No fajnie, fajnie Lauro
Jestem bardzo ciekawa, czy nazwałabyś człowieka chorego na raka, który obezładniony bólem, nie JEST W STANIE sam się umyc i po prostu bezczelnie ( według Twoich słow), wykorzystuje bliskich- pasozytem?
Ciekawe czy wiesz jak to jest- NIE MÓC ruszyć ręką? Mówić sobie- musisz, musisz, musisz... Nie być w stanie się uczesać?
I to nieprawda, ze się nie docenia- noszenia na rękach do łazienki, czesania, stania nad talerzem i zachęcania, jak dziecko- zjedz JEDEN PLASTEREK POMIDORA - przeciez uwielbiasz pomidory....To nieprawda, ze się nie docenia prób mobilizacji- powtarzania jak różaniec słow- MUSISZ WSTAĆ, PODNIESIESZ SIĘ i najważniejsze- JESTEM Z TOBĄ- NA DOBRE I NA ZŁE.
A najgorsze jest to, ze miłość która Cię zalewa, nie potrafi zostać uzewnętrzniona, obraca się przeciwko Tobie- jak komórki raka...
Wiesz to?
Wiesz, jak to jest opiekować się matką, która cierpi na starczą demencję?
To tez pasozyt? Bo kiedyś kochana, wydzielająca z siebie miłość i troske, nagle nie rozpoznaje twarzy, wyzywa i traktuje jak wroga?
Trzeba miec w sobie siłe, zeby umieć to pokonać...
Siłe nie każdy ma.
żaden wstyd...
Ale obarczać kogoś odpowiedzialnością za to, zę się nie dało rady w obliczu złego- to co najmniej nie fair.
Każdy umie BYĆ kiedy jest dobrze i słodko
Być z kimś kiedy jest źle- to wyczyn...
Wtedy dopiero wiesz i ze jesteś człowiekiem i że jesteś z człowiekiem.
Dobrze, ze lepiej się czujesz.........
Pozdrawiam serdecznie