Zapiski z ?

Problemy związane z depresją.

Postprzez kaśku » 23 sie 2008, o 21:07

---------- 20:04 21.08.2008 ----------

Sanna napisał(a):Zapomniałam jeszcze podziękować za wsparcie NoName! Dziękuję :).


a tam, moje wsparcie to tyle co nic :zawstydzony:

---------- 21:07 23.08.2008 ----------

tak to juz jest, ja tez mam skrzywiony obraz faceta, a to za sprawa mojego ojca, owszem moja mam zaszczepila we mnie poczesci taki obraz, zreszta wszystko sie dzialo na moich oczach, wiec tez sama sobie taki obraz wyrobilam, ze moj ojciec to skurwysyn, teraz nie potrafie i nie umiem, stworzyc sobie innego obrazu, moja mam tez byla super samo wystarczalna i ja jestem taka sama, nawet nie wyobrazam sobie ze mogloby byc inaczej, przez to teraz nie potrafie stworzyc zadnego zwiazku, nie potrafie byc z kims bo mecze sie z tym jeszcze bardziej niz jak jestem sama, chociaz wtedy bardzo mi brakuje drugiej osoby tak na codzien i pomijajac fakt, ze wlasnie takiego zycia/codziennosci badzo bym chciala, ale coz na to poradze, nic i tyle ... < :(> i rozne schizy mam w zwiazku z tym, jak juz sie z kims spotykam, po prostu nie potrafie, wszystko si egdzies po drodze sypie ... i nie sadze zeby kiedys ktos sie znalaz, kto by to zaakceptowal, ze jest mi ciezko byc z kims choc bardzo bym chciala, dlatego fajnie sanno, ze spotkalas takiego kogos, wtedy wszystko pewnie wydaje sie duzo latwiejsze, fajne jest takie wsparcie ...
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez Sanna » 25 wrz 2008, o 16:53

A co u mnie? Zaczynając ten wątek myślałam o pisaniu regularnie, po to żeby wspomogło to wyciąganie się za uszy z dołów. Potem pomyślałam, że to będzie jednak śmiertelnie nudne dla czytelnika : ,, wstałam, wypiłam ziółka itd. " :). Teraz myślę, że odrabianie zadań nie jest jednak kluczem do radykalnej poprawy nastroju u mnie.
W każdym razie to, co napisałam, było dla mnie wywaleniem tzw. ,, bebechów " na wierzch i pozwoliło mi .... uporać się to za duże słowo, w każdym bądź razie sprawić, że zazdrość o przesżłość przestała mnie wciągać w czarną dziurę. Od czasu kiedy zaczęłam ten wątek w czarnej dziurze znalazłam się jeszcze ze 3 razy - ale nie trwała ona dłużej niż 24 godziny. Zauważyłam , że to jest jak lawina. Wystarczy poruszenie małego na oko i niegroźnego kamyczka, a potem rusza lawina i zasypuje mnie i jestem w czarnej dziurze. Kamyczek to wyłącznie jakaś drobna sytuacja, słowo czy zachowanie, które pojawia się w mojej relacji z narzeczonym- zamiast przytulać mnie ogląda telewizję, mówi że mogłabym założyć koszulę nocną którą mi kupił a nie moją ulubioną szaroburą koszulkę do spania XXL - pierdoły po prostu. Psychoterapeuta mówił , że to normalne, ze właśnie w związkach ujawniają się najgłębsze problemy , bo ze związkami łączą się nasze najbardziej ukryte i wrażliwe miejsca. Piszę dziś , bo ostatnie dni i psychoetrapia były kolejnym wywleczeniem ,, bebechów". Psychoterapeuta przyjął zasadę, że przestaliśmy omawiać bieżące wydarzenia na zasadzie: co się stało, co On ( narzeczony) powiedział i co ja wtedy pomyślałam a co powinnam pomyśleć. Dobrze reaguję na stan hipnozy, czy transu ,jak psych. mówi, więc głównie tak się teraz psychoterapia odbywa. A wpadanie w czarną dziurę odbywa się wg schematu: zdarzenie : np. narzeczony mówi: a może byś włożyła czasem do spania to co Ci kupiłem?, ja myślę : a więc mu się nie podobam, nie akceptuje mnie, nie kocha, narzeczony: tłumaczy ,tłumaczy, tłumaczy, ja: niby słucham, ale już lawina zaczyna mnie zasypywać: zaczynam się dusić, w środku czuję tylko ciężar, mam ochotę wyć żeby zagłuszyć ten ból albo zadać sobie inny ból. To bardzo nieprzyjemne. Na ostatniej psychoterapii przeżyłam ten stan na nowo, ale pod kontrolą, to dla mnie jakieś niesamowite doświadczenie. Bo zobaczyłam jak na filmie jak ja się w czarnej dziurze czuję. Jest tylko samotność i paniczny strach. Paniczny strach małego dziecka , samego w ciemnym pokoju, które odkrywa że nie ma w pokoju mamy. Dziecko nie potrafi sobie wytłumaczyć, że mama jest, tylko w innym pokoju , przyjdzie za jakiś czas. Dla dziecka jedynym co istnieje jest paniczny strach. Więc wrzeszczy i wrzeszczy , dusi się z tego wrzasku i dalej wrzeszczy. Jest tylko czarna przerażająca samotność. Jedynym ratunkiem i wybawieniem jest ktoś kto przyjdzie i przerażone dziecko weźmie na ręce. Psych. zadał mi pytanie gdzie jest duża , dorosła Sanna w tym czasie gdy mała Sanna tak się boi? To było bardzo ciężkie pytanie - bo tej dużej wtedy nie ma i nie mam pojęcia gdzie jest, ona znika . Pan psych.powiedział , że teraz będzie kolejny etap naszej pracy- zajęcie się tym małym dzieckiem i odnalezienie dorosłej Sanny. Niesamowita jest da mnie zupełna zmiana perspektywy która zaszła od czasu rozpoczęcia psychoterapii .Zaczęłam ją jako pewna siebie, dzielna i samodzielna, niepotrzebująca nikogo kobieta sukcesu, którą, nie wiedzieć dlaczego, dopadła depresja. Teraz jestem Sanną rozbitą na elementy, fasada pod nazwą ,, kobieta sukcesu" opadła , a został jakiś dziwny twór - ni to kobieta, ni to dziecko. Czekam z ciekawością co będzie dalej. To co będzie z narzeczonym, czy wytrzyma ,czy nie wytrzyma, czy go denerwuję , czy nie - schodzi trochę na drugi plan. Najciekawszy i najważniejszy staje się mój związek z sobą.
A poza tym: psych. polecił mi sprawdzenie stron Polskiego Instytuty Ericsonowskiego i wzięcie udziału w ,, ustawieniach hellingerowskich" - wcześniej czytałam o tym bez przekonania, teraz mnie to intryguje...
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Księżycowa » 25 wrz 2008, o 18:16

Sanno odpisuję teraz na jeden z Twoich wcześniejszych postów, bo zobaczyłam w nim po prostu siebie. Piszesz, że facet Cię wspiera. Bardzo się cieszę i naprawdę chciałabym, żeby wparcie mojego wróciło takie jak dawniej. Ja też zastanawiałam się za co mnie kocha. Pamiętam taką sytuację, że coś powiedziałam chyba a on mnie przytulił po prostu. Zapytałam go dlaczego mnie przytulasz jeżeli ja zbyłam taka okropna, a on mi na to a jaki mam być. Zobaczyłam w nim po prostu Anioła. Takiego dobrego i takiego, który ma w sobie tyle miłości. Ale moje lęki mną rządziły i rządzą, teraz bardziej niż kiedykolwiek. Mimo tego, że z nimi walczyłam i walczę. Przytulił mnie wtedy i powiedział, żebym niczego się nie bała, bo mnie kocha. I czuję się teraz tak podle, bo krzywdziłam swoim zaachowaniem osobę, która mnie tak kochała i rozumała jak nkt na świecie. Z biegiem czasu przestałam czuć grunt. Tzn., że tak samo jak Ty czułam tylko jak mała dziewczynka, która czeka na ciepło i opiekę rodziców. A za chwilę myślę, że tego już nie będzie, bo nie będę już dzieckiem. Jednak czasem mam ochotę iść do mamy przytulić si wypłakać. Od wczoraj cały czas ale nie zrobię tego, bo mi wstyd. Zawsze było mi wstyd za to kim jestem i jaka jestem. Czułam jakby okazywanie uczuć w moim przypadku było śmieszne.
A propo związku mam takie samo zdanie. Brak mi wiary w szczęście w facetów.

Jeżeli chodzi o faceta, to wiesz co sie dzieje u mne i jak bardzo się pozmieniało. I właśnie dlatego, że taki był, że rozumiał taką sprawę, trudno mi uwierzyć, że nagle taki się okazał. Przepraszam, że tak się rozpisałam na Twoim temacie ale bardzo mnie to poruszyło, bo chciałabym sobie pomóc i naprawić związek ale nie mam już sił i ne wiem czy się da jeszcze.
Księżycowa
 

Postprzez Sanna » 25 wrz 2008, o 20:37

Co do faceta: psychoterapeuta powiedział mi, żebym spróbowała zaakceptować taką myśl , że on nie wytrzyma i może odejść zanim moja zmiana się zakończy. I ja to zaakceptowałam. Nie mam żalu do niego jeśli nie wytrzyma bo nie jest psychoterapeutą tylko normalnym człowiekiem który chciałby mieć po prostu szczęśliwy związek. Ale też nie mam żalu do siebie. Tak, ja Ci napisałam - ja się zachowuję najlepiej jak mogę teraz. Zresztą, wiesz co , ujęło mnie zdanie z tego artykułu, ono najlepiej oddaje o co chodzi:
http://www.charaktery.eu/artykuly/Po-co ... mienianie/

,,Akceptacja siebie, czyli zgoda na brak zmiany, jest najwłaściwszym klimatem emocjonalnym do pracy nad sobą ."
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez agik » 27 wrz 2008, o 09:09

Zdje mi się, czy coś wskoczyło we własciwe miejsce?
Czy mała Sanna dostała swoją ulubioną broń do walki z lękiem- racjonalność.
Jakby się jaśniej zrobiło...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Sanna » 29 wrz 2008, o 10:02

Wiesz Agik, ja się nawet nie zastanawiam czy to racjonalność czy nie :), jakiś taki dziwny spokój mnie po prostu opanował.... Jest to spokój typu ,, co będzie to będzie" , a nie ,, wszystko będzie wspaniale", ale i taki spokój jest ok :).
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 227 gości

cron