Upokorzenie...

Problemy z partnerami.

Upokorzenie...

Postprzez Lilli » 26 paź 2008, o 18:43

Przed chwilą usłyszałam:
"Jak chcesz do mnie przyjechać, to masz pół godziny, później wychodzę na imprezę z kolegami"
Nie jestem w stanie pohamować łez, jakże czuję się upokorzona.
Kocham tego faceta, przez ponad rok czasu mógł liczyć na wszelką pomoc z mej strony.
On - przez rok czasu powtarzał, jakże jestem dla niego ważna, jednakże to tylko ja dawałam, on w pewien sposób był na uprzywielejowanej pozycji - nie kochał mnie, mógł wykorzystywać moje uczucie.
Ja trwałam w tym "niby" związku" dając mu całą siebie, nic w zamian nie otrzymując. Ależ brzydzę się sobą - że taka głupia, naiwna, ślepo zakochana.
Wszelkie przykrości mu wybaczałam, to, że nie miał odwagi przedstawić mnie swoim rodzicom, to, że to ja poniekąd byłam "facetem" w tej relacji, gdyż to ja jeżdziłam do niego (a dzieli nas pewna odległość) Dla niego był to problem, gdyż w pociągu musiałby spędzić 3 godziny. Spotkania - tylko wtedy, kiedy mu to odpowiadało. A ja - czuła, miła, wrażliwa - a teraz płaczę, jak nastolatka.
Mogłam to przewidzieć, że facet młodszy, że niekoniecznie dojrzały emocjonalnie. Cholera - czemuż ja się zawsze zakocham nieszczęśliwie.
Jakieś dwa tygodnie temu - nagła odmiana, on stwierdził, że chyba mnie pokochał...
Cóż to za miłość? Nic, ale nic się nie zmieniło.
Dziś ma urodziny. Chciałam mu zrobić niespodziankę, usłyszałam, że po pierwsze ma już gości, po drugie, jak chcę przyjechać, to mam pół godziny (dojazd do niego to jakieś 1,5 godz.) bo on sobie zaplanowal wyjście z kolegami.
Czemu, w tym tkwię? Odpowiedź jakże prosta, jestem tak beznadziejna, tak słaba, tak niezdecydowana, pozbawiona wszelkiej asertywności. Ktoś dla kogo ja skłonnam była uchylić nieba, mówiąc kolokwialnie kopie mnie w tyłek, a ja...
Wiem, co powinnam zrobić! Uciec, jak najdalej od faceta, który tak mnie rani, a cóż robię histeryzuję, nie potrafię zakończyć tej relacji. Tak relacji, gdyż nawet nie był nigdy w stanie jasno zadeklarować, że jestem jego kobietą. Jakże to upokarzające.
Co więcej, przetrwam ten dzień, wezmę garśc środków uspokających, ale co jutro?
Kolejna porażka, bo nie potrafię go zostawić.
Lilli
 
Posty: 20
Dołączył(a): 10 sty 2008, o 00:12

Postprzez ewka » 26 paź 2008, o 18:51

Lili - przede wszystkim przykro, że przyszło Ci znosić coś takiego... coś, bo nie umiem tego nazwać inaczej. Albo może nie chcę.

Jestem pewna, że zawsze przychodzi moment, kiedy chce się powiedzieć DOŚĆ i kiedy się to mówi. Czy u Ciebie już on nadszedł to nie wiem, ale życzę, aby tak było. Lub wkrótce.

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kvathan » 26 paź 2008, o 19:18

Zaplanuj sobie na początek jeden dzień tylko dla siebie, zrób to co zawsze chciałaś ale brakowało czasu, pieniędzy, zapału. Oderwij się od tego wszystkiego bo się zadręczysz. Mnie z początku mało to pomagało, ale z dnia na dzień jest lepiej. Warto zrobić czasami coś dla siebie.
kvathan
 
Posty: 29
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 09:32

Postprzez loli33 » 26 paź 2008, o 19:19

Nie potrafisz go zostawić bo masz tylko jego, kochasz go, nie chcąc być samotna. . . Ale spójrz na to tak: on zamiast z tobą, woli kumpli, nie muszę ci tego pisać ,bo sama o tym dobrze wiesz. On moim zdaniem, jest jakiś niedojrzały emocjonalnie, naprawdę. Wiem, że ci cięzko, że cierpisz. Ale sama wiesz, że zasługujesz na coś, kogoś, kto będzie ci poświęcał czas, samego siebie. Jeżeli ktoś nie ma czasu, żeby spędzać go z Tobą, dlaczego ty mash mieć? Ból nie trwa wiecznie. Pzdr
loli33
 

Re: Upokorzenie...

Postprzez kate_s_ » 26 paź 2008, o 19:50

Lilli napisał(a):Jakieś dwa tygodnie temu - nagła odmiana, on stwierdził, że chyba mnie pokochał...


chyba?????

Na moje gościu nieźle się ustawił, w pewnym sensie i tak mogłoby być gorzej gdyby na dodatek Cię oszukiwał udając zakochanie itd.. A tak: jestem w porzo, wiesz co robisz kobieto...

W sumie trochę sama się o to prosisz Lilii, akceptując ten układ prawda??

Niestety my kobiety umiemy zakochać się w kimś w miarę upływu czasu, przekonać się do kogoś, docenić jego starania, faceci tak nie mają. I to nie jest głos krytyki panowie - takie są nasze wewnętrzne "konstrukcje" (tak mi się zdaje....).

:pocieszacz:
Lili - jak rzekł kvathan - najpierw dzień, potem drugi, zrób coś dla siebie, i nigdy ale to nigdy nie myśl o sobie, że jesteś beznadziejna dlatego, że kogoś mocno kochasz, choćby i nieszczęśliwie. To dar nie dany wszystkim, wiele bym dała, żeby kiedyś taką miłość poczuć.
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez lili » 27 paź 2008, o 10:08

witaj Lilli, z tej strony lili ;)

przykre rzeczy piszesz, przykre i smutne. Jedna sprawa z nich wynika pozytywna moim zdaniem: masz jasnosc. Ty go kochasz, on Ciebie chyba niebardzo, niekoniecznie, nieszczegolnie.

Serio, sa faceci na tym swiecie ktorzy majac kumpli, swoje zycie, swoje przyjemnosci i inne gadzety potrafia pozwolic swojej kobiecie czuc, ze jest dla nich najwazniejsza, ze jest dla nich wszystkim.

Poza tym o ile sie zdazylam zorientowac w swoim zyciu: jak trafi na siebie odpowiednich dwoje ludzi to nagle znajomi, przyjaciele i kumple przestaja miec znaczenie, i to po obu stronach, bo nagle najfajniejsze i najbardziej atrakcyjne jest siedzenie w domu z ta osoba i robienie najzwyklejszych rzeczy jak mycie garow czy picie herbaty zagryzanej paluszkami.

Ty wiesz co powinnas zrobic dla swojego dobra, ale sie tego boisz. Mysle ze nie ma czego.

pozdrawiam i trzymaj sie cieplo
lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Bziba » 27 paź 2008, o 11:58

Lili,

przypomniałaś mi coś z dalekiej przeszłości.
Mój ówczesny chłopak miał urodziny, kupiłam piękny bukiet czerwonych róż przekonana, że się spotkamy, gdzieś pójdziemy, itd. A on, gdy zadzwoniłam, oświadczył, że odwiedził go kumpel i chce ten dzień spędzić tylko z nim i żebym nie nalegała i w ogóle olał mnie.
Wyszłam z domu z tym bukietem, bo było mi głupio przed rodzicami, poszłam do koleżanki, zostawiłam jej kwiaty i poszłam się napić.
Takich sytuacji olewactwa mojej było wiele, ale na szczęście nie jesteśmy już razem.
Tylko, że ja w ogóle mam talent do spotykania niedojrzałych, nieodpowiednich facetów, dlatego proszę Cię:
DBAJ O SIEBIE, MYŚL O SOBIE. NIE UZALEŻNIAJ SIĘ OD NICH, NIE WARTO!
Bziba
 
Posty: 10
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 14:09

Postprzez Lilli » 28 paź 2008, o 17:19

Dziękuje Wam za wysłuchanie.

Mała dygresja, wiadmość uzupełniająca - cóż się okazało, mój niby chłopak de facto nie wyszedł w ogóle z kolegami, po prostu z pewnych powodów nie chciał, abym miała okazję poznać jego rodziców.
Smutne, ale teraz choć wiem, jakim jest człowiekem. Czuję się wykorzystana...


Co więcej, zakończyłam tę znajomość, a On nie był mi w stanie nawet obiecać, że nie będzie mnie nękal telefonami...Czuję, wiem, mam pewność, że po magicznym tyogodniu będzie usilował załagodzić zaistniałą sytuację, a ja...?
Nie dam się! Nie pozwolę, nie pozwolę, aby mnie nie szanowano!
Boję się, że ta moja wyrozumiałość i tendencja do wybaczania "zniszczy" zdrowy rozsądek.

Wiecie, nawet nie chcę po nim płakać!
Ja idiotka, zawalałam noce, aby poprawiać mu pracę mgr., pożyczałam pieniądze, pocieszałam, gdy stracil pracę, a On..."Masz pół godziny, bo potem wychodzę...." co, jak się okazało bylo tylko wybiegiem.
Wstydzi się mnie? Możlwe...
Boli to, nie uważam, abym była abłyskotliwa, głupia i brzydka, a to, że mam więcej lat...Ech, stereotypy...A facet skończył kulturoznawstwo, a takiż konformista z niego "wyłazi"

Wyobraźcie sobie, że był w stanie powiedzieć mi, że to co blokuje jego w kontekście uczuc do mnie to fakt, że mam dobrą pracę, że mam fajny samochód, że mam więcej lat.
Może powinnam się zwolnić, sprzedać samochód, a pieniądze przekazać potrzebującym, a i oczywiście sfałszować datę urodzenia w dowodzie...

Kochani - jak nie "zmięknąć"?
Lilli
 
Posty: 20
Dołączył(a): 10 sty 2008, o 00:12

Postprzez Abssinth » 28 paź 2008, o 18:57

zalosny dupek. Tyle....

jak nie zmieknac?

pomysl, ze niezaleznie od tego co zrobisz, jesli zostalabys z nim, za dwadziescia lat mialabys na glowie kolejnego typowego psychicznego wykorzystywacza - takiego, co wszystkie swoje kompleksy odreagowuje na zonie, zazdrosci jej sukcesow, a sam nie potrafi zrobic nic ze soba. Pozniej by sie zaczal na Tobie wyzywac i wbijac w kompleksy, bo jak to, sam ma byc w swoim zdolowanym swiatku....razem razniej, a jeszce lepiej jak ktos sie czuje gorzej niz on....

jak chce cale swoje zycie byc biednym artstycznym studentem, to prosze bardzo.

pomysl, jakiego pasozyta mialabys na glowie za te kilka lat - jesli tylko zmiekniesz....

juz lepiej? :)

az mnie zatrzeslo, jak Twoja wypowiedz przeczytalam, no po prostu... wstydzi sie tego, ze jestes od niego lepsza, zamozniejsza, bardziej zaradna... zalosc, zalosc, zalosc bierze....

Ja bym sie cieszyla, ze teraz wyszlo, a nie za pare lat :)

trzymaj sie cieplo bardzo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Lilli » 28 paź 2008, o 21:46

Abssinth - Dziekuję za uświadomienie pewnych faktów:)


Pozdrawiam:)
Lilli
 
Posty: 20
Dołączył(a): 10 sty 2008, o 00:12

Postprzez ewka » 29 paź 2008, o 10:31

Lilli napisał(a):Nie dam się! Nie pozwolę, nie pozwolę, aby mnie nie szanowano!

No! I tak trzymać!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kwiat Pomarańczy » 29 paź 2008, o 11:05

Podłączam się pod temat, bo mam sytuację podobną.
Tyle, że "mój" facet przychodzi tylko do mnie, bo mieszka z rodzicami, nie wychodzimy razem NIGDZIE (żebym się przypadkiem nie zaangażowała) i jeszcze muszę słuchać haseł typu: "po co mam się starać, skoro to tylko seks".

Co myślisz lili, kiedy to czytasz? "SKOŃCZ Z TYM, KOBIETO! NAĆPAŁAŚ SIĘ?" ???

No właśnie! Łatwiej jest wczuć się w czyjąś sytuację, niż rozwiązać własną. Nawet jeśli obie są identyczne. Twoja uświadomiła mi, jak wielki popełniam błąd będąc z tym kolesiem. Potrzebne mi to było - tak stanąć obok tego, spojrzeć na to z zewnątrz. Mam nadzieję, że mój przypadek też tak na ciebie zadziała.

lili, trzymaj się dzielnie, ciepło, z podniesionym czołem.
Jestem pod wrażeniem, że powiedziałaś kolesiowi papa, bo ja nie potrafię, za trudne. Nie mam na to siły, bo on wszystkie ze mnie wyssał.
Ale będzie dobrze, prawda?
Jak na razie odwołałam najbliższe spotkanie, bo nie chcę dziada widzieć.
Kwiat Pomarańczy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 28 paź 2008, o 18:32

Postprzez Lilli » 29 paź 2008, o 16:04

Kwiecie pomarańczy - ileż ja czasu znosilam to wszytko. Tak, jak Ewka powiedziała, czasem przychodzi taki moment, że ta druga, rzekomo bliska nam osoba łamie wszelkie zasady przyzwoitości, a wtedy otwierają się nam oczy.

Może to jeszcze nie ten czas u Ciebie, a być może Twoj facet, nie jest takim draniem, jakim okazał się mój.

Ja na razie się trzymam, aż mnie dziwi, że tak dobrze. Szkoda mi tylko straconego czasu...


Wiem też, że udzielać rad, jakże łatwo, ale samemu stosować własne rady?
Wiesz, mnie tak pobrzmiewają te jego słowa, że nie ma mowy o wybaczeniu w kontekście ponownego spotkania z tym człowiekiem.

Wiem, że Ty też dasz radę! Trzymam kciuki!
Lilli
 
Posty: 20
Dołączył(a): 10 sty 2008, o 00:12

Postprzez tenia554 » 31 paź 2008, o 17:34

Dziewczyny,faceci pozwalają sobie na tyle na ile im pozwolimy.To naprawdę zależy od nas.Nauczmy się mówić NIE.Wyznaczać granicę,której im nie wolno przekroczyć.Żadne poświęcenie i ofiarność z naszej strony niczemu nie służy.Ani nam,ani im.Nie uszczęśliwiajmy facetów na siłę.Nie czekajmy,aż zrozumie ,ani doceni.Jeżeli będzie wiedział,że nie może,to pomyśli czy warto.Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Tomasz » 31 paź 2008, o 17:41

tenia554
Obyś miała rację... ale Lilli jeszcze do tego nie dojrzała :(
Tomasz
 
Posty: 97
Dołączył(a): 11 mar 2008, o 00:53
Lokalizacja: Polska przedpołudniowa

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 123 gości