Doskonale Cię rozumiem. Moi rodzice sa już kilka lat po rozwodzie i też wciągali mnie w swoje sprawy. Starsza siostra wyjechała za granice i bywała gościem w domu. Cały ciężar ich sporów spadał na mnie... . Efektem tego była moja depresja, zawalony rok studiów, leki, terapia i wszystko co jest z tym związane. Kochałam obojga rodziców, ale wciąż byłam pomiędzy młotem a kowadłem. Gdy tylko mama narzekała na tatę, tato zaraz odbijał piłeczkę.
Dopiero moja wyprowadzka z domu ... otworzyła im oczy. Wtedy zrozumieli, że wraz z nieudanym małżeństwem stracą też i dziecko.
Rodzice się rozwiedli. Duże mieszkanie zamienili na dwa mniejsze i chyba oboje odżyli.
Nie daj się wciągać w te ich rozwodowe rozgrywki. Jak zawierali związek małżeński to Ciebie wcale o zdanie nie pytali Masz własne życie i własne problemy.
Nie jestes ani lekarzem kardiologiem, ani psychiatrą ( no chyba że...) i żadnemu z nich nie jesteś władna pomóc.
Może poskutkuje argument, że nie chciałabyś mieć przeciwko sobie, żadnego z rodziców? Nie możesz przecież bronić mamy nie "nalatując" na tatę i odwrotnie, a nie chcesz byc wrogiem żadnego z nich.
Życzę powodzenia.