przez lili » 2 lis 2008, o 10:08
ewka,
problem w tym, ze nigdy nie wiesz, czy ktos perfidnie nagina czy Ciebie swiadomie ale umiejetnie i dyskretnie oszukuje. Nie wiemy tak naprawde, co mysla inni, co jest w ich glowach, jakie sa ich szczere zamiary a jakie ukryte strategie. Ja moge mowic tylko o swoich uczuciach kiedy np ja czuje sie wykorzystywana pod wzgledem cierpliwosci. A zawsze mozna powiedziec "ale przeciez to nie tak, chcialem/chcialam inaczej". Wlasnie w tym jest problem, gdzie rozpoznac ta granice, kiedy ktos rzeczywiscie szczerze przeprasza ze gdzies przegial a kiedy przeprasza pieknie, slodko i rozbrajajaco ale tak naprawde nie ma zamiaru nieczego zmieniac.
jesli chodzi o "nie unosi sie pycha i nie pamieta zlego"... jasne, wybaczyc nalezy zawsze, jesli chce sie nadal z ta osoba byc i cos z nia budowac. A co jesli ta osoba dalej rani? Jesli wystawia Cie na posmiewisko, nie szanuje i generalnie traktuje jak smiecia ( z jakiegokolwiek powodu i jakkolwiek tlumaczac)... to czlowiek ma prawa stracic sile i ochote? jesli nawet jest proszony o wybaczenie? Wlasnie z milosci?
Generalnie w calym tym poscie, hymnie, pytaniu chodzilo mi o to, czy milosc znosi naprawde wszystko, nawet najwieksze swinstwa? I powoduje, ze nie boimy sie ze znowu nas one moga spotkac? Czy milosc powoduje, ze na nowo nabieramy zaufania, bo chcemy, bo tak strasznie kochamy, czy jednak jedna sprawa jest uczucie a druga suche fakty i szara codziennosc.
pozdrawiam
lili