Nie daję rady...

Problemy z partnerami.

Nie daję rady...

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 15:46

Pisałam już na tym forum w tamtym roku, ale przestałam, bo po prostu nie mogłam. Dzisiaj napiszę tylko tyle: kocham więc daję, dbam, troszczę się. Chce w zamian dbałości, dawania i troski. I wiecie co dzisiaj usłyszałam? Wolałbym, żebyś mnie miała w dupie i dała mi święty spokój. Dlaczego to usłyszałam? Bo prosiłam. Musiałam się gdzieś wygadać. Tu można.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez Abssinth » 16 paź 2008, o 17:16

ehhh

widze zwiazki jako uklady zamkniete....w kazdym jest miejsce na ograniczona ilosc czulosci, dbalosci i troski. Jesli jedna osoba stara sie tak, ze daje z siebie cala ta ilosc.....ta druga juz nie musi. albo czuje, ze nie musi, co na jedno wychodzi.

wbrew pozorom facet dal Ci dobra rade - miej go w dupie, daj mu ten jego swiety spokoj.....i poczekaj pare dni, az mu sie zateskni i sam zacznie dbac o utrzymanie stalego poziomu uczuc i dbalosci w zwiazku :)

a jesli ten zwiazek bez Twojej dbalosci sie nie utrzyma........to chyba nie warto ciagnac? chodzi o to, zeby obu osobom zalezalo...

przytulam mocno Kreciku....
xxxxxx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez sikorkaa » 16 paź 2008, o 17:43

kreciku - czasem jest tak, ze mozna zaglaskac kota na smierc ...
byc moze on sie wlasnie czul taki przez Ciebie zaglaskiwany :( chodzi o to, zebys miala tez swoj wlasny swiat, taka swoja przestrzen, w ktorej bedziesz mogla odetchnac. stanowimy w zwiazkach 2 jednostki, tak samo wazne i z takimi samymi prawami.
wytrwalosci zycze :)
sikorkaa
 

Postprzez kvathan » 16 paź 2008, o 17:54

Gdy spojrzę w przeszłość widzę siebie jak się tak zachowuję

Nie polecam lekarstwa jakie Moja mi zaaplikowała ale przyznam, że przynajmniej przejrzałem na oczy. Czy dawka była zbyt "końska" bardzo prawdopodobne. Mimo wszystko dzięki temu trochę przetarłem oczy,

Dupkiem mozna być nawet o tym nie wiedząc ;-) Czasami ktoś musi Ci o tym powiedzieć, zalecam jednak umiar. Nie każdy pacjent przeżyje taką kurację
kvathan
 
Posty: 29
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 09:32

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 18:13

Kwestia jest tego typu, ze ja mam swój świat i każde z nas ma swoje zajęcia i pasje. Tylko, że on, kiedy poprosił mnie, abyśmy wspólnie zamieszkali, zdawał sobie sprawę, że w związku trzeba pchać ten wózek wspólnie, że są przyjemności i obowiązki. Tylko, ze dla niego to drugie nie istnieje. I własnie w tym tkwi problem, że ja nie mam już siły prosić się, aby się zainteresował się domem. Że są pewne rzeczy do zrobienia, które trzeba zrobić, że ja sama wszystkiego nie mogę, bo nie jestem służącą. Że dom trzeba wspólnie prowadzić, aby jakoś funkcjonował. A on od rana tylko komputerek i nie ma bata, zeby łóżko pościelił, odkurzył, coś ogarnął w domu, a nie pracuje. Jesli nie moge przygotowac obiadu, bo mam coś innego do zrobienia, to z głodu bym zdechła, a on by nie pomyślał, że ja jestem żywą istota i potrzebuję zjeśc aby zyć. A tu przeciez nie chodzi o głupi obiad tylko o fakt, że ja gotując, starajac sie dbać o dom okazuję mu, ze mi zależy. Takie małe gesty są przejawem uczucia. Jego odpowiedzią na wszystko jest to, że ja jak czegoś nie dostanę ( patrz: obiad, załatwienie jakiejś wspólnej sprawy, odkurzanie) to jestem nienormalna i niefajna. Ale ja ostatnio czekałam 3 dni na zmycie garów i 2 tygodnie na odkurzenie. Ja pracuję, on nie. Ja mam czas aby się zając domem, on ani czasu ani ochoty. Dzisiaj, w związku ze sprawą ( tzn. awantura, która się ostatecznie wywiązała i po której kazał mi wypierd...z domu, bo to ja mieszkam u niego a nie on u mnie), powiedział mi : nie jestem do ciebie przywiązany, nie musze Ci się tłumaczyć gdzie idę i o której wracam.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez agik » 16 paź 2008, o 19:37

Kreciku Kochany
Ja bardzo dokładnie pamiętam tamten Twój temat sprzed roku, bardzo mnie poruszył.
To co piszesz o nierównomiernym rozłożeniu obowiążków ( tak to ujmijmy) to chyba wierzchołek góry lodowej, co?
Tak bardzo chciałabym Ci napisać coś optymistycznego, ale jakoś czarno to widzę...
Albo znajdziesz sposób, albo będziesz coraz bardziej nieszczęśliwa i zrezygnowana i z coraz większym poczuciem krzywdy...

Wierzę, zę wykańcza Cię nadmiar obowiązków, ale tez myślę, ze Twój facet dał Ci dobrą radę.
Nie wierze w ględzenie ciągle o tym samym, tak łatwo zresztą dać się sprowokować..
Ale jakbyś tak olała ( na jakiś czas) wszystkie domowe obowiązki? Prała dla siebie, gotowała dla siebie- i nic więcej?
No niestety samo się nie zrobi- śmieci się same nie wynoszą, samo się nie prasuje...itd...

Jakoś strasznie mi się nie podoba ten Twój chłopak- kurde włoskie nieme filmy mi się przypominają, w których latynos w podkoszulku siedzi z nogami na stole w podkoszulku, gromadka dzieci biega, wrzeszczy, popycha się a gdzieś z boku chuda żona w fartuchu ociera ręką pot z czoła.

Przeczytałam przed chwilą taki śmieszny tekst w necie- zaraz go wkleję> Nie chciałam na początku, zebyś nie pomyślałą, zę jakoś zbyt lekko traktuję Twój problem


Nazywam sie Jan Nowak, wraz z moja rodzina, czyli Jadwiga
oraz dwójka wspanialych pociech, zostalismy uznani za
najbardziej partnerska rodzine w Grodzisku i jego okolicach,
przez czytelników Glosu Grodziska i naszych sasiadów.
Kilka elementów, które tworza idealny zwiazek partnerski,
harmonie nawet bym powiedzial ze przede wszystkim - podzial
obowiazków: moja zona gotuje, ja jestem odpowiedzialny za
zjedzenie tego posilku. Staram sie to wykonywac jak
najlepiej i jak najczesciej. Jezeli ja natomiast pobrudze
odziez, czy cokolwiek, no to zona moja, z uwagi na
partnerski styl naszego zwiazku, czuje sie w obowiazku by to
posprzatac i doprowadzic do stanu poprzedniego.
Po posilku na ogól zastanawiamy sie wspólnie, kto jest
odpowiedzialny za to, ze talerze czy garnki sa brudne. Wtedy
zbieramy cala rodzine, zastanawiamy sie wspólnie i w
demokratycznym glosowaniu uczciwie dochodzimy do wniosku, ze
talerze czy garnki pobrudzila osoba, która posilek nakladala
na talerze, jest to moja zona Jadwiga.
Wszyscy usmiechnieci przechodzimy do dalszych czesci naszego
dnia.
Moja zona Jadwiga, która jest odpowiedzialna wlasnie w tym
przypadku teraz za zmywanie czy sprzatanie robi wlasnie to,
natomiast ja, jako glowa rodziny odpowiedzialny jestem za
zbieranie informacji, gromadzenie informacji ze swiata.
Zasiadam przed telewizorem, slucham wiadomosci, czytam
gazety.
Kiedys nawet zastanawialismy sie czy nie zamienic sie
obowiazkami, jednak Jadwidze nie wychodzilo. natlok tych
informacji, ogrom. nie byla w stanie tego przetworzyc i
przekazac, dlatego pozostalismy przy tym modelu partnerskiej
rodziny i podziale uczciwym obowiazków.
Zdarza sie tak, iz lubie sobie wypic piwko czy dwa.
Partnerski model rodziny kaze nam zachowywac sie w ten
sposób, iz moja zona powinna miec z tego jakies wymierne
korzysci. Umówilismy sie, ze puste puszki, moja malzonka
bedzie zbierala i raz w tygodniu zanosi te puszki do skupu i
w ten sposób zarobione pieniadze uznajemy wspólnie za jej
dochody. To jest takie jej kieszonkowe, robi sobie z tym, co
tylko chce, wydaje na zakupy istne szalenstwa w
supermarketach.
Nasza opieke nad dziecmi tez postanowilismy rozlozyc miedzy
nas po partnersku. A mianowicie kwestie spacerów i
wypoczynku z dziecmi przekazalem malzonce, poniewaz po takim
popoludniu spedzonym w kuchni, nalezy jej sie chwila
relaksu, chwila odpoczynku na swiezym powietrzu. Zatem
spacery, zabawy z dziecmi, granie w pilke, bawienie sie w
piaskownicy i inne tego typu rzeczy zwiazane z ruchem i
naszymi pociechami, przekazalem w pelni malzonce. Niech ma z
zycia troche radosci, a ja niestety postanowilem ten czas
spedzic w domu.
Mysle, ze waznym elementem jest takze dbanie o szczescie i
zdrowie i higiene zycia drugiego czlowieka. Ostatnio, gdy
zaszla potrzeba umycia samochodu, poniewaz jestem bardzo
podatny na bakterie i wirusy a wiadomo jesien. nawet teraz
juz slysze po glosie, ze cos z gardlem jest nie w porzadku,
zebym ja swojej zony bedac chorym pózniej nie zarazil,
postanowilem nie ryzykowac nie podziebiac sie. Doszlismy do
wniosku, ze lepiej bedzie, jesli ona umyje ten samochód, ja
zostalem w domku.
Wszyscy teraz jestesmy zdrowi i moge smialo powiedziec.
chyba szczesliwi


Przeczytałąm to przed chwilą lubemu... wiesz, co zrobił?
Tak sam z siebie poszedł pozmywać :D

Pozdrawiam Kreciku- chyba nic nie zdziałasz prośbami, płaczem, krzykiem.
Odpuscić możesz- zająć się pracą, swoimi przyjemnościami- a do roli wzorowej gospodyni- zawsze możesz wrócić...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 20:00

Ubawiłam się po pachy, ale to niestety prawda i mniej więcej tylko może trochę mniej absurdalnie jest u mnie. Prawda jest również to, ze to tylko wierzchołek góry lodowej. Nikt nie lubi kiedy ktoś wpada w panikę, krzyczy, wrzeszczy i płacze, tylko problem polega na tym, że mnie się już kończy cierpliwość. Za każdym razem kiedy jest tego typu akcja, słyszę: " I ty chcesz, żebym ja się z Tobą ożenił? Kto by chciał taką rozdarta mordę? " I właśnie tu jest tez pewien problem, że po 10 latach związku mój facet nawet raz nie próbował ze mną porozmawiać o małżeństwie, dzieciach i jakichkolwiek planach na przyszłość. Problemem jest również jego praca a właściwie jej brak. Mając prawie 30 lat mój mężczyzna dopiero kończy liceum, mimo iż latami prosiłam, aby poszedł do szkoły, więc mając podstawowe wykształcenie, ma problem ze znalezieniem pracy. Praca owszem jest, ale jak się nie ma wykształcenia, to trzeba raczkami robić, a jemu się nie chce, bo jemu, np. praca w tesco przy wykładaniu towaru, urąga. A ja zawsze myślałam że wstyd to kraść i ewentualnie się puszczać. Ja mam wyższe wykształcenie, a on nigdy w życiu nie usłyszał ode mnie, że przez swój brak wykształcenia jest gorszy albo głupszy. Tylko jemu się nie chce robić, on nie myśli o mnie jak o swojej rodzinie, bo nie chcę zarabiać, więc o żadnej stabilizacji czy posunięciu się do przodu nie może być mowy. Mało tego, nie raz od niego usłyszałam, ze gdyby nie to, ze rodzice mi opłacili studia też bym ich pewnie nie skończyła. Mieszkamy w małym mieście, w którym ja nie mogę znaleźć stałej pracy w swoim zawodzie, więc łapię co się da i jakieś dorywcze zajęcia. Jakakolwiek próba rozmowy na temat wyjazdu do większego miasta spala na panewce, bo on ma zespół i właśnie wydał płytę i nie może tego tak zostawić. Przy tym "kocha mnie", "zależy mu" itp. Ale to tylko słowa. Cholera, sama widzę, widzę. Chyba jestem uzależniona, chyba mam nadzieję, chyba na coś liczę...Doczekam sie pewnie kopa w dupę. Szkoda tylko, ze rozum swoje a serce swoje. Cholera.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez sikorkaa » 16 paź 2008, o 20:12

kreciku - to co Ty z nim jeszcze robisz? co on takiego w sobie ma, ze przy nim sie ...........

.... hmmm ... marnujesz ??
sikorkaa
 

Postprzez agik » 16 paź 2008, o 20:16

:pocieszacz:
Pamiętam cały tamten post...

On się nie zmieni tylko dlatego, ze płaczesz i ględzisz ciągle o tym samym...
A w ogóle- to po co ma się zmieniać? Źle mu? Przeciez wszystko za niego robisz...
Gdyby udało Ci sie go wybic z tego stanu komfortu- to moze?

Z drugiej strony wyobrażam sobie temat który mógłby zalozyć Twój chłopak gdyby tu napisał ;) Moja dziewczyna ciągle jest niezadowolona, ciagle gada, jak sprawić, zęby zamknęła usta? :)

Tylko sposobem:)
Masz rację, kiedy piszesz, zę dom- to wspólne staranie jego członków, ale sposbu, ze Twojego zmusić- chyba nie ma. Gdyby sam zechciał- to tak.

Fajnie, ze piszesz ;)- może to właśnie jest sposobik na jakąś mała część Waszego problemu?

A tak z innej beczki- chciałabyś mieć takiego męża? Którego nic nie interesuje? Wyobrażasz sobie, jakby to było, gdybyście mieli dzieci?
To raczej Ty nie powinnaś chcieć za niego wyjść :)

Pozdrawiam
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Sanna » 16 paź 2008, o 22:17

Kreciku, a jakie są Twoje marzenia?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 16 paź 2008, o 22:36

Witaj Kreciku. Najgorsze jest to,ze zdajemy sobie w pelni sprawe, ze facet nam do piet nie dorasta. Brak ambicji, nizsze wyksztalcenie, brak chęci do pomocy, prawdopodobnie i brak glębszego uczucia dla nas.
Powinnismy ja i Ty uciekac jak najszybciej z tego związku, bo szkoda nas i tych wszystkich lat.
Kreciku, ale jak to zrobic?
Jak odejśc?
Bo niestety trzeba to zrobić.
Moze ktos ma jakis dobry pomysl, jak skonczyc taki związek?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 22:40

Być kochaną. Tylko tyle i aż tyle. Wąskie horyzonty mam bo nie mam porównania. Ale mam oczy i widzę jak ludzie potrafią ze sobą żyć.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez Sanna » 16 paź 2008, o 22:42

---------- 22:42 16.10.2008 ----------

Spakować się, wyjechać, wykasować telefon, zdjęcia schować głęboko do szafy na lepsze czasy. Żeby odbyć nawet najdalszą podróż trzeba zrobić pierwszy krok.

---------- 22:42 ----------

Krecik napisał(a):Być kochaną. Tylko tyle i aż tyle. Wąskie horyzonty mam bo nie mam porównania. Ale mam oczy i widzę jak ludzie potrafią ze sobą żyć.


Czytałaś ,, Kobiety które kochają za bardzo" ?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Krecik » 16 paź 2008, o 22:47

Czytałam. I wszystko rozumiem co tam jest napisane. Czytałam 5 razy.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez Sanna » 16 paź 2008, o 22:52

A co Cię powtrzymuje przed wyjazdem do większego miasta, znalezieniem pracy zgodnej z Twoim wykształceniem, poszukaniem sobie innego faceta?

Przepraszam, już się kładę spać, zajrzę jutro. Dobranoc.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 106 gości