Wiesz co sikorko aż się uśmiechnęłam jak to przeczytałam, bo byłam pewna, że któraś ze współkomentujących podniesie kwestie różnicy płci...i ja jednak nie mogę się zgodzić w tym przypadku na takie jechanie po stereotypach, bo tym samym odbierasz facetowi prawo do lęku przed bliskością wynikające z niezbyt fajnych doświadczeń...przynajmniej dla mnie z tej dyskusji wyładnia się trochę taki obraz faceta-zimnego drania, który tylko czycha na cnotę jakiejś niewinnej, naiwnej kobietki, a kurka dlaczego by nie założyć, że facet nany jest po prostu zranionym gościem, trochę pogubionym emocjonalnie, być może jeszcze liżącym rany po nieudanym małżeństwie, no bo dlaczegóż by nie?! ma facet przeca prawo cierpieć...może jak dojdzie do ładu ze swoim emocjami związanymi z rozpadem poprzedniego związku klapki spadną mu z oczu i zobaczy jaką fantastyczną kobietą jest nana...to takie samo
może jak to, że jednak jest mu wygodnie w tym układzie i traktuje to tylko i wyłącznie jako układ, ale nie widzę powodu, dla którego miałbyśmy forsować tu jedyną słuszną wizję faceta-rozwodnika, rozpasanego buhaja spuszczonego z małżeńskiej smyczy, który wreszcie może sobie poużywać na kobietach, powykorzystywać je trochę w imię zemsty za nieudane małżeństwo.
Uważam jedynie, że skoro nana zabrnęła już dosyć daleko emocjonalnie to głupota byłoby teraz to kończyć. Bo czy tak czy siak serca już nie uratuje przed ewentualnym złamaniem, a być może coś się fajnego z tej relacji urodzi...teraz i tak już nie ma według mnie nic do stracenia...bo serce już oddała
...