przez Księżycowa » 1 paź 2008, o 16:45
---------- 11:38 01.10.2008 ----------
Wiem, że dużo myślę i kombinuję. Trudno to opanować. Tak jak pisałam bałam się, że ,,stracę kontrolę". Tak jak przeczytałam w artkule, który mi podałaś. Chyba nie byłam przyzwyczajona do tego, co dobre, nie potrafiłam sobie z tym poradzić, jeżeli o związek chodzi. Straciłam pewność sebie, bo bałam się, że znajdzie się ktoś lepszy ale teraz sobie pomyślałam, że to, co by zrobił, to kwestia jego sumienia tak naprawdę. Tylko jak się nie wkurzać, jeżeli widzi się coś takiego???? Przecież nie chcę by coś się zmieniło. Po przeczytaniu tego linka stwierdziłam, że po części swiom brakem pewności siebie utrudniałam jemu. Tylko pytanie czy utrudniłam aż tak bardzo...? Przecież nie zrobiłby czegoś, co by jego samego bolało, czego on tak bardzo się boi. Może to wszystko nie ma powodu do przejęcia nawet i chyba przy tym zostane.
Zrozumiałam, że nie na wszystko mam wpływ. Jego wyjazd się zbliża i nie będę miała ,,kontroli" nad niczym. Prawdą jest, że jak ktoś z kimś ma być, to będzie. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam. Chyba za późno.
---------- 15:12 ----------
Boję się chyba każdych nowych sytuacji, które muszą pojawiać się w życiu. Ciężko dostosowac mi się do zmian, bo czuję się niestabilnie dlatego, że nigdy nie wiem co te zmiany przyniosą. A że nie można tego wiedzieć to się przed tym bronie. Tak to chyba wygląda. Dużo do poukładania mam przed sobą. Mówiąc ,,Wyżywasz się na mnie" w pewnym sensie miał rację. Miałam do niego pretensje, oczekiwałam czegoś i sama nie zawsze wiedziałam czego. Sama sobie coś obiecałam, chciałam, żeby to spełnił a to było nie realne. Chciałabym, żeby mimo to wszystko wierzył we mnie jak wcześniej, żeby był w porządku i staram się wierzyć, że tak jest, tak jest.
Powiedział, że te kilka dni rozstania dobrze mu zrobiło. Odżył. Jak to powiedział, to zrobiło mi się trochę przykro, bo każdy by chciał, żeby druga osoba za nim tęskniła a nie odpoczywała od niego. Może ten jego wyjazd posłuży nam. Z drugiej strony boję się ale mam nadzieje, że naprawdę mnie kocha... Dlaczego ja tak późno to dostrzegłam? Czyżby za późno? Nie możliwe...
---------- 16:45 ----------
Sytuacja jest dla mnie po prostu trudna. Wszystko się zmieniło. Mimo tego, że ,,motylki" się skończyły, zależało mu, żeby razem spać, przebywać. Jak nie u niego to u mnie. Teraz nagle u mnie źle się czuje i spać nie będzie a ja u niego też nie za bardzo po ostatniej akcji. Jego rodzice na mnie dzwinie patrzą. Powiedziałam mu to. Odpowiedział, że trudno jakby już mu na mnie nie zależało. Jeszcze parę tygodni temu był zły jak mówiłam, żebyśmy widywali się co drugi dzień. Nic nie rozumiem czuję jego obojętność na niektóre sprawy. Powiedział, że dziś nie przyjedzie, bo mu nie na rękę. Ja bardzo chcę, żeby się wyspał, tylko on mówi tak jakby szukał wymówek. Różne myśli przychodzą mi do głowy. Czuję jakby nie chciał już spędzać ze mną czasu. Moze kogoś ma? Jeszcze te smsy do niego wczoraj. Ja się męczę. Co chcę coś zmienić, to coś jest setki razy trudniejsze do zrozimienia. Staram się zrozumieć siebie i swoje problemy. Byliśy nierozłączni przez rok. Nalgle nie ma go prawie wcale. Czuję, ze się oddalił. Jakby połówka mnie zniknęła, jakbym straciła coś cennego.Tak brutalnie z dnia na dzień. Nie wiem czy sama narobiłam sobie nadziei czy po części on swoim zachowaniem też. Może nie jestem tak dobra...