Nie daję rady...

Problemy z partnerami.

Postprzez Mały biały kotek » 16 paź 2008, o 22:54

My kobiety myślimy tak:
im więcej dajemy z siebie, tym lepiej okazujemy miłość. Powinien to docenić!

A on myśli:
O rany ona zachowuje się jak moja matka!

Trudno wychować faceta, który nie pomaga w codziennych obowiązkach. Widocznie taki wyniósł wzorzec, na dodatek ma problem z empatią. Ja przynajmniej nauczyłam wrzucania skarpetek do brudów zamiast byle gdzie... Co na podłodze to śmieć - i zaczęłam ostentacyjnie wyrzucać mu skarpetki do śmieci (tak na niby). Poprawił się.
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 22:55

Ja jestem z nim od 10 lat, czyli od 18 roku życia. On był moim pierwszym i jedynym facetem, nie licząc jakichś młodzieńczych miłostek. Uczucie mnie powstrzymuje.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez agik » 16 paź 2008, o 23:01

Pewnie, ze szkoda...

A życia? Nie szkoda?

Buziaki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 16 paź 2008, o 23:04

Kreciku , ja tez czytalam te ksiazke wiele razy. Wszystko wiem, teoretycznie.
Mnie tez powstrzymuje od odejscia niechęc do ciaglych poszukiwan, bo mozna tak cale zycie i lęk ,ze nastepny partner nie musi byc lepszy, a moze byc jeszcze gorszy.
Choc nie mozna tak pozwalac sie traktować, to nie jest dojrzaly zwiazek partnerow o rownych prawach.
Ja juz tak odchodze od dawna i odejsc nie moge, on to wie i robi sobie ze mna co chce wg wlasnej wygody.
Zauwaz ,ze Twoj partner nie boi sie mowic Ci takich slow, nie boi sie, ze odejdziesz, jest pewny, więc pozwala sobie na wszystko.
Ja to dobrze znam z autopsji, to do niczego dobrego nie prowadzi.
A czy oni potrafia czuc więz z nami i kochac glęboko ,to juz inna sprawa.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 23:06

Szkoda, tylko ja nie wiem, czy umiem być z kimś innym, ja nigdy nic dla siebie nie robiłam, najpierw próboałam zadowolić moją matkę, żeby tylko przestała wrzeszczeć i podnosić rękę, kochac bezwarunkowo. Ja umiem tylko dawac. Potem chciałam, zeby on mnie kochał.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez kvathan » 16 paź 2008, o 23:42

Powstrzymam się i nie będę nic pisał o kolesiu, ale chyba wiecie co należy powiedzieć :-)

Co do reszty, czas na poważne decyzję, mnie łatwo o tym pisać bo "życie" zadecydowało za mnie. Gdybym zrobił to wcześniej miałbym bardziej "komfortową" sytuację. A tak, mogę mieć żal tylko do siebie i Żony :-)
kvathan
 
Posty: 29
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 09:32

Postprzez Abssinth » 17 paź 2008, o 11:14

Krecik...uczucie Cie powstrzymuje?

czy na pewno to uczucie, czy tylko przyzwyczajenie? czy strach, ze juz nigdy nie znajdziesz nikogo, bo nie masz doswiadzczenia, bo nie jestes wystarczajaco fajna, bo tylko on Cie chcial a nikt inny juz nie?

co tak naprawde Cie powstrzymuje?

ja bym sie na Twoim miejscu wybrala na psychoterapie jakas....nie da sie stworzyc prawdziwego zwiazku, jesli sie tylko powtarza stare, chore schematy psychiczne - sama piszesz, ze najpierw probowalas zadowolic swoja matke, teraz jego....znowu odgrywasz te sama role... mozna sie nauczyc, jak zaczac byc kims innym...to JEST mozliwe.

i, jak juz zostalo powiedziane po wielekroc - kazda podroz zaczyna sie od pierwszego kroku.

przytulam mocno i zycze sily :)

A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sanna » 17 paź 2008, o 11:17

Kreciku, szkoda mi Cię bo świat daje tyle wspaniałych możliwości. A Tobie co z życia zostaje? Byle jaka praca i byle jaki związek.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Krecik » 18 paź 2008, o 10:16

Chętnie bym się wybrała na psychoterapię, bo już teraz mam odczucia czy aby przypadkiem nie przegięłam w awanturze, choć rozumem wiem, ze nie. Nie odzywa się do mnie, nie próbuje niczego zrozumieć ani wyjaśnić. Ogólnie impas. W moim mieście nie ma psychoterapeuty.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez ewka » 19 paź 2008, o 11:38

Krecik napisał(a):Ale mam oczy i widzę jak ludzie potrafią ze sobą żyć.

Ty też tak możesz, Kreciku... potrzeba tylko trochę odwagi. Przyzwyczaiłaś się (i jego chyba też), że wystarczą Ci okruchy. Ale czy rzeczywiście wystarczają? Co Ci przeszkadza, aby to zmienić?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Krecik » 20 paź 2008, o 11:43

Przeszkadza mi brak wiary we własne siły. Nie umiem na razie od niego odejść, chociaż wszyscy macie rację, że powinnam. Muszę się na razie skupić na sobie. Na to nie brak mi siły. To na początek.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez ewka » 20 paź 2008, o 11:50

Krecik napisał(a):Muszę się na razie skupić na sobie. Na to nie brak mi siły. To na początek.

Bardzo dobry początek!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Krecik » 29 paź 2008, o 18:35

Wczoraj poszliśmy do moich rodziców wziąć winogron na przetwory. Mama poczęstowała nas kolacją. Zjedliśmy i ja zaczęłam mówić o jakichś remontach u nas w domu. Moja mama jak to usłyszała postanowiła porozmawiać z moim facetem w sprawach naszej przyszłości. Mówiła mu, że tak dalej nie możemy żyć, że żyjemy w biedzie ( ostatnio pożyczyliśmy od niej 400 zł na światło), że ludzie w naszym wieku gdzieś jeżdżą, coś zwiedzają, chodzą na kawę do knajpki, planują przyszłość, kupują samochody, remontują mieszkania, a nas nigdy na nic nie stać. Powiedziała mu również, że widzi po mnie, że jestem nieszczęśliwa, że najpierw powinno być tak, ze mamy jakąś stabilizacje, że żyjemy na poziomie i godnie, a jeśli on ma prawdziwa pasję, może ją realizować zawsze, ale teraz należy zadbać o swój byt, bo z roku na rok będziemy coraz starsi. Spytała go czy sie czuje spełniony a on odpowiedział, że tak. Jak to usłyszałam to się załamałam, bo jeżeli on czuje sie w tej chwili spełniony życiowo, a my nie mamy po prostu nic prócz długów i nigdy na nic nas nie stać, to dla mnie oznacza, ze już zawsze moje życie tak będzie wyglądało. Przez cały czas kiedy moja matka próbowała z nim rozmawiać, nie odezwał się nawet słowem. Jak wróciliśmy do domu, nie rozmawiałam z nim o tym w ogóle. stwierdziłam, że musi sobie sprawę przemyśleć. Liczyłam na to, że dzisiaj podejmie jakąś rozmowę ale tak sie nie stało. Miał iść dzisiaj poszukać pracy, nie poszedł, zapytany dlaczego, nie odpowiedział. Zdenerwowałam się i zaczęłam płakać. Powiedziałam mu, żeby mnie przestał zwodzić, że jeżeli nie jest w stanie podjąć odpowiedzialności za wspólne życie, niech mi powie, że ja nie mam zamiaru zmuszać go do miłości, ale że dłużej nie jestem w stanie znosić tej sytuacji, takiego zawieszenia. Powiedział, że ja i matka zrobiłyśmy na niego nagonkę, zapytał mnie czy się czegoś naćpałam, czy kiedyś w końcu przestanę mówić. Ja chcę tylko szczerości. Nie muszę z nim być, niech mi tylko nie robi nadziei. Mówi, że kocha, a potem.....nic.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 188 gości