Być z nim? Coraz więcej wątpliwosci...

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 4 paź 2008, o 18:56

---------- 17:29 04.10.2008 ----------

Czy ja go kocham?
A moze nie potrafię kochac?
Dlaczego mam wątpliwosci?
Przeciez ,jakbym kochala, to nie byloby ich.
Moze to nie jest partner dla mnie?
On ma tyle wad, tyle razy mnie zawiodl...
Wiem ,ze tez jestem trudna w zwiazku, ale....
Nie zostawia sie kogos bez slowa ( duzo dal mi do myslenia wątek " Czy odszedl ktoś bez slowa?"
Przeciez zostawil mnie kiedys i milczal caly miesiac, mimo moich prosb o wyjasnienie sytuacji.
Jak potrafil mnie tak dręczyc...
Tak postepują tchórze..
Teraz , jakis czas temu,jak mial do mnie uwagi ,to zamiast szczerze wyjasnic, za moimi plecami zalogowal sie na potalu randkowym.
Tlumaczyl, ze chcial zobaczyc, czy jeszcze ktos napisze do niego ,bo stracil poczucie wartosci..
Ciagle mnie o cos prosi, wszystko spelniam...
ostatnio poprosilam, aby mi cos poszukal na internecie, bo u mnie z czasem krucho...
Byl nieprzyjemny, jakby laske mi robil, bo on taki zajęty, przekrzykiwal mnie , nie dal dojsc do slowa...
Niesmak pozostal, potem jednak znalazl ale swoje powiedzial...
Jak bylo mi zle, bylam w okropnym stanie psychicznym, jeszcze dolal oliwy do ognia, piszac okropne rzeczy, zle mnie oceniajac...
Zalamalam sie wtedy...
Bylo mi tak przykro...
teraz mowi, ze przeciez nic takiego nie mowil...
W niedziele znowu sobie popil z kumplami i potem wydzwanial do mnie caly dzien, mowiac jak strasznie mnie kocha i nie moze zyc beze mnie..
Ale byl na rauszu..
Wczoraj ,jak chcialam cos powiedziec przez telefon, przerwal mi ,mowiac ,ze go nie stac i nie ma czasu...
Kim ja jestem dla niego...
Czy on umie kochac............

---------- 17:33 ----------

Powinnam jechac do Norwegii, mam tam sprawę w sądzie...
Potem mielismy wrocic razem samochodem po sprawie,,,
Ale on mnie tyle razy zawiodl...
Ze boje sie zycia z nim...
Choc z drugiej strony boję sie odejsc...
bo latwo odejśc ..
jak tu bylo wielokrotnie napisane...
ale ................

---------- 18:33 ----------

Jak chce z nim porozmawiac, to mowi, ze ciagle mam pretensje...
Więc milczę...
Ale czy tędy droga....
Mowil kiedys ,ze szczerosc najwazniejsza, ale rozmawiac nie chce...
Albo kaze mi sie zmieniac, bo ciagle narzekam, bo powinnam sie cieszyc, nawet jak jestem w dole i mam trudne chwile...
Jak go proszę o rozmowę, rozmawia, ale jak widzi,ze mam dobry humor..
Jak go proszę go pozyczke, nigdy nie ma pieniędzy...
Ja mu pozyczalam, placilam za rozne sprawy...
Jak prosi o cos,abym mu wyslala, to zawsze dolączam niespodziankę..
On nigdy mnie niczym takim nie zaskoczyl...
Ostatnio wyslal tylko dokument z sądu i nawet slowka od siebie...
Jak sie poskarzylam, powiedzial ,ze mi szykuje fajna niespodzianke, bo nie zdazyl nic dolączyc...
Minęlo juz tyle czasu ,po prostu zapomnial...
Nie zalezy mu na mnie? ...

---------- 18:43 ----------

Jestesmy tak daleko od siebie...
On wlasciwie nigdy nie hcece rozmawiac ze mna...
Czasem zadzwoni, jak ma sprawe...
Przepraszam, jak popil sobie w niedziele, to dzwonil caly dzien...
I gadal ,gadal, ale prawie nie sluchal...
I pytal ,pytal sie w kolo, czy go kocham...
On uwaza, ze wszystko jest dobrze...
Bo nie narzekam juz....
Ale zal rosnie i rosnie...
CzYon wie, co to milosc?????

---------- 18:56 ----------

Spójrzmy jednak z drugiej strony..
Aby zachoac obiektywizm...
Jest taki czuly...
jak zaden dotąd...
Nie bylo nocy ,kiedy mnie nie przytulil...
Tak mocno, nawet bezwiednie przez sen...
Nawet zwęziliśmy lozko, bo po co takie szerokie,
kiedy polowa zawsze pusta...
Przytulal mnie nawet po klotni...
Nie umie dlugo sie gniewac...
Zawsze stara sie rozmawiac ze mną...
ale jak jest ze mną...
Jak jest zagranicą, staje sie jakis obcy...
Toleruje moje jazdy i nadmierne emocje...
Mowi,ze kocha...
Chce byc ze mna....
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez wielorybica » 4 paź 2008, o 18:59

Lad...wszystkie te wątpliwości musisz sama roztrzygnąć we własnym sercu i podjąć jakąś decyzję, bo tak żyjąc spalasz się jedynie emocjonalnie...mam wrażenie, że już nic więcej nie da się powiedzieć mając na uwadze Twój poprzedni wątek...mogę Ci jedynie życzyć siły i determinacji w dochodzeniu do decyzji...

Ściskam mocno!
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez julkaa » 4 paź 2008, o 19:33

a może spróbuj przez jakis czas nie rozbijać wszystkiego na czynniki pierwsze celem podjecia decyzjio co dalej. nie możesz tego zostawić losowi, na zasadzie co będzie to będzie i postarać się skupić równie na sobie, a nie tylko na tym związku. moze lepiej sie do tego wszystkiego zdystansować i zobaczyć co przyniesie los, skoro nie umiesz teraz podjąć decyzji, bo masz mętlik w głowie. spróbuj wyluzować i za bardzo nie przejmować się ze między wami coś nie gra. jak nie gra, to wtedy skup sie na sobie. hmm?
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Ladybird » 8 paź 2008, o 10:42

---------- 19:42 04.10.2008 ----------

Skad te wątpliwości?
Bo wlasnie zajęlam sie soba i swoim zyciem i zdystansowalam do tego zwiazku.
Zyję ,pracuję, trzymam dietę, ćwiczę, dobrze sie czuję, bardzo dobrze.
Zupelnie sie nie spalam, nawet nie myslalam ostatnio o nas. jestem sama i dobrze mi...
Po prostu zbliza sie nieuchronnie czas podjęcia decyzji, powinnam tam jechac, ale powiedzialam mu ,ze nie moge sie wyrwac, bo nikt tu mnie nie zastapi. Chce napisac usprawiedliwienie do sądu, bo inaczej będe musiala tam jechac do niego ,będe musiala juz niedlugo zdecydowac o mojej przyszlości..
On zacznie naciskac...
A ja nic nie wiem...

---------- 10:42 08.10.2008 ----------

Droga Mahiko, kontynuuje problem w swoim wątku.
mamy sami dawać sobie radę?
Wiadomo, ze ostateczna decyzja nalezy do nas, to niezaprzeczalne, ale my mozemy patrzec przez krzywe zwierciadlo.
Jestem tu rok na forum i widzę zmiany w sobie.To stalo sie ,bo jestem czlowiekim myslacym, slucham innych, analizuje, potem staram sie zmienic ,to co w moim zyciu i we mnie mi przeszkadza. Jest coraz lepiej.
Dlatego prawdopodobnie zalozylam nowy swoj wątek. kiedys czepialabym sie R. ,walczyla, wchodzila mu w dupe po palcu.
teraz myslę, ale tez i pytam.
Kiedys nie pytalam, ale walczylam jak lwica o zwiazek.
Najwazniejsze jest tez to ,ze umiem zyc sama ,z powrotem i dzialam , ciesze sie kazdym dniem.
Dojrzalam do rozwiazania tez sytuacji z R.
DLatego pytam bo ciagle nie jestem pewna, czy prawidlowo odbieram rzeczywistosc, kto z nas dwojga ma rację? Czy warto odejsc, czy lepiej strac sie uzdrowic związek.
Nie wiem sama.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Abssinth » 8 paź 2008, o 11:13

---------- 11:11 08.10.2008 ----------

hej Lady :)

ja Ci powiem w skrocie - najpierw postaraj sie uzdrowic siebie.

nie jestes w stanie stworzyc dobrego zwiazku, dopoki nie jestes na to gotowa - spotkalas tego pana w momencie, kiedy bylas dopiero na poczatku swojej drogi rozwoju emocjonalnego, wtedy wydawal Ci sie wspanialy...teraz Twoje myslenie sie zmienia, zauwazasz rzeczy, ktore nie podobaja sie Tobie, a kiedys wydawalyby Ci sie ok...zastanawiasz sie nad nim, a kiedys nie dopuszczalabys do siebie mysli 'czy...'(byc z nim) - bylo tylko 'jak...' (sprawic, zeby on mnie kochal i byl ze mna i zeby wszystko bylo pieknie). Rozwijasz sie dalej i podejrzewam, ze watpliwosci bedzie coraz wiecej...

w moim rozumieniu i widzeniu swiata, wszystko ma swoj czas - w jakis sposob przyciagamy do siebie takich ludzi, jacy nam 'pasuja' w danym momencie, na danym etapie naszego zycia. Kiedy sie zmieniamy, zmieniamy nasze potrzeby, zmieniaja sie ludzie wokol nas.

historia, 'dzieki' ktorej ja sie znalazlam tu na forum, doskonale to pokazuje...kiedy ja sie zaczelam zmieniac, toksyczny zwiazek sie zaczal rozpadac, byly rozejrzal sie za inna kobieta...wspolna znajoma zreszta, o ktorej wiem, ze akurat w tamtym momencie byla na dokladnie tym samym etapie, gdzie bylam ja, kiedy poznalam bylego...i tak, teraz sa razem, moze on chodzi po swiecie dzialajac jako taki 'kop' do rozwoju kobiet w dolku emocjonalnym, zapewniajac im jeszcze wiekszy dolek - w koncu trzeba siegnac dna, zeby sie odbic :)

decyzje podejmiesz sama - jestes dorosla, jestes madra, inteligentna - widac to z Twoich wpisow...widac tez, za jestes coraz bardziej w stanie spojrzec na trzezwo na cala sytuacje, zaslona emocji opada...

ja moge powiedziec za siebie - nie bylabym z tym czlowiekiem, ktorego nam opisujesz. sa pewne rzeczy, ktorych nie moglabym w tym momencie przeskoczyc (choc moze kiedys bym glowkowala jak zmienic pewne cechy jego osobowosci...ale to mi juz przeszlo na cale zycie, mam nadzieje :) ). Ale koniec koncow to jest Twoja decyzja.

i pozdrawiam cieplo, bardzo
xxxxx
A.

---------- 11:13 ----------

aaa

jeszce jedno, taka idea, co ewentualnie moglabys zrobic jako opcje...

zrobcie sobie przerwe na pol roku - bez kontaktow, telefonow, smsow...ten czas poswiec na prace nad soba, dla samej siebie...potem zobacz, czy dalej go chcesz...czy dalej pasujecie do siebie.

daloby sie?

xx
A/.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez carita » 8 paź 2008, o 11:27

Jeśli pojawiają się we mnie takie pytania i wątpliwości, o których Ty piszesz, wracam do tego, co o miłości mówił Fromm. Przez czynną, dojrzałą miłość Fromm rozumiał:

- Dawanie siebie innym; gdy więcej radości czerpie się z dawania niż brania.
- Gdy drugi człowiek, obdarzany uczuciem, budzi głębokie i żywe zainteresowanie; zachowaniem powinna kierować troska o dobro tej osoby.
- Odpowiedzialność za zaspokajanie potrzeb osoby kochanej, w tym głównie potrzeb psychicznych.
- Poszanowanie dla odmienności drugiego człowieka, pozwalanie na rozwój jego indywidualności.
- Staranie, by jak najlepiej poznać osobę kochaną.

Analizując, czy mój partner i ja spełniamy powyższe punkty, jednocześnie przypominam sobie Johna Lee, który wyróżnił taką kategorię miłości, jak miłość maniakalna - intensywna i obsesyjna, często myśl o partnerze jest przyczyną ciągłego lęku przed jego utratą. Polega na stałej potrzebie podtrzymywania uczuć i uwagi przez partnerów, a także nieustannego rozpraszania wątpliwości co do wierności i zaangażowania.
Wiem, że bliskość fizyczna, przytulanie, są niezwykle istotne, ale chyba powinny być wynikiem całej reszty zaangażowania a nie czymś zamiast.
Zdaję sobie sprawę, że pewność, że się nie zwariowało i że w tym, co się czuje jest jakaś racja, jest tylko częścią rozwiązania problemu. Najważniejsze jest to, co się z tą odkrytą wiedzą zrobi.
Życzę Ci jak najwięcej spokoju wewnętrznego, który będzie efektem dobrych decyzji w tym związku.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 8 paź 2008, o 11:27

Moim zdaniem... skoro a ja nic nie wiem... , to znaczy że nie czas na decyzje, bo aby ją podjąć - TRZEBA WIEDZIEĆ. Lub? Lub mieć odwagę podjąć ryzyko. Masz ją?

I nie wiem, dlaczego będąc tam w sądzie MUSISZ jechać do niego... musisz? Nic nie musisz, Lad - masz kurczę wielki komfort, że NIC nie musisz.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 8 paź 2008, o 12:04

---------- 11:57 08.10.2008 ----------

Dziekuje Wam :serce:
Wlasnie takie wpisy sa mi potrzebne na mojej drodze rozwoju emocjonalnego.
Jesli pozwolicie ,będe pisac co jakis czas, jak sobie radzę z uzdrawianiem swojego zycia. nie z tym panem. To ,jak piszecie pewnie rozwiazę się samo.
Jechac tam wcale nie muszę, wlasnie pisze usprawiedliwienie do sądu , bo przeciez cięzko mi sie stad wyrwać i zostawic dzieci i ośrodek sam.
Na szczęscie ,bo nie chce mi się tam jechac. To tez o czymś świadczy, kiedys pofrunęlabym jak na skrzydlach, nie patrzac na nic, aby tylko powstrzymać ledwo tlący się plomień namiastki milości.
Pozdrawiam i zyczę milego dnia.
U mnie jest cudnie, prawdziawa polska zlota jesien, a ja w chwilach wolnych zbieram orzechy na zimę, to tez sprawia radosc.

---------- 12:04 ----------

Aha, jeszcze jedno. Jak on sie przyzwyczail, ze ja wszystko muszę. Muszę go zrozumiec, bo teraz ma problemy z bylą i nie ma humoru, wiec jest niemily i oschly w stosunku do mnie.
jaki on przykry, a kiedy ja mialam problemy ,to kazal mi byc pelna humoru i radosci, bo nie mial sily mnie sluchac.
On ,ktory do tej pory nie rozwiazal swojej osobistej sytuacji ,co rzutuje na jego obecne zycie osobiste i stosunek do kobiet (czyli obecnie mnie).
Powiedzialam mu wczoraj, ze ja nic nie muszę,jak on sobie wyobraza.
Stac mnie na podjecie ryzyka emocjonalnego, jak to proponuje autorka w "Kobiatach, ktore kochaja za bardzo".
Jestem coraz bardziej dumna z siebie.
Zobaczymy ,co ten Pan naprawdę czuje do mnie, bo mam wątpliwości ,czy czuje milośc.napisalam mu, ze ochlapami sie nie zadowolę.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 8 paź 2008, o 18:03

Abssinth napisał(a):zrobcie sobie przerwe na pol roku - bez kontaktow, telefonow, smsow...ten czas poswiec na prace nad soba, dla samej siebie...potem zobacz, czy dalej go chcesz...czy dalej pasujecie do siebie.

Jestem za i chyba coś takiego już spory czas temu sugerowałam... niestety - oni kochają "gadać", a że emocje nimi rzucają...pod ich wpływem gadają sobie różne rzeczy - zrywają, gniewają się, przepraszają, godzą... i od nowa.

Lad, to może choć ze dwa miesiące?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 9 paź 2008, o 11:18

Ewcia, bardzo proszę nie nabijaj sie ze mnie...
Moze jestesmy smieszni w oczach innych ,ale ktoz nie popelnia blędow.
jejku, glupio mi sie zrobilo,ze tak wyglada to z boku. Niepotrzebnie jestem taka szczera i wywnętrzam sie publicznie. To taka moja nienajlepsza cecha, ktora przeszkadza mi w zyciu. Duzo osob z mojego otoczenia tego nie rozumie. Wszystkie moje mysli i rozterki zaraz sa na "papierze". więc z boku to rzeczywiście wyglada niepowaznie.
Ok ,juz sie nie zblazniam ,zyje sobie dalej, wazne, ze mi dobrze, zakladam dzialalnosc, mam mnostwo pracy.
A ten Pan ,to najzwyczajniej w świecie ,po prostu nie pasuje do mnie. jest z innej bajki, z innego środowiska, na innym poziomie intelektualnym. nie mamy zadnego porozumienia duchowego. Zainteresowania inne, światopoglad, nie mowiac o znajomych. Jego wszyscy koledzy to pijacy bez wyksztalcenia, a co najgorsze on sie świetnie wśrod nich czuje.
Rodzina tez lubi zagladac do kieliszka. A spotkania rodzinne? Zalamka, rozmowy o tym co pewna pani poiedziala...
Trudno sie go czepiac i krytykowac, on juz taki jest ,jak powiedziala moje mama i dodala, ze to nie jego wina, ale dziwi sie mnie ,ze z nim jestem.
Dlaczego jestem?
Tego sama nie rozumiem i dlatego tu jestem z moim wątkiem.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez KATKA » 9 paź 2008, o 11:33

Widzisz a ja nie rozumiem czy jesteś z nim czy nie jesteś ...Też kiedyś się tak "bujałam". Ja myśle, ze idac dalej w tym kierunku w którym podązasz daleko nie zajdziecie...nie zbudujecie tego czego tak szukasz.....Masz dobre założenia...fajne wnioski...serio...tylko zero konsekwencji i to niszczy na starcie mozliwośc waszegow spolnego szczęscia. czytam Twój watek od dawna ale sie nie wypowiadam bo to troche jak chorągiewka co chciałam napisac ty już myślałaś inaczej albo robiłas inaczej niz chciałas. W tym momencie nie dziwie się facetowi bo wie, ze moze to wykorzystac...któres z Was musiałoby wreszcie postawic granice.....ale wydaje mi się, ze to niesttey Ty jesteś tą słabszą stroną :( niedawno czytałam...jak chcesz zacząc od nowa...jak zrozumiałaś, ze nie warto...a teraz już sama nie wiem...znowu jesteście razem???tzn probujecie....bo ja bym tego zwiazkiem nie nazwała;(
Przepraszam jeśli wyrażam się za ostro...ale fajnie by było zobaczyc jak sobie układasz życie...jak jestes szczęsliwa nie na chwilkę tylko dlatego, ze jest ogólnie dobrze....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ewka » 9 paź 2008, o 11:35

Lad... no co Ty??? Nie śmieję się!!! Tak to po prostu wygląda z mojego boku, ale na pewno NIE UWAŻAM, że jesteście śmieszni... trochę zagubieni, trochę zakręceni, ciągle czegoś poszukujący. I oby udało Wam się znaleźć :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 9 paź 2008, o 11:49

Katko, ja naprawde jestem szczęsliwa i dochodze do wewnętrznej rownowagi.
A ten zwiazek? Faktycznie jest dalej, faktycznie nie jestesmy razem ,ale w zwiazku. I to jest trafne okreslenie. Mnie to obecnie specjalnie nie męczy, moze to tak wyglada z boku,bo sporo pisze o tym, ale cale moje zycie nie kreci sie wokol tego pana, jak jeszcze niedawno. Natomiast forum mam po to ,aby sobie popisac o swoich wewnetrznych rozterkach.
Przeciez lepiej wczesniej sie nad wszystkim zastanowic ,niz pchac sie w niesatysfakcjonujacy zwiazek.
Katko, ja kiedys bylam innym czlowiekiem, przelewalam tu wszystkie swoje emocje, ktore wyplywaly z mojej chorej psychiki.
To juz historia, jestem inna, co nie znaczy, ze nie moge miec wątpliwosci.
Boje sie zwiazku z nim, bo nie daje mi satysfakcji, nawet nie wiem czy go kocham.
Choc z drugiej strony moze jeszcze nie dojrzalam do definitywnego ciecia.
On ,natomiast uwaza, ze wszystko jest ok, nie bierze na powaznie moich slow. Dlaczego ? Poniewaz on nie przywiazuje wagi do slow, potrafi wygarnac w gniewie okrutne slowa, a potem zaraz uwaza, ze jest normalnie. Przeprosiny i do nastepnego razu. Niestety on przepuszcza informacje przez siebie i w zwiazku z tym nie uczy sie i powiela caly czas swoje bledy. Jednak mam przeczucie, ze niedlugo sprawa sie wyjasni, dlugo tak nie bede w stanie tego ciagnac. Musi do mnie dotrzec definitywnie, ze to nie jest partner dla mnie i szczęscia z nim nie zbuduje.
Kiedys do rozwodu tez dojrzewalam kilka lat, ale nie ciagnelam tego w nieskonczonosc. Po prostu pewne zyciowe decyzje wymagaja czasu. tak sądze.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Abssinth » 9 paź 2008, o 12:02

hmmm

Lady, tu nie chodzi o wysmiewanie sie - zreszta od rzucania ironia to ja tu jestem, nie Ewka :) - przeciez wiesz...

...chodzilo o stwierdzenie sytuacji - z jakiegos powodu dla tego czlowieka zarzucasz godnosc, probujesz zwrocic na siebie jego uwage, niby niewinnymi smsami grac na jego uczuciach, robic mu jakies wyrzuty emocjonalne, cos osiagnac...

zastanow sie prosze, co to za powod?

na forum, do ktorego czesto podaje link, tym o molestowaniu psychicznym, wystepuje taka wlasnie prawidlowosc - ona inteligentna, wyksztalcona, wydawaloby sie silna psychicznie - on ponizej jej wyksztalcenia, kultury, czesto wlasnie z pijackiego srodowiska...a jednak jakos mu sie udaje zmanipulowac kobiete, wkrecic jej taka schize, ze tylko on, nikt inny juz dla niej, i 'jesli tylko on zmieni ta mala rzecz' - przestanie pic, wyrwie sie spod wplywu matki, kolegow etc, to juz wszystko bedzie dobrze....te dziewczyny tez na zdrowy rozum nie wiedza, dlaczego kochaja, bo przeciez golym okiem widza, ze facet im obiektywnie nie dorasta do piet! ale jakos kreci sie ta spirala, kreci, coraz bardziej w dol....

Lady, zastanow sie, prosze, nad tym wszystkim...

...bo ja bylam w takim zwiazku i bardzo, bardzo nie chce, zeby kogos tak fajnego, jak TY, to spotkalo....a widze, patrze z boku, wiec wyrazniej niz Ty, ze uzywasz wrecz podrecznikowych sformulowan, kiedy o nim mowisz, robisz to, co wiele wspanialych kobiet przed Toba - i z kazdym krokiem wkrecasz sie coraz bardziej w zwyklego gnojka....

jak sobie wyobrazasz zycie z pijakiem za dziesiec, dwadziescia lat? rozmowy przy stole nie o literaturze, ale o tym, ze sasiad sie na niego krzywo popatrzyl? jako, ze bedziesz blisko niego, szybko wszystko sie skoncentruje na Tobie...

nie daj sie Lady, naprawde bardzo nie chce widziec Cie zlamanej za kilka lat...a na swiecie naprawde sa fajni, dobrzy, odpowiedzialni faceci bez problemow alkoholowych i innych.

przytulam mocno
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sanna » 9 paź 2008, o 15:05

Hmm.. tak myślę że ludzie są ze sobą bo czują się dzęki temu lepiej a nie gorzej. Wypunktuj sobie może co dobrego, jakie korzyści przyniósł Ci ten związek? Może wyjdzie na to, że właściwie tylko przytulanie i seks ? A gdzie reszta? Wspólne zainteresowania, pasje, wspólne sprawy, wzajemne pokazywanie sobie nowych rzeczy, pomaganie sobie, rozwiązywanie problemów? Przeżyłaś stan zakochania , ale czy widzisz szansę na coś trwalszego, na miłość?
Słusznie napisałaś, że pewne decyzje wymagają czasu. Jeśli taki stan niby-związku ( Ty tu, on tam) będzie się przeciągał , to decyzję wymusi samo życie.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 87 gości