przez Ladybird » 29 paź 2008, o 20:28
Dziękuje Megie za dobre slowo, takich kilka zwyklych ,cieplych zdan od serca.
Nie chce mi sie pisac. Przeczytalam teraz dopiero dwie ostatnie wypowiedzi w moim wątku. Katko masz ogromne szczęscie, ze na takiego męzczyzne trafilas, ze na takiego mezczyzne trafila Twoja mama.
Moi rodzice sa 45 lat ze soba, ale nie jest tak slodko. Ojciec jest zamkniety w sobie i zimny uczuciowo, czesto nieprzyjemny, a mama zawsze pragnela wiecej ciepla i uczucia ,ktorego on nie umie okazac. Sa ze soba ,mimo wszystko, choc bylo zle, byl prawie rozwod.
Moi dziadkowie byli ze soba 70 lat, ale babcia nigdy dziadka nie kochala, czula tylko przywiązanie, cale zycie plakala w oknie za utracona milościa z mlodych lat. Ale byla z dziadkiem tyle lat.Czesto ja denerwowal, bo nie roz, nie umial rozmawiac ,ona romntyczka, on rzemieslnik,zajety praca. Tez kiedys uciekala na dlugo do rodzicow.
Rozne są losy ludzkie. Nie wszedzie jest tak slodko, jak u Ciebie Katka. Mozna cale zycie szukac i nie znależć. Ludzie sa po przejsciach ,tak jak my, z zabburzeniami osobowosci, wiec nic nie jest proste.
Moj mąż tez mnie tak strasznie kochal, on walczyl o mnie latami, nawet po rozwodzie, ale na codzien jak byl ze mna ,nie spelnial swojej roli czulego męża. A kochal, inaczej nie umial ,inaczej rozumial milosc.
To wszystko jest takie skomplikowane.
Ciagle mysle nad wszystkim- czy uzdrawiac stare? Czy jest po co? On mi tego nie ulatwia, nie umie sie otworzyc.
Czy szukac na nowo?
Tez mam obawy, zrozumcie. jestem na rozdrozu.
Pisal dzis do mnie o dupie maryni. tlumaczy sie przede mna ,ze nie mial karty do telefonu,a o nic nie mialam pretensji, niczego nie oczekiwalam. Napisalam, ze nie musi sie tlumaczyc, nie zmuszam go do kontaktu ze mna, a brak karty to idiotyczny wykret, wiec moze sobie to darowac. on na to ,ze szkoda, ze mu nie wierze,bo on caly czas pracuje i nie mial kiedy kupic.
Kretyn. Bez komentarza. Moze sobie to darowac.Wczoraj sie nagral ,ze nie ma karty i zaraz kupi i napisze. Zawsze obietnice bez pokrycia. Kto go tak wychowal, ze slowo sie nie liczy? Dla mnie slowo ,to swietosc, nie umiem takich cech zaakceptowac. U nikogo.
Odpowiedzialam na te bzdury ,ze juz nadszedl czas decyzji. Kiedys mnie prosil, abym nie podejmowala decyzji za niego ,wiec daje mu te szanse.napisalam mu jak jest i nie smiejcie sie ze mnie ,ale naprawde tak mysle. Nadszedl juz czas ostatecznego ciecia.
Wiec wyslalam smsa a wnim kilka zdan, ze chce rozwiazac sytuacje ,odejsc , bo chce byc z kims ,kogo bede interesowac, kto mnie zaakceptuje, taka jaka jestem, z kims, dla kogo bede bliska i wazna i z kims ,kto bedzie chcial ze mna spedzic swieta i sylwestra. A od niego tego nie otrzymam, bo on ma swoje zycie, swoje sprawy i bliskich waznych dla niego . A ja jestem daleko i mam swoje sprawy ,ktore go nie interesuja ,bo to jest fakt.
otrzymalam odpowiedz, moje zdrobnale imie i ze jest w miejscu publicznym i odezwie sie pozniej.
Dobrze wiem ,o co chodzi. Nie ma mamusi i nie moze sie skonsultowac. jest zalosny.
Chory, slaby ,uzalezniony czlowiek, nie majacy swojego zdania, nawet w kwestii milości. Tego jestem pewna, matka nim totalnie manipuluje, czytalam o takich toksycznych zwiazkach. wszystko pasuje, a ja tu nie mam szans. Zawsze bede ta druga kobieta ,po matce. Wiem od znajomych ,ze jego zona miala tez tego dosc.
Wcale nie marze o nim, jak myslicie. Sama nic nie wiem. Jak byl ze mna ,wkurzal mnie. On to wie, wiec tez nie jest mnie pewny i ma racje.
Wiec to wszystko jest takie rozmydlone. Musi troche czasu uplynac, zebym doszla do rownowagi ,ale dojde pomalu.