Nie daję rady... Pogubiłam się...

Problemy z partnerami.

Postprzez Księżycowa » 1 paź 2008, o 08:00

Dlaczego się nie nadaję? Dlatego, że jest to po prostu nie na moje możliwości.

A skąd wiem dlaczego ona tak pisze? Może dostała powód? Powiedz co byś Ty myślała w takiej sytuacji? Naprawdę uważasz, że to nic takiego? Z drugiej strony on faktyczne musiałby nie myśleć. Przecież 15 lat różnicy prawie. Dlaczego coś w środku nie daje mi spokoju? On złości się jak pytam, bo uważa, że przesadzam. Może ale wiem jak on wściekłby się gdyby sytuacja była odwrotna.

Jak się poznaliśmy wszystko było takie dobre i czyste. Czułam tę czystość całą sobą. Nie robiliśmy nic, nie staraliśmy się za bardzo. Po prostu cieszyliśmy się, że możemy z sobą być. Czułam, że to jest takie wyjątkowe i szczere. Teraz nie wiem czy sama to swoimi wkrętkami tylko dla siebie zniszczyłam ale nie chcą go niczym krzywdzić, czy nie właściwie osądzać, wmawiać. Po prostu się boję, najgorsza jest myś, że może nie jestem już dla niego taka wyjątkowa.

Te kłótnie zrobiły swoje. Spałam u niego dziś. Przytulał się do mnie mocno całą noc, jak przysypiałam pocałował mnie. Dlaczego nie potrafię się odnaleść. Po prostu zaufać a staram się naprawdę.

Ja z natury mam takie zdanie, że lepiej, żeby nikt nie wiedział o naszych słabościach, że tęsknimy albo cokolwiek podobnego. Ja gdy takie rzeczy zdradzam, to czuję się całkowicie bezbronna i słaba.

Ja wiem, że wszystko bardzo biorę do siebie i bardzo przeżywam i szczerze mówiąc nienawidzę sie za to.
Księżycowa
 

Postprzez KATKA » 1 paź 2008, o 08:07

Wiesz do mojego obecnego też na początku pisały paneinki w wieku przed 20 :P słodkosci...propozycje....na początku mnie to nie interesowało...bo jakoś nie umiałam nas brac poważnie....na szczęscie Paweł wziął sprawy w swoje ręce i napisał co o tym myśli i jaka jest teraz sytuacja.....
wiem, ze nie miło takie cos widziec....potem się domyśla....wiem też jak Ci musi by ciężko keidy zrobiłaś juz jakis krok...kiedy zaczynasz się źle czuc...miec obawy...lęki
Na początku zawsze jest super...no moze nie zawsze :P najgorzej z czasem popada w rózne stany...chciałabym Ci powiedzec jak z tego wyjśc ale chyba nie umiem.....bo kiedy zaczełam się zbierac w poprzednim związku....kiedy chciałam zacząc naprawiac siebie...nas....on się poddal....i poprostu odszdł.....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Księżycowa » 1 paź 2008, o 08:39

Wiesz on uważa, że to nic nie znaczy. Wczoraj zwyczajne ją olał. Długo sie znają już i trktuje ją jak siostre. Nie rozumiem czemu tak nagle coś takiego. Może lepiej będzie puścić to w niepamięć i ewentalnie zwróci jej uwagę jak ją spotkam. Przecież to gimnazjalistka.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 1 paź 2008, o 10:04

kasiorek43 napisał(a):Dlaczego się nie nadaję? Dlatego, że jest to po prostu nie na moje możliwości.

No nie przekonałaś mnie, Kasiorku;) Owszem, nie wszystko jest na nasze możliwości... ale aby się o czymś naprawdę przekonać - trzeba sprawdzić, spróbować. Trzeba dać sobie prawo do błędu, do pomyłki, do oblania i do poprawki. Trzeba wyczerpać możliwości i jeśli rzeczywiście nie pójdzie - wtedy można stwierdzić, że to nie było dla nas. Tak uważam.

kasiorek43 napisał(a):Jak się poznaliśmy wszystko było takie dobre i czyste.

I tak trochę utknęłaś w tym, co było... i chciałabyś, aby było zawsze tak samo. Tak w życiu nie jest, Kasiorku i chyba dlatego ten stan zauroczenia i zakochania tak się ciepło wspomina i tak się za nim tęskni... wtedy on/ona jest najważniejsza, a motyle pokonują wszystko... zmęczenie, złość... motyle przysłaniają wszystko... jednak motyle z czasem odlatują i bycie razem sięga nowego wymiaru i w tym nowym wymiarze trzeba nauczyć się żyć.

kasiorek43 napisał(a):Dlaczego coś w środku nie daje mi spokoju?

Z tego, co udało mi się dotąd zauważyć... Tobie Kasiorku ciągle coś w tym spokoju przeszkadza. Może za dużo analizujesz? I za bardzo wszystko rozdrabniasz?

Znalazłam fajny artykuł, niedługi... przeczytaj sobie w wolnej chwili.

http://partnerstwo.onet.pl/1508920,3505 ... tykul.html
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 1 paź 2008, o 16:45

---------- 11:38 01.10.2008 ----------

Wiem, że dużo myślę i kombinuję. Trudno to opanować. Tak jak pisałam bałam się, że ,,stracę kontrolę". Tak jak przeczytałam w artkule, który mi podałaś. Chyba nie byłam przyzwyczajona do tego, co dobre, nie potrafiłam sobie z tym poradzić, jeżeli o związek chodzi. Straciłam pewność sebie, bo bałam się, że znajdzie się ktoś lepszy ale teraz sobie pomyślałam, że to, co by zrobił, to kwestia jego sumienia tak naprawdę. Tylko jak się nie wkurzać, jeżeli widzi się coś takiego???? Przecież nie chcę by coś się zmieniło. Po przeczytaniu tego linka stwierdziłam, że po części swiom brakem pewności siebie utrudniałam jemu. Tylko pytanie czy utrudniłam aż tak bardzo...? Przecież nie zrobiłby czegoś, co by jego samego bolało, czego on tak bardzo się boi. Może to wszystko nie ma powodu do przejęcia nawet i chyba przy tym zostane.

Zrozumiałam, że nie na wszystko mam wpływ. Jego wyjazd się zbliża i nie będę miała ,,kontroli" nad niczym. Prawdą jest, że jak ktoś z kimś ma być, to będzie. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam. Chyba za późno.

---------- 15:12 ----------

Boję się chyba każdych nowych sytuacji, które muszą pojawiać się w życiu. Ciężko dostosowac mi się do zmian, bo czuję się niestabilnie dlatego, że nigdy nie wiem co te zmiany przyniosą. A że nie można tego wiedzieć to się przed tym bronie. Tak to chyba wygląda. Dużo do poukładania mam przed sobą. Mówiąc ,,Wyżywasz się na mnie" w pewnym sensie miał rację. Miałam do niego pretensje, oczekiwałam czegoś i sama nie zawsze wiedziałam czego. Sama sobie coś obiecałam, chciałam, żeby to spełnił a to było nie realne. Chciałabym, żeby mimo to wszystko wierzył we mnie jak wcześniej, żeby był w porządku i staram się wierzyć, że tak jest, tak jest.

Powiedział, że te kilka dni rozstania dobrze mu zrobiło. Odżył. Jak to powiedział, to zrobiło mi się trochę przykro, bo każdy by chciał, żeby druga osoba za nim tęskniła a nie odpoczywała od niego. Może ten jego wyjazd posłuży nam. Z drugiej strony boję się ale mam nadzieje, że naprawdę mnie kocha... Dlaczego ja tak późno to dostrzegłam? Czyżby za późno? Nie możliwe...

---------- 16:45 ----------

Sytuacja jest dla mnie po prostu trudna. Wszystko się zmieniło. Mimo tego, że ,,motylki" się skończyły, zależało mu, żeby razem spać, przebywać. Jak nie u niego to u mnie. Teraz nagle u mnie źle się czuje i spać nie będzie a ja u niego też nie za bardzo po ostatniej akcji. Jego rodzice na mnie dzwinie patrzą. Powiedziałam mu to. Odpowiedział, że trudno jakby już mu na mnie nie zależało. Jeszcze parę tygodni temu był zły jak mówiłam, żebyśmy widywali się co drugi dzień. Nic nie rozumiem czuję jego obojętność na niektóre sprawy. Powiedział, że dziś nie przyjedzie, bo mu nie na rękę. Ja bardzo chcę, żeby się wyspał, tylko on mówi tak jakby szukał wymówek. Różne myśli przychodzą mi do głowy. Czuję jakby nie chciał już spędzać ze mną czasu. Moze kogoś ma? Jeszcze te smsy do niego wczoraj. Ja się męczę. Co chcę coś zmienić, to coś jest setki razy trudniejsze do zrozimienia. Staram się zrozumieć siebie i swoje problemy. Byliśy nierozłączni przez rok. Nalgle nie ma go prawie wcale. Czuję, ze się oddalił. Jakby połówka mnie zniknęła, jakbym straciła coś cennego.Tak brutalnie z dnia na dzień. Nie wiem czy sama narobiłam sobie nadziei czy po części on swoim zachowaniem też. Może nie jestem tak dobra...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 1 paź 2008, o 17:20

Wiesz, dopóki mówi, że chce i że mu zależy... myślę, że należy przyjąć, że tak właśnie jest. Lub zapytać wprost, bo w domysłach i obawach można się naprawdę utopić.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 1 paź 2008, o 19:22

---------- 17:33 01.10.2008 ----------

Wszystko co robiliśmy od roku robiliśmy razem, było nasze. Jego pierwsza praca sporo namieszała. Jak ją zmieniał propnowałam widywanie się co jakiś czas. Mnie to nie przeszkadza, a nwet wychodzi na dobre myśle ale on nie chciał upierał się i choć było trudno mu to nie przeszkadzało a teraz każdy powód jest dobry tak z chwili na chwile. Był ze mną i choć też wyjeżdżał czułam co innego. Może przesadzam ale brak mi czegoś. Sytuacje między nami zbyt szybko sie zmieniają jeżelli chodzi o pracę czy cokolwiek innego. To tak jakby mieszkać z kimś i teraz co? Jak mam to odbierać? Bo wsumie meszkaliśmy razem. Takie zmiany zwykle są niepokojące. Mam problem z samooceną i wcale mnie to nie usprawiedliwia. Nie będę juz męczyć. Po prostu odczuwam te zmiany. Nic nie wmawiam jemu. Ja tu piszę oswoich lękach, o których jemu nie mówię. Tak sobe myślę, że zachwuję się jak idiotka i histeryczka. Żałosne. Chyba lepiej mieć ,,znieczulice". Muszę to zmienić. Cokolwiek miałoby się stać będę się starać. Dla swojego dobra i dla jego póki jest. Chićby nie wiem jak bolało...

---------- 19:22 ----------

Chyba nigdy z żadnym człowekiem nie byłam tak blisko jak z nim. Uświadomiłam sobie to wchodząc do pokoju przed chwila. Nikt z nikim nie rozmawia. Jest mi źle, jest tu tak zimno. Ciepło odrzuciłam. Teraz już cokolwiek nie chciałabym powiedzieć albo zrobić, nie będzie tak samo ze mną rozmawiał. Myślisz, że jest sens mówić mu czego się boję i z czym mam problem? Czy go to jeszcze interesuje? Co lepsze, bo ja uważam, że nie warto mu smęcić o tym wszystkim. Myślę, że tak będzie lepiej. Mam tak mieszane uczucia względem niego. Chciałabym, żeby przyjechał, żeby było tak normalnie jal wczoraj, ale wiem, że nie przyjedzie, wiem, że nie chce. Nie uważam, że na 100% mne okłamuje. Nie mówę o tym co jest, tylko czego się boję albo co wydaje mi się po prostu dziwne i nie znaczy, że prawdziwe. Zdaję sobie sprawę z tego, że dużo robią moje emocje. Przepraszam, że tak marudzę. Pogubiłam się. Wiem, rozdrabniam się. Staram się to opanować. Udaje mi się pod tym względem, że go nie obwiniam. Chociaż tyle. Wiem na czym polega mój problem i wiem co muszę zmienić. Nie potrafię odnaleść sie w jego zachowaniu o którym staram sie myśleć coraz mniej, bo sie po prostu wykończę. I nie chcę go też obrażać, jeżeli jest czysty. Głównie to chcę opisać tu problem mojej nieufności i samooceny, która w dużym stopniu narobiła szkód.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 2 paź 2008, o 12:54

kasiorek43 napisał(a):Czy go to jeszcze interesuje? Co lepsze, bo ja uważam, że nie warto mu smęcić o tym wszystkim. Myślę, że tak będzie lepiej.

Mnie też się wydaje, że tak będzie lepiej. I nie dlatego, że to go nie interesuje lub że Ty go nie interesujesz, Kasiorku... ale dlatego, że Twoje lęki i niepokoje musisz Ty rozwiązać, Ty musisz się z nimi uporać. Każda osoba z zewnątrz, nawet ta najbliższa może być wsparciem i jakąś pomocą NA TYLE, na ile potrafi i może... ale tak naprawdę nie zrobi tego za Ciebie w żaden sposób, choćby najbardziej chciała, bo to jest po prostu niemożliwe.

Poza tym... jak już na samym początku tego Twojego tematu pisałam (i tak uważam teraz też) - akurat teraz nie jest dla Ciebie dobry czas na analizowanie Waszych relacji. Nie jest, bo terapia musi potrwać, byś zaczęła zauważać jej efekty... chociaż te efekty może już są, skoro założyłaś nowy temat z bardzo ładną myślą. Gratuluję Kasiorku, to chyba jakiś dobry krok naprzód.

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 4 paź 2008, o 18:59

Wstydzi się mnie. Powiedział, że idzie tak z kumplami i że chce iść sam. Dzwoniłam do znajomej, bo chciałam wpaść na kawe, bo dawno się nie widzieliśmy a ona też tam jest. Zostałam w domu i nawet nie odp na sms. Nie nawidzę się za to kim jestem. Jest mi przykro.
Księżycowa
 

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 213 gości

cron