No właśnie....jestem zagubiona....od dwóch miesięcy walczę ze sobą.... żeby tu nie pisac...nie zakładac kolejnego wątku od początku czułam, że to i tak niepotrzebne.....powinnam przecież dawac sobie rade.....
Ale jednak...znów mam nadzieje, ze moze wasze wpisy mi pomogą.
Moze zaczne od tego ze juz prawie pazdziernik...zbliza sie rok...od czasu jak on odszedł...wiem...jeszcze 2 miesiace ale jednak...ostatnio dzieją się ze mna dziwne rzeczy poza jesienną depresją chyba...z którą staram się walczyc na wszelkie sposoby.....On mi sie śni...przypomina....momenty...chwile....obietnice...słowa...wiem, że to juz za mną, ze nie powinnam nic czuc...i właśnie boję się, ze mogłabym właśnie jeszcze coś czuc...przecież teraz jestem szczęśliwa....Pawciu stara sie mi pomóc wspiera nie wiedząc nawet o co chodzi....Może dołuje mnie dodatkowo siedzenie w domu...bo szukam pracy....ale staram sie wychodzic...uprawiam sport....spotykam się z rodzinką ze znajomymi...Jednak czasem dopada mnie coś tak starsznego
Nie wiem czy wiązac to z byłym...bo w sumie to pojawiło sie niedawno...a złe samopoczucie juz mi od jakiegoś czasu towarzyszy...takie ogolne zniesmaczenie...bezsens...i bezradnosc?? nie wiem jak to nazwac. W sumie to nadal nie wiem tak naprawdę o co mi chodzi...moze ktos z Was wie no a tak serio...czy to normalne, że mając teraz to na co tak długo czekałam czekam na jeszcze coś...bo to chyba czekanie...nie nazwę tego niezadowoleniem...może odczuwam jakąs pustke...może znów sobie sama z własna osobą nie radze.....
Jak wychodzi słonce jest lepiej....ale mało takich dni...ogólnie coraz częsciej się wyłaczam....chwilami chyba wcale nie myśle.....Pomaga troche aerobik...zaczęlam chodzic codziennie bo to sprawia, że choc przez godzine jestem sobą...szczęsliwa...nie mysląca o problemach
I widzicie...tak naprawde sama nie potrafię określi o co chodzi w moim wątku...moze poprostu powinnam znów zagryzc zęby...i dalej do przodu.....?