przez nana » 10 paź 2008, o 14:19
ja kiedys zrobilam to przypadkiem. odkrylam ze moj facet mnie zdradza, wlasnie rozmawiajac z kobieta, z ktora mnie zdradzil. ona nie wiedziala, ze jestesmy para. nie wiedziala, ze on z nia mnie zdradza. a w sumie ja ze mna tez. nie zaluje, bo obydwie przejrzalysmy na oczy i zerwalysmy z nim kontakt.
ale w implikacji malzenstwa i celowego uswiadomienia zony, ze jest zdradzana, to powiem tylko tyle: jest taka toeria, ze kobiety nigdy nie mowia mezowi, ze zdradzaja, bo one biora ciezar zdrady na siebie. z kolei mezczyzni prawie zawsze przyznaja sie do zdrady, bo rozumuja tak, ze jak sie przyznaja i przeprosza, to w sumie sa juz "czysci", a cala odpowiedzialnosc za zdrade i "problem" przezucaja na zony.
jak rozumiem twoj facet sie nie przyznal?
odpowiedz na twoje pytanie nie jest jednoznaczna dla mnie, bo zalezy to od aktualnej sytuacji miedzy toba a tym facetem. i od tego co chcesz osiagnac.
takim wyznaniem mozesz zburzyc zycie tej kobiety. jesli on wrocil do niej, byc moze zrozumial, ze zdrada byla bledem.
dla mnie w zwiazku zdrada jest wybaczalna. trudno ja wybaczyc, ale dla mnie to mozliwe. oczywiscie pod pewnymi warunkami. przede wszystkim mam na mysli jakis jednorazowy wyskok. czasami taki wyskok daje facetowi pewnosc, ze wlasnie ta kobieta, ktora zdradzil jest kobieta jego zycia. w takiej sytuacji moim zdaniem nie nalezy mowic zdradzonej niczego.
jesli zas mowisz o dlugotrwalym romansie, w ktorym on oszukiwal was obie. i na dodatek robi to nagminnie, to chyba czystym altriuzmem jest poinformowac zone. tyle, ze w takich wypadkach... ona juz o tym od dawna wie.
jak napisal Abss... jest wiele aspektow, ktore trzeba wziasc pod uwage. takie "pionformowanie" bedzie mialo skutki dla wielu osob (niedajboze dzieci?)... przemysl to.