Masz rację Sanna, list to lepsza forma niz rozmowa (w tej sytuacji). Chociaż rozmawialiśmy już tyle razy, pisaliśmy nawet listy do teściów. Wydawało mi się, że on już tyle zrozumiał. I dalej to samo. Tyle razy tłumaczyłam co jest nie tak, wskazywałam gdzie tkwi przyczyna. Mówiłam, że powinien się odseparować emocjonalnie od matki bo inaczej nie dojdzie do ładu ze sobą. Wczoraj pisaliśmy do siebie e-maile, wydaje się że konkretne ale wystarczyła krótka rozmowa przez tel. i poruszenie kwestii finans. a wszystko wzięło w łeb. Nie mogę nie rozmawiać z nim o pieniądzach bo musimy z czegos żyć. Nie mam innego wyjścia.
Mój mąż jest uzależniony od kłamstwa. Wychowanie przez despotyczną matkę spowodowało, że on nigdy tak naprawdę za siebie nie decydował. Ona podejmowała wszystkie decyzje i dalej chce to robić. Jemu nie wolno było mieć swojego zdania. Dla tej baby zniewagą jest, że chcemy decydować o swoich dzieciach. Uznaje to za bezczelność z naszej strony. To ona ma do tego prawo nie my-rodzice.
I jak w życiu dorosłym sam musiał rozwiązywać swoje problemy to się pogubił bo nie wiedział jak. Wybrał jedyne znane sobie i mocno zakorzenione zachowanie - kłamstwo. Miał presję mamusi, która narzucała mu wszelkimi możliwymi sposobami swoje zdanie, dyplomatyczne wykłady tatusia (kierowanego przez mamusię) i presję z mojej strony, że ma być dorosły i odpowiedzialny. Moje wsparcie mógł mieć i długo je miał ale nie umiał z niego skorzystać. On się za bardzo boi wszystkiego. Jest jak dziecko, które dopiero raczkuje w dorosłym życiu. A ja jestem na granicy wytrzymałości.
Pewnie napiszę do niego list, taki od serca ale za jakiś czas, jak trochę opadną emocje. Na razie nie wiem co tak naprawdę do niego czuję. Juz wszystko mi sie miesza.
Pozdrawiam.