---------- 23:24 09.10.2008 ----------
Raczej nie...zalezy mi by tu zostac.Najgorsze to uczucie,ze mimo,ze jest jak jest...czyli nieciekawie,to wiem ze jest tu ze mna...Czuje Jego obecnosc ,a co bedzie gdy sie wyprowadzi?Jak dalej dam rady?Boje sie tej pierwszej, a moze i drugiej nocy bez niego...swiadomość,ze bedzie spał juz w innym miejscu,nie bede miala go w zasiegu wzroku i niewiadomo kiedy sie odezwie.Wiem tylko,ze ja nie bede szukac kontaktu,a przynajmniej bede sie bronic...Juz teraz jestm zimna i oschła,ale On nadal jest...A potem bedzie płacz,żal i świadomosć,ze juz go stracilam...
---------- 16:38 13.10.2008 ----------
Ludzie,nie umiem sobie z ta sytuacja poradzic.Szału dostaje jak widze,ze planuje wyprowadzke.Jest mi coraz cieżej,najgorsze to ta głupia nadzieje,ze cos może sie zmieni...że zrezygnuje z tego pomyslu.I wielkie rozczarowanie........z eniestety tak nie jest.To,ze on ze mna rozmawia spokojnie i sie o różne rzeczy pyta to wcale nie jest przejaw tego,ze moze sie polepszy.Wiec dlaczego on tak chce??? Dlaczego chce sie ze mna dogadywac?Nie kłócić sie?Daleczego?nie rozumiem........
Z reguły wiem,ze jak sie ludzie rozstaja to są krzyki,wypominanie,a u nas?spokoj...Czy tak powinno byc?
Juz powiedzialam jak mnie to boli,on powiedzial,ze wie ze mnie rani,mowi,ze wyprowadzajac sie daje nam szanse...Mozecie to zrozumiec?