Jestem tu, ponieważ potrzebuję pomocy i swego rodzaju oceny kogoś bezstronnego. Mam nadzieję, że zechcecie mi pomóc.
Jestem mężatką od dwóch lat. Wzięłam ślub tylko dlatego, że byłam w ciąży. Bałam się reakcji rodziny i społeczeństwa i bałam się, że jeśli ślubu nie wezmę, to moje dziecko, kiedyś za to będzie płacić.
Niestety skończyło się to tak, jak się spodziewałam.Mój mąż nie jest osobą "wylewną". Nie okazuje uczuć, nie rozmawia ze mną w domu. Jest muzykiem i cały jego świat kręci się wokół perkusji. Kiedyś, gdy jeszcze chodziłam na jego koncerty zauważyłam, że kiedy gra, uśmiecha się w taki sposób, jak nigdy do mnie. Zawsze najważniejsze dla niego jest jego życie i jego plany. Od dnia ślubu czułam, że jest coraz gorzej. Nie interesował się ciążą. Nigdy nie pytał jak wyniki badań, jak się czuję ja, czy dziecko. Musiałam go długo namawiać, na wspólny poród. W międzyczasie zaczęły pojawiać się sytuacje, które będę pamiętać do końca życia. Mój teść potrafił wyczekać moment, kiedy będziemy sami i powtarzać mi, że musimy się z A. kochać, bo to dla dobra dziecka. Jak mówiłam, że on wcale nie musi się ze mną żenić powtarzał, że A. musi się zachować jak mężczyzna... Czułam się, jakby mi mówił, że mąż wcale nie chciał tego ślubu, ale dla dobra dziecka się poświęcił i "zachował jak mężczyzna". Po każdej takiej rozmowie wracałam do domu zapłakana i znękana, pełna złych myśli. Powiedziałam o tym mężowi. Po kilku dniach zapytany stwierdził, że rozmawiał z ojcem i że już po sprawie. Okazało się, że teść dalej prowadził swoje gierki. Po długim czasie domyśliłam się, że A poszedł na łatwiznę i nie rozmawiał z ojcem.
To tylko jedna z takich spraw. Wiele się działo. Trzy razy prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa. Chciałam, żeby pokazał, że mu zleży. Nigdy nie poszliśmy. Twierdził, że nie miał czasu.
W tej chwili mój syn ma 20 miesięcy. Ojca rzadko widuje. Mąż robi wszystko, żeby w domu go nie było. Wychodzi zanim wstaniemy, a wraca, późno wieczorem, kiedy synek śpi. Ostatnio, kiedy chciałam odpocząć i pojechałam ze znajomymi na grzyby, poprosiłam go, żeby się zajął dzieckiem. Nie miał czasu. Poprosiłam, żeby w takim razie odebrał małego od mojej mamy następnego dnia. Nie miał czasu. Tłumaczył się imprezą u brata i tym, że po imprezie chce się wyspać. Wolał się wyspać, niż spotkać z dzieckiem. Tak jest od zawsze. Naszą pierwszą rocznicę ślubu balował u byłej dziewczyny swojego kumpla z kapeli. Mamy teraz swego rodzaju wojnę. Umawialiśmy się przed ślubem, że on zarabia, ja zajmuję się wychowaniem dziecka, a domem zajmujemy się wspólnie. Niestety on ograniczył się do przyniesienia pieniędzy i na tym kończy się jego męska rola w domu. Wszystko inne spadło na moją głowę. Nigdy się na to nie godziłam i zaczęliśmy ze sobą walkę. Nie sypiamy ze sobą, nie przytulamy się i wszelkie kontakty ograniczamy do minimum.
Zdecydowałam się na rozwód. Kiedy poinformowałam o tym męża, powiedział, że chce iść do psychologa, bo on się nie chce rozwodzić. Dałam mu szanse. Kazałam załatwić tego psychologa. Po tygodniu powiedział, że nie załatwił, bo skoro się zdecydowałam na rozwód, to i tak nic nie da. Zawsze stosował taką taktykę.
Moi przyjaciele mówią, że będą mnie wspierać. Koleżanka udostępni mi swój dom, bo sama wyjeżdża. Chcę założyć działalność gospodarczą i zacząć zarabiać tak, żeby nie musieć oddawać syna do żłobka. Zaczynam układać sobie powoli życie, mimo, że mieszkamy pod wspólnym dachem. Zaproponowałam mężowi dogadanie się przed rozwodem, żeby to wszystko nie trwało długo i było jak najmniej bolesne. Zgodził się. Ja mam założyć sprawę o rozwód bez orzekania o winie. Potem wyjadę z dzieckiem z naszego miasta.
Mąż jest teraz do rany przyłóż. Miły, czuły i kochający. Cały czas ma minę kopniętego psa a ja zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Może nie powinnam tego robić? Może to źle zabierać dziecku ojca, nawet jeśli jako mąż jest do niczego? Moja rodzina jeszcze o niczym nie wie. Będą mnie dręczyć, że powinnam dać spokój. Matka ciągle powtarzała, że mężczyźni już tacy są i należy się do tego przyzwyczaić. Jak dowiedzą się o rozwodzie i o moim planie wyjazdu, nie dadzą mi żyć. Boję się i nie wiem czy robię dobrze.
Potrzebuję wsparcia i ewentualnej rady. Pomóżcie proszę.