przez elavona » 25 paź 2008, o 13:22
Mam problem, który urósł do katastrofy. Jeszcze niby mam chłopaka, za miesiąc minie 6 lat bycia razem, ale tak jakby go juz nie było. Od 5 lat mieszkamy razem. Dla niego wyprowadziałm się z domu wbrew rodzicom, bo go nie akceptują. Zrobiłam i bym zrobiła dla niego wszystko. Wspierałam go w chorobie, pomagałam psychicznie i materialnie. Zdobył zawód , który uwielbia - jest kierowcą. I tu tkwi problem. jeszcze 2 października dostałam od niego czuły sms z trasy, a piątego października poznał gdzieś w Polsce dziewczynę, w której jak twierdzi się zakochał. Co gorze twierdzi, że kocha nas obie. Wiem, że troche jest rozdarty, bo nie chce przekreślać wszystkiego co nas łaczyło, ale z drugiej strony gotowy jest przenieść się na drugi koniec Polski, do niej. Ona jest w trakcie rozwodu i ma dziecko, ale tez jest młodsza odemnie i szczuplajsza. Tłumaczę. sobie, że to tylko zauroczenie, że sie opamieta, ale coraz mniej w to wierzę. Przez niego straciłam dobre koleżanki bo ich nie akceptował, na szczęście mam przyjaciółkę, której mogę się wypłakać, ale tylko przez telefon albo gg, bo mieszka daleko. Mieszkam w małej miejscowości i tutaj nie mam nikogo kto by mnie pocieszył i przytulił. Rodzice nic nie wiedzą o moich problemach, ale chyba coś wyczuwają że jestem inna niz zwykle. Na dodatek straciłam pracę i nie moge znaleźć nowej. Chociaż teraz to nie była bym w stanie nawet iśc na rozmowę, jestem ciągle nerwowa., nie dosypiam, ciągle biję się z myślami. Żeby nie piesek to nawet z domu bym nie wyszła. On twierdzi, że nas od pół roku nic nie łączy, ale do czasu spotkania jej ciągle mi mówił, że kocha, przytulał. Jak bylismy na wakacjach w sierpniu to codziennie się kochaliśmy, bo zawsze miał na mnie ochotę. Teraz już nie. Bardzo bym chciała żeby wróciło to co było między nami w pierwszych latach naszego wspólnego życia, ale nie wiem czy jest na to szansa. Już nie dzwoni tak często jak kiedyś i smsy są bardzo rzadko i nie takie czułe. On wie, że go kocham nad życie i jest moim światem, bez niego nie wyobrażam sobie życia. On też nie jest pewny uczuć do tej drugiej, bo zapytał się, czy jak by się okazało, że to nie jest miłość i by im nie wyszło, czy jest szansa że go przyjmę z powrotem. Oczywiście powiedziałam, że nie, w tym byłam stanowcza. Kiedyś wszystko mi mówił, a teraz na naszej klasie hasło zmienił, żebym nie widziała kto go odwiedza. Już ma ją w znajomych i jej koleżankę także. A na moje pytanie co ona ma w sobie czego ja nie mam oprócz figury i lat, to mi powiedział, że pracę którą lubi i jeździ samochodem. Jak dla mnie to trochę dziwne plusy. Boję się, że jak się rozstaniemy to na zawsze. Skoro wraca z pracy tylko na weekendy, albo tylko na jeden dzień i dalej w swiat, to nigdy się sobą nie znudzą. I nigdy się nie dowiedzą jacy są na co dzień. Bedzię szczęśliwy u jej boku, a ja już usycham z tęsknoty za nim. Trudno mi tak przekreślić te wspólne lata, a nie wiem czy mam jeszcze jakieś szanse? I nie wiem czy warto w ogóle się starać? Nie wiem także komu bardziej zależy na tej znajomości, czy jemu czy jej? Co sądzicie o moim przypadku? Wiem, że jestem beznadziejna, ale chcę znać opinie postronnych osób. Sama nie daję rady. A nie mogę z tym iść do rodziców, bo będzie: a nie mówilismy. Dowiedzą się ewentualnie jak będzie 100% pewności, że marnotrawna córka wraca do domu.