A ja sobie zyję dalej calkiem dobrze
.Bylam z dzieciakami na grzybach. Zatrzesienie jest u nas, pochodzilismy po pieknym lesie, pozachwycalismy sie piekna jesienna przyrodą i ostatnimi cieplymi dniami. Porobilam sporo zdjęc. Wpadlam na pomysl z synem wydania atlasu grzybow. Zaczęlismy robic zdjecia do niego. mamy kilka ciekawych okazow. Potem marynowalam i suszylam grzybki. Jeszcze przed chwilą pisalam corce pracę z angielskiego. Dopiero teraz jestem wolna i bardzo zmęczona, ale przyjemnie.Wypilam jeszcze dwa kieliszki wina, ktore przywiozl mi w prezencie moj eks mąz.
A on? wysyla pozdrowienia, wczoraj, dzis rano ,ja milczalam zawziecie, to dzwonil kilkakrotnie. Niestety w koncu zadzwonil z zastrzezonego, więc odebralam. Pogadalismy, ja na zimno o dupie maryni w jego stylu. Glownie mu chodzilo o to ,czy jestem zdrowa i dzieci. Powiedzialam, ze wszystko dobrze, rozmowa sie nie kleila , bo nie chcialam . Napomknelam tylko ,ze mam duzy zal do niego za pewne sprawy, ale nie bede mowic o co chodzi. Nie chcial wiedziec, no i dobrze, bo obiecalam kolezance, ze nie wydam jej.
naprawde nie rozumiem takich facetow jak on.
i tak to wszystko wyglada. na razie nie mysle o nikim. Chce stanąc na nogi, rozkrecic biznes. Moze kiedys pomysle o sympatii. sama tam bylam ,więc pewnie i jakiegos fajnego pana mozna tam poznac. Bylo kiedys kilku koniarzy, ale albo mlodsi, albo nizsi, albo gdzies na mazurach i jakos nie wyszlo. Wybralam Wikinga. To przypadek ,myslalam ,ze jest inny.
Pozdrawiam cieplutko