bezwartosciowe szambo gowno dno napisalo cos :((((((((((

Problemy związane z depresją.

bezwartosciowe szambo gowno dno napisalo cos :((((((((((

Postprzez Bianka » 18 paź 2008, o 02:59

moje zycie to jakis zly sen!!! koszmar!!! jestem za slaba psychicznie by to wszystko znosic i zyc,znosic i zyc i znowu znosic i zyc, nie moge tego zniesc, czego? mojego zycia i tego co sie w nim dzieje!!!!!!!!!!!dzieje sie za duzo i nie ma ratunkow!!! nie ma nikogo kto by mi pomogl, wsparl, powiedzial dobre slowo!! a przedewszystkim nikogo kto by ROZUMIAL!!!!!!ze to co sie dzieje jest ciezkie! i ja tego zniesc nie moge i potrzebuje tego zeby mi powiedziec dobre slowo!!!!
moj mąz mowi ABSTRAKCJA!!!
dla niego to co przezywam to abstrakcja!!!
moj ojciec twierdzi ze ja nie mam zmartwien i zyje sobie beztrosko!
moja matka miala dzis wypadek i potrzebuje mojego wsparcia, ja ten wypadek tez przezylam bardzo czego moj mąż juz absolutnie nie rozumie!!
nie mam kolezanek, przyjaciolek, bo ostatnia jaka mialam wykorzystala mnie i kopnela w dupe!!! zalatwilam jej prace a teraz ja ta prace trace!!
napewno wiecie jakie to uczucie byc kompletnie samym we wrogim swiecie...
nie mam dokad pojsc!! i to powoduje ze chyba umre niedlugo!!!
to ze nie mam nikogo i nie mam dokad uciec ani jak znalezc cokolwiek dobrego w tym wszystkim jakis maly punkt zaczepienia!!!!
chcialam miec dziecko, mialabym komu dac ta milosc ktora mam w sobie a ktorej nikt ode mnie nie chce, no i jakze egoistycznie kochaloby mnie po prostu, bylabym komus potrzebna, dalabym mu gwiazdke z nieba i mialabym sile o nia walczyc tak mysle, ze tak mogloby byc, ale w ciaze nie zaszlam....
jedyna osoba ktora kochala mnie i akceptowala taka jaka jestem byl moj dziadek ktory nie zyje!! od 5 lat i ja nie moge sie z tym pogodzic!!!
nie wiem co powoduje ze jeszcze nie wzielam tych tabletek czy ze nie pocielam sie...moze to ze od jakiegos czasu mam lęki, silne lęki dotyczące smierci, jaki absurd co? nie mam sily by zyc w tym gownie a jednoczesnie boje sie zabic, bardziej zalosnej depresantki tu pewnie jeszcze nikt nie czytal!!!
WSZYSTKIE dziedziny mojego zycia to TOTALNA PORAŻKA!!!!
nie ma punktu zaczepienia, nie ma swiatelka w tunelu, jestem ja i ciemnosc, i bagno, gowno, dno, powiecie mi ze sa gorsze tragedie na swiecie i ludzie zyja , radza sobie- tak bo to sa ludzie wartosciowi, a ja taka nie jestem, tak jestem slaba- slabymi sie gardzi, slabe jednostki powinny byc zabijane od razu po narodzinach, ja wazylam 2160 i tracilam wage kiedys dawno by mnie zrzucono ze skaly i moze tak powinno bylo byc, bym sie teraz przynajmniej nie meczyla, ani ci ludzie ze mna ktorzy tak mnie nie nawidza ot tak sobie bo jestem taka a nie taka jaka by chcieli!!!rycze i wolam niech ktos mi pomoze, to moja mantra jestem chora, poje.b.a.n.a
wszyscy mnie nie moga zniesc, nienawidza mnie na rowni z hitlerem bin ladenem itp nikogo nie zabilam wiec za co??????????za co, ile nozy w plecy moze przyjac czlowiek??? powiedzcie mi a ja wam powiem ile ich mam :((((:((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sanna » 18 paź 2008, o 08:31

Bianko, brzmisz mocno depresyjnie - jesteś w kontakcie z lekarzem czy psychologiem?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez agik » 18 paź 2008, o 08:39

Kochanie
Dawno nie czytalam tak rozpaczliwego wpisu.
Wierzę, zę badzo xle się czujesz :pocieszacz:
Choć z boku sytuacja nie wygląda tak tragicznie- myslę sobie, ze to nie tak, ze JESTEŚ otoczona przez samych wrogów- tylko, że tak CZUJESZ.
I wydaje mi się, ze Twoi bliscy po prostu czują się bezradni- bo nie widzą zewnętrznego powodu.
Pomyślmy...
- mąż- oprócz tego, ze nie rozumie Twojego stanu- dokłada Ci jeszcze zmartwień innego rodzaju?
- rodzice- piszesz, ze krytykują. Na pewno przyjemnie być mała dziewczynką, któą tata bierze na kolana, na pewno przyjemnie czuć, ze się jest pod parasolem i żadna krzywda nie moze sie zdarzyć. Może nie krytykują, ale mobilizują? Nawet jesli nieudacznie, nietrafnie, czy zgodnie ze stanem faktycznym jest nazywanie ich wrogami aż?
- praca- piszesz, ze ją tracisz. Ale czujesz, ze zwolnią Cię, czy już masz wypowiedzenie? Pisałaś kilka mieisęcy temu, ze tej pracy nienawidzisz i że czujesz, zę Cię już tam nie chcą. Hmm... a jesli rzeczywiście stracisz tę pracę- to co? Nie uda Wam się utrzymać z jednej pensji? Nie możesz nzaleźć innej pracy? Czy bardziej jest tak, ze czujesz, ze innej nie znajdziesz?
- przyjaciółka- piszesz, ze wypięla się na Ciebie...Tego nie zrozmiałam- na czym to polega- zostanie w pracy, którą Ty czujesz, ze tracisz, czy jeszcze coś?
Przepraszam, ze zadaję tyle pytań- to nie ze wscibstwa, tylko chciałam ustalić stan faktyczny.
Ja doświadczyłam czegoś podobnego troche od drugiej strony- została prawie , ze oskarżona o wrogość, w sytuacji w której miałam jak najlepsze intencje- bycia, wsparcia, podania ręki.
Dlatego teraz bardzo Cię proszę, zębyś nie odebrała pytań- jako atak na siebie. Bardzo mnie zmartwiło to, ze tak strasznie się zamykasz.
:pocieszacz:

Pisałaś kiedyś, zę byłaś na terapii... Jesteś nadal? Dostajesz jakieś leki?

Bianka Kochana- nie mów proszę nigdy, ze jesteś gównem...
Czytałam jak o siebie walczyłaś, jak walczyłaś o swój związek... Masz w sobie bardzo wiele siły ( tak to widzę), tylko może jesteś troszkę zmęczona?
Właśnie ciągła walką?
Wierzę, zę coś wymyslimy, tylko nie zamykaj się...

:pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 18 paź 2008, o 10:06

Chyba kazdy w wiekszym lub mniejszym stopniu przezyl okres "pod gorke" kiedy wszystko wali sie na glowe ale to nie znaczy,ze Twoja wartosc spadla do zera....wrecz przeciwnie poniewaz masz jak kazdy z nas ogromny potencjal sily w sobie....tylko troche cierpliwosci,oddechu...i wiary,ze potrafisz z czasem wyjsc na prosta.....zycie to tak troche "raz na wozie,raz pod wozem".

Pozdrawiam cieplo :slonko:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez kaśku » 18 paź 2008, o 10:54

bianko to okropne uczucie kiedy nikt nas nie rozumie, a przedewszystkim najblizsze nam osoby, to jeszcze bardziej dobija, a skoro oni nas nie rozumieja to pewnie wydaje sie ze i nie nawidza, a to my najbardziej wtedy siebie nie nawidzimy, bo wydaje sie nam ze cos z nami jest nie tak skoro nikt nas nierozumie i nie potrafi nam pomoc, albo uwaza ze jest to wcale niepotrzebne bo to nie problemy, przeciez wystarczy sie wziac w garsc ...

przechodzilam przez to samo ... wiec niestety wiem jakie to uczucie, ale gdy juz bylo naprawde ze mna ciezko, kiedy depresja sprawila ze juz nie mialam sily podolac codziennosci, wtedy sama zaczelam szukac pomocy, pomocy na zewnatrz, niestety na odpowiednie osoby nie trafilam od razu, albo raczej nie potrafilam sie na nie otworzyc, ale z czesem znalzly sie w okol mnie inne, i to wlasnie moja obecna terapeutka byla ta osoba ktora mi podala reke, byla pierwsza osoba ktorej zaufalam, potrzebowalam na to bardzo duzo czasu, bo ciagle sie oddalalam, ale ta relacja bardzo mi pomogla, duzo zmieniala w moim zyciu, otworzylam sie na ludzi, mam komu zaufac, a co do mojej rodziny to nadal zdarazja sie przypadki ze mnie nie rozumie, ale moze to jest tak ze te osoby rozumieja nas i probuja nam na swoj sposob pomoc ale tyle na ile potrafia ... i chyba to trzeba juz zaakceptowac, chociaz nie jest latwo ...

dlatego moze warto sie zwrocic o pomoc do psychoterapeuty? jesli jeszcze tego nie zrobilas ...

:pocieszacz:
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez Bianka » 18 paź 2008, o 14:37

nie wiem od czego zaczac :(duzo pytan ale dziekuje za odpowiedzi

Sanna nie jestem w kontakcie z zadnym psychologiem ani psychoterapeuta, chodzilam na grupe dla molestowanych w dziecinstwie ale grupa pozniej sie rozwinela, ja duzo opuszczalam bo zawsze bylam akurat w pracy! grupa zmienila dzien spotkan i nawet mnie nie poinformowala, poniewaz teraz maja spotkania ogolnopolskie az, a zaczynalysmy od nas czterech, sa zajete bardzo, a ja poczulam sie odrzucona jak to ja ze mi nie powiedzialy o zmianie :(

Buniu ja na wozie to bywalam rzadko i juz jestem zmeczona faktycznie, nie chce tylko wlaczyc non stop :( nie mam na to sily

Agik :) ciezkie zadanie przede mna, odpowiedziec ale sie postaram:

"wydaje mi się, ze Twoi bliscy po prostu czują się bezradni- bo nie widzą zewnętrznego powodu."
- otoz nie sposob nie widziec bo mieszkam teraz u rodzicow, jestem na zwolnieniu lekarskim z powodu kregoslupa,tu chodze na rehabilitacje wiec tu musze byc, musialam, po pierwsze bolalo a ja w pracy bylam zmuszana do dzwigania czego lekarz mi zabronil, nie mowiac o staniu 8 godzin, z pretensjami ze czasem pije wode! to byl po prostu mobing nie mozna tego inaczej nazwac, nawet moi bliscy uzyli tego okreslenia! kiedy chcialo mi sie pic balam sie kolejnej awantury czasem po prostu nie szlam, te dziewuchy w pracy to takie podle malpy ktore nie wierzyly mi od poczatku ze upadlam ze cos mi jest w kregoslup! takze ta dziewucha ktora nazywala siebie moja przyjaciolka od poczatku mnie wykorzystywala, moj maz mnie nawet ostrzegal: ja biegalam na kazde jej zawolanie z pomoca bo miala problemy, zalatwilam jej u nas prace bo siedziala w domu i dostawala fiola!
jak juz ja dostala olala mnie, pouczala, traktowala z gory i jak mi doniosla szefowa rąbala mi dupe jak nie wiem jak bylam w sanatorium, to co jej mowilam przedtawiala wszystkim i do tego inaczej, nawet niektore z dziewuch byly zniesmaczone bo przeciez ja ją do tej pracy sciagnelam! no ale to nie przeszkadzalo im w codziennym gnebieniu mnie, w koncu po kolejnym dniu kiedy wyszlam z placzem z pracy, moj mąz ktory mnie odbieral powiedzial ze jak mma wracac w takim stanie to lepiej zebym rzucila to! no i jestem na tym etapie, wlasciwie nie wiem jak to do konca zrobic, wiem ze szefowa juz przygotowala papiery, tylko powod jaki wymyslila to klamstwo! i ja nie zgodze sie na porozumienie stron :( do tego sciagnela mi znowu zus na glowe, nie chce znowu jechac do sanatorium, boje sie tez ze mi nie uwierzą, ze bede sie musiala tlumaczxyc mimo ze mam wyniki rezonansu, opinie z sanatorium itp itd
napisalas:
"Na pewno przyjemnie być mała dziewczynką, któą tata bierze na kolana, na pewno przyjemnie czuć, ze się jest pod parasolem i żadna krzywda nie moze sie zdarzyć. Może nie krytykują, ale mobilizują? "
tak to bylo moje marzenie w dziecinstwie i zawsze bedzie mi brakowalo troski ze strony ojca, ale nigdy pod parasolem nie bylam, i ta krytyka przysiegam ze nie jest mobilizacja:
- nie obronilam glupiego licencjatu- nie umiem napisac pracy- wiem jestem glabem, nie musicie mi tego mowic, ciagle slysze to w domu, kiedy mowie ze nie umiem , mowia ze do niczego sie nadaje tylko do tego zeby sprzedawac w sklepie, moze to i prawda ale boli! u mnie w rodzinie nie ma osob ze srednim tylko wyksztalceniem stad ta presja :( no coz ale ja jestem glabem trudno i z tym jest mi baaaaaaaaaardzo ciezko, ze nie moge podolac, ze poprzeczke czuje wysoko nade mna i nie jestem w stanie jej dosiegnac...
a z innych spraw to na kazdym kroku krytyka ze zle postepuje z męzem, mimo ze jestem wizazystka zle robie mamie makijaz wszystko zle zle zle.wiem skad moje niedowartosciowanie wlasnie stad i nie umiem sie rpzed tym bronic, jestem czarna owca w domu zawsze bylam i mysle ze w pracy tez mnie tak odebrano, na ile jest to moja wina nie wiem :(

"a jesli rzeczywiście stracisz tę pracę- to co? Nie uda Wam się utrzymać z jednej pensji? Nie możesz nzaleźć innej pracy? Czy bardziej jest tak, ze czujesz, ze innej nie znajdziesz?"
- nie wiem czy nam sie uda chociaz moj mąz nie zarabia malo, za to ciagle go nie ma, od rana do nocy, przychodzi tylko spac, czasem sie zdarza dzien wolny albo ze wczesniej skonczy ale rzadko, czesto brakuje pieniedzy pod koniec miesiaca, w grudniu mamy sie przeprowadzic do nowego mieszkania, 3 pokojowego ale moze byc poslizg bo jeszcze kafelki itp bedziemy wynajmowac oczywiscie no i juz nie w poznaniu tylko pod poznaniem, dlatego nie ma sensu szukac pracy w miescie tylko gdzies tam blizej naszego mieszkania, aczkolwiek jak znajde ja teraz to beda problemy z dojazdem, takze do grudnia ejstem zawieszona, miedzy dwoma mieszkaniami i praca tez wisi...a po drugie malo ofert widze dla siebie, wysylalam cv w rozne miejsca ale jeszcze nie przyszla zadna odpowiedz, po trzecie boje sie, czuje sie baaaaardzo oslabiona tym ze w tej pracy bylam najgorsza z wynikami, najgorsza bo najbardziej nielubiana, obgadywana i mobingowana!!!!! i nie wiem czy dam rade psychicznie!
wczoraj moja mama miala wypadek, moj ojciec zrobil mi awanture a moj mąz zamiast mnie wesprzec stanal po jego stronie i wyszedl....mame caly dzien pocieszalam bo wiadomo miala przezycia...
moj mąz jest ostatnio dosc nerwowy, pisalam kiedys co mu dolegalo, fakt faktem to nie powraca ale taki przedsmaczek tak, jest nerwowy ze mnie nie ma z nim w tej kawalerce, tlumaczylam ze jea tam zgine ze nie moge siedzeic caly dzien na poddaszu, nie mam wtym miescie nawet jednej kolezanki!!!! a tu u rodzicow mam 3 z dziecinstwa, nie sa idealne ale sa!moge wyjsc, mam dokad
poza tym chodze codzienne na rehabilitacje tez tu u rodzicow!
nawet tesciowa rozumie to ze ja zdechne na tym poddaszu w tym pustym miescie kiedy on wraca tylko na noc! co mozna cale dnie robic w jednym pokoju??
moj maz mnie pyta czego ty chcesz!!!? krzykiem!
nie rozumiem pytania, wie ze jestem w zawieszeniu, chwilowy kryzys, do grudnia z praca sie napewno wyjasni, przeprowadzimy sie itp, on chce czegos ode mnie teraz, chce zebym tam siedziala i jak mu mowie ze tam zdechne do konca mowi ze jestem materialistka!!!
dzis sa moje urodziny, wczoraj w nocy mnie dobil, dzis dzwonil ze postara sie wrocic wczesniej pojedziemy do tescia itp i mam zapomniec co wczoraj zrobil z moim mozgiem? nie da sie, wczoraj oszalalam :(

reasumujac czuje sie SAMA i czuje ze jestem ZEREM, nieudacznikiem!
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez agik » 18 paź 2008, o 18:24

No tak...

Przede wszystkim- duzo, duzo zdrówka, więcej usmiechu i pogodzenia się ze sobą...spokoju i bezpieczeństwa- w dniu Twoich urodzin :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:

Hmm... rzeczywiście jest gorzej niż myślałam :(
Ale jest nadzieja!!!Jest...
Tylko jakieś 2 miesiace- pamiętam sprzed kilku miesięcy, ze czułaś się równie tragicznie- czas przeleciał, te 2, czy 3 miesiace też szybciutko przelecą. To dobrze- pożegnasz się z koszmarną znienawidzoną pracą, może też złapiesz wiatru w żagle...

Pamiętam, jaki problem miał Twój mąż i dokładnie rozumiem, ze się boisz.
Mozesz oczekiwać od niego wsparcia... i chyba tylko problem w tym, jak mu to wytłumaczyć. Ja zrozumiałam- on może też zrozumie...

Bianka proszę Cię- nie mów o sobie takich rzeczy :( :( :(
Proszę, proszę , proszę
Nie oboniłaś licencjatu- ale to nie znaczy, ze nie obronisz- jak tylko lepiej się poczujesz. Niskie poczucie własnej wartosci- to takie błedne koło. Żłe się czujesz- bo kiepsko się widzisz w lustrze- kiepsko sie czujesz- nie masz efektów ze swojej pracy, nie masz wiary, nie masz motywacji...
Jak chocby raz się uda przerwać błedne koło- to potem już uda się coraz więcej rzeczy.

Nie chcesz iść do psychologa?
Boisz się? :pocieszacz:
Teraz byłby na to dobry czas- jesteś na rehabilitacji.

Coś- jakis maleńki kroczek do przodu- chocby potem trzeba było się znów zatrzymać, albo nawet cofnąć...
Bardzo mnie martwi obraz świata, jaki opisujesz... Bardzo

Wierzę w Ciebie i podziwiam Cię za Twoją wczesniejszą walkę...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Bianka » 18 paź 2008, o 19:57

Dziekuje za zyczenia :)
moje urodziny smutne, znowu powiedzial ze bedzie o 18 a nadal go nie ma ale juz nie czekam, mam to gdzies...
Do psychologa tez jakos tak nie bardzo, stracilam zaufanie, znowu mnie olali, teraz nic mi sie juz nie chce, lezec jedynie :(
o mame sie martwie, zle z nia :(
nie wiem co jej grozi, przerazil mnie artykul na forum rodzice :(
same nieszczescia dookola, ogladalam wczoraj kawalek Troji i ryczalam jak wol, nad zlem tego swiata, nad cierpieniem ludzi, wszystko przezywam jakbym byla odarta ze skory :(
Dobrze ze mam chociaz Was, Agiku jestes kochana, jestes moim swiatelkiem, nikt we mnie nie wierzy tylko ty :*
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez kaśku » 18 paź 2008, o 20:52

to znowu ja niechcacy nie zauwzona juz wczesniej :usmiech2:

Bianko to wszystko trudno wyglada i napewno wydaje sie ze nie da sie tego zmienic, dlatego wizyta u psychologa bylaby dobrym pomyslem, dala by ci wsparcie, a potem mysle ze udalo by ci sie to wsparcie odbudowac w swojej rodzinie ...

nie mi oceniac czy ciebie olali czy nie z tej grupy wsparcia, przyznam ze 2 lata uczeszczalam na grupe terapeutyczna, no nie da sie czegos naprawic i zbudowac chodzac nieregularnie, bo traci sie wtedy taki autentyczne kontakt z grupa z jej czlonkami, ale to nie twoja wina, skoro nie moglas chodzic to tak wyszlo, ale warto poszuklac czegos, nawet jak znow sie zawiedziesz to w koncu trafisz na odpowiednia osobe, nie ma co sie zrazac, ja tez musialm "przejsc" przez kilka osob zanim trafie na odpowiednie ... tak bywa ...

i prosze ciebie nie nakrecaj sie, zatrzymaj te depresyjno/autoagresywna lawine bo sama widzisz ze nie przynosi to niczego dobrego ...
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez agik » 19 paź 2008, o 08:16

Bianka
Piszesz o terapii grupowej, a ja mówiłam o pójściu do lekarza pierwszego kontaktu- o lekach, które wyciszą trochę lęki i uspokoją.
Troszkę to wygląda tak, jakbyś "obraziła się " na lekarzy, bo okoliczności życiowe uniemozliwiły Ci terapie grupową.

Mnie się zdaje, ze dobrze by Ci zrobiło, jakbys się troszkę wyciszyła- bo troszkę jesteś jak przerażony kociak w klatce- stroszysz foterko, wystawiasz pazurki i ( na mnie przynajmniej) spawiasz wrażenie bardzo przerażonej.
Okropnie jest zyć we wrogim świecie- ale to, jeśli ten wrogi świat- to tylko krzywy obraz?

A dalej?
Widze to tak- nie poczujesz się lepiej od razu- ale gdzieś światełko miga, prawda? Kilka miesięcy- damy radę zacisnąć zęby i wytrwać, prawda?
Później- nowa praca, nowe...

Wiem, ze to łatwo mówić- idź do doktora, weź leki- tzn mowić komus... Sama już kilka razy cofnęlam się spod drzwi... Ale damy radę Bianka- i ja i TY.

Popatrz- gdybyś się uspokoiła- ile drzwi sie przed Tobą otwiera...- jesteś na rehabilitacji- masz możliwość nie pracować, tyle interesujacych rzeczy Cię czeka- przeprowadzka, urządzanie własnego mieszkania. Szkoda, ze to krzywe lustro odbiera Ci radość, jaką mogłabyś z tego mieć...

Co do męza- ja to widzę inaczej trochę- moze nie rozumie stanu w jakim jesteś, ale swojego wsparcia Ci nie odbiera. Piszesz, zę nienawidzisz swojej pracy- moją pierwszą myślą było - to rzuć ją. Z tego, co piszesz twój mąż odebrał to tak samo- z tym, ze ja nie mogę Ci zagwarantować utrzymania- a Tój maż- tak. I robi to!
Piszesz tez o tym, ze wariujesz z braku zajęcia- i widzisz- znów to przeklętne błedne koło- nie widzisz możliwości, jakie z tego mogłabyś mieć.
A tak z boku wygląda to tak: znienawidzona praca odsuwa się, jest czas, kiedy masz zapewnione utrzymanie- możesz iść do lekarza- teraz już nie musisz się zastanawiać, czy jakieś zadania życiowe uniemozliwią Ci terapię.
Gdybyś się uspokoiła- może jakoś mniej czarno by to wszystko wygladało.

A jeśli teraz nawet nie masz siły, zeby sprzątać jakąś przeszłość- to chociaż leki może? Tak doraźnie- dla chwilowej ulgi... :pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Bianka » 20 paź 2008, o 23:43

Dziękuje Wam dziewczynki :)
no wiec hmmm moglabym sie wybrac moze do psychologa mysle o tym coraz czesciej :?
dzis bylam na komisji Zus, lekarz powiedzial ze mam sie leczyc dalej i zyczyl powodzenia, ale przed komisja mialam okropna awanture w samochodzie z moim męzem, dlatego ze nie zapielam pasow jak wsiadlam do auta tylko najpierw wlozylam dokumenty do koperty a potem zapielam, nie zdazylismy nawet dobrze ruszyc z pod domu :(
takze do lekarza do poczekalni weszlam roztrzesiona i czerwona od placzu :(
wyszlam po 2 godzinach bo byl poslizg no i moj maz mnie przeprosil, doszlam do przyczyny tego ataku, no wiec on denerwowal sie moja komisja, najgorsze jest to ze on tak reaguje na trudne sytuacje, na moje zle samopoczucie, na wszelkie trudnosci, po prostu atakuje :( mimo ze jeden ciezar (komisja) juz spadl czuje sie dzis fatalnie przez to :(
boje sie jak to bedzie dalej...

Lekow nie chce za bardzo brac choc wiem ze by sie przydaly bo juz nawet moj organizm zaczyna protestowac a ja tak bardzo chcialabym zajsc w ciaze, miec dziecko :( dlatego pije tylko melise :( nie chce lekow:(
postaram sie wybrac do psychologa
buzka
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Ladybird » 21 paź 2008, o 00:22

Bianko, dopiero dzis przeczytalam twoj wątek.
Rozumiem, jak Ci ciezko ,kiedy czujesz brak akceptacji od najblizszych.
ja to przechodze od dziecinstwa. Tez nie poszlam na studia bo balam sie wejsc na sale egzaminacyjna, rodzice zawsze uwazaja, ze to ja jestem winna wszystkiemu ,nawet temu jak stajenny mnie okradl . komentarz - bo sie spoufalilas. Problemom w zwiazkach - bo dupkow wybierasz.
Bianko ,zrozumialam niedawno ,po szczerej rozmowie z matka, ze ona naprawde mnie kocha, chce dobrze, ale inaczej nie umie. Nasi rodzice tez są tylko ludzmi ,robia bledy ,takie jakie i my robimy.
Ja postanowilam przyjac ich takimi jacy sa.
Twoj mąz to tez czlowiek ,tez czasem nie ma sily, nie daje po prostu rady.
Zobacz w nich ludzi, będzie Ci latwiej . To nie tak ,ze nikogo nie ma i jestes sama. Czujesz sie samotna, niezrozumiana i tu jest problem .
Sa takie chcwile, kiedy ogarnia nas taka rozpacz, ze nie widzimy juz zadnego swiatelka. Znam to, kochana, wiec na pewno nie napisze - Wez sie w garśc.
Ale mimo wszystko zycie jest piekne, naprawde.
Poszukaj pomocy fachowca, ja to robilam, jak czulam ,ze nikt bliski mi nie pomoze.
Od psychoterapeuty wychodzilam juz inna, przynajmniej czulam zrozumienie.
nie musisz brac lekow, psycholog ich nie zapisuje, moze sama psychoterapia pomoze. Daj sobie szanse, bo ciezko tak zyc ,jak zyjesz.
Dzidzius nie uzdrowi Twojego zycia. Ja mam troje dzieci, do tego trzeba ogromnej sily i to nie jest lekarstwem na wszystko. Dzidzius to nie sielanka. Tak sie wydaje przed, kiedy masz taka ogromna potrzebe macierzynstwa, jak ja. Stad wzielo sie moje trzecie dziecko. Musisz sama byc silna i zdrowa i dlatego jak marzysz o dziecku, poszukaj sama pomocy.
Caluje i przytulam.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Bianka » 21 paź 2008, o 15:19

Hej Ladybird
widzisz ja wiem ze moja matka mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej, zawsze to wiedzialam, ale mimo to ze to wiem moje poczucie wlasnej wartosci jest nadal zerowe! i ta wieczna krytyka i brak wiary we mnie robi swoje. Studiowalam 6 lat, dwa rozne kierunki i zadnego nie skonczylam, oprocz w miedzyczasie rocznej szkoly wizazu i stylizacji i chyba byloby lepiej gdybym nigdy nie poszla na te studia, teraz od licencjatu dzieli mnie tylko napisane pracy, gdybym zawalila wczesniej to by nie bylo tak zal tych straconcyh lat studiowania, byc o krok i nie poksc dalej jest przytlaczajace:(

A jesli chodzi o mojego męza ja widzialam w nim czlowieka nawet wtedy kiedy tym czlowiekiem nie byl! mialam wiecej zrozumienia dla niego niz ktokolwiek kiedykolwiek mu dal, to ja wierzylam ze da rade, ze ma sile, ze jest wartosciowym czlowiekiem, ze pokona upiory przeszlosci, ze potrafi nie byc agresywny i kazdego problemu nie rozwiazywac przemoca...

Problem tkwi w tym co dalej? zycie jest uslane problemami do rozwiazania, jesli na kazdy problem bedzie reagowal agresja w stosunku do mnie i zloscia to my daleko nie zajedziemy...
Ja mu nie zabraniam denerwowac sie, sama sie denerwuje, ale niech denerwuje sie jak zdrowy czlowiek, nie szuka zaczepki do awantury i niech nie jest agresywny...
w tym ostatnim wydarzeniu ja jechalam na komisje i mimo ze sie denerwowal nie nalezalo mi dokladac do pieca tylko wyciszyc, pocieszyc
uspokoic...przeciez to mozna sie wykonczyc jak za kazdy problem dostaje sie po lbie...
a jesli chodzi o dzieci to ja wiem jak z nimi jest, moja siostra ma dwojke i trzecie w drodze, pierwsze jest bardzo chore, jezdzilam jej pomagac i sama bylam wielokrotnie nimi zmeczona, mimo to nadal bardzo chce, to jest we mnie, niewytlumaczalna potrzeba, gorzej jak moj mąz jadac ze mna do porodu mnie opieprzy bo sie bedzie denerwowal...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez caterpillar » 21 paź 2008, o 16:11

Bianko
a czy jest cos takiego, co lubisz robic?
cos co sprawia Ci satysfakcje?
moze zapiszesz sie na jakis kurs,cokolwiek, lepsze to niz siedzenie na poddaszu...
Świat do Ciebie nie przyjdzie ale Ty mozesz wyjsc do swiata..małymi kroczkami,robiąc cos w czym czujesz sie dobrze(gotowanie,lepienie w glinie,malowanie)
Życze Tobie dużo siły i oby ten swiat stawał sie bardziej przyjazny Tobie :slonko:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Bianka » 22 paź 2008, o 15:01

czytam ksiązki, jak pracowalam nie mialam czasu..chcialam tez zapisac sie na kurs jezykowy...ale to tez tu na miejscu, nie wroce na poddasze :(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości

cron