Nie wiem jak zacząć... Jestem mężatką od kilku lat, nie czuję sie szczęśliwa, mąż zawsze - już w narzeczeństwie mną poniewierał, same wyzwiska (szkoda cytować), posądzenia o zdrady - bezpodstawne. Nadszedł czas, że zaczą podnosić na mnie ręke, chodziłam posiniaczona, zawstydzona jego nocnymi awanturami. Siniaki chowałam pod bluzką, fizycznie może tak nie bolało, ale psychicznie ten ból nadal odczówam;(. Kilka razy wezwałam policję, obiecywał, że się zmieni i nic. Ciągle robi mi awantury o nic, nawet za to, że się nudzi, że powiem coś co nie jest zgodne z jego poglądami. Obraża się, nie odzywa, szantażuje że zabierze mi cos co mi pożyczył. Chodzi o to, że sprzedałam telefon kom, po to bysmy mieli pieniądze.On obiecał, że pożyczy mi swój stary, i że napewno nie będzie mi go odbierał... a jak przychodzi co do czego, czyli jak mu się coś nie podoba zabiera mi telefon. Owszem jest jego, ale sam obiecał przecież. Bylismy na krótkich wczasach to w środku nocy nagle zerwał się i zacza mnie bluzgać od najgorszych, wykrzykiwać w ośrodku wczasowym... Nie chcę nawet przytaczać tych słów, bo ... bo brak mi słów. Ciągle wytyka mi, że to, że on nie ma pracy to moja wina, bo sciagnęłam -niby- go z anglii:(. Ostatnio bardzo płakałam z powodu dość ostrej kłótni z moimi rodzicami a on nawet do mnie nie podszedł, nie przytulił, nie powiedział nic... siedział jak mumia. Jego rodzice też mnie potrafili obrażać przy nim a on nic;/. Zawsze twierdzi, że ja żle gotuję a jego mamusia dobrze;/. Tak samo ostatnio kupiłam mu dezodorant na imieniny, dość drogi, i tak się zdarzyło, że mamusia jego a moja teściowa też kupiła mu dezodorant. A on go najzwyczajniej na świecie nie używa, oddał mi go..
, chciałam mu kupic koszulę, to mąż stwierdził, że mamusia mu kupiła.... Co mam o tym myśleć????