Prawdziwa zdrada

Problemy z partnerami.

Prawdziwa zdrada

Postprzez artur » 30 wrz 2008, o 22:51

Witam
Do dzisiaj rana wchodziłem na forum tylko by poczytać o problemach innych, dzisiaj o 19:45 czas stanął w miejscu. Okazało się, że żona ma romans który zaczął się w virtualu ale przeszedł do reala. Miesiac temu skonsumowali znajomosc. Boli i to jeszcze jak, dzisiaj rano po raz kolejny podjąłem próbę ratowania małżenstwa, 3 godziny się przebijałem przez mur. I świat wydawał się znów piekny bo wygladało ze jest ok, ze moze się uda, ze warto spróbować....
Jak sie wydało, zona zapomniała wrócic ze spotkania z kolezanka na noc, niby normalna sprawa i nie ma halo ale cos gdzies drgneło... coś zabolało. Okazało się, że ma romans pod nosem mojej córki (mamy kompa w jej pokoju) ze pisała o wielu rzeczach, gdy byłem obok, i gdy córka już spała. Gdy byłem i czekałem az do mnie wroci, nie doczekałem się, doczekał sie ktos inny, ktoś kto wykradł mi moją miłość przez internet.
Było źle w naszym małżeństwie, tak źle ze umówiłem się już do psychologa, tak xle ze mylsłem o tym by się zabić. Od kilku dni prowadziłem rozmowy, prosiłem tłumaczyłem, starałem się. W okienku obok romans trwał... dzisiaj rano świat wydawał się piękny, wieczorem pojawiło się pytanie "Kim jest Marcin" i znów były kłamstwa, unikanie odpowiedzi, irytacja ale brakuje w tym wszystkim chęci bycia, czy mogę wybaczyc? czy pozwolic czy odejsc? Pytanie stare jak świat, raz jeszcze nie żona mnie zostawiła, dwtedy też mówiła postaraj się, zmień coś zadbaj o mnie, dzisiaj rano dała szansę, wczoraj wieczorem swintuszyła w necie. Ja myślałem jak naprawić ona jak chyba raczej nie...

Oczywiście w naszym zwiazku nic nie było ok, toksyczny zwizek z rozbitych rodzin, oboje jestesmy strasznie sponiewierani przez zycie do dzisiaj myślałem ze mamy chociaz siebie.

Nie mogę pisać więcej bo teraz jestem u kresu sił, smutek jest tym wiekszy, ze robiła to o 5 metrów ode mnie, czasami wchodziłe do pokoju, chowała komunikatory, wiedziałem ale nie chciałem wierzyc.

Może jutro napiszę coś więcej....
artur
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 22:34

Re: Prawdziwa zdrada

Postprzez sikorkaa » 30 wrz 2008, o 23:14

artur napisał(a):czy mogę wybaczyc?


a czy masz podstawy by to zrobic? - w sensie czy zostales przeproszony i poproszony o wybaczenie?
bo to najpierw jest istotne, czy ona chce wrocic zanim Ty przyjmiesz ja spowrotem.
sikorkaa
 

Postprzez bunia » 30 wrz 2008, o 23:22

Smutne jest to co piszesz ale 3 godziny "przebijania muru" nie wystarcza na uratowanie i naprawienie zawilej sytuacji malzenskiej.....postaraj sie wziac w rydze emocje i nawiazac z zona konstruktywny dialog.
Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez zizi » 30 wrz 2008, o 23:49

wiem jak boli zdrada :cry:

:pocieszacz:

musi ci byc ciezko :cry:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Re: Prawdziwa zdrada

Postprzez ewka » 1 paź 2008, o 06:32

A jak odnosi się żona do tej całej sytuacji? Oprócz kręcenia i mataczenia... czego tak naprawdę chce? Co chce z tym zrobić?

Możesz wybaczyć, możesz odejść... możesz też zupełnie dzisiaj nie wiedzieć, co z tym wszystkim zrobić, bo takie historie ścinają z nóg. I powodują chaos myślowy. Daj sobie czas. I jej, aby umiała się określić.

Współczuję Artur.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez artur » 1 paź 2008, o 13:46

Więc tak, 11 lat małżeństwa,, które zaczeliśmy od poroblemów a z dnia na dzien było gorzej. Oczywiście bywało dobrze ale bywało też i źle, z dnia na dzień oddalalismy się od siebie. Ona mówiła ja nie słuchałem, ona prosiła ja odmawiałem. Jest już chyba 6 rok na terapi, ja od lat się przed nią bronię. Zaczeła walczyć o siebie, ja nie miałem sił, ona zdecydowała się, ja to odkryłem.

Teraz zastanawiamy się co dalej, widać, ja się boję ona nie do końca (moja ocena) chce to ratować. Terapia ma nam pomóc ale nie wiem w czym. Czy nie jest zbyt wcześnie? Może po prostu namiawia mnie do niej bo nie chce żebym miał czas pomyśleć, poczuć zal i pustkę po tym wszystkiem. Jak zaczniemy to zawsze będziemy już o krok dalej - wiadomo małżeństwo przetrwa na zawsze lub tylko pewnien czas, ale wtedy rozstaniemy się już nie po jej zdradzie tylko...

Rano powiedziałem, że przyjmuję połowę winy na siebie, ze ona poszła do hotelu a a ja ją tam "podwiozłem". Przed chwilą coś pękło jej powiedziałem co o tym myślę, kim jest co robiła, co o tym myslę. Co myślę o ich romansie, jak teraz na nią patrzę. Poprosiłem ją o to by pojechała do niego...

Boze jak to teraz boli
artur
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 22:34

Postprzez Juana » 1 paź 2008, o 14:01

---------- 13:47 01.10.2008 ----------

Witaj Artur!

Trzymam kciuki byś przetrwał ten ciężki dla Ciebie czas.

Napisałeś że już umówiłeś się z psychologiem. Myślę sobie - że to dobry krok jeśli oprócz bólu psychicznego pojawiły się myśli związane z samobójstwem.
Często to właśnie czas jest niezbędny by podjąć właściwe kroki - ponieważ emocje podsuwają mało racjonalne rozwiązania.

Pamiętaj jednak, że abyś mógł przebaczyć - ona powinna o to zabiegać.

--------- 14:01 -------

Z tego co piszesz żona dawno próbowała walczyć.

6 lat terapi - sporo. Być może dla niej ta zdrada jest tylko próbą podniesienia swojej samooceny. Może to tylko zauroczenie człowiekiem który ją docenił? W związkach niestety to się zdarza.
Co z tym zrobicie zależy tylko od was. To może być koniec związku ale też koniec tkwienia w martwym punkcie. Może oboje zrozumiecie ile dla siebie znaczycie. Może spróbujecie docenić i zadbać o siebie nawzajem?



Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez ewka » 1 paź 2008, o 17:24

artur napisał(a):Może po prostu namiawia mnie do niej bo nie chce żebym miał czas pomyśleć, poczuć zal i pustkę po tym wszystkiem.

Swój żal i pustkę i tak będziesz musiał przeżyć, terapia tego z Ciebie nie zdejmie, ale może Ci pomóc przez to wszystko przejść. Nic nie tracisz, decydując się, a zyskać możesz bardzo wiele... jakkolwiek potoczą się Wasze losy. Pomyśl o tym.
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 1 paź 2008, o 18:04

Artur ......widze,ze ci zalezy....

wiem,ze trudno jest....ale rozmawiaj z nia....zozmawiaj......

mow...i sluchaj co ona mowi....

to naprawde wazne...

Mam nadzieje,ze uda sie wam:)pokonac kryzys

trzymam kciuki :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Forsaken » 4 paź 2008, o 17:45

Cześć Artur,

Głowa do góry i nie dołuj się. Masz szanse jeszcze wszystko naprawić odwrócic bieg wypadków. Nie kazdy ma taka mozliwosc, więc sprobuj ja docenić i właściwie wykorzystać.

artur napisał(a):Więc tak, 11 lat małżeństwa,, które zaczeliśmy od poroblemów a z dnia na dzien było gorzej. Oczywiście bywało dobrze ale bywało też i źle, z dnia na dzień oddalalismy się od siebie. Ona mówiła ja nie słuchałem, ona prosiła ja odmawiałem.


Historia stara jak swiat... jakbym czytal o sobie. Swoja drogą to bardzo znamienne, że zdajemy sobie z tego wszystkiego doskonale sprawe i nie robimy nic zeby to zmienić. Dopiero jak dochodzi do katastrofy to nagle sie budzimy i chcemy pracowac, analizowac, naprawiac...

Rano powiedziałem, że przyjmuję połowę winy na siebie, ze ona poszła do hotelu a a ja ją tam "podwiozłem".


I miales racje kolego. To nie jest tylko taki pusty slogan. Ja rowniez do tego doszedlem. Jak jeszcze sprobujesz zrozumiec wplyw okolicznosci na jej błędną decyzje, i dopuscisz mozliwosc, że jej wybór nie musial być wcale swiadomy, lub nawet ze nie mogła postąpić inczej. To juz bedziesz na dobrej drodze zeby jej to wspanialomyslnie wybaczyc. Moze nawet dojdzie do tego ze podziekujesz jej za to pouczające, choc tak intensywne w odbiorze doswiaczenie zyciowe, ktore ci sprezentowala :)

Przed chwilą coś pękło jej powiedziałem co o tym myślę, kim jest co robiła, co o tym myslę. Co myślę o ich romansie, jak teraz na nią patrzę. Poprosiłem ją o to by pojechała do niego...
Boze jak to teraz boli

Na drugi raz, wyjdz z domu, usiadz w swoim samochodzie, pusc glosno muzyke i wykrzycz w najmocniejszych, najwulgarniejszych słowach jaka z niej szmata. Potem wroc do domu zostawiajac w aucie cala swoja wscieklosc, a jak zapyta gdzie byles, to powiedz slodko ze analizowales w samotnosci wasza sytuacje :wink:
Mozesz tez tak jak ja, zmieszac ja z blotem na forum obnazajac jej podlosc przed szersza publika. Przynioslo mi to sporą ulge i pozwolilo przyjrzec sie z boku rowniez sobie i wlasnym slowom ktorymi opisuje targajace mna emocje. Jak przeczytalem potem samego siebie to poczulem duzy niesmak wrecz odraze i wiedzialem juz ze nie chcialbym zeby ona cos takiego ode mnie uslyszala.

Bo przeciez nie chodzi o to czy faktycznie jest szmatą czy nie jest, oraz czy dostatecznie wyraziscie to jej przedstawimy, ale czy odejdzie z innym czy nie. A wykrzykiwanie jej w twarz co o niej myslimy przechyla szale w kierunku drugiego rozwiazania.

Jak chcesz ja przy sobie zatrzymac, to przemysl dokladnie w jaki sposob mozesz to osiagnac. Ja nie dostalem tej szansy, wiec bede mogl ci spokojnie doradzić to i owo, nie przejmujac sie czy faktycznie zbodylbym sie na zastosowanie wlasnych rad. :)

1. Pogodz sie z tym ze ona moze nie zrezygnowac tak szybko z tego parszywego gnoja niszczacego wasze malzenstwo.

To najtrudniejsze wyzwanie, ale taka rade dostalem i od psycholozki, i od specjalistki od relacji damsko meskich i po czasie stwierdzam, że zadziala fanastycznie za kazdym razem gdy udalo mi sie zalozyc kamienna maske na twarz i udac, ze mnie to wcale nie rusza. Pocwicz sobei w samotnosci takie kwestie: "Kochanie, chcem dla Ciebie jak najlepiej bo zajmujesz w moim sercu najwazniejsze miejsce. Twoje szczescie i dobro jest dla mnie tak wazne, ze choc cos wewnatrz sie we mnie bardzo buntuje, daje ci wolna reke i jezeli tego faktycznie potrzebujesz to spotykaj sie dalej z tym czlowiekiem. Wiem ze odkryjesz w koncu co jest dla ciebie najwazniejsze w zyciu, i wiem ze niestety nie moge Ci w tym pomoc. Mysle ze potrzebujesz przekonac sie na wlasnej skorze, ze tamten czlowiek (nie okreslaj go nigdy mianem mezczyzny, faceta, kochanka, ani innymi slowami ktore kojarza sie z meskoscia lub miloscia) nie jest ciebie wart i chodzi mu wylacznie o seks (one zawsze sie tego boja :twisted: ). Wiem że w głebi serca tez to czujesz, bo .... (w zaleznosci od sytuacji wymysl pare pseudo argumentow, typu: "nie chcial zebys mi o was mowila, bo bylo mu tak wygodnie" albo "przeciez nie namawial cie do odejscia ode mnie i zwiazania sie z nim"). Wiem tez ze kiedys zrozumiesz, że zwiazek sklada sie z tych lepszych i gorszych momento, ze kazdy ma swoje wady, tylko one o wiele mniej przeszkadzaja, gdy spotyka sie ze soba sporadycznie wtedy kiedy sie ma na to ochote, zostwaiajać problemy dnia codziennego za drzwiami. Latwiej wtedy udawac kogos, kim sie tak naprawde nie jest, wmowic sobie uczucia ktorych w rzeczywistosci nie ma, zobaczyc w kims same zalety gdy nie ma okazji przekonac sie o wadach. (i tego typu pierdoły, pamietajac o ze
WIEM ZE ON NIE JEST CIEBIE WART,
NIC DO NIEGO NIE CZUJESZ,
NIE ZALEY MU NA TOBIE TYLKO CHODZI MU WYLACZNIE O TWOJE CIALO - jesli zas ona tego nie widzisz to niestety jest w bledzie, zaslepinoa hormonami, zagubiona, ale oczywiscie nie zakochana ani nawet zauroczona. Nigdy nie wyrazaj sie w stylu "ty go kochasz" "zalezy ci na nim" tylko zawsze "niestety wmowilas sobie ze cos do niego czujesz, ale w glebi duszy sama w to nie wierzysz" - najlepiej slowa okreslajace milosc uzywaj tylko w odniesieniu do twoich uczuc, nigdy nie sugeruj, nawet wyrazajac watpliwosci, ze on/ona moze faktycznie kochac, ze moze jemu/lub jej zalezec - to tylko mylne wrazenie)

2. Pokaz na co cie stać - i jej i sobie. Ale bez przesady nie zparaszaj jej codziennie na kolacje przy swiecach i nie przejmuj jej wszystkich obowiazkow, bo sie jej w glowie poprzewraca.
Przedewszystkim zacznij dawac z siebie wszystko w sferze seksu - nigdy nie wiadomo jaki jest tamten w te klocki, lepiej zeby to nas uwazala za debesciaka. Poczytaj sobie jak zadowolic kobiete, na pewno duzo sie dowiesz, ja sam bylem zaskoczony jak zaczalem czytac.

Drobne czulosci, oznaki pamieci i rzeczy ktore standardowo robi sie na poczatku bycia razem - on to robi bo to ich poczatki, ty wiec nie badz gorszy, masz przewage bo znasz ja duzo lepiej lepiej.

Stań sie uczynny, pomocny. Bądź ciekawy jej mysli i problemow.
ZAUWAZAJ JA - fryzura, paznokcie, nowe ciuchy generalnie kazda zmiana w niej powinna byc zauwazona i doceniona (mozna sobie tez pozwolic na zasiewanie watpliwosci pytaja "a czy on tez dostrzegl ta pozytywna zmiane, czy mial to po prostu w dupie?")

Z entuzjazmem podchodz do pomyslow typu terapia rodzinna - albo nawet sam proponuj (najlepiej sam tez umow wizyte, tylko powiadom jej o niej wczesniej, to nie ma byc niespodzianka). To sie przyda wam tak czy inaczej, a w dodatku pokazesz ze traktujesz ten problem bardzo powaznie.

Ubierz sie dobrze, zadbaj o siebie. Jak nie masz okazj zeby dobrze wygladac to udawaj ze masz. Wskakuj w najlepsze ciuchy i idz na samotna kolacje do restauracji. idz do drogrii i psiknij sie damskim perfumem. Pomysli ze znalazles sobie kogos. Ty jednak temu konsekwentnie zaprzeczaj... Bardziej ja beda gryzly domysly niz wiedza o tym.

3. Zadbaj o jak najlepsze stosunki z jej przyjaciolka - to przez ta pinde twoja zona poszla w dlugą, bo na bank ja wspierala i usprawiedliwiala przekonujac jakim ty jestes palantem i ze jej samej tez sie cos od zycia nalezy. I to przez ta pinde mozesz ja odzyskac - wiec badz dla niej slodki do przesady. Polechtaj jej ego, to zawsze dziala.

4. Staraj sie bardzo, ale sie nie podlizuj. W momentach kiedy zobaczysz jaj mieknace serce i pojawiajace sie rozterki, nie odtracaj tego, tylko dalej ja urabiaj. Pamietaj ze choc to boli, to ty sam chesz zeby byla szczesliwa, nawet jezeli to oznacza ze bedzie z kim innym (wiem ze to bzdura ale udawaj).

5. tej rady nie jestem pewien, jak ja zastosujeszs to robisz to na wlasna odpowiedzialnosc. Duzo lzej ci sie zrobi jak sie sam z kims przespisz. Jesli sie dowie, to niedobrze, wpradzie nie bedzie mogla sie przyczepic, ale gwarantuje ci ze zagotuje sie w niej i moze wejsc glebiej w zwiazek z tamtym, albo zemscic sie w inny sposob. Ona moze sie tego najwyzej domyslac, podejrzewac - nigdy wiedziec. Pojawi sie w niej strach ze w koncu zostanie sama. Ale pamietaj: TO RYZYKOWNY KROK - jesli sie zdecydujesz robisz go na wlasna odpowiedzialnosc. W kazdym razie warto isc na ryby nad inne jezioro dla wlasnego zdrowia psychicznego - nie koniecznie trzeba sie jej tym chwalic.

6. Miej swoje tajemnice i sprawy w ktore nie zamierzasz jej w wciagac. Dziwne spotkania na miescie, niespodziewane wyjazdy weekendowe. Ale badz przy tym zawsze slodki i kochany - jak zapyta to nie mow "nie twoja sprawa" tylko zawsze wymijajaco ale grzecznie pozostaw ja w niewiedzy.

7. Nie rozklejej sie, i nie wybuchaj gniewem - to tylko moze zaszkodzic. Unikaj tez alkoholu bo ciezko po nim zachowac kontrole. Pamietaj, masz stalowe nerwy, i splywa po tobie to co ten cienias robi z towja kobieta. W koncu ci sie nie zmydli, nie?

8. Jesli zmuszisz ja to porzucenia tamtego sznatazem, lub w inny sposob wbrew jej woli. TO TAMTEN POZOSTANIE JEJ NIESPELNIONA MILOSCIA i bedzie mial droge do jej serca zawsze otwrta, a ty bedziesz kanalia ktora stanela jej na drodze do prawdziwej milosci. Pokaz jej ze jestes od niego lepszy, i pozwol wybrac, jak wybierze zle, to staraj sie dalej i pozwol wybrac ponownie za miesiac. Masz czas masz mozliwosci- nie wywalila cie z domu.
Kiedy ona sama zrezygnuje z tamtego zwiazku to bedzie szczerze zalowala ze sie w to wplatala i bedzie sie pilnowac na przyszlosc. Wiec nie naciskaj, tylko wykaz sie zrozumieniem.

Pozdro,
Forsaken (tez rogacz)
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Postprzez wielorybica » 4 paź 2008, o 18:52

Forsaken pomijam poziom reszty twoich rad i odniosę się jedynie do jednej :
Forsaken napisał(a):5. tej rady nie jestem pewien, jak ja zastosujeszs to robisz to na wlasna odpowiedzialnosc. Duzo lzej ci sie zrobi jak sie sam z kims przespisz. Jesli sie dowie, to niedobrze, wpradzie nie bedzie mogla sie przyczepic, ale gwarantuje ci ze zagotuje sie w niej i moze wejsc glebiej w zwiazek z tamtym, albo zemscic sie w inny sposob. Ona moze sie tego najwyzej domyslac, podejrzewac - nigdy wiedziec. Pojawi sie w niej strach ze w koncu zostanie sama. Ale pamietaj: TO RYZYKOWNY KROK - jesli sie zdecydujesz robisz go na wlasna odpowiedzialnosc. W kazdym razie warto isc na ryby nad inne jezioro dla wlasnego zdrowia psychicznego - nie koniecznie trzeba sie jej tym chwalic.


Po pierwsze według mnie złe, niemoralne i infantylne jest udzielanie komuś potrzebującemu takiego wsparcia. Życie nie jest grą, nie starujemy w zawodach, moja wygrana nie oznacza twojej przegranej. Życie to nie działanie o sumie zerowej. Sugerowanie człowiekowi, któremu właśnie rozleciało się życie, żeby poszedł na impreze i pobzykał sobie trochę jest po prostu głupie...
Nie da się budować niczego na kłamstwie, intrygach i rozgrywkach...tym bardziej, jeśli zabierasz się za odbudowywanie relacji z człowiekiem, którego kochasz.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Forsaken » 4 paź 2008, o 19:58

wielorybica napisał(a):Forsaken pomijam poziom reszty twoich rad i odniosę się jedynie do jednej :
Forsaken napisał(a):5. tej rady nie jestem pewien, jak ja zastosujeszs to robisz to na wlasna odpowiedzialnosc. Duzo lzej ci sie zrobi jak sie sam z kims przespisz.


Po pierwsze według mnie złe, niemoralne i infantylne jest udzielanie komuś potrzebującemu takiego wsparcia. Życie nie jest grą, nie starujemy w zawodach, moja wygrana nie oznacza twojej przegranej. Życie to nie działanie o sumie zerowej. Sugerowanie człowiekowi, któremu właśnie rozleciało się życie, żeby poszedł na impreze i pobzykał sobie trochę jest po prostu głupie...


A czy ty bylas kiedys zdradzana, perfidnie, za plecami, przez osobe ktorej ufalas,ktorej bylas zawsze wierna, mimo nadarzajacych sie okazji i niesatysfakcjonujacego zwiazku?

Jesli nie to nie masz pojecia co sie wtedy czuje. Jak bardzo cierpi na tym poczucie wlasnej wartosci i godnosci. Jak wszystko w co wierzylas okazuje bujda na resorach....

Najlepszym lekarstwem na zlamane zdradą serce jest zrobic to samo. Nie jest to moj wymysl ale rada ktora sam dostalem i za ktora poszedlem, zadzialalo dokladnie tak jak powinno. Nie uwierzysz jaka to przynosi ulge i to natychmiast. I tylko o to chodzi. Lepiej chyba przelecec jakas blachare niz sie upic i zrobic jakies glupstwo? Ja sie juz ciachalem po pijaku i nie raz mialem ochote z tarasu skoczyc... Na trzezwo sie tego wstydzilem, ale po alkoholu patrzy sie na pewne sprawy troche inaczej. Szczegolnie jezeli zdradzony sam nigdy nie zdradzil, jezeli w imie zasad i wartosci staral sie byc zawsze uczciwy i szczery wobec swojej kobiety tak jak to bylo w moim przypadku.

Nie da się budować niczego na kłamstwie, intrygach i rozgrywkach...tym bardziej, jeśli zabierasz się za odbudowywanie relacji z człowiekiem, którego kochasz.


Powiedz to lepiej zdradzajacemu a nie zdradzonemu. Skoro ona konfabuluje, pieprzy sie z kims po katach, zamiast usiasc i porozmawiac, wytlumaczyc co ja trapi, to on takze jest zwolniony z bycia wobec niej uczciwym. W zyciu i w polityce stosuje sie tzw zasade wzajemnosci - czyli jak kuba bogu tak bog kubie.

Wiec on ma teraz prawo dupczyc sie z kim chce i kiedy chce, chocby mial syfa do domu przywlec... To prawo dala mu jego wlasna zona, robiac to jako pierwsza. Ale nie doradzilem mu tego, by sie na niej zemscil. Tylko zeby znalazl ukojenie, oraz sile na okazanie obojetnosci na poczynania zony. Nie mysl ze to takie proste...
Widze po prostu ze chlopakowi zalezy na odzyskaniu kobiety, na ratowaniu rodziny i normalnej przszlosci dla ich dziecka. I staram sie pomoc. Jezeli masz lepsze pomysly to sie z nami podziel.
Sadzisz ze powinien sobie odpuscic? Albo polozyc na to szali, w imie zasad fair play wobec osoby ktora sama ich nie stosuje?

Moje wlasne przykre doswiadczenia, oraz rady specjalistki, mowia ze jezeli bedzie z zona szczery i okaze jej jak bardzo mu zalezy, to ona bedzie go miala w dupie i w najlepszym wypadku bedzie mu przyprawiala rogi do poznej starosci.

Jak pokaze ze po nim to splywa, to zakluje ja zranione ego i nie da jej spokoju pytanie: Jak on moze nie byc o mnie zazdrosny, dlaczego? A im wiecej bedzie myslec tym bardziej zacznie sobie uswiadamiac ze jej na nim zalezy.

Przecwiczylem to wielokrotnie - tak niestety jest. Dziala nawet i w druga strone - jak kobiecie zaczyna zalezec, to facet traci zainteresowanie.
Odnosi sie to oczywiscie do sytuacji gdy w gre wchodza tylko dwa wyjscia - byc, albo nie byc ze soba. W normalnym stabilnym zwiazku nie zasada ta nie ma zastosowania.

Mam nadzieje ze Cie nie urazilem Wielorybico :)
Pozdrawiam
Forsaken
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Postprzez wielorybica » 4 paź 2008, o 20:47

Różnimy się na najgłębszym poziomie światopoglądowym.
Ja nie wierzę w relatywizm moralny(bo powiedzmy sobie szczerze do tego właśnie sprowadza się ludowa mądrość jak kuba bogu, tak bóg kubie), szczególnie jeśli tyczy się on tak fundamentalnych spraw jak miłość, związek itd.
I doprawdy, nie ma tu najmniejszego znaczenia czy byłam zdradzona czy nie. Zareagowałam na Twoją wypowiedź, bo najzwyczajniej w świecie uważam, że jest ona zła, nieskuteczna, powiem więcej...szkodliwa.
Nie wierzę, że coś niszcząć, coś innego można zbudować a o to chodzi przecież w historii artura...o próbę odbudowania tej zniszczonej relacji...a nie o ulgę, która moim zdaniem będzie krótkotrwała a efekt zdrady zdradzonego odwrotny do zamierzonego.

Sory arturze za off'a. Czasami trudno mi się powstrzymać :|

I drodzy panowie trzymajcie się ciepło i niech Was opuszczą (jeśli takowe Was nachodzą) destrukcyjne myśli o skakaniu z tarasu po paru głębszych.

Ściskacze-lodołamacze (choć Wisła jeszcze lodem nie skuta;) )
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Forsaken » 4 paź 2008, o 20:57

W sumie to podoba mi się twoje podejście. Ja niestety zgubiłem swój idealizm po doznanym zawodzie. Pościłem się z pierwsza laska z brzegu, żeby się poczuć lepiej. Pomogło mi i to bardzo. Ale szanuję tez Twoje zdanie na ten temat, uważam je za przejaw twoich wysokich standardów moralnych i jako takie faktycznie jest ono wartościowsze od mojego. Ja sam kiedyś tak uważałem i postępowałem. Niestety praktyka pokazuje że nie warto być aż takim świętoszkowatym męczennikiem i czasami za zło trzeba złem odpłacić, choćby po to żeby przestać się zadręczać doznaną z czyichś rąk krzywdą.

Pozdrawiam Cie cieplutko

Forasaken

p.s. myślę ze Arturowi off'y nie przeszkadzają - i tak nie zagląda tu od dłuższego czasu.
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Postprzez artur » 5 paź 2008, o 10:59

[color=red][size=75]---------- 09:57 05.10.2008 ----------[/size][/color]

zagląda, zagląda i czyta ;-) ale teraz więcej czasu spędza i rozmawia z żoną.
Dużo myśle ale mam jeszcze chaos, na razie zadnych definitywnych i destrukcyjnych krokow

Pozdrawiam

[color=red][size=75]---------- 10:59 ----------[/size][/color]

@Forsaken,
Bardzo ale to naprawdę bardzo dziękuję za to co napisałeś. W sumie mało się z Tobą zgadzam i wiekszośc pomysłów mi się raczej nie podoba ;-) ( z roznych wzgledow), ale wiedz jedno, napisałeś coś co ma bardzo duże znaczenie dla mnie. To mi bardzo pomaga

Dzięki

Co do "naszej" sytuacji tego gdzie teraz jesteśmy - jesteśmy ze sobą, chyba pierwszy raz nie mam oczy "szeroko zamkniętych". Postanowiłem, że jesli mam stracić zonę, to tylko wtedy gdy zrobię wszystko, jesli Ona nie będzie chciała, nie będzie się starała, nie będzie walczyć nic to nie zmieni ale ja nie będę miał żalu do siebie. Ja chcę i wierzę w to, że ona chce, resztę napisze życie,

ps. postanowilismy skończyć z komunikatorami, telefonami - zostawiamy je tylko do komunikacji. O uczucia tylko w cztery oczy ;-)
artur
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 22:34

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 71 gości