mężczyzna po rozwodzie

Problemy z partnerami.

Postprzez nana » 28 paź 2008, o 10:58

tak bym chciała, żeby ktoś mnie POCIESZYŁ. Zaglądam tu co chwilę i liczę, że znajdę otuchę. Ale wiem, że to niemożliwe. Jedyna osoba, która mogłabym mnie pocieszyć właśnie została przez samą mnie wykluczona z mojego życia.
DLACZEGO to jedyne rozwiązanie (odciąć się od Niego)? A przecież to właśnie jest najtrudniejsze, gdy wciąż gości w naszych myślach!!! DLACZEGO kobiety zawsze w takiej sytuacji chcą leczyć przeziębione gardło zimnymi lodami? Czyli pragną obecności i bliskości właśnie tej osoby, która je zraniła?
Dlaczego jemu mnie nie brakuje??? Dlaczego ze mnie rezygnuje? Dlaczego ja nie byłam dla niego tak ważna jak on dla mnie? Dlaczego nie pokochał mnie? Dlaczego nie dał nam szansy, nie chciał zaryzykować, podczas gdy sam przyznał, że daliśmy sobie więcej niż niejedno małżenstwo? Moim zdaniem to było coś na czym można było budować związek... jego zdaniem to za mało. Ja myślę, że gdy jest się z kimś tak blisko jak byliśmy i jest między ludzmi porozumienie pod każdym wzglendem to z czasem kocha się tą osobę.

Ah, ile kosztowało mnie, żeby nie zadzwonić wczoraj wieczorem.

Ja wiem, że to przetrwam, wiem, że żal i smutek minie. Ja wiem, że to na własne życzenie. Wiem, że niejedna osoba tu i w moim realnym życiu powie "a nie mówiłam". Sama Mu mówiłam, że "przeżyję jeśli nastąpi taka sytuacja". Tylko teraz mi trudno i źle. Chciałabym uciec z własnego życia. Zaszyć się gdzieś w kąciku.

A z drugiej strony już marzę znów o księciu. O kimś kto mnie pocieszy, pokocha i będzie ze mną do końca życia. Jestem już kompletnie chora emocjonalnie?[/b]
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 28 paź 2008, o 11:03

DLACZEGO? Pewnie zabrakło tego czegoś, bez czego nie idzie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wielorybica » 28 paź 2008, o 11:10

Nana ja myślę, że to bardzo normalne chcieć pocieszenia, kogoś następnego, zapchajdziurę (brzydko mówiąc). Według mnie problem by był gdybyś faktycznie zaczęła się pakować w taki związek służący pocieszeniu.
Ale jestem o tym przekonana, że zbyt mądra z ciebie babka. Daj sobie czas. Odpocznij. Zajmij czymś głowę. Nadrób zaległości filmowe.
I nie obwiniaj się o to. Nanka no skąd mogłaś wiedzieć? Według mnie scenariusz ze happy endem był równie prawdopodobny. Według mnie w tym konkretnym przypadku musiałaś wsadzić palec do kontaktu i zobaczyć czy kopie ;)

Nie rozkładaj teraz tego na czynnik pierwsze. Teraz zajmij sie sobą a jak będziesz trochę silniejsza wtedy wyciągniesz wnisoki z tej relacji.

:buziaki:
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 28 paź 2008, o 11:11

Ewa, ale ja właśnie o to pytam! Dlaczego zabrakło? Dlaczego nikt nigdy nie pokochał mnie na tyle, żeby zrobić dla mnie wszystko? Dlaczego nikt nigdy nie oszalał na moim punkcie? Dlaczego dla nikogo nie jestem najważniejsza na świecie? Wiesz, to takie szukanie winy w sobie, wiem. Wiem, że nie znajdę tego "garbu" w sobie. Tak naprawdę, to znam zasady, tylko wylewam tutaj żale.

Brakowało mi zawsze bezwarunkowej miłości w życiu. On w pewnym sensie przyjął moją osobę całkowiecie bezwarunkwo, dlatego myślałam, że mu zależy.

Widzisz Wielorybku, znam też zasadę nie rozgrzebywania ran i że ciągła analiza nie jest dobra, ale tylko wam mogę się wyżalić. Na zewnątrz muszę ciągle być twarda. Sorrki, no zwyczajnie jeszcze trochę muszę wylać żali. Wiesz, mogłabym również stad uciec, ale ile można? Odciełam się od niego, nie bardzo chcę gadać ze znajomymi, z rodzicami to wcale, to co, jeszcze na forum mam zamilknąć? Walczę od jakiegoś czasu z tym, żeby nie ukrywać uczuć... to w końcu co jest właściwe? wywalać uczucia na zewnątrz czy odsuwać je od siebie i nie mysleć o nich i nie ujawniać?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez wielorybica » 28 paź 2008, o 11:21

Nana ja nie o tym. Jasne to miejsce jest właśnie do tego, żeby się wyżalić, popłakać, poprosić o wsparcie, mi się po prostu wydaje, że rozkładanie teraz tego na czynniki pierwsze niczemu nie służy a jedynie pogłębia twój ból. Wcale nie chcę się uciszyć, ani wywalić stąd :) a mam wrażenie, że własnie tak mnie zrozumiałaś: przestać pitolić i weż się w garść. Nie taka była intencja mojej wypowiedzi, ale to są właśnie minusy komunikacji wirtualnej.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez nana » 28 paź 2008, o 11:31

Luzik Wielorybku, ja chyba jeszcze resztki rozumku mam i zrozumiałam cię dobrze. Tylko muszę sobie "pomęczyć kaczora" przez kilka dni. Masz rację, to pogłębia mój ból, bo jak do was piszę, to są jednyne momenty, gdy mam w oczach łzy. Ale ja bym chciała się w końcu porządnie rozryczeć...

Mam wrażenie, że u mnie z tym płakaniem, to tak trochę jak z orgazmem. Wiem zabawne porównanie, ale właśnie tak jest. Jak już czuję, że się zbliża, to myślę o tym, że się zbliża, a wtedy się oddala:) Ja nie płaczę spontanicznie, tylko jak mi się chce płakać, to myślę sobie "nie, teraz nie możesz się rozpłakać, możesz popłakać sobie np. później jak będziesz w domu". A potem nie płaczę, bo nastrój do płakania minął. A ja chcę się wypłakać!!!! <tupię nogą>
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Abssinth » 28 paź 2008, o 11:31

a moze.....

(z gory mowie,ze nie musi tak byc, tylko hipotetyzuje :P )

czasem jest tak, ze ludzie nie mowia tych dwoch slodkich slow...a okazuja cos za pomoca czynow duzo bardziej niz tacy, co powtarzaja te slowka 150 razy na dzien...

analizuje wlasne zwiazki...trzy ostatnie:
pierwszy z nich - facet powiedzial mi na samym poczatku, ze tego od niego nie uslysze...mielismy tak sobie byc razem, na jakis czas (zreszta ja mialam wyjazd w planach juz wtedy)...hmmm...ja sie zakochalam, on byl niedostepny werbalnie, ale akceptowal, rozmawial, etc etc. potrzebne mi byly slowa, wiec popracowalam nad soba, zeby sie odkochac...zerwalam...i potem sie dowiedzialam, ze bylam miloscia jego zycia. ehh.

drugi - to moj nieudany zwiazek, o ktorym juz po wielekroc pisalam tutaj....tu z kolei slownie bylo cuuuudownie....ile ja sie nasluchalam,jak to on mnie kocha, jaka to jestem najwazniejsza osoba w jego zyciu, jak to zwsze bedziemy razem juz itd itp...i te slowa mi przeslonily calkowicie obraz tego, co sie dzialo - czyli manipulacja, wykorzystywanie, systematyczne podkopywanie poczucia mojej wartosci.

obecny zwiazek - slow nie ma za wiele. Nie uslyszalam ze mnie kocha, najmocniejsze okreslenie sie to 'there is some emotional investment' :P. Ale...jakos mi dobrze tutaj, w tej sytuacji. Czuje sie akceptowana ze wszystkim, czym jestem...moge przy nim plakac i sie tego nie wstydze...czuje, ze moje cale cialo jest pozadane, zawsze...wiem, ze nic, co powiem, nie zostanie wykorzystane przeciwko mnie...

hmmm
i tak jak Ty Nano, sie zastanawiam, czy to jest wlasnie to, czego ja chce :) Boje sie poleciec raz jeszcze na slodkie slowka bez stojacej za nimi tresci...czegos mi brakuje zarazem w zwiazku z czlowiekiem, ktory okazuje wiele, ale mowi malo....

jak sie rozwiazuje takie dylematy?Co jest wazniejsze? Slowa czy czyny? dlaczego potrzebujemy obietnic? po co nam potrzebne deklaracje uczuc?

przytulam mocno...
trzymaj sie Nana
xxxxxx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nana » 28 paź 2008, o 11:34

Nie wskrzeszaj nadziei Abss!:((( ja już nie chcę mieć nadziei, bo zacznę wszystko od nowa...

mi nie zależało, żeby powiedział, że mnie kocha, ja go chciałam przekonać do tego, żeby zaryzykował bycie ze mną, takie głośno powiedziane "tak, jesteśmy razem", chciałam budować związek na przyjaźni, zaufaniu, szczerości i partnerstwie
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 28 paź 2008, o 12:02

nana napisał(a):ale ja właśnie o to pytam! Dlaczego zabrakło? Dlaczego nikt nigdy nie pokochał mnie na tyle, żeby zrobić dla mnie wszystko? Dlaczego nikt nigdy nie oszalał na moim punkcie? Dlaczego dla nikogo nie jestem najważniejsza na świecie?

Nanuś, gdy mnie w życiu spotykało coś, co uważałam, że nie powinno... a co spotykało innych (a ja umiałam tylko powiedzieć "nie wyobrażam sobie") - i gdy już mnie dopadło, gdy to DLACZEGO jak upiór krążyło - wpadła odpowiedź: a dlaczego nie? Dlaczego spośród milionów ja uważam, że mnie powinno ominąć? To mi dało jakiś tam spokój.

Wierzę, że w życiu wszystko przydarza nam się PO COŚ - i na pewno zawsze jest jakaś odpowiedź.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 28 paź 2008, o 12:52

taaaa, ja to widzę tak, że to miliony omija, a mnie nie. jak zagladam czasami na nasza-klasę (dlatego jej nie lubię), to mnie aż mdli od zdjęć ze ślubów i chrzcin. I te bobasy ubrane w pastelowe ubranka! Ewka, wszystkie moje przyjaciółki i koleżanki mają mężów i dzieci. Ktoś je kocha, ktoś o nie dba, ktoś chciał mieć z nimi dziecko, zbudować dla nich dom, itp., itd. Od lat patrzę na te rodzinne rosnące szczęscia. Na początku zazdrościłam, potem nauczyłam się cieszyć ich szczęściem.

Pewnie masz rację, że mnie PO COŚ nikt nie kocha. Może byłabym paskudną matką? :(((
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 28 paź 2008, o 13:25

Wszystkie? I wszystkie koleżanki ze szkoły też? Tak? Jesteś pewna? No i weź poprawkę na to, że na naszej klasie wystawiają się ci, którzy chcą coś pokazać... ci, którzy nie mają nic do pokazania lub pokazywanie mają gdzieś, to ich tam po prostu nie ma. Nanuś, zwracasz akurat na to uwagę i dlatego tak to czytasz.

nana napisał(a):Pewnie masz rację, że mnie PO COŚ nikt nie kocha. Może byłabym paskudną matką?

A może po to, aby Cię przekonać, że "układy" są do niczego? A może czeka na Ciebie coś, co nie czekałoby, gdyby poszło tak, jak chciałaś? A może będzie ciekawsze? Lepsze? A może będziesz to wiedziała dopiero za 20 lat? Któż to wie...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 28 paź 2008, o 13:37

Wiesz Ewa, ja już tak 10 lat zaglądam do wózków i sobie tłumaczę, że i na mnie przyjdzie czas. Już sama sobie przestaję wierzyć. Stosowałam już wiele metod i technik, żeby spojrzeć na to inaczej. Łącznie z zajęciem się czym innym, nie czekaniem, rzuceniem w wir pracy, rzuceniem w wir dbania o siebie i rozpieszczania siebie, trapią i masa innych sposobów. Pewnie masz rację z tą nasza-klasą, że to pokazuwa i dlatego jej nie lubie.

Pytanie mam praktyczne: zadzwonił, jak powinnam się zachować? nie odebrać? odebrać? udawać, że nic się nie stało? mieć smutny głos i mało mówić zgodnie z nastrojem? świrgotać jak skowronek? poprosić szczerze, żeby nie dzwonił jakiś czas?

Chyba to ostatnie? Jak zwykle najtrudniejsze!:) Napiszcie jak byście się zachowały. Zaznaczam, że rozstaliśmy się bardzo kulturalnie.

Ja telefon odebrałam. zapytał jak żyję, powiedziałam, że żyję. potem odbyła się niby normalna rozmowa na temat wspólnej aukcji, którą prowadzimy na allegro, jej skuteczności i sposobów promocji. Starałąm się rozmawiać normalnie, jakby nigdy nic. Zachowywałam się jak koleżanka oczywiście bez czułości. Rozmowę przerwałam po kilku minutach, tłumacząc, ze jestem w pracy i lepiej się zdzwonić po południu.

Źle zrobiłam? Trzeba było nie odbierać? Moim zdaniem znam go na tyle, że jak nie odbiorę i nie oddzwonię, to on nie zadzwoni wiecej.
Ostatnio edytowano 28 paź 2008, o 13:39 przez nana, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez natka7911 » 28 paź 2008, o 13:38

Nanus kochana przytulam Cie cieplutko :pocieszacz:
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez ewka » 28 paź 2008, o 13:42

Zachowałaś się bardzo ok (moim zdaniem). Zaniepokoiło mnie tylko to:
Moim zdaniem znam go na tyle, że jak nie odbiorę i nie oddzwonię, to on nie zadzwoni wiecej.

A po co Ci jego dzwonienie? Do czego? Co wniesie w Twoje życie teraz, skoro jest tak, jak jest?
Ostatnio edytowano 28 paź 2008, o 13:47 przez ewka, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wielorybica » 28 paź 2008, o 13:47

Nana ja porozmawiałbym z nim telefonicznie i poprosiła o zaprzestanie kontaktów (telefonicznych), a foamalności z allegro możecie załatwić mailowo i tyle.
Uważam, że jego telefony są nader szkodliwe dla ciebie, choć wiem, że podtrzymują jakąs tam złudną (niestety) nadzieję.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 271 gości

cron