Na poczatek witam wszystkich.
Zagladam na to forum juz kilka lat, no i w koncu pisze. Objawy depresji pojawily sie u mnie jakies 5/7 lat temu, nie pamietam dokladnie. Coz wtedy myslalem, ze to jak sie czuje, to cos normalnego. Bywalo bardzo ciezko, ale jakos przetrwalem..do teraz. Co nieznaczy, ze teraz jest dobrze. Z czescia rzeczy jakos sobie poradzilem sam, albo sie mi tak tylko wydaje.. Mozliwe, ze to tylko cisza przed burza. Ale nie o tym.. Mam pytanie odnosnie milosci, a mianowicie, czy po zwalczeniu choroby, powraca stan, w ktorym czujemy, ze mozemy sie zakochac i .. poprostu zakochujemy sie. Pytam, poniewaz, jedyne czego potrzebuje w zyciu do drugiej osoby, dla ktorej zrobilbym wszystko i na ktorej moglbym polegac i z ktora spedzilbym zycie. Nie potrzebuje gory pieniedzy, luksusow, itp. (czesto zalowalem, ze nie jestem materialista)... Sek w tym, ze znalazlem sie w takim stanie, gdzie wydaje mi sie, ze nie nigdy juz nikogo nie pokocham, boje sie, ze nie bede w stanie sie zakochac. A zakochany bylem tylko lub az raz w zyciu, do tego nieszczesliwie bo platonicznie. Kurcze juz stracilem watek, heh. Podsumowujac, chce sie zakochac, chce byc z kims, ale boje sie, ze sie juz nigdy nie zakocham, ze nigdy nie bede czuc tego uczucia milosci do kogos. A, i na koniec, nie leczylem sie nigdy.. a moze powiniem, ale niestety, nie przelewalo sie u mnie w domu...
Tak czy inaczej pozdro