Jak sobie poradzić z taką sytuacją?

Problemy z partnerami.

Jak sobie poradzić z taką sytuacją?

Postprzez Bluszczyk.Elunia » 8 paź 2008, o 10:40

Jestem tu, ponieważ potrzebuję pomocy i swego rodzaju oceny kogoś bezstronnego. Mam nadzieję, że zechcecie mi pomóc.
Jestem mężatką od dwóch lat. Wzięłam ślub tylko dlatego, że byłam w ciąży. Bałam się reakcji rodziny i społeczeństwa i bałam się, że jeśli ślubu nie wezmę, to moje dziecko, kiedyś za to będzie płacić.
Niestety skończyło się to tak, jak się spodziewałam.Mój mąż nie jest osobą "wylewną". Nie okazuje uczuć, nie rozmawia ze mną w domu. Jest muzykiem i cały jego świat kręci się wokół perkusji. Kiedyś, gdy jeszcze chodziłam na jego koncerty zauważyłam, że kiedy gra, uśmiecha się w taki sposób, jak nigdy do mnie. Zawsze najważniejsze dla niego jest jego życie i jego plany. Od dnia ślubu czułam, że jest coraz gorzej. Nie interesował się ciążą. Nigdy nie pytał jak wyniki badań, jak się czuję ja, czy dziecko. Musiałam go długo namawiać, na wspólny poród. W międzyczasie zaczęły pojawiać się sytuacje, które będę pamiętać do końca życia. Mój teść potrafił wyczekać moment, kiedy będziemy sami i powtarzać mi, że musimy się z A. kochać, bo to dla dobra dziecka. Jak mówiłam, że on wcale nie musi się ze mną żenić powtarzał, że A. musi się zachować jak mężczyzna... Czułam się, jakby mi mówił, że mąż wcale nie chciał tego ślubu, ale dla dobra dziecka się poświęcił i "zachował jak mężczyzna". Po każdej takiej rozmowie wracałam do domu zapłakana i znękana, pełna złych myśli. Powiedziałam o tym mężowi. Po kilku dniach zapytany stwierdził, że rozmawiał z ojcem i że już po sprawie. Okazało się, że teść dalej prowadził swoje gierki. Po długim czasie domyśliłam się, że A poszedł na łatwiznę i nie rozmawiał z ojcem.
To tylko jedna z takich spraw. Wiele się działo. Trzy razy prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa. Chciałam, żeby pokazał, że mu zleży. Nigdy nie poszliśmy. Twierdził, że nie miał czasu.
W tej chwili mój syn ma 20 miesięcy. Ojca rzadko widuje. Mąż robi wszystko, żeby w domu go nie było. Wychodzi zanim wstaniemy, a wraca, późno wieczorem, kiedy synek śpi. Ostatnio, kiedy chciałam odpocząć i pojechałam ze znajomymi na grzyby, poprosiłam go, żeby się zajął dzieckiem. Nie miał czasu. Poprosiłam, żeby w takim razie odebrał małego od mojej mamy następnego dnia. Nie miał czasu. Tłumaczył się imprezą u brata i tym, że po imprezie chce się wyspać. Wolał się wyspać, niż spotkać z dzieckiem. Tak jest od zawsze. Naszą pierwszą rocznicę ślubu balował u byłej dziewczyny swojego kumpla z kapeli. Mamy teraz swego rodzaju wojnę. Umawialiśmy się przed ślubem, że on zarabia, ja zajmuję się wychowaniem dziecka, a domem zajmujemy się wspólnie. Niestety on ograniczył się do przyniesienia pieniędzy i na tym kończy się jego męska rola w domu. Wszystko inne spadło na moją głowę. Nigdy się na to nie godziłam i zaczęliśmy ze sobą walkę. Nie sypiamy ze sobą, nie przytulamy się i wszelkie kontakty ograniczamy do minimum.
Zdecydowałam się na rozwód. Kiedy poinformowałam o tym męża, powiedział, że chce iść do psychologa, bo on się nie chce rozwodzić. Dałam mu szanse. Kazałam załatwić tego psychologa. Po tygodniu powiedział, że nie załatwił, bo skoro się zdecydowałam na rozwód, to i tak nic nie da. Zawsze stosował taką taktykę.
Moi przyjaciele mówią, że będą mnie wspierać. Koleżanka udostępni mi swój dom, bo sama wyjeżdża. Chcę założyć działalność gospodarczą i zacząć zarabiać tak, żeby nie musieć oddawać syna do żłobka. Zaczynam układać sobie powoli życie, mimo, że mieszkamy pod wspólnym dachem. Zaproponowałam mężowi dogadanie się przed rozwodem, żeby to wszystko nie trwało długo i było jak najmniej bolesne. Zgodził się. Ja mam założyć sprawę o rozwód bez orzekania o winie. Potem wyjadę z dzieckiem z naszego miasta.
Mąż jest teraz do rany przyłóż. Miły, czuły i kochający. Cały czas ma minę kopniętego psa a ja zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Może nie powinnam tego robić? Może to źle zabierać dziecku ojca, nawet jeśli jako mąż jest do niczego? Moja rodzina jeszcze o niczym nie wie. Będą mnie dręczyć, że powinnam dać spokój. Matka ciągle powtarzała, że mężczyźni już tacy są i należy się do tego przyzwyczaić. Jak dowiedzą się o rozwodzie i o moim planie wyjazdu, nie dadzą mi żyć. Boję się i nie wiem czy robię dobrze.
Potrzebuję wsparcia i ewentualnej rady. Pomóżcie proszę. :(
Bluszczyk.Elunia
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 paź 2008, o 09:12

Re: Jak sobie poradzić z taką sytuacją?

Postprzez kate_s_ » 8 paź 2008, o 11:22

Bluszczyk.Elunia napisał(a): Matka ciągle powtarzała, że mężczyźni już tacy są i należy się do tego przyzwyczaić. :(

:shock:

Ja bym się nie przyzwyczajała.
Pomimo własnych trudnych doświadczeń (jestem po rozwodzie) jestem pewna, że są faceci, którzy: rozmawiają, słuchają, przytulają, opiekują się dziećmi, pomagają w domu, pamietają o rocznicach itd...itp... SĄ!!!

Z tego, co opisujesz wynika niestety, że między Wami nie ma nic, przykro mi.
Jedyne co mi przychodzi do głowy to spróbuj może sama umówić Was na spotkanie z psychologiem, pamietaj też, ze na rozprawie zapytają o miediatora - moze to być ta ostatnia Wasza szansa.
Zawsze warto spróbować :slonko:
Ostatnio edytowano 8 paź 2008, o 11:31 przez kate_s_, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez Abssinth » 8 paź 2008, o 11:24

Abssinth, wyznawczyni zdrowego egoizmu, powie Ci - masz absolutna racje.

to Twoje zycie, a nie zycie mamusi, tatusia, sasiadki z trzeciego pietra.

Ty zaslugujesz na milosc, spokoj, szacunek, kogos kto bylby przy Tobie i z Toba, a nie z kolegami, na imprezach, koncertach.

Jestes mloda. Masz szanse i mozliwosci ulozyc sobie zycie w porzadny sposob, a nie byle jaki - tylko dlatego, ze 'tak trzeba'.

Twoja mama i wszyscy, ktorzy wmawiaja Ci , ze 'mezczyzni juz tacy sa', nie maja racji. Tak, istnieja tacy wlasnie mezczyzni - niestety. Ale rowniez tak, istnieja dobrzy, kochajacy, czuli i otwarci emocjonalnie mezczyzni - i zycze Ci z calego serca zebys wlasnie takiego spotkala.

przytulam mocno
A.


ps. - chodzi z mina zbitego psa? zastanawiasz sie, co robic? pomysl, czy on sie zastanawial, co czujesz, kiedy mial gdzies zajmowanie sie wlasnym dzieckiem i wolal imprezowac? nie musisz przejmowac sie uczuciami osoby, ktora ma gleboko w d... Twoje uczucia.

a tak ironicznie jeszcze - szkoda mi go, biedaczka...bedzie sobie musial teraz sam uprac i posprzatac...czy to dlatego taki zdolowany jest? ;)

trzymaj sie cieplo...
myslisz, masz plany, masz pomoc - dasz sobie rade. a rodzicom nie musisz mowic do momentu wyprowadzki - jesli czujesz, ze beda Cie chcieli odwodzic od Twojego pomyslu na zycie.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kate_s_ » 8 paź 2008, o 11:35

Abssinth napisał(a):
a tak ironicznie jeszcze - szkoda mi go, biedaczka...bedzie sobie musial teraz sam uprac i posprzatac...czy to dlatego taki zdolowany jest? ;)



no, a gdzie se perkusję wstawi :lol:

To samo mi dokładnie przyszłodo głowy, nie wierzę w cudowne nawrócenia.
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez carita » 8 paź 2008, o 11:58

"musimy się z A. kochać, bo to dla dobra dziecka"
Mnie nasuwa się jeszcze jedna myśl, związana z tym powyższym zdaniem ojca Twojego męża. Szkoda, że właśnie jego rodzice nie nauczyli go dojrzałej miłości, nie pokazali mu jej, że nie pozwolili mu dojrzeć do odpowiedzialności. Nie da się "musieć", jeśli się tego po prostu nie umie.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez cvbnm » 8 paź 2008, o 12:11

wg mnie to on odczuwa wdziecznosc ze sie rozstajecie w jakis wzglednie kulturalny sposob, i w zasadzie moze troche mu zaimponowalas. z opisu zas wynika ze maz jest uleglym synusiem i na niczym mu nie zalezy tylko na (chyba) muzyce.jest troche pasozytem, niepotrzebnym nikomu.
teraz ty odzyskujesz siebie, stajesz sie osoba wolna, bo podejmujesz wlasne decyzje i o siebie walczysz. a on zostanie taki jakim byl. w zasadzie walczysz tez o jego wolnosc, w pewnym sensie. dlatego zaczyna czuc przed toba respekt. tak sobie pomyslalam. koniec koncow, on pozostanie malym chlopcem z iluzja wolnosci w muzyce, a ty zaczniesz zyc swoim zyciem. nie ogladaj sie na niego za bardzo.
cvbnm
 

Postprzez Bluszczyk.Elunia » 8 paź 2008, o 12:22

Staram się nie patrzeć na niego i innych, ale moja empatia mi nie pozwala tak do końca się odciąć. Ciągle zastanawiam się co inni czują. Staram się nie łączyć tego z obowiązkiem robienia tego, co oni myślą, ale to dość trudne. Jak moja matka zaczyna płaczem na mnie wymuszać różne decyzje, to jest to problem dość poważny.
A co do męża... Wróci do rodziców - czyli tam, gdzie mu najlepiej. Mama ugotuje, upierze, podstawi pod nos, pozmywa, uprasuje i ogólnie zrobi wszystko. On odczuje to jako zasłużony odpoczynek.
A ja prawie 30 letnia baba czuje się w chwili obecnej jak nastolatka. Wiem czego chcę, ale wiem, że zrani to kilka innych osób.
Bluszczyk.Elunia
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 paź 2008, o 09:12

Postprzez cvbnm » 8 paź 2008, o 12:31

tak empatia jest etyczna i dobra. tylko ze zaczyna sie od siebie. badz dobra dla siebie na poczatku, a wtedy wszyscy inni tez beda przy tobie sie dobrze czuc. nas sie uczy, ze poswiecanie zycia dla innych daje szczescie. ale z twojego doswiadczenia wynika ze tak nie jest. zadam pytanie: czy twoja mama bylaby szczesliwa wiedzac ze twoje malzenstwo jest poswieceniem sie dla niej? czy poswiecenie sie twojego meza dla dobra jakiegos tam spoleczenstwa, rodziny itp dalo ci poczucie szczescia? dobrze jest nie krzywdzic. ale czy sie da? wykonywanie wszystkich zyczen otoczenia aby ich nie krzywdzic nie jest wg mnie empatia. jest ulegloscia. czy sadzisz ze bedac saba i bedac szczesliwa krzywdzisz matke?
cvbnm
 

Postprzez carita » 8 paź 2008, o 12:36

Może uznasz to za zbyt asertywne, ale jeśli ci inni nie myślą o tym, że Ty powinnaś żyć w zgodzie ze sobą i Ciebie nie chcą w tym wspierać, to nie przejmowałabym się tym, że ich zranię. Nie zranisz tak naprawdę tych osób, tylko ich egoistyczne oczekiwania wobec Ciebie. Pamiętaj, że to Twoje życie i Ty masz mieć na nie wpływ i powinnaś podejmować niezależne decyzje. Wyzbądź się poczucia winy w stosunku do otoczenia, bo ono Ci przeszkadza. Nie chodzi o to, żeby walczyć czy wykłócać się z rodzicami czy innymi osobami, że masz rację, ale o to, żebyś Ty była pewna, że ją masz i potrafiła to spokojnie, ale dobitnie obwieścić wszystkim. Bądź konsekwentna, to zwykle pomaga.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Abssinth » 8 paź 2008, o 13:38

Nie zranisz tak naprawdę tych osób, tylko ich egoistyczne oczekiwania wobec Ciebie.

dzieki carita :)
to cos, co mi bylo kiedys potrzebne, i dobrze przypominac takie rzeczy co jakis czas :)

Bluszczyku - nie daj sie szantazom emocjonalnym...sluchaj siebie, sluchaj, co mowi Ci Twoje wlasna intuicja - a co ona do Ciebie mowi?


A ja prawie 30 letnia baba czuje się w chwili obecnej jak nastolatka


wlasnie to! :):):):):) to jest to, co Ty czujesz, a nie to co wg tego czy tamtego 'powinnas' czuc :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Bluszczyk.Elunia » 9 paź 2008, o 01:28

Przyznaję, że dokopaliście mi trochę i dziękuję za to. To pomaga. Będę miała rozmowę z mamą i za każdym razem kiedy zacznie stosować na mnie swoje sztuczki przypomnę sobie wasze słowa. Dziękuję. :D
Bluszczyk.Elunia
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 paź 2008, o 09:12

Postprzez KATKA » 9 paź 2008, o 10:11

Oczywiscie, ze lepiej jest by w takiej sytuacji w jakiej jesteś teraz...tzn. kiedy mąż sie stara...ale dziewczyny mają racje....pamiętaj o tym co było....bo pare miłych chwil nie powinno przykryc tego całego okresu przed....a wtedy przecież nie było dobrze...gdyby facet choc troche się starał a on t totalnie zlał....I słusznie Carita napisała, że facet nie zoatsł odpowiednio wychowany w domu....gdzie tu poczucie obowiązku...pamiętaj sama rodziny nie utrzymasz w zdrowych relacjach....Masz jeszcze życie przed soba i czas zaczac pracowac nad swoim szczęsciem ....jest maleństwo :D Oby tatuś sie w miare wcześnie otrząsnąl zeby miało obojga rodziców...a to, ze nie będą razem...trudno...pewnie będzie mu lepiej niż jakby widziało co się w domu dzieje i jak mama jest nieszczęsliwa. Poza ym pamiętaj o jednym maż mozliwości...dasz sobie radę...a mama....to Twoje życie poza tym wydaje mi się, ze prędzej czy później zrozumie...Bo to o Twoje szczęscie chodzi!!
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Bluszczyk.Elunia » 11 paź 2008, o 01:53

Odnoszę wrażenie, że my kobiety jesteśmy wychowywane w taki sposób, żeby czuć się winne, kiedy tylko myślimy o sobie. Jeśli same siebie nie karzemy, to zawsze się znajdzie paru chętnych, żeby nam pokazać gdzie powinno być nasze miejsce.
Staram się jakoś trzymać, ale ciągle słyszę o poświęceniu dla dobra dzieci (jakich k....a dzieci jeśli jest tylko jedno dziecko, a więcej nie będzie bo się męża brzydzę!!!)
Jak można być takim zakłamanym i poklepywać po ramieniu mówiąc, że na pewno się ułoży, tylko trzeba czasu. Jak moja matka może mi mówić, że ona cierpiała dla nas, ale poświęciła się i jest z tego dumna. Tego samego teraz żądają ode mnie!!!
Facet ma prawo mając prawie dwuletnie dziecko nie wiedzieć, co takie dziecko jada. Facet ma prawo sobie wypić i ma prawo czasem gdzieś wyjść - a ja mam obowiązek to zaakceptować, bo tak jest i już :evil:
Bluszczyk.Elunia
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 paź 2008, o 09:12

Postprzez limonka » 11 paź 2008, o 02:06

nie tak NIE JEST I BYC NIE POWINNIO W NORMALNYM ZWIAZKU....i nie NIC NIE MUSISZ akceptowac...mysl o sobie zycie tylko jedno i ucieka a z dzieckiem sobie napewno SWIETNIE poradzisz:) buziaki!!!!!!!!dizelna kobieto!!! pierwszy krok juz zrobilas...zrozumialas ze tak nie powinno byc:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Ladybird » 11 paź 2008, o 09:05

Skąd ja to znam. Tak jest ,my mamy cicho siedziec na wszystko sie godzic, wtedy laskawie jest dobrze i on daje troche uczucia. Nie daj boze zaczniemy czegos wymagac ,to stajemy sie suka, z najgorszymi cechami, ktora przysparza klopotow i zlego humoru panu i wladcy. Bo on moze wszystko, a my musimy sie na to wszystko godzic dla swietego spokoju, albo pod presja rozpadu zwiazku.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości