Dziekuje za dobre slowa ewka, buniu, gaba, katko
Męczyła mnie kiepska atmosfera i chciałam ja oczyścić jakoś...
Postanowiłam z nim wczoraj porozmawiać delikatnie ale skonczyło sie to nieciekawie. Bardzo sie rozkleiłam i mam dzisiaj oczy zapuchniete
Powiedziałam że nie rozumiem dlaczego tak się zachowuje i ze nie tak to wszystko sobie wyobrażałam.. On powiedział ze tez nie chciał zeby to tak wygladalo.... Wiecie jak rozmowy z mezczyznami sa trudne, powiedzial cos co mnie strasznie zabolalo i dopiero po dluzszych wyjasnieniach zrozumialam o co tak naprawde chodzi...
Jak twierdzi bardzo chce ze mna byc, mysli o tym i widzi nasz domek i gromadke dzieci i chce zebysmy byli szczesliwi ale nie wie jak sie ma za to zabrac, nie wie jak to zrealizowac.. Niestety moj M nie nalezy do ludzi bardzo zaradnych.. sytuacje pogorsza fakt ze mieszkamy zagranica a M nie zna jezyka.. W zwiazku z tym wszystkie sprawy musze sama zalatwiac.. Czasem mam wrazenie jakbym miala 2 razy wiecej problemow od kad M sie wprowadzil. Oczywiscie czuje duze wsparcie z jego strony, podtrzymuje mnie psychicznie, pracuje, dzielimy sie wydatkami, uczy sie jezyka i chce mnie wspierac i ma nadzieje ze jak sie nauczy jezyka to bedzie mnie mogl odciazyc w niektorych sprawach..
Niby wszystko OK...
Ja juz to wczesniej widzialam i rozmawialismy na ten temat, ale sprawa z pierscionkiem dolala oliwy do ognia.. Halo- JA TEJ SPRAWY ZA CIEBIE NIEZALATWIE!
Co jest oczywiste i dla niego,, ale On ze swoim charakterkiem wszystko odklada na pozniej, do wszystkiego podchodzi lajtowo..
Chodzi gada o slubie o pierscionku- no to co ja mam sobie myslec? Kupujesz ten pierscionek czy nie? - Wszystko sie rozwalilo... Bo jak ja cos powiedzialam na ten temat- to On twierdzi ze ten zakup sie "oddalal" za kazdym razem kiedy cos na ten temat wspomialam.
No i fakt ja troszke tutaj moglam nabroic..
nie wiem co teraz? kompletenie...
Nawet jakbysmy sie zareczyli to ja i tak sobie nie wyobrazam co dalej.. wiem ze jestem w stanie to zorganizowac- ale wiem ze sprawa organizacji slubu bedzie glownie na mojej glowie. Nie moge liczyc za bardzo na rodzicow a M wiadomo jest jaki jest- bedzie mnie wspieral- ale "inaczej... "
czasem wolala bym miec poprostu slub w kosciele i tylko najblizsi albo tylko JA i ON..
M ma fajna duza rodzine, ktora lubie sie bawic i wrecz jest to niewyobrazalne zeby nie robic wesela..
Z drugiej strony ja tez bym chciala je miec- ale az tak bardzo mi na tym nie zalezy- bo czasem robi mi sie nie dobrze jak mysle o moim starym rodzinnym domu.. ale tylko czasem na szczescie...
nie wiem co teraz.. ???????