Witam
Gryzie mnie to i nie za bardzo potrafię to przełknąć...
Mniej więcej znacie moja historię, oczywiście "z grubsza" . Wielu rzeczy nie mogę zrozumieć i wybaczyć, z wieloma muszę się mierzyć co dnia, ale jedna rzecz po prostu mnie zastanawia, ciekawi. Po prostu nie mogę za bardzo przyjąć do wiadomości - nie wiem jak sobie z tym poradzić. Rozmawiałem z żoną o tym, była szczera ale mimo wszystko....
Jej zdrada to 3-4 letni internetowy romans, z wszystkimi jego aspektami i ułomnościami. W real'u spotkali się 5-7 razy, ostatni raz - wiadomo. Zaczęliśmy o tym rozmawiać, mówi o Nim jak o "protezie", może nie była na tyle silna by odejść, może chciała mieć coś dla siebie, może czuła się bezpieczna i przez długi czas uważała, że nie ma w tym nic złego (skoro jej tego nie daję) że panuje nad tym. Dorobiłem sobie do tego określenie "uczuciowy wibrator". Z drugiej strony czy można zbudować intymność (fajny artykuł w Charakterach) bez tego wszystkiego? Bez dotyku, wzroku, okazywanego pożądania.
Oczywiście mogę powiedzieć, że nie szukała Sexu,ale go znalazła
Zastanawiam się nad tym, może macie jakieś przemyślenia? Konstruktywna krytyka mile widziana
/ Kvathan