laissez_faire napisał(a):Forsaken napisał(a):laissez_faire tak całkiem szczerze to
;]
no dobrze... pozdrawiam
laissez, przepraszam....
Napisałeś, że musiałbym być całkiem szczery w tym co pisze to wtedy byś mógł mi coś doradzić. Kwestia jest taka, że ja naprawdę pisze szczerze o tym co czuje i co się dzieje w mojej głowie. Nie zmyśliłem sobie stanu w jakim się znajduje. Więc za co przepraszam? Przepraszam, bo choć emocje wyrażam całkiem szczerze, to okoliczności i wydarzenia trochę zmodyfikowałem. Zrobiłem to dlatego, że bałem się dekonspiracji ze strony osoby za którą tu przybyłem... Tak, tak... Nie znalazłem się tu przypadkiem, przywędrowałem na wasze forum po dwóch tygodniach przekopywania się przez posty kobiet piszące o tym jak straciły ukochanego, zdradziły swoje ideały, puściły się z nic nie wartym bubkiem...
I ostatecznie znalazłem bywalczynie forum, której historia pasowała do wypadków które mnie spotkały. Wprawdzie wszystko w niej było poprzekręcane, jednak chronologia się zgadzała. Zgadzały się również okresy pisania i milczenia z moja wiedzą na temat jej problemów z netem, jej relacje z rodziną, z facetem, słowem wszystko oprócz przedstawionych faktów. Zacząłem więc snuć i moją historie, przekręcając to i owo tak bym nie został od razu zdemaskowany. Starałem się wybierać w tym takie rzeczy które nie sprowadzą was na niewłaściwą ścieżkę. I te modyfikacje nie mają tak naprawdę znaczenia. Oprócz jednej... Otóż prawda jest taka, że nie jestem rozwodnikiem - to jest wciąż moja żona, choć faktycznie bliżej jej juz do ex. Nie mieszkamy razem, ona zajmuje nasze mieszkanko do ktorego nie mam wstępu, lub żeby być całkiem w zgodzie z faktami, mogę czasami zawitać po uprzednim zapowiedzeniu mojej wizyty. Sprawa z kochankiem ciągnie się natomiast od pół roku i wiem, że ona juz z nim nie jest. Niestety na moje nieszczęście pojawił się ostatnio nastepny (ilu ja ich bede musiał obić...) i w dodatku już nie taki obleśny grubas jak tamten (choć w moim odczuciu brzydal). Nie wiem też czy nie jest lepszy w łóżku, nie znam jego zalet ani wad, bo ona zaprzecza. Ale wiem że jest. I szczerze mówiąc to ręce mi opadły jak sobie zdałem z tego sprawę. Mam tak, że dopiero po tygodniu zapala mi się lampka i wszystko układa w całość. Nie wiem co teraz mam zrobić. Zdecydowałem że nie będę się odsłaniał z tym co wiem. Poczekam na rozwój wypadków, ale praktycznie to oznacza dla mnie koniec - drugiego nie zdzierżę. Wiem że poniekąd odsłaniam się teraz, ale patrząc na to co już o sobie napisałem to można mnie zidentyfikować ze stu procentową penościa. Pocieszeniem jest tu jedynie moja płodność literacka i to że ona raczej nie będzie przekopywać się przez moje wpisy, by odkryć prawdę. Musze tylko uważać żeby nie zauroczyć jej sobą za bardzo na tym forum, by nie wzbudzić zbytnie zainteresowania swoją osobą. Reszta to prawda, pomijając może mój zawód i kilka nieznaczących szczegółów. Ach zapomniałbym, dość ważny jest tez ten mój "mały problem" - jest to uzależnienie od bakania, z którym właśnie walczę przy pomocy mojego terapeuty. Przepraszam was wszystkich że wpuściłem was trochę w maliny, ale nie było to moim zamiarem. Moim początkowym zamierzeniem było wyciągnąć od niej jak najwięcej informacji dotyczących tego co ona właściwie czuje. Jakie jest jej spojrzenie na mnie i czego się obawia. Zbliżamy się czasami, a czasami oddalamy. Oddalamy się głownie przez jej obawy, skądinąd uzasadnione, że będę jej tą zdradą starsznie długo wiercił dziurę w brzuchu, oraz przez moje chwiejne emocje, przez które czasami wybucham jak Etna. Zbliżamy się chyba przez miłość, której jednak jest między nami z każdym dniem coraz mniej.
Nie gniewajcie się proszę - tym razem otworzyłem się już totalnie.
Jeszcze raz przepraszam Cie laissez_faire za ten goły tyłek. Intuicja Cię nie myliła - faktycznie było jeszcze drugie dno.
Bije się w pierś i liczę na wyrozumiałość.
Pozdrawiam zawstydzony,
Forsaken