przyjaciele

Problemy z partnerami.

przyjaciele

Postprzez Biedrona » 28 cze 2007, o 05:17

w temacie zwiazkow miedzyludzkich...
jest mi przerazliwie smutno.
po raz kolejny zawiodlam sie na ludziach, ktorym ufalam...
w przeciagu ostatniego czasu stracilam juz pare osob.
z roznych powodow.
a dzis i pare dni temu stracilam kolejne dwie osoby...
i juz sama nie wiem - moze to ze mna jest cos nie halo.
przepraszam Was, ale mam w tej chwili taki zal, ze musze go z siebie wyrzucic.
zal do nich, bo przeciez sobie "zasluzylam" (to nie moje slowa...), ale oni nie moga byc dla mnie.
zal do siebie, ze bylam taka glupia. naiwna. bezinteresowna.
a teraz trace wiare w ludzi. tak po prostu. nie chce, ale z kazdym przykladem roznych ludzi w moim zyciu - trace ja. i nie jest to w zgodzie z tym co ogolnie o ludziach mysle. ale te potworne fakty.... nie daja mi spokoju.
i zastanawiam sie czy blad nie lezy we mnie.
i czy nie ufam ludziom, ktorzy w taki prosty sposob nie zasluguja na moje zaufanie i pomoc, dobre slowa oraz czyny.
boli mnie to potwornie.
bo ja bylam zawsze. na kazde zawolanie. na kazde okiem mrugniecie.
ech,
smutno mi.
Biedrona
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Re: przyjaciele

Postprzez ewka » 28 cze 2007, o 06:24

Biedrona napisał(a):w przeciagu ostatniego czasu stracilam juz pare osob.
z roznych powodow.
a dzis i pare dni temu stracilam kolejne dwie osoby...

W takich kontakt trzeba ufać i wierzyć (tak przynajmniej uważam). Potrzeba trochę tej wła¶nie głupoty, naiwno¶ci i bezinteresowno¶ci, aby jakie¶ ładne i zdrowe relacje się rozwijały... nie zawsze się rozwijaj±, niektóre jak widać - nawet się zwijaj±. To takie nasze ryzyko, wkład... ale gdy się trafi na perłę, no to jest już nasza.

Może jest tak, że po prostu samo życie pokazuje, co i kto chce byc blisko nas? Je¶li nie chce (jakież to powody musz± być, że się deklaruje jakie¶ odej¶cie, jakie¶ "zasłużyła¶", no to nie wiem)... ale żyjmy i niech inni daj± nam żyć również - a mieć obok siebie tłumy, które wypadaj± na byle zakręcie, to może lepiej, kiedy mniej tłoczno?

Bardzo mi się podoba Twoja biedroneczka :D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Biedrona » 28 cze 2007, o 16:51

Hej Ewcia!
moze kiedys jej te krople z grzebietu splyna... :D
niescisle sie wyrazilam - "zasluzylam" w znaczeniu - ze ja dla kogos bylam zawsze - czyli zasluzylam na pomoc, szacunek itd.
no dobra - to dlaczego w takim razie tego nie dostaje?
wiesz, moze ja zyje w jakims swiecie fantazji i uludy.
nie potrafie pewnych rzeczy i zachowan zrozumiec (a wiec moze zdiocialam :lol: ).
dam Ci przyklad - teoretyczny, ale zasady te same.
znam Ktosia dlugo - lat ladnych pare. dobre stosunki, czeste spotkania (przyjazn to moze za wielkie slowo, tym bardziej po tym co sie stalo). od czasu do czasu telefony z kolejnymi "zadaniami" dla mnie - mniejszego lub wiekszego kalibru, ale ja zawsze pomocna.
dzwonie i mowie - sluchaj, mam prosbe - zlamalam noge (tfu, tfu...:D), nie moge wychodzic z domu, czy mozesz robic mi zakupy po pracy przez dwa tygodnie? Ktos mowi - dobrze, przeciez trzeba sobie pomagac. no to ja w blogiej pewnosci, ze moge na Ktosia liczyc za dwa dni slysze przez sluchawke "wiesz, na pewno zaslugujesz na moja pomoc, ale moj pies ma biegunke."
Ewcia, czy Ty cos z tego rozumiesz?
czy innych ludzi, w tym Ktosia, obowiazuja inne zasady w relacjach miedzyludzkich? bo ja musze i ode mnie oczekuje sie pomocy i wsparcia, ale sama nie moge na nia liczyc???
zlosc sie dzis ze mnie wylewa...
Biedrona
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez ewka » 28 cze 2007, o 17:57

Biedrona napisał(a):moze kiedys jej te krople z grzebietu splyna... :D

Nie! Niech nie spływaj±... no chyba, że Ci ciężko :D

Biedrona napisał(a):czy innych ludzi, w tym Ktosia, obowiazuja inne zasady w relacjach miedzyludzkich? bo ja musze i ode mnie oczekuje sie pomocy i wsparcia, ale sama nie moge na nia liczyc???

No wyzło¶ć się, wyzło¶ć.... wkurzone biedronki mrucz±? Bzycz±? Trzepocz± skrzydełkami? Czy co robi±? Hihi :D

Wiesz, teoretycznych wyznawców dobrych zasad międzyludzkich jest kupa cała... jak się ta teoria przekłada na praktykę, to pokazuje samo życie. Nie zawsze dostajemy tyle, ile dajemy... niestety. Uważam, że zdarzenia nam zawsze co¶ mówi±... co mówi to? Że może masz nauczyć się mówić NIE, kiedy dostajesz "zadania" (wtedy jest mniej przykro). Że może otaczaj± Cię ludzie, na których nie możesz liczyć. Że ich życzliwo¶ć i deklaracje nie s± prawdziwe. Że to, co zawsze robiła¶ dla innych nie zawsze musi do Ciebie wrócić. Że ludzie s± egoistami (no s±). Że mimo wszystko... pozostaniesz sympatyczn±, uczynn± biedronk±, która już wie, na kogo może liczyć, a na kogo nie, a czyje¶ NIE nie złamie jej normalno¶ci.

Ja obstawiłabym ostatnie Obrazek
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Biedrona » 28 cze 2007, o 18:55

hi, hi :lol:
masz racje - niech nie splywaja - ladnie mienia sie w sloneczku :D

wkurzonym Biedronom zielenieja ze zlosci czarne kropeczki... :x
i skrupulatnie omijaja gniazda jadowatych zmijek i innych burczacych trzmieli :D
sycza, Ewciu, sycza i gryza :D

dziekuje za dobre slowa



Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez ewka » 28 cze 2007, o 22:16

Biedrona napisał(a):wkurzonym Biedronom zielenieja ze zlosci czarne kropeczki... :x

A zrobisz sobie zdjęcie z zielonymi? Jak będ± przez jak±¶ chwilę? Tak chciałabym zobaczyć, bom jeszcze nigdy nie widziała takiej "dziwnej";)

:D :D :D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 28 cze 2007, o 22:33

to sie wtedy nazywa zmutowana stonka:P Taka, jaka nam Amerykanie zrzucali na pola za komuny:P

a tak powazniej, to hmmm

widzisz, Biedroneczko...czasem z przyjaznia jest tak, i sama to mialam przez wiele lat - ze my sie 'poswiecamy', robimy dla przyjaciol cos, na co nie zawsze mamy ochote, czas czy srodki - ale robimy to cos, bo dla nas takie jest pojecie przyjazni. I oczywiscie uwazamy, ze inni ludzie maja takie samo pojecie i takie same zasady. A inni ludzie nie zawsze maja - bo stawiaja siebie na pierwszym miejscu, swoje zajecia czy cos tam innego. I nawet nie zauwazaja tego, ze my sie czy cos poswiecamy dla nich - bo oni by czegos tam nie zrobili, gdyby nie mieli czasu czy ochoty (nawet im nie przyjdzie do glowy, ze ty np zostawilas wazna nauke, czy zawalilas inne spotkanie, zebyim w jakims problemie pomoc).

Znam nawet panne, ktora dla swojej 'przyjaciolki' zostala prostytutka...zostala wystawiona do wiatru, 'przyjaciolka' zerowala na niej przez dlugi czas razem ze swoim chlopakiem...extrema, nie?

I tutaj wchodzi w gre asertywnosc. Podjeciedecyzji, ze jesli to cos ma byc dla mnie duzym problemem, to tego nie zrobie. Jesli mam do wyboru nauke i wyjscie z kims, o ten ktos po raz kolejny czuje sie samotny, to wybiore nauke, bo to jest moje zycie i jest dla mnie wazniejsze. Czy cos tam innego (przyklad z nauka, bo wlasnie podczas dosc waznych egzaminw nauczylam sie mowice stanowcze nie).

Wtedy zaczniesz zauwazac, ze ludzie Cie bardziej szanuja, badziej docenaja, kiedy w koncu powiesz 'tak, zrobie to dla Ciebie'. Bo sama bedziesz szanowac Swoj czas i Swoje postanowienia.

No.
Sorki za literowki, ale wlasnie pochlaniam szkalenczke dobrego czerwonego.

pozdrowka cieple.
xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez bunia » 28 cze 2007, o 22:59

Dziewczyny maja racje....nie mozna zapominac o sobie i wlasnych "interesach" co sprowadza sie aby nauczyc sie mowic -nie-przykro mi ale dzisiaj nie moge ci poswiecic czasu itp.
Byc moze beda tacy co sie naburmusza i wypna ale przeciez przyjazn polega w duzym stopniu na akceptacji....nie mozemy byc zawsze i wszedzie dla wszystkich (no moze z wyjatkiem na forum....hihihi) a jesli przyjaciele tego nie rozumieja to maja problem i blednie rozumuja pojecie "przyjazn".
Trzymajcie sie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Biedrona » 29 cze 2007, o 02:31

hej dziewczeta!
zastanawialam sie nad tym co dzis mi powiedzialyscie weryfikujac to wszystko z tym co czuje.
Ewus - nie mart sie - zawsze bede soba, chocby nie wiem jakie sloniatko, slonik czy slon-olbrzym na biedronke nastapil...nie widze siebie inaczej i wiem, ze nie moge inaczej zyc.
pancerz tez przeciez swoje robi :D a kropelki jak sie nagrzeja sloneczkiem, to moga parzyc :lol:
i masz racje - ja np. w teorie o ktorych Ktos opowiada po prostu wierze dziecieca ufnoscia. no bo niby dlaczego Ktos mialby mowic nieprawde i wysilac sie - po co?
i tez biore poprawke na to, ze ludzie sa tylko ludzmi, ze bladza.
Abssinth, Buniu - nie wiem jak do konca jest z moja asertywnoscia (pewnie sa tam jakies zaburzenia)
nie mam tym problemow w zyciu zawodowym i kontaktach z ludzmi, ktorych trzymam na dystans.
jedynym kulejacym aspektem mojej asertywnosci jest bliski i baaardzo bliski kontakt. bo ja, byc moze w naiwnosci mojej, zakladam, ze jesli pozwolilam na to by byc z kims blisko, to ow czlowiek zrobi wszystko, by mnie nie zranic. bo wie, potrafi przewidziec w taki zwykly, ludzki sposob jak bardzo mnie zaboli.
podkreslam tez, ze pomimo wielu ludzi wokol mnie, nie jest mi latwo otworzyc sie do innego czlowieka, zaufac i wierzyc. i niesamowicie rzadko kogokolwiek prosze o cos (i moze dlatego tak bardzo czuje, jesli ktos mowi "nie").
i nie wiem, czy do konca jest to tez poswiecenie. moze pomagam innym, bo po prostu lubie to robic - i nie wysilam sie, nie wyrzekam swoich potrzeb w zamian, po prostu czuje ogromna empatie i nie sprawia mi to zadnej trudnosci.
co najbardziej mnie boli. jak juz pisalam - to, ze ludzie, ktorym zaufalam, nie potrafia docenic tego, ze mam odwage prosic ich o cos (choc mnie znaja), to, ze ktos robi ze mnie idiotke (bo naiwna i da sie przerobic po raz kolejny - a to tylko dziecieca wiara w to, ze ludzie nie sa tak do konca zli i bezmyslni). to, ze musze walczyc o oczywiste rzeczy wbrew sobie i swoim przekonaniom.
i wtedy dopada mnie zwiatpienie. i chwieje wiara. i trace nadzieje.
jeszcze wierze, ze tylko na chwile.
uff, rozpisalam sie....
biedronkowy swiat.


ps. Ewus - nie zalamuj mnie, nie mozesz uruchomic swojej pieknej wyobrazni i zmienic kolory?????? 8)
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez ewka » 29 cze 2007, o 07:31

Biedrona napisał(a):a to tylko dziecieca wiara w to, ze ludzie nie sa tak do konca zli i bezmyslni

Ja też j± mam, Biedronko. I niech nazywa się bezmy¶ln±, dziecięc±, naiwn± lub i głupi±... niech j± sobie każdy nazywa, jak tylko chce - ja chce wierzyć ludziom. Bo jak żyć? Jak rozmawiać? Jak budować jakie¶ zdrowe, fajne relacje? Zakładam zawsze, że to zło i bezmy¶lno¶ć, o jakiej wspomniała¶, s± po prostu wynikiem czego¶, jaki¶ dziwacznych warunków zewnętrznych lub słabo¶ci... bo w samym ¶rodku jeste¶my po prostu dobrzy. Wierzę, że tak wła¶nie jest.

Biedrona napisał(a):ps. Ewus - nie zalamuj mnie, nie mozesz uruchomic swojej pieknej wyobrazni i zmienic kolory?????? 8)

Ok, już "zobaczyłam"... niespecjalnie mi się podobało, zdecydowanie lepiej Ci z czarnymi.

:D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 29 cze 2007, o 09:26

Biedronko....rozumiem Cie co chcialas powiedziec,czesto zapominamy,ze zaufaniem obdarza sie innych na kredyt no i niestety ryzyko jest we wszystkim....coz byloby za zycie bez ryzyka....nie trac wiary,kiedys na pewno zaprocentuje.
:wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez carita » 2 lip 2007, o 13:16

Kiedy¶ byłam w podobnej sytuacji do Twojej i straciłam jednego dnia troje przyjaciół, dla których zrobiłabym wiele, i nie mogłam poj±ć, dlaczego tak się stało. Przecież dla mnie przyjaciel to kto¶, kto zostaje, nawet wtedy, kiedy inny by się odwrócili. I wydawało mi się, że to były takie przyjaĽnie. A tu pierwsza poważna weryfikacja i... totalny odwrót, zostałam sama z wielkim problemem. Wtedy znajomy psycholog mi powiedział: To nie była przyjaĽń, tylko Twoje wyobrażenie o tej przyjaĽni. Po kilku miesi±cach od jednego z tych "przyjaciół" dostałam sms-a z tekstem "nie zasługuję na twoj± przyjaĽń", drugi starał się odnowić kontakt, czuj±c wyrzuty sumienia i przepraszaj±c za swoje niezrozumiałe zachowanie, trzeci - powiedział: dobrze jej tak, wreszcie co¶ jej sie zawaliło, my¶lała, że wszystko może mieć (co było zupełnie niesmaczne w zwi±zku z tym, co mi się wtedy przytrafiło, ale było dowodem na to, że ta osoba przez lata skrywała jak±¶ zazdro¶ć, o której nie miałam pojęcia). Do dzi¶ z żadn± z tych osób nie chcę mieć żadnego kontaktu.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 5 lip 2007, o 01:30

Tak sobie czytam bo przyjazn to dla mnie takie ostatnio na czasie..Kiedys dawno temu z dnia na dzien stracilam kilka bardzo bliskich osob przez ukrywana jak sie okazalo zawisc,kompleksy,ale takze pomowienia.wydawalo sie ze tyle problemow emocjonalnych takze w naszych relacjach juz przerobilysmy ze takie cos nie powinno miec miejsca a jednak..
od tamtego czasu nie traktowalam nikogo doslownie jak przyjaciela .miewalam bardzo dobre znajomosci np kolezanke na ktora od lat mozna bylo liczyc.poznala swojego narzeczonego i od tamtej pory kontakty byly nieco oficjalne.on byl dosc zaborczy i robil wszystko zeby nigdy nie spotykala sie z nikim bez niego.wydawalo sie ze to naprawde wporzadku facet,sam czesto wykazywal sie fajnymi kolezenskimi gestami.Laczyla nas troche sytuacja zyciowa.I oni i ja zaczynalam prawie od zera.Najpierw im zaczelo sie lepiej wiesc z czego jak bylo widac bardzo sie cieszyli.doceniali podobno to ze nie jestem osoba zawistna i ciesze sie razem z nimi.moja sytuacja takze zaczela sie poprawiac i raptem okazalo sie ze kolezenstwo to jakies totalne pole do rywalizacji.Niestety postanowilam pozostac przy swoim stylu zycia i nie weszlam w ten materialny wyscig.Ostatnio dowiedzialam sie miedzy slowami ze to ze nie zamienilam pasji do kupowania ciuchow i ksiazek na pasje plazmowych telewizorow totalnie nas rozminelo..Jakbyscie wiedzieli i ja i oni maja lat to sadze ze bylibyscie w totalnym szoku..czuje sie w pewien sposob zawiedziona.nie zdawalam sobie sprawy z tego ze takie glupoty mozna traktowac jako priorytet w kontaktach miendzyludzkich.Czasem to nawet szkoda mi staran ktorych dokladalam do tego zeby nasze spotkania odbywaly sie w fajnej atmosferze..ech szkoda gadac ale to chyba jak juz ktos napisal ryzyko wpisane jest w zycie..
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Jagoda » 5 lip 2007, o 07:32

Droga Biedronko!
Osobom cynicznym, nieufnym wcale nie jest latwiej w zyciu..
Latwo stracic wiare w ludzi, gdy zawodzi nas ktos kogo uwazamy za przyjaciela.
Ja takze zawiodlam sie na kolezance (dzis nie umiem nazwac jej przyjaciolka) i to wtedy gdy najbardziej tego potrzebowalam -rozwod rodzicow. Bolalo i to bardzo.
Na szczescie dla mnie poznalam pozniej kogos kto pokazal mi czym jest prawdziwa przyjazn. Poprostu nie musialam o nic prosic....
Nasza przyjazn trwa 9 lat, pomimo odleglosci i zmian w zyciu.
Moze dlatego przyjazn jest tak cenna bo rzadka.
Nie trac wiary...

Prawdziwy przyjaciel to ktos, do kogo mozesz zadzwonic o trzeciej w nocy i powiedziec " jestem w wiezieniu w Meksyku", a on na to odpowie "Nic sie nie martw, zaraz tam bede"
Avatar użytkownika
Jagoda
 
Posty: 26
Dołączył(a): 1 lip 2007, o 13:08

Postprzez Biedrona » 14 lip 2007, o 04:56

Hej, dziewczyny!!!
to wszystko o czym piszecie trzyma sie mojej teorii przyjazni....
teraz jednak troche inaczej to widze (w zwiazku z mozolna budowa mojej asertywnosci z ludzmi, na ktorych mi zalezy i z ktorymi jestem blisko).
i powiem, ze mam duzo watpliwosci. bo kiedy mysle o swoich zwiazkach miedzyludzkich, to tak w sumie ludziom, ktorym chcialam zaufac - w zwykly sposob na to nie zaslugiwali.
z drugiej strony - mam wokol siebie osoby, ktorym zawsze balam sie zaufac, a ich decyzje, czyny, slowa baaardzo na to zasluguja (fakt, ze nie bylo takiego momentu w moim zyciu, ze sie na nich zawiodlam w roznych sytuacjach) po moich przemysleniach.
gdzie zloty srodek?
co do mozolnej drogi do asertywnosci - "przyjaciel" zadzwonil "swoja przyjaciolka" (bo moze nie mial odwagi:)))) z kolejnym "zadaniem". a ja powiedzialam nie. bo nie. i nawet nie mialam z tego powodu poczucia winy:))))))
ufff, fajnie:)
pozdrawiam biedronkowo i czekam na recepte na zloty srodek (lub definicje "perelek", Ewo:))))
Biedrona
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 393 gości