czy mam prawo byc rozzalona?

Problemy z partnerami.

Postprzez Abssinth » 2 paź 2008, o 18:37

'przeciez bede z chlopakiem, a nie z jego rodzina'

troche niebezpieczne jest takie myslenie...rodzina ksztaltuje sposob patrzenia na swiat, zwiazki, partnera...tez tak myslalam kiedys, i skonczylo sie drastycznie toksycznym zwiazkiem...teraz moj sopsob podejscia do tych spraw jest taki, ze musze sie przyjrzec rodzinie, przyjaciolom danej osoby - srodowisko ksztaltuje, sposob doboru przyjaciol mowi bardzo wiele o czlowieku i jego preferencjach...

udawac przez weekend mozna, to nie wymaga zbyt wielkiego wysilku.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Scarlet » 20 paź 2008, o 14:25

---------- 20:12 03.10.2008 ----------

Abssinth napisał(a):'przeciez bede z chlopakiem, a nie z jego rodzina'

troche niebezpieczne jest takie myslenie...rodzina ksztaltuje sposob patrzenia na swiat, zwiazki, partnera...tez tak myslalam kiedys, i skonczylo sie drastycznie toksycznym zwiazkiem...teraz moj sopsob podejscia do tych spraw jest taki, ze musze sie przyjrzec rodzinie, przyjaciolom danej osoby - srodowisko ksztaltuje, sposob doboru przyjaciol mowi bardzo wiele o czlowieku i jego preferencjach....


No wlasnie, jest sporo racji w tym co piszesz...
Abssinth napisał(a):udawac przez weekend mozna, to nie wymaga zbyt wielkiego wysilku.


A to juz mi sie nie podoba. Bo na jakiej podstawie uwazasz, ze moj chlopak mnie oszukuje?

---------- 14:25 20.10.2008 ----------

Wczoraj porozmawialam z moim chlopakiem na temat naszej przyszlosci. Powiedzialam, ze nie robiac nic w kierunku prawdziwego bycia razem, mam wrazenie, ze marnuje tylko moj czas. Powiedzialam, ze nie musimy robic rewolucji w naszym zyciu natychmiast, ale trzeba juz planowac zmiany i robic cos w kierunku bycia razem. Oczywiscie pierwsze pytanie, jakie mu zadalam to czy chce byc ze mna. Odpowiedzial, ze tak. Kiedy spytalam, jak widzi nasza przyszlosc, zapytal, czy moglabym przeprowadzic sie do jego miasta.Powiedzialam, ze tak, choc bedzie to dla mnie ogromne poswiecenie a takze rezygnacja z pewnych ambitnych planow zawodowych, ktorych nie moglabym realizowac w jego miescie. W zasadzie przeprowadzilabym sie tam tylko ze wzgledu na niego. Powiedzialam, ze przeprowadze sie do jego miasta tylko wtedy gdy juz znajde tam prace, choc nie mam na razie pomyslu jak uczestniczyc w rozmowach o prace na odleglosc. Moze pojechalabym tam na jakies 2 tyg. i wtedy poszukala czegos.... Co uslyszalam? "Moze latem, kiedy moi wyjada na wakacje, bedziesz mogla do mnie przyjechac i poszukasz czegos". Zrobilo mi sie przykro, ale podczas tej rozmowy bylam bardzo spokojna. Powiedzialam: "To jest kolejna rzecz, od ktorej zalezy moja przeprowadzka. Nie przeprowadze sie poki nie poznam Twojej rodziny i przyjaciol bo chce wiedziec jakiego pokroju ludzmi sa. Przykro mi to mowic, ale nie potrafie udawac, ze nie widze co sie dzieje i ze mnie od nich izolujesz. Dla mnie to jest dziwne i nie bede sie przeprowadzac do innego miasta, podczas gdy ty byc moze nadal bedziesz mnie izolowal od rodziny i przyjaciol".
A trzeci warunek dotyczacy MOJEJ przeprowadzki to:"Przeprowadze sie, ale musimy tam zamieszkac razem.". Bo w koncu jestesmy razem i nie moze byc tak, ze tylko ja bede sie poswiecac-tego juz mu nie powiedzialam.
Na te moja propozycje nie powiedzial w sumie ani "tak", ani "nie". Spytalam, jak on to widzi.Zdeklarowal sie zasiegnac u siebie w pracy informacji nt.mozliwosci pracy w moim miescie w tutejszej filii jego firmy.
Zaluje teraz, ze nie drazylam tematu jego rodzicow... Bo w sumie nadal NIC nie wiem, poza tym, ze cos jest nie tak. :cry: Najgorsze jest to, ze w mojej glowie juz powstalo wyobrazenie nt.jego rodziny jako ksenofobow... :( W sumie jesli on by przeprowadzil sie do mnie, nie obchodzilo by mnie to zbyt wiele - bo jesli z ta rodzina cos jest nie tak, to lepiej bedzie dla mnie trzymac sie jak najdalej od dziwnych ludzi... Gorzej, jesli to z moim chlopakiem jest cos nie tak, a nie z nimi...
Chyba wolalabym uslyszec od niego na przyklad:"Oni cie nigdy nie zaakceptuja" niz trwac w niepewnosci o co chodzi...
Wlasnie teraz uswiadomilam sobie, ze ja mam prawo spytac dlaczego tak sie zachowuje! W koncu on swoim zachowaniem sprawia, ze sie martwie, jest mi smutno. Jak myslicie? Czy mam prawo zapytac wprost:"Dlaczego nie chcesz przedstawic mnie swojej najblizszej rodzinie?". Bo przeciez zdanie:"Moze latem, kiedy moi wyjada na wakacje, bedziesz mogla do mnie przyjechac i poszukasz czegos" swiadczy, ze nie planowal powiadomic ich o moim istnieniu ani teraz, ani nawet w ciagu najblizszych kilku miesiecy. :cry: Nawet teraz, piszac to, placze. :cry:
Na koniec rozmowy powiedzialam, zeby nie kazal mi czekac dlugo na jego decyzje i plany co do wspolnej przyszlosci.
Chcialabym, zeby juz cos zaczelo sie dziac, zeby zrozumial, to co mu wczoraj powiedzialam "Przedluzanie zwiazku na odleglosc w nieskonczonosc nie ma sensu, trzeba dzialac zeby byc normalnie razem". Ja na pewno chce z nim byc, nie chce go stracic, wiec albo on przeprowadza sie do mnie i wtedy sprawa rodzicow traci swoje znaczenie (choc oczywiscie byloby mi milo, albo i niemilo - w zaleznosci od tego,jakimi ludzmi sa;) ich poznac), albo ja przeprowadzam sie do niego jesli zostana spelnione 3 warunki, o ktorych pisalam wyzej.
Myslicie, ze dobrze to rozegralam?
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez Abssinth » 20 paź 2008, o 15:09

Scarlet :)

przepraszam bardzo na samym poczatku za to, ze nie zauwazylam Twojego odpisu wczesniej na moja odpowiedz i od razu spiesze ze sprostowaniem - nie, nie chodzilo mi o to, by Twoj chlopak swiadomie udawal. Po prostu kazdy dla tej swojej drugiej polowki chce byc jakis lepszy, stara sie, myje sie bardziej :) chce sie pokazac z jak najlepszej strony, ktora nie zawsze jest prawdziwa. Przyklad taki prosty - chlopak nie bedzie przeklinal przy swojej dziewczynie, ' bo ona taka delikatna i nie wypada', ale wsrod swoich kumpli nawet nie slyszy, ile przecinkow z jego ust leci - bo po prostu to normalne w jego srodowisku i wszyscy tak robia, wiec tak jakos samo idzie.
Albo na weekend wezmie ze soba dwie pary nowszych majtek, bo tak glupio do ludzi, a normalnie po domu chodzi w jakich wyrozciaganych z dziurami...

przyklady moze przejaskrawione, ale zdarzaja sie i maja ilustrowac teze :)



a teraz do nowego wpisu :)
sadze, ze rozegralas swietnie - postawilas jasno warunki. Teraz runda druga - trzymac sie ich mocno i nie obnizac swoich wymagan, nie 'targowac sie'.
Wiem i to nie tylko z wlasnego doswiadczenia, ze trudniej jest trzymac sie swojego zdania i swoich warunkow niz je postawic....wazne, zeby wiedziec co jest dla CIEBIE wazne.

masz calkowita racje stawiajac wlasnie takie warunki....takie trzymanie Cie z daleka od reszty wlasnego zycia zapala we mnie czerwone swiatlo alarmowe i wyjace syreny...normalnym jest, ze kiedy kogos kochamy, chcemy, by byl jak najwieksza czescia naszego zycia...co jest nie tak w tym, ze ukrywa...nawet nie wiadomo co - Ciebie przed rodzina, czy rodzine przed Toba?


pozdrawiam cieplo
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Scarlet » 20 paź 2008, o 17:04

Abssinth napisał(a):Scarlet :)

przepraszam bardzo na samym poczatku za to, ze nie zauwazylam Twojego odpisu wczesniej na moja odpowiedz i od razu spiesze ze sprostowaniem - nie, nie chodzilo mi o to, by Twoj chlopak swiadomie udawal. Po prostu kazdy dla tej swojej drugiej polowki chce byc jakis lepszy, stara sie, myje sie bardziej :) chce sie pokazac z jak najlepszej strony, ktora nie zawsze jest prawdziwa. Przyklad taki prosty - chlopak nie bedzie przeklinal przy swojej dziewczynie, ' bo ona taka delikatna i nie wypada', ale wsrod swoich kumpli nawet nie slyszy, ile przecinkow z jego ust leci - bo po prostu to normalne w jego srodowisku i wszyscy tak robia, wiec tak jakos samo idzie.
Albo na weekend wezmie ze soba dwie pary nowszych majtek, bo tak glupio do ludzi, a normalnie po domu chodzi w jakich wyrozciaganych z dziurami...

przyklady moze przejaskrawione, ale zdarzaja sie i maja ilustrowac teze :)


Nie szkodzi, ze nie odpisalas wczesniej. :) Teraz rozumiem, o co Ci chodzilo. :)



Abssinth napisał(a):a teraz do nowego wpisu :)
sadze, ze rozegralas swietnie - postawilas jasno warunki. Teraz runda druga - trzymac sie ich mocno i nie obnizac swoich wymagan, nie 'targowac sie'.
Wiem i to nie tylko z wlasnego doswiadczenia, ze trudniej jest trzymac sie swojego zdania i swoich warunkow niz je postawic....wazne, zeby wiedziec co jest dla CIEBIE wazne.



Wlasnie. Ja na szczescie jestem osoba dosc uparta i konsekwentna i miejmy nadzieje, ze uczucie do mojego chlopaka nie zmieni tego w tej sytuacji. :) Powiedzialam mu, ze przeciaganie obecnej sytuacji w nieskonczonosc doprowadzi do tego, ze bede sie czula jak gdyby chcial zrobic sobie ze mnie jedynie rozrywke raz na kilka tygodni. Malo tego, zamierzam jeszcze zrobic cos takiego: gdy zaprosi mnie na wypad nad morze do mieszkania jego rodzicow (to mieszkanie jest ok. 2 godz. jazdy samochodem od miejsca ich stalego zamieszkania, przez caly rok jest praktycznie puste), to powiem:"Dobrze, przyjezdzam, pod warunkiem ze beda tam tez Twoi rodzice, pobedziemy razem przez jeden dzien, moze zjemy razem jakis obiad i w ten sposob wszyscy sie poznamy". Skoro dla jego matki ponoc to taki wielki stres ugoscic dziewczyne syna w domu, to niech ona z mezem przyjedzie do swojego syna i jego dziewczyny w odwiedziny na obiadek. :P

Abssinth napisał(a):masz calkowita racje stawiajac wlasnie takie warunki....takie trzymanie Cie z daleka od reszty wlasnego zycia zapala we mnie czerwone swiatlo alarmowe i wyjace syreny...normalnym jest, ze kiedy kogos kochamy, chcemy, by byl jak najwieksza czescia naszego zycia...co jest nie tak w tym, ze ukrywa...nawet nie wiadomo co - Ciebie przed rodzina, czy rodzine przed Toba?


pozdrawiam cieplo
A.


Coz...jesli ta rodzina mialaby jakies "ale" co do mojej osoby, to ukrywa mnie przed nimi, ale tez ich przede mna (jesli obawialby i wstydzilby sie czegos w ich postawie). A Ty myslisz, ze mam prawo zapytac wprost czemu to robi i co takiego, wedlug niego, sie stanie gdy powiadomi rodzine o moim istnieniu? No bo jesli powie:"Nic sie nie stanie, wszystko jest OK" to tym bardziej bede miala prawo do tego, zeby poznac jego rodzine, tak jak to sie odbywa w wielu normalnych zwiazkach.
Moi rodzice naprawde bardzo cieplo go przyjeli, zapewne to odczul mimo bariery jezykowej (ktora ja pomagalam im przelamac), wiec nawet zwykla kultura nakazuje, zeby teraz to on zrobil kolejny krok. Najpierw przez chwile myslalam, ze moze wkrotce sam to jakos zorganizuje, ale opamietalam sie, a jego wczorajsze slowa :"Moze latem, kiedy moi wyjada na wakacje, bedziesz mogla do mnie przyjechac i poszukasz czegos" utwierdzily mnie, niestety, w przekonaniu, ze nie ma co czekac na jego decyzje w tej sprawie. Czasem mam wrazenie, ze on jest za spokojny. Cenie ludzi opanowanych, ale czasem tacy ludzie stoja w miejscu, nic nie zmieniaja, czy to w zyciu prywatnym, czy zawodowym.
Czuje, ze jesli JA nie tupne noga i nie postawie na swoim, to sytuacja sie nie zmieni. I to nie dlatego, ze on nie chce nic zmieniac, ale moze po prostu nie wie jak wprowadzic pewne zmiany w swoje zycie. Wg mnie osoba mieszkajaca z rodzicami zawsze w jakis sposob bedzie trzymana "pod kloszem" i bedzie zwalniana z podejmowania przelomowych decyzji.

Czuje sie naprawde dziwnie co do kwestii jego rodzicow. Ktos moze powiedziec, ze jestem apodyktyczna, stawiam chlopakowi warunki. A ja wymagam od niego rzeczy, ktorej od innych czesto sie nie wymaga, bo nie istnieje u tych osob taki problem. :bezradny:
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez margerytka79 » 30 paź 2008, o 10:57

Witaj Scarlet, a także inni forumowicze. Hmm... Zaciekawił mnie Twój temat. I po przeczytaniu tego co pisałaś mogę stwierdzić, że masz problem. Z Nim. Przykro mi, ale wg. mnie on nie traktuje serio tej znajomości. Dzieli was spora odległość. Nie macie możliwości się widywać czesciej. I niestety nie widzę po nim reakcji, że chciałby to zmienić. Jego rodzice przypuszczalnie nie wiedzą nawet o Tobie. A jeśli coś słyszeli, to na zasadzie znajoma koleżanka.
Nie chcę ulegać stereotypom, że Włoch to taki i owaki. Ale prawda jest taka, że tutaj to norma, ze 34 letni facet mieszka z rodzicami. A jedyne jego obowiązki to praca i ... zabawa. A jaka, z kim tego rodzice nie muszą wiedzieć, bo przecież jest dorosły.
słyszałam wiele historii Polek z Włochami. Jedne szcześliwe inne niestety nie. Moja jest szczęśliwa. Mieszkamy od roku razem, w sumie zwiazek trwa ponad dwa lata. Na piczątku sie bawiliśmy i poznawalismy. Gdy znajomosć zrobiła sie poważniejsza poznałam jego rodziców.
Zawsze mogłam na niego liczyć. I przede wszystkim na szczerość. wszystkie decyzje były nasze wspólne. Nie było wykrętów, nie było jakiś odpowiedzi na granicy tak lub nie. Czasem wręcz on, jego rodzice, znajomi stawali na głowie, żeby np. znależć pracę bliżej, cokolwiek. A w Twojej sytuacji nie widzę po prostu nic. Widzice się rzadko, spotkania pewnie są "słodkie" i pełne romantyzmu, niby próbujesz z nim poważnie rozmawiać, i on niby poważnie odpowiada, ale co z tego, jak on wraca do siebie, i żyjecie każde swoim życiem. a on nie wykazuje chęci zmiany. Słowa to jedno, ale fakty mówią same za siebie.

Przepraszam jeśli Cie czymś uraziłam. Byc moze nie doczytałam czegoś dokładnie.
Nie daj się, postaw sprawę jasno. Zresztą z tego co piszesz wyraziłaś się wiele razy jasno czego oczekujesz. Tylko po nim brak reakcji. W nim jedyną chęc na zmianę to brak zmiany. przykro mi.
margerytka79
 
Posty: 15
Dołączył(a): 30 paź 2008, o 10:26

Postprzez Scarlet » 30 paź 2008, o 16:50

margerytka79 napisał(a):Witaj Scarlet, a także inni forumowicze. Hmm... Zaciekawił mnie Twój temat. I po przeczytaniu tego co pisałaś mogę stwierdzić, że masz problem. Z Nim. Przykro mi, ale wg. mnie on nie traktuje serio tej znajomości. Dzieli was spora odległość. Nie macie możliwości się widywać czesciej. I niestety nie widzę po nim reakcji, że chciałby to zmienić. Jego rodzice przypuszczalnie nie wiedzą nawet o Tobie. A jeśli coś słyszeli, to na zasadzie znajoma koleżanka.
Nie chcę ulegać stereotypom, że Włoch to taki i owaki. Ale prawda jest taka, że tutaj to norma, ze 34 letni facet mieszka z rodzicami. A jedyne jego obowiązki to praca i ... zabawa. A jaka, z kim tego rodzice nie muszą wiedzieć, bo przecież jest dorosły.
słyszałam wiele historii Polek z Włochami. Jedne szcześliwe inne niestety nie. Moja jest szczęśliwa. Mieszkamy od roku razem, w sumie zwiazek trwa ponad dwa lata. Na piczątku sie bawiliśmy i poznawalismy. Gdy znajomosć zrobiła sie poważniejsza poznałam jego rodziców.
Zawsze mogłam na niego liczyć. I przede wszystkim na szczerość. wszystkie decyzje były nasze wspólne. Nie było wykrętów, nie było jakiś odpowiedzi na granicy tak lub nie. Czasem wręcz on, jego rodzice, znajomi stawali na głowie, żeby np. znależć pracę bliżej, cokolwiek. A w Twojej sytuacji nie widzę po prostu nic. Widzice się rzadko, spotkania pewnie są "słodkie" i pełne romantyzmu, niby próbujesz z nim poważnie rozmawiać, i on niby poważnie odpowiada, ale co z tego, jak on wraca do siebie, i żyjecie każde swoim życiem. a on nie wykazuje chęci zmiany. Słowa to jedno, ale fakty mówią same za siebie.

Przepraszam jeśli Cie czymś uraziłam. Byc moze nie doczytałam czegoś dokładnie.
Nie daj się, postaw sprawę jasno. Zresztą z tego co piszesz wyraziłaś się wiele razy jasno czego oczekujesz. Tylko po nim brak reakcji. W nim jedyną chęc na zmianę to brak zmiany. przykro mi.


Masz racje - zabolaly mnie Twoje slowa. Do tego stopnia, ze piszac tego posta placze. :( A moze to nie Twoje slowa zabolaly tylko to, ze byc moze otworzylas mi oczy Twym postem? Najgorsze jest to, ze nic nie moge zrobic. Przeciez nie zmusze go do tego, zeby poznal mnie ze swoimi znajomymi i rodzina. Chyba, ze zagroze zerwaniem:"Albo przedstawiasz mnie im jak najszybciej, jako swoja dziewczyne, albo nie chce cie wiecej znac".... :( Tylko nie wiem, czy gdyby po takim czyms przedstawil mnie im, bylabym z tego zadowolona... Bo co to za radosc gdy ktos robi cos pod presja? :(

Boli mnie, gdy przypomne sobie ze w lipcu poszedl sam na wesele kolegi. Powiedzial mi potem, ze mnie rozumie i ze jest mu przykro ze nieumyslnie mnie tym zranil. Wtedy powiedzialam, ze ufam mu, ze byl tam sam, ale ze musi mi udowodnic ze sie mnie nie wyrzeka przed znajomymi i rodzina. Do tej pory nie zrobil nic, zeby mi to udowodnic. Moze ta odleglosc poki co mu odpowiada, bo ma wymowke, zeby nie przedstawiac mnie nikomu? :(

Moze zapowiedziec mu, ze podczas naszego nastepnego spotkania chce powaznie z nim porozmawiac i ze ma sie przygotowac na te rozmowe. Potem od razu po jego przyjezdzie przystapilabym do tej rozmowy, a to po to, zeby wyczul wage tego, zeby nie postrzegal tej rozmowy jako jednej z wielu rozmow, ktora nie ma zadnego znaczenia, zeby zrozumial, ze od jego podejscia i CZYNOW zalezy "byc albo nie byc" tego zwiazku.... :( Spytac, co jest dla niego wazniejsze:"trzymac nasz zwiazek w tajemnicy i mnie stracic" czy "zrobic to co dla mnie wazne zeby pokazac mi ze jestem dla niego wazna"???? Ale co da ta rozmowa? Tak jak pisala Margerytka, on posiedzi u mnie kilka dni, nie zrobi nic w kierunku poznania mnie z rodzina (bo i jak ma to zrobic na odleglosc) i nadal sprawa bedzie stala w miejscu... Pozostaje mi chyba tylko powiedziec "W tym i tym dniu przyjezdzam do Was na 2 dni, bo chce poznac Twoja rodzine. I te 2 dni chce spedzic u Was. I albo w tej chwili zawiadamiasz rodzine, ze przyjezdza Twoja dziewczyna, albo wracaj w tej chwili na stacje i jedz do domu i nie pokazuj mi sie wiecej na oczy". :(





Jezu, a juz sie cieszylam na mysl, ze nie spotkalam kolejnego dziwaka, jakich mialam okazje poznac w przeszlosci (bo wiadomo, ze inne ma sie wymagania na poczatku zwiazku, a inne pozniej....Na poczatku kwestia jego rodzicow nie byla dla mnie wazna). Juz sie cieszylam, ze wszystko jest fajnie a kiedys bedzie jeszcze fajniej, kiedy zamieszkamy w tym samym miescie. Cieszylam sie, ze jest ktos dla kogo jestem wazna, mimo ze dzieli nas odleglosc.

margerytka79 napisał(a):Zawsze mogłam na niego liczyć. I przede wszystkim na szczerość. wszystkie decyzje były nasze wspólne. Nie było wykrętów, nie było jakiś odpowiedzi na granicy tak lub nie. Czasem wręcz on, jego rodzice, znajomi stawali na głowie, żeby np. znależć pracę bliżej, cokolwiek. A w Twojej sytuacji nie widzę po prostu nic."


Boje sie, ze rzeczywiscie jest tak, jak piszesz (z tym ze on nic nie robi). Teraz rozumiem, dlaczego kiedys wzbranial sie przed podaniem mi swojego numeru stacjonarnego, kiedy chcialam zadzwonic do niego z pracy w pewnej sprawie. :cry: A moze dlatego nie powiedzial mi pierwszy "kocham cie"? Bo po prostu wie, ze mnie nie kocha..? :(
Nie wiem, co zrobic... Zawsze kiedy ktos prosi mnie o rade, mowie:"Zastanow sie, co w takiej sytuacji poradzilabys swojej kolezance". probuje teraz wyobrazic sobie, co ja poradzilabym osobie, ktorz zwrocilaby sie do mnie z takim problemem. Poradzilabym zerwac te znajomosc. :(
Tylko ze ja sama nie chce tego robic.... :( Duzo by sie nie zmienilo, bo i tak nadal bylabym sama, ale wtedy juz nie byloby nawet tej swiadomosci, ze gdzies jest chlopak, dla ktorego jestem wazna....
Szkoda, ze on nie zna polskiego. :( Dalabym mu ten watek do przeczytania.

Dreczy mnie ten problem. Do tego stopnia, ze ostatnio mysle sobie:"Nie mysl o tym chlopaku zbyt czesto zebys w razie czego nie cierpiala". :(
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez tenia554 » 30 paź 2008, o 20:54

Moja córka mieszka we Włoszech i często rozmawiamy o Włochach.Z jej opowiadań wynika, że włosi bardzo póżno odchodzą od swoich matek.Są bardzo uzależnieni i mało samodzielni.Więc to jak się zachowuje twój chłopak chyba niewiele odbiega od tradycji.Natomiast w kwestii przedstawienia,nie nalegałabym .Decyzja należy do niego.I żadne dociekanie nic nie da,gdyż pogorszy tylko wasze stosunki.Natomiast zaniepokoił mnie fakt,że chcesz budować zamek na piasku.Po pierwsze wydaje mi się,że go wogóle nie znasz.Twoje oczekiwania wynikają z mentalności i zwyczjów twojego kraju.,a nie bardzo orientujesz się jak wygląda życie rodzinne dla Włocha. Bądż bardzo ostrożna i nie podejmuj żadnych decyzji,za które w przyszłości możesz zapłacić ogromną cenę.Każda miłość na początku jest piękna,ale konsekwencje mogą być różne.Uważaj na siebie i kieruj się rozsądkiem.Pamiętaj że ,jesteś w obcym kraju i nigdy nie będziesz jedną z nich..Przepraszam za szczerość, bo napewno nie takiej rady oczekiwałaś.Ale życzę powodzeniai i szczęścia,ja mogę się mylić.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Scarlet » 30 paź 2008, o 21:06

tenia554 napisał(a):Natomiast w kwestii przedstawienia,nie nalegałabym .Decyzja należy do niego.I żadne dociekanie nic nie da,gdyż pogorszy tylko wasze stosunki.



Ale ja nie potrafie udawac, ze czuje sie dobrze z tym, ze izoluje mnie od swojego zycia. A poza tym sama widzisz, ze kolezanke, ktore wpisywala sie tu wyzej, chlopak przedstawil swoim rodzicom i, jesli dobrze zrozumialam, nie musiala na to dlugo czekac...


tenia554 napisał(a):Natomiast zaniepokoił mnie fakt,że chcesz budować zamek na piasku.Po pierwsze wydaje mi się,że go wogóle nie znasz.Twoje oczekiwania wynikają z mentalności i zwyczjów twojego kraju.,a nie bardzo orientujesz się jak wygląda życie rodzinne dla Włocha.


Znam kilka par typu Polka-Wloch ale tez Wloch-Wloszka i w zadnym z tych zwiazkow chlopak nie czail sie z przedstawieniem dziewczyny rodzinie...
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez Magda » 30 paź 2008, o 22:17

Moim zdaniem cos tu nie gra.U mnie było tak,ze zaraz nastepnego dnia w ktorym sie "zeszliśmy" moj M,zadzwonil do mnie i powiedzial mi ze pochwalil sie mną juz:rodzicom,siostrze,dziadkom,przyjacielowi i kuzynowi.Byłam w szoku.Nie sadzilam ze to tak szybko i w takiej skali to nastapi.Twoj wybranek cos kręci (moim zdaniem).I rozumiem ze Cie to mocno gryzie.Mnie tez by gryzlo.I kiedys w kółko drązyłabym ten (dany) temat, az do znudzenia.A takie meczenie ZAWSZE konczylo sie kłótniami, jego pretensjami ze ile mozna w kółko o tym samym.Dlatego uwazam ( i wiem z wlasnego doswiadczenia) ze Tenia554 ma racje co do tego ze zadne dociekanie nic nie da i ze pogorszy Wasze stosunki.

I chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, ze nie mam zadnej rady.Są w moim zwiazku kwestie ktore chcialabym wyjasnic, ale kazde moje zaczecie takiego tematu staje sie problemem.Nie mam pojecia co powinnam robic w takich sytuacjach.Bo tak zle i tak nie dobrze...Albo ja sie mecze bo nie wiem co sie dzieje, albo on, bo znow ten temat...

Pozostaje mi tylko przytulic Cie mocno :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez tenia554 » 30 paź 2008, o 22:59

Scarlet, ja rozumię że bardzo cierpisz i bardzo Ci współczuje.Ale pomyśl,mieszkacie daleko od siebie,a on tego nie chce zmienić.Potrzebujesz pomocy,a on wysyła Cię do kolegi i nie bierze wogóle siebie pod uwagę.Zgadza się żebyś przyjechała za pracą ,ale nocleg to już twoja sprawa.Nie zaprasza Cię do swojego domu.Czy jesteś pewna że on jest wolnym mężczyzną?Zapytaj kim jesteś dla niego.?Bo chyba od tego trzeba zacząć.Dla mnie ,to on się zachowuje,jakbyś była koleżanką i to niezbyt bliską.Jest mi bardzo przykro,że piszę takie straszne rzeczy,ale martwię się o Ciebie.I wierz mi piszę od serca.Pozdrawiam Cię gorąco.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Magda » 30 paź 2008, o 23:05

Tez mi przeszło przez myśl ze on moze nie do konca jest wolnym faetem, ale nie chcialam tego pisac... Z drugiej jednak strony... powiedzial ze moze przyjechac na np 2 tyg ale kiedy rodzicow nie bedzie.Gdyby kogos mial na boku, to czy jego rodzice beda obecni czy nie nie mialoby znaczenia, bo problem twkiłby z ukryciem jednej przed druga...
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez tenia554 » 30 paź 2008, o 23:22

Strasznie trudno pisze się o takich brzydkich podejrzeniach.I miotam się czy powinnam,ale znam kilkadziesiąt przypadków ,że kobiety bardzo sobie skomplikowały życie.To nie znaczy że musi tak być,ale ....Przepraszam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Scarlet » 30 paź 2008, o 23:30

Magda napisał(a):Tez mi przeszło przez myśl ze on moze nie do konca jest wolnym faetem, ale nie chcialam tego pisac... Z drugiej jednak strony... powiedzial ze moze przyjechac na np 2 tyg ale kiedy rodzicow nie bedzie.Gdyby kogos mial na boku, to czy jego rodzice beda obecni czy nie nie mialoby znaczenia, bo problem twkiłby z ukryciem jednej przed druga...




Na pewno jest wolny. Gdyby nie byl wolny, to nie spedziibysmy razem Sylwestra (ok. tydzien), potem Wielkanoc (tez okolo tydzien), potem kilka weekendow (kiedys nawet przyjechal do mnie 2 razy w tygodniu, bo akurat tak sie nam ulozyly wolne dni), nie bylibysmy razem przez 2 tygodnie na wakacjach w Polsce, no i nie planowalibysmy spedzic tegorocznego Sylwestra razem....
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez Magda » 30 paź 2008, o 23:36

To tez własnie miałam wątpliwości co do tej tezy (ze moze miec kogos).Ale skoro jest jednak wolny... Nie rozumiem jego postepowania.Wyraźnie cos jest tu nie tak...I nawet nie jestem w stanie wymyślić zadnego SENSOWNEGO powodu, dla którego mialby ukrywac Wasz związek..Jedyna opcja jest wymuszenie na nim konkretnej odpowiedzi.Ale meczenie i dreczenie go o to, jak pisalam wyzej, moze sie zle dla Was skonczyc...
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez Scarlet » 30 paź 2008, o 23:44

---------- 22:42 30.10.2008 ----------

Wlasnie pojawil sie na Skypie i od razu do mnie pisze....

Co zrobic? Jak sprawic, zeby zrozumial, ze mecze sie z ta sytuacja? :(

A ja znowu placze... Mam ochote mu wykrzyczec to wszystko w twarz, to, jak mi przykro... Ale nie moge tego zrobic bo on jest daleko.... :(

Czesc z Was pisze, ze naleganiem na spotkanie z rodzicami nic nie zdzialam.... Ale jesli nie bede nalegac, to bede sie nadal meczyc. A nie na tym polega bycie razem.
On mi kiedys powiedzial, ze wszelkie problemy i watpliwosci musza byc przedyskutowane.... Skoro tak, to chyba mam prawo drazyc ten temat?
Moze najlepiej zaczac rozmowe wlasnie od "Mowiles, ze mamy rozmawiac o wszelkich watpliwosciach, gdy tylko sie pojawia...".
Nie wiem... :roll:

---------- 22:44 ----------

Magda napisał(a):To tez własnie miałam wątpliwości co do tej tezy (ze moze miec kogos).Ale skoro jest jednak wolny... Nie rozumiem jego postepowania.Wyraźnie cos jest tu nie tak...I nawet nie jestem w stanie wymyślić zadnego SENSOWNEGO powodu, dla którego mialby ukrywac Wasz związek..Jedyna opcja jest wymuszenie na nim konkretnej odpowiedzi.Ale meczenie i dreczenie go o to, jak pisalam wyzej, moze sie zle dla Was skonczyc...


No tak, Madziu, ale "wymusic" konkretna odpowiedz = dreczyc kogos o to, prawda?
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 79 gości

cron