem z byłą żoną, K. miał narzeczoną, która zginęła w wypadku samochodowym prawie 10 lat temu). Mówił, że naprawdę mu na mnie zależy, ale nie wie czy jest gotowy na nowy związek. Powiedział, że on nie chce mnie krzywdzić, nie chce wykorzystywać, że jak mnie nie widzi to tęskni, a jak jestem obok to włącza mu się syndrom ucieczki, że boi się, że jak się zaangażuje to ja ucieknę z innym, albo umrę … Powiedział też, że nie jest egoistą, że jest tylko bardzo nieszczęśliwym człowiekiem…

No i co Wy na to? Co ja mam zrobić? Wysłać go do lekarza? Sama ze sobą mam iść do psychologa? Zakończyć tą znajomość, czy dalej tak bezsensownie się szarpać i cierpieć, bo nie ukrywam, że tak jak jest teraz, to jest źle, tak być nie może. Ja nie chcę się zatracić tych jego jazdach, w tych jego problemach, lękach i obawach, ale szczerze ja mu chyba nie jestem w stanie pomóc :( . Nie jestem specjalistą w dziedzinie psychologii i psychiatrii, a wiem, że takie osoby z problemami potrafią pociągnąć drugą osobę za sobą na dno emocjonalne…Niemniej nie będę tu ukrywać, że autentycznie zależy mi na nim, ale …. No właśnie, ale …. Jak myślicie, co powinnam zrobić? :?: :bezradny:

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Ingeniana
 
Posty: 17
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 19:30

Postprzez tenia554 » 2 lis 2008, o 16:21

---------- 15:03 02.11.2008 ----------

Piszesz że masz uczucie,że przegrałaś swoje życie,a czy wiesz co chcesz zrobić ze swoim życiem.?To że czułaś się niekochana,nie oznacza że nie masz prawa oczekiwać miłości.To nie oznacza również,że masz pocieszać i dowartościowywać kogoś komu w życiu nie wyszło.Nie wiem nad czym się zastanawiasz,skoro powinnaś już wiedzieć ,że nie bardzo możesz liczyć na jego miłość w jego wydaniu.Jeżeli wiesz czego chcesz,a myślę że wiesz to nie rozumiem czego od niego oczekujesz.Czy nie uważasz że musiałabyś go zmienić conajmniej o 80%,aby spełnił twoje oczekiwania.To co z niego by zostało.?Ja powiem,że ja trochę bym się go bała,a napewno nie wiązałabym z nim żadnej przyszłości.Niech on kogoś faktycznie ma i jak najszybciej daj sobie z nim spokój,niech się inna z nim męczy.Przepraszam ,że piszę otwarcie co myślę,ale nie mogę powstrzymać emocji.Pamiętaj,to że nie wyszedł Ci jeden związek,to nic nie znaczy,ale że chcesz rujnować dalej swoje życie to nie mogę już tego zrozumieć.

---------- 15:21 ----------

Minęły się nasze odpowiedzi i teraz doczytałam jak wyglądała wasza rozmowa.Nie masz potrzeby chodzić do psychologa ,ani obowiązku kierowania go do lekarza.Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów ,to nie angażuj się w jego problemy a poszukaj swojego szczęścia.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez carita » 3 lis 2008, o 09:32

Decyzję, co masz zrobić, musisz podjąć sama. Po tym, co napisałaś, wygląda na to, że on ma problem, którego nie da się wyleczyć w "dwa dni". Plus jest taki, że widzi, że ma problem. Minus - nie robi z tym nic, idzie po sznurku swoich emocji i jeszcze Ciebie na nim wlecze. Ty sama go nie zmienisz, nawet mu nie pomożesz (partner nigdy nie będzie terapeutą). On potrzebuje pomocy z zewnątrz, może terapeuty, i myślę, że ma rację, że w tym czasie nie powinien się z nikim wiązać. Z lęku przed samotnością nie da się stworzyć związku, a z tego, co napisałaś, to u niego jest spory ten lęk z klasycznymi objawami. Odejście to dla Ciebie szansa spokojniejszego życia. Zostanie z nim to ogromne zamieszanie emocjonalne i efekt naprawdę może być niewspółmierny do tego, co w ten związek włożysz. Pamiętaj, że Ty go nie zmienisz i Ty mu nie pomożesz choćbyś całe serce w to włożyła. Możesz go wspierać, ale jeśli on podejmie sam próbę pomocy sobie. Do pójścia do terapeuty też nie można nikogo zmusić. Można delikatnie zasugerować, wskazać. Mam nadzieję, że skoro on uświadamia sobie, że ma problem, to może kolejnym krokiem będzie szukanie pomocy.
Trzymaj się!
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 3 lis 2008, o 09:49

A czy on nie powinien pójść na jakąś terapię, aby się uwolnić od tych koszmarów? Ty go nie "wyleczysz", a on sam chyba też nie bardzo sobie daje z tym radę...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ingeniana » 4 lis 2008, o 16:06

Hey!
No tak, tak wiem, że nie pomogę, sama ledwo na nogi stanęłam i autentycznie nie chcę się męczyć i ratować i zbawiać całego świata. Sprawę wyjaśniliśmy sobie wczoraj. Tzn. oboje doszliśmy do wniosku, że dla naszego wspólnego dobra, wskazane będzie, przynajmniej chwilowe, zaprzestanie angażowania się bardziej w ten układ :) . Powiedziałam mu, że boję się o siebie i także o niego i nie chcę wylądować w psychiatryku z powodu ciągłych huśtawek emocjonalnych, a i dla jego dobra będzie wskazane, gdy najpierw upora się z emocjami i lekami swoimi, a dopiero potem zacznie szukać miłości. I wiecie co? W szoku byłam, bo wspomniałam coś o terapeucie, o tym, że takie lęki, jak ma K. to teraz się leczy i to żaden wstyd chodzić do terapeuty i absolutnie nie świadczy, to o jakiś dramatycznych chorobach psychicznych. He ... przed chwilą K. zadzwonił do mnie, że .... zapisał się na przyszły piątek na wizytę do psychologa, no w szoku jestem naprawdę ogromnym :shock: :D . Czy pójdzie, to już inna sprawa, ale sam fakt, że telefon wykonał i się umówił jakoś mnie ucieszył. jeszcze raz dzięki za rady dziewczyny, stwierdzam, że to forum to fajna sprawa, hehehe. Oczywiście napiszę, czy poszedł na tą wizytę, czy nie. Buziaki ogromne. :buziaki:
Avatar użytkownika
Ingeniana
 
Posty: 17
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 19:30

Postprzez ewka » 5 lis 2008, o 07:59

Ingeniana napisał(a):He ... przed chwilą K. zadzwonił do mnie, że .... zapisał się na przyszły piątek na wizytę do psychologa, no w szoku jestem naprawdę ogromnym :shock: :D .

No i super! Bo najgorzej, gdy się nie widzi problemu lub widzi - ale spycha... u niego widać chęć uporządkowania tego wszystkiego. No super!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ingeniana » 6 lis 2008, o 12:47

Hmm, ciekawe ... od kilku dni nie poznaję go. Jest jakiś taki bardziej wyluzowany i ciągle się uśmiecha. Wczoraj przyszedł i .... dał mi kwiaty :kwiatek2: . Pierwszy raz coś mi dał. Pytam „z jakiego powodu te cudne tulipany?”, a ten, że tak, w podzięce za otworzenie mu oczu .... A najbardziej dziwne jest to, że lekko mnie przestraszyły te kwiaty....
To tak sobie dziele się z Wami moimi odczuciami, bo jak żyję, po raz pierwszy widok bukietu tulipanów wywołał u mnie taką lekko lękową reakcję ... he aż strach się bać normalnie. Pozdrawiam ciepło.
Avatar użytkownika
Ingeniana
 
Posty: 17
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 19:30

Postprzez ewka » 6 lis 2008, o 13:38

No pięknie... ale co Cię tak wystraszyło?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 206 gości