---------- 11:05 01.10.2008 ----------
Może masz racje,ale ja pytałam,bo chcialam wiedziec i to juz nie chodzi o to czy kogos ma,ale może jest ktośkto mu się spodobal,zwrócił w głowie?Bo wie,że tak jest czasami,mimo dobrego zwiazku moze sie ktos pojawic i zaczyna sie problem.Wtedy bym rozumiala jego decyzje,ze musi odetchnac,nabrac dystansu.On na to,że nie.Nie moge mu udowodnic,że kłamie,ale tym samym,że mówi prawde.Patrzac jakie mieliśmy relacje pozostaje mi tylko uwierzyc,że chce być sam za sobą.
---------- 19:47 ----------
Taki smutek mnie straszny dopadł...Mieszkamy jeszcze razem,on załatwia swoje sprawy...Jedyne czego nie moge zniesc to i jego obecnosc i to,ze taki zimny strasznie jest...To nie moj mąż...Zupełnie jakby kto inny.Jakbym z obcym czlowiekiem mieszkala.Zastanawiam sie jak to bedzie jak sie juz wyprowadzi.Chcialabym juz,bo teraz sie mecze patrzac na niego i bede sie meczyc jak sie wyprowadzi.A gdyby juz sie wyprowadzil,to bym byla zmuszona sie pozbierac.Taki stan rzeczy jaki mamy na dzisiaj tylko przedłużanie tego...
Zastanawia mnie jedna rzecz,kiedy juz zaczeliśmy rozmawiac o tym co jest i trzeba to jakos rozwiazac,zapytalam go czego on ode mnie oczekuje,od osoby z ktora sie związał...a on na to bym byla bardziej twarda i obojetna...Przygotowywal mnie na ten czas?
---------- 21:35 ----------
""Stało się to co u Ciebie. Po dwóch i pół latach związku - zakochany do szaleństwa facet, który, żeby mnie poderwać (dosłownie) złamał prawo - właśnie stwierdził to co Twój. ""
.blue_g,tak sie zastanawiam,czy to jakaś reguła,ze dwa i pół roku przychodzi kryzys?Bo u mnie jest to samo,po tym samym czasie.
To sie zbieralo i zbieralo,widzialam,pytalam co jest...a on nie mial mi odwagi powiedziec,ze to życie go męczy.Wczoraj sie wkurzylam,bo cos powiedzialam,a on sie jakos tak dziwnie uśmiechnąl i ja od razu,czy ta sytuacja jest do śmiechu?Przecież on mi wszystko powywracal,a on nato,ze przeciez to jeszcze nie jest koniec...
Sorry,a ja to tak widze....i z tym nie moge sobie poradzic
A niby co?idzie sie gdzie indziej mieszakc,bo tak jest fajnie?Jak jest problem to sie go rozwiazuje,a nie ucieka?Czy sa osoby,ktore tego nie potrafia?
"" Czytając forum i otrzymując wsparcie - zrozumiałam, że nie ma co się dalej oszukiwac i jak ktoś napisał - zastosuję teraz zasadę "nie ma mnie". Jeśli to nie pomoże - nie będę się już łudzić, to bez sensu""
Czy metoda ta skutkuje?Pozdrawiam
PS.nie umiem cytowac
---------- 19:44 02.10.2008 ----------
Dziś mam jakby lepszy dzien,ale to z racji tego,ze sie powoli przyzwyczajam do sytuacji,ze musze zaczac dbac o siebie,żyć dla siebie i sie uśmiechać.Podobno nawet wymuszony dłuższy uśmiech działa tak na człowieka,ze organizm odbiera to tak,ze dana osoba jest zadowolona.poprawia to samopoczucie,mimo,ze jest nam zle.
Wiem jak mam zyc,ale jak zrobic ten krok.Najtrudniejszy bedzie ten pierwszy...