Zalozylam nowy wątek. Chociaz, może nie powinnam, bo za duzo gadam o sobie, o swoich przezyciach. Nie czuję zadnej blokady ,tu na forum.
Zresztą zazwyczaj nie czuje blokady, jestem za szczera, co jest moją klęską.
Nie obrazilam sie na forum( jak ktoś zasugerowal) to nie zlośc, to chęc zmiany tej glupiej cechy charakteru.
Ogólnie, to nie mogę tez zapomnieć ,jak Porcupine. To samo czuję i przezywam.
I idiotycznie tli się we mnie iskierka nadziei ,ze zdazy sie cud i za dotknięciem czerodziejskiej różczki on się zmieni.
Smutno mi, dobrze, że nie mam za duzo czasu, bo rozpoczęlam dzialalnosc ,a robie to sama, rownoczesnie zajmując sie domem i dziecmi ,więc dnia mam malo na rozmyslania, jednak przychodzi wieczor i noc i wtedy jest najgorzej.
jego rzeczy leża w mojej szafie, buty stoją w przedpokoju i codziennie patrze na nie.
On tez nic nie wie ,jak zwykle. nawet nie chce tych rzeczy, bo zostawil sobie furtkę. prosilam o moje ,ktore zostawilam u niego - nie wyslal mi.
Pewnie kiedys po nie przyjedzie i zacznie sie od początku.
pewnie bierze mnie na przeczekanie, aby osiagnąc swoje. Co , nie wiem za bardzo. na sympatii go nie ma.
Będziecie mnie znowu oceniac pewnie, ze znowu mysle o nim, ale mysli nie da się odsunąc, są niestety ciagle ze mną- jak prowdzę samochod, jak zasypiam, jak czytam psychotekst i podobne losy innych kobiet.
Ej ,poprzednio leczylam się az pol roku, ale cięcie bylo ostre.
Nie odzywam sie, nie piszę. On cos tam napisal raz.
A zycie plynie dalej...