Witam,
Jestem DDA,nie będe rozwodzić się tu nad wszystkimi problemami dnia codziennego które utrudniają mi prawidłowe funkcjonowanie, bo wiem że jako DDA zrozumiecie naturę mojego głównego problemu. Próbowałam szukać wsparcia u przyjaciół, niestety nie mają oni tych samych doświadczeń co ja i trudno im zrozumieć mój sposób odbierania świata.
Mam 22 lata i zawsze byłam sama, nigdy nie miałam chłopaka, kolegi, nie chodziłam na randki, bardzo trudno mi nawiązywać nowe znajomości. Tymczasem marzę o bliskości, miłości o założeniu własnej rodziny. Mniej więcej 2 lata temu pojawił się w moim życiu chłopak, który ma w sobie tyle wyrozumiałości i cierpliwości że nadal próbuje do mnie dotrzeć. Problem polega na tym, że ja nie wiem co czuję i boję się iść do przodu. Kilka razy próbowałam uciec, zniechęcić go, modliłam się by zniknął, by poznał swoją prawdziwą miłość, zebym tylko nie musiała tak się ze sobą męczyć przy każdym naszym spotkaniu. On wie że jestem DDA, że przepełnia mnie strach, na nic nie nalega, nie naciska, po prostu jest i co jakiś czas daje mi do zrozumienia , że czeka na mój ruch. Jest niesamowitym człowiekem, gdy wymieniam sobie jego zalety, gdy myśle o jego dobrym sercu, to okazuje się, że jest mężczyzną moich marzeń. Oczywiście jest jakieś ALE- nie pociąga mnie fizycznie. Jest przystojny, ale nie moim typie (zaznaczam tu, że nigdy nie stawiam na wygląd zewnętrzny ludzi, jednak wiem, że nie możnaego całkowicie pomijać). I tu pojawia się moje pytanie. Czy jest możliwe, że podświadomie bronie się przed uczuciem, że to paniczny strach przed bliskością mrozi i tłumi we mnie uczucia? Myśle o nim całymi dniami, chciałabym się do niego przytulić i zostać w jego objęciach trochę dłużej niż przy zwykłym powitaniu... tak jak obejmuje go we snach. Jego obecność daje mi poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie nie wyobrażam sobie pierwszego pocałunku, trzymania się za ręce. Kiedy patrze na jego zdjęcie czuje strach, często nie odbieram jego telefonów, oddzwaniam po 20 minutach po tym jak się oswoję z myślą o rozmowie z nim. Jak mam poznać własne uczucia? Tak bardzo nie chce go zranić. Raz szaleje z tęsknoty, innym razem ciesze się gdy milczy z cichą nadzieją, że sobie odpuścił. Jeżeli to nie to, to nie chce by marnował na mnie czas, który powinien przeznaczyć na szukanie swojej drugiej połowy. A jeżeli obudze się za późno ? Ile jest w tym prawdziwego uczucia, a ile zwykłej potrzeby bliskości? Nie chce traktować go jako koniecznego lekarstwa na samotność, on nie zasługuje na takie traktowanie.
Prosze pomóżcie mi przebić się przez ten gąszcz obaw i wątpliwości, wskażcie drogę, może sposób walki z samą sobą. Wiem, że najlepszym sposobem byłaby terapia, ale nie jestem chyba jeszcze na to gotowa, napawa mnie to równie silnym strachem.
Dziękuje za poświęcony czas, pozdrowiam wszystkich zagubionych i tych którzy wyciągają do nas pomocną dłoń