Witaj Boobo!
Mam dla Ciebie taki pomysł. Kup rodzicom w prezencie książkę
Thomasa Gordona "Wychowanie bez porażek" . Kosztuje 13-17 zł. - w zależności od księgarni (wiadomo - wolny rynek). To jest książka o relacjach między rodzicami, a ich dziećmi; o walkach jakie ze sobą prowadzą; o konfliktach, które są w każdej rodzinie i o tym, że jedynym rozsądnym sposobem na ich rozwiązanie jest współpracowanie ze sobą rodziców i dzieci.
Co to znaczy tak po ludzku? Ano chodzi o to, żeby Twoi rodzice zechcieli usiąść z Tobą przy stole i szczerze pogadali o tym, czego Ty pragniesz, co dla Ciebie jest ważne i o tym, czego oni sami potrzebują.
Jestem przekonana, że rodzice chcą Twojego dobra tylko może okazują to w trochę nieudolny sposób. Podobnie jest z Tobą – na pewno nie chcesz zawodzić ich zaufania, choć kiedyś tam Ci się zdarzyło (jak każdemu z nas).
Książka, która Ci polecam uczy rodziców i ich dzieci, że można rozwiązywać problemy w taki sposób, żeby nikt nie był ani zwycięzcom, ani przegranym.
A co do tego mówienia o tym gdzie się wychodzi i o której wraca, to powiem Ci, że w moim domu również tak było i jest (i w wielu innych domach zapewne też) i ja nie odbierałam tego nigdy jako formę kontroli tylko jako coś, co daje nam wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Zobacz, teraz mam 24 lata, ale nadal mówię gdzie będę i kiedy wrócę. Mój ojciec – zupełnie dorosły i całkiem silny facet – również zostawia nam taką informację. Tu nie ma co cwaniakować, po prostu świat stał się na tyle brutalny i niebezpieczny, że wiesz, jak Cię nie daj Boże napadną, pobiją i będziesz leżał taki poturbowany gdzieś na przedmieściach (bo np.tego dnia wybrałeś się tam na rower) to tu komórka nie pomoże i fajnie żeby ktoś wiedział gdzie Cię ewentualnie szukać. Możesz mieć inne zdanie i OK. Ale ja tam jako drobna kobietka bezpieczniej się czuję zostawiając taką informację w domu
Pozdrawiam Cie serdecznie!
melody