Właśnie skończyłem pisać pismo do sądu... Nawet nie wiem jak to nazwać. Pisałem pod dyktando chorej psychicznie matki mojego kolegi. Miedzy innymi o tym jak to jej syn ukradł jej dowód osobisty by zgarnąć jej rentę, jak policja w kajdankach ją do Ciborza wywiozła. Ja mój dobry kolega zostawił jej 100 złotych na dwa miesiące życia. Zajęło to wiele godzin... kilka długich zawieszek... Kilkukrotne wysłuchanie historii o siostrze chcących przejąc jej mieszkanie i byłym mężu bijącym, gwałcącym, chlejącym, o pluciu na jego zdjęcie aż się odbarwiło - to akurat rada dla mnie jak się odkochać w mojej przyszłej ex. Widziałem jej krzywo zrosniętą rękę, złamaną prze byłego męża, która dosłownie wygląda jak drugi łokieć na przedramieniu. MAAASAAAKRAAA!!!
Jestem całkiem wyprany... Mam wszystkiego dość...
I nie wiem co mam teraz kolesiowi, powiedzieć - on siedzi za granicą a ja właśnie pisałem pod dyktando jego matki "Wnoszę o wezwanie na świadka syna...". Aż mi się ryczeć chce....
Pozdrawiam was serdecznie i dziękuje za to małe ożywienie w moim wątku...
Z nieba mi dzisiaj spadłyście
Forsaken
---------- 00:18 ----------
hespera napisał(a):---------- 00:10 17.10.2008 ----------
a ja nie chce calusa.. dla mnie to sie dzieje jakos za szybko...
wywolalysmy wilka z lasu....
---------- 00:12 ----------
Forsaken- jestes taki diabel z pudelka...
buuuuu!!
Nie posłałem calusa tylko causa a to chyba róznica nie?