Dla mnie zakończenie historii to moment kiedy ja ją kończe, sama dla siebie, sama przed sobą...wystarczy rzucić tu okiem na wątki w związkach...faceci odchodzą, mówią, że nie kochają, związują się z kimś innym, zdradzają, wyprowadzają się z domu a nadzieja w kobietach nadal tkwi...słowa niczego nie zmienią, jeśli sama nie jestem gotowa przyznać przed sobą, że to koniec...kwestia odwagi zmierzenia się z tymi emocjami, które przychodzą w momenci zniszczenia, zgaśnięcia nadziei...
Nie liczyłabym też na ciąg dalszy, może trochę brutalnie to brzmi, ale myślę, że jeśli on chciałby ciągu dalszego to wyraźnie by to zakomunikował a on się okopał i trzęsie gaciami, że może spotkać Tequile...ja tak to widzę niestety...