samotność

Problemy związane z depresją.

samotność

Postprzez melody » 22 lip 2008, o 00:22

Piszę tu, bo trochę mi smutno. W niedzielę wróciłam z kolonii letniej, gdzie byłam przez dwa tygodnie jako wychowawca. Nie było mi tam łatwo z wielu zewnętrznych powodów, ale czułam się silna i radziłam sobie całkiem nieźle (miałam też za sobą już tego typu doświadczenie). Przede wszystkim jednak czułam się tam potrzebna i wiem, że byłam potrzebna (a to naprawdę ważne dla mnie). Teraz jestem w domu, do którego zresztą bardzo chciałam już wrócić, lecz tu nie czuję się ani swobodnie, ani bezpiecznie bo mam remont, z którym walczą dwaj pracownicy (rodzice wyjechali) i będę zmuszona przez najbliższy tydzień znosić ich obecność przez 10 godzin dziennie (no chyba że ucieknę, tylko nie za bardzo mam dokąd), co nie jest łatwe bo nie wiem o czym z nimi mówić. No co najwyżej stać mnie na zadanie pytania: "Może napije się pan kawy?". Ale ile razy można pytać o to i ile tych kaw można realnie wypić?...

Trudno mi sie przestawić do tych nowych warunków życia. Po pierwsze mam na myśli to, że przez dwa tygodnie byłam w otoczeniu ponad 150 osób, a teraz jestem prawie sama. Po drugie meczy mnie ten syf w mieszkaniu (jak to podczas remontu). Mam gdzie spać i mam gdzie sie wykąpać, ale już nie mam gdzie zjeść bo z kuchni nic nie zostało (zupełnie jakby ktoś pierdolnął jakąś bombę...)

Pewnie sobie jakoś zorganizuję czas, choć nie za bardzo mam ochotę na przyjemności ponieważ nie mam z kim ich dzielić. To nie jest nic specjalnie nowego dla mnie, w wakacje zwykle zostaję sama... Po prostu mi przykro...

mel.
melody
 

Postprzez bunia » 22 lip 2008, o 00:33

:pocieszacz: .....jeszcze troche i bedzie lepiej :tak:

:kwiatek2: :slonko: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

króciutkie sugestie

Postprzez jurdab » 22 lip 2008, o 07:33

Samotność, szczególnie wśród ludzi to chyba jedno z najbardziej przykrych uczuć. Trudno się z tego wyrwać, bo konieczne jest otwarcie się na innych ludzi, a to może być czasem wręcz niebezpieczne, choć najczęściej człowiek odbija się tylko od muru niezrozumienia ze sztandarowym "weź się w garść". Na szczęście są ludzie, którzy potrafią zrozumieć i kontakt z takim człowiekiem to ogromny krok naprzód - czego Ci serdecznie życzę i w razie Twojej chęci służę własnymi doświadczeniami.
Pozdrawiam
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez melody » 23 lip 2008, o 14:58

Nie, nie czuję się samotna wśród innych ludzi/tłumu; czuję się trochę spięta, ale nie samotna. Mam też przekonanie, że jeśli stanę przed drugim człowiekiem i powiem mu o swoich emocjach, to ten człowiek będzie potrafił mnie zrozumieć (być może będzie też czuł tak samo). Lecz ja nie tego szukam.

Brakuje mi realnych ludzi przy mnie; ludzi z którymi łączy mnie coś więcej niż tylko prace remontowe i to miałam na myśli pisząc o samotności.

Wczoraj rano wyszłam z domu. Po drodze kupiłam śniadanie. Usiadłam sobie nad Odrą i tam w przyjemnej atmosferze mogłam je zjeść. Niestety znowu sama.
Później poszłam na wystawę rysunków Felliniego. Głównie waginy i piersi. Zastanawiam się, czy to fascynacja kobietą czy może przejaw seksizmu(?) Nie miałam jednak z kim wymienić spostrzeżeń, bo i tam byłam sama.
Sama wróciłam do domu i dziś znów sama spędzam czas...

mel.

P.S. Nie piszę tu dlatego, że mam depresję (tak nie jest); piszę trochę z przyzwyczajenia, a trochę by mieć poczucie, że ktoś to przeczytał...
melody
 

Postprzez kaśku » 23 lip 2008, o 20:28

hey mel, ja mam praktycznie podobnie, na stancji jestem, niemalze sama, chociaz wprowadzila sie na wakacje jedna osoba, ale jej nie znam i nie mam ochoty budowac czegos i poznawac blizej te osobe, wszyscy znajomi wyjechali i ci ktorzy mieszkali ze mna i tez mi jest troche smutno, zreszta teraz taki okres, ze skonczylam studia i zastanawiam sie co dalej do tego pisanie pracy mgr, wiec ciebie rozumiem, ale chyba albo sie przyzwyczailam do mojej samotnosci, albo nauczylam sie z nia zyc, albo nauczylam sie zyc z sama soba ...
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez Justa » 24 lip 2008, o 07:18

Mel, ale mi narobiłaś smaka tą wystawą...

P.S. To ekspozycja stała, czy objazdówka?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez ewka » 24 lip 2008, o 09:30

A ja tak tęsknię za takim byciem sama ze sobą... choć jakiś tylko czas. Zjeść śniadanie nad rzeką, połazić, pogapić się... pozazdrościłam Ci, Mel.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez jurdab » 24 lip 2008, o 13:05

Odra, Odra? - jak to daleko od Wisły, ale uczucia są ponad czasowe ( mam nadzieję, że udało się ortograficznie). Cóż mogę powiedzieć, nie ma złotych rad, ja zwyczajnie rozumiem- acha, zapraszam na skromny obiad w Krakowie. Tu też jest sporo miejsca dla CISZY
jurek - co ja gadam, co ja gadam - jurdab
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez melody » 24 lip 2008, o 16:22

Może rzeczywiście jestem w jakimś sensie "uprzywilejowana", mogąc pobyć sama ze sobą - bez ponaglających obowiązków, bez planów... Doceniam i takie momenty mojego życia, aczkolwiek samotność trochę mnie jednak męczy (jak nie wyjęta drzazga)...

Justa, wystawa zorganizowana jest w ramach festiwalu filmowego "Era Nowe Horyzonty" i w związku z tym trwać będzie do 27.07; znajdziesz tam nie tylko rysunki Felliniego, ale też fotografie z planów filmowych, fragmenty scenariuszy z odręcznymi notatkami, rękopisy listów... Także, ubieraj się i pędź do Ratusza :usmiech2:

Jurdab, myślę że Kraków jest miastem najbardziej godnym tego, by przeżywać w nim swoją samotność. Mówię tak, bo mam poczucie, że z Krakowem złączona jestem pewną niewidzialną pępowiną. Za miłe słowa bardzo dziękuję :usmiech2:

Dziś wstałam bardzo wcześnie, tak, aby wymknąć się z domu zanim przyjdą panowie od remontu (ich obecność naprawdę mnie krępuje...). Poszłam sobie sama do kina na bardzo poruszający film (dla zainteresowanych: "Anioł przy moim stole"), który wniósł sporo ciepła do mojej zziębniętej duszy. A po projekcji sama sobie poszłam coś przekąsić i tak sobie wtedy przypomniałam, że jedzenie na mieście, wśród innych ludzi/obcych ludzi to było jeszcze parę lat temu doświadczenie nie do przejścia dla mnie(!); taka byłam nieśmiała :usmiech2:


Dzięki Wam za obecność, dajecie mi duże wsparcie teraz :usmiech2:
Pozdrawiam gorąco!
mel.
melody
 

Postprzez provansee » 24 lip 2008, o 21:48

hej Melka!

fajnie, ze piszesz i ze Ci sie uklada. wiesz, ja w takich sytuacjach tez nie wiem, jak sie zachowac. coz...ale chyba kazdy z nas ma jakies trudnosci i niektorych rzeczy nie zmienimy, bo nie da sie zawalczyc ze wszystkim. mysle zreszta, ze to nie jest takie straszne co piszesz. 2 tygodnie da sie jakos przezyc, zreszta nie musisz panom zapewniac towarzystwa, oni u Ciebie pracuja, poza tym maja siebie nawzajem.

hehe, pamietam jak kiedys mialam strasznego dola podczas remontu i chcialam spac, a te halasy tylko mi w tym przeszkadzaly. bylam strasznie wsciekla, ze nie dadza mi spokojnie chorowac. to taka mala dygresja.

podziwiam cie, ze to, ze potrafisz i chcesz cos robic dla innych. ja chyba ostatnio wpadlam w trybik walki o przetrwanie w korporacyjnym swiecie.
w ogole to jestem ostatnio strasznie zagubiona i stwierdzam, ze strasznie nie pasuje do XXI wieku...jestem jakas niedzisiejsza...

coz...zycze Ci znalezienia swojego miejsca na ziemi w tym brutalnym, nahalnym swiecie wagin i innych penisow;) ja w wakacje uciekam w ksiazke i...szukam pracy:/
provansee
 
Posty: 10
Dołączył(a): 24 wrz 2007, o 19:50

Postprzez melody » 28 lip 2008, o 10:10

Hej Prov,

Tak, chyba mogę zaryzykować powiedzenie: "układa mi się". W świecie zewnętrznym - pomimo istnienia problemów - idę na przód. I w świecie wewnętrznych przeżyć - choć nie jestem wolna od "trudnych" emocji, to nie ulegam sile destrukcji (jak kiedyś). Jednym słowem, jakoś tam sobie żyję.

Remont potrwa jeszcze długo bo panowie spieprzyli parę rzeczy i cóż... czas na poprawki. OK, OK, już nie narzekam, to rzeczywiście nie jest takie straszne :wink:

Dziś i ja wybieram się po partię książek - idealne rozwiązanie na samotne wieczory. A póki co - korzystać będę ze słońca, czego i Tobie życzę.
Pozwól sobie na odpoczynek zanim na dobre staniesz twarzą w twarz w tym korporacyjnym świecie :wink:

Pozdrawiam!
mel.
melody
 

Postprzez Piryt » 15 paź 2008, o 23:10

nie wspominajcie mi o remoncie :D ja mam sąsiada którego konikiem jest przerabianie mieszkania co miesiąc coś robi a najbardziej lubi wiercić i wierci kiedy śpie bo w dzień śpie bo pracuję na nockach.
Melody wszystko ma dwie strony medalu kiedyś sam uciekałem w samotność teraz gdy postanowiłem z tym skończyć jakoś wszyscy nie mają dla mnie czasu myślałem że mam przayjaciela bo wspierał mnie w najtrudniejszych chwilach ale teraz nie odpisuje mi na smsy oddalił się bardzo o demnie nie wiem może fakt zmieniłem się trochę ale to wszystko dlatego że w dawnych czasach u ludzi zabiegałem o szacunek teraz mi na tym nie zależy bo zabardzo trzeba się starać a za mało otrzymuje się w zamian. Samotność to nie jest aż taka straszna rzecz mi pomogła poukładać pewne sprawy zastanowić się nad sensem życia itp. i chociaż samotność mi najczęściej nie doskwiera to brakuje mi kogoś do kogo mógbym się odezwać czasami.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Piryt
 
Posty: 22
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 19:53

Postprzez melody » 16 paź 2008, o 19:56

nie wspominajcie mi o remoncie Very Happy ja mam sąsiada którego konikiem jest przerabianie mieszkania co miesiąc coś robi a najbardziej lubi wiercić i wierci kiedy śpie bo w dzień śpie bo pracuję na nockach.

Ja nie jestem taką wredną sąsiadką, u mnie w domu tak poważny remont zdarza się raz na jakieś 15 lat i bardziej z przymusu niż z wybryku :wink:

Do samotności - pozwól - odniosę się innym razem (zmęczona już dzisiaj jestem). Teraz chciałam Ci tylko podziękować za Twoje spostrzeżenia :)

mel.
melody
 


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 149 gości

cron