Wlasciwie nie wiem od czego zaczac...
Moj zwiazek przechodzi ciezkie chwile z wielu powodow. Po raz pierwszy mysle o rozstaniu i nie wiem jak sobie z tym poradzic.
Malzenstwo moich rodzicow nie bylo udane, przez wiele lat byli ze soba "dla dzieci", w domu byly problemy ale sie o nich nie mowilo.
Dlatego w swoim zwiazku postawilam na szczerosc nawet jesli boli.
Ponad rok temu moj tz mial powazny wypadek, przeszedl dwie operacje i nadal trwa rehabilitacja. Z roznych powodow zdecydowalismy, ze wroci do Polski do rodzicow aby dojsc do siebie. Jest tam juz 5 miesiecy i mamy ze soba tylko kontakt telefoniczny, w dodatku przez wzglad na czesta obecnosc jego rodziny, nasze rozmowy sa ograniczone.
Od pewnego czasu mam wrazenie, ze ktos podmienil mi tz-ta, w dodatku jest miedzy nami wiele nieporozumien, ktore sie poglebiaja.
Po raz pierwszy "zamilklam", przestalam wyjasniac swoje i jego racje.
Od miesiaca bije sie z myslami, coraz czesciej mam ochote zakonczyc zwiazek. Czuje sie zle, boje sie popelnic blad , a jednoczesnie nie mam sily.
Po czym mozna poznac -KONIEC?
gdy:
-brak milosci?
-brak porozumienia?
-brak checi?
-brak sil?