przez kachna » 24 wrz 2008, o 17:45
Potrzebuję pomocy..Mojego mężczyznę poznałam 3,5 roku temu.Jest cudownym facetem,moim jedynym i pierwszym w zyciu-mam 25 lat on 26.Pochodzimy z innych miast,ale on studiował w moim.Bylismy dla siebie wszystkim.Opiekowałam sie nim,smacznie gotowałam,chciałam by nie jadł gdzie popadnie tylko w domu,moi rodzice go zaakceptowali,mama traktowała jak swojego syna,,zapraszali na obiady,ew.uroczystosci rodzinne.Wspieralam go w nauce-w tym roku dopiero skonczyl studia.Gdy go poznalam,2 rok miał zawalony,a ja zmobilizowałam go do nauki i tak kolejne lata przeszdl na stupendiach a w tym roku obronil prace mgr na 5.Cieszylismy sie bardzo.Bylam przyjaciołka,jtóra odbierala tel o 3 nad razen i pocieszala, kochanka,wsparciem i oparciem.W maju zaszlam w ciaze.Walczylismy w swoich myslach co dalej,wspieralismy sie strasznie.Chodzil ze mna do ginekologa, na usg.Gdy sie potwierdzilo dlugo myslelismy co dalej,czy usunac czy zatrzymac.Wspierala nas moja siostra.Nie chcielimy informowac rodzicow-bo nie chcielimy ich martwic.W czerwcu oswiadczyl mi sie-26.06.08r.Najpiekniejsze zareczyny jakie sobie moglam wymarzyc.To byl czwartek.W poniedzialek 30.06.08 pojechal do domu,mial tylko rodzicom powiedziec o tym ze sie zareczylismy,,ale jego matka meczyla go przez3-4 godziny,dlaczego,jak tak poprostu,itd.Fakt po 3,5 r nie mozna sie zareczyc.Wkoncu powiedizla.Bylam bardzo nna niego zla.Straciłam zaufanie,i mowilam mu ze to nie wrozy nam najlepiej bo jesli pojawi sie jakis problem to ty zawsze bedziesz jezdzil do rodzicow z nimi ustalal rozwiazanie a dopiero ze mna;o(Przyjechal na kolanach przeprosił.Przeprosiny przyjelam ale bylam bardzo niemila,oschła,zdradzona.Potem mi powiedzila ze nie jest gotowy na slub ze mna i ze zostal zmuszony do zareczyn przez moja siostre ! i sytuacje.Spadło to na mnie ja grom z jasnego nieba.Czulam sie okropnie,jak to,w jeden dzien piekne zareczyny,milosc a pozniej co?dlaczego,za co ?Zdjelam pierscionek i powiedzialam jak bedziez gotow,czekam na Ciebie i na niego.Bardzo to oby dwoje przezylismy,mowil mi ze bardzo go zranilam,ja mu na poczatku tlumaczylam ze on mnie tez,a pozniej zaczelam sie winic.Pojechal do rodzicow.W sobote5.07 dojechalam ja.A tam czekala mnie 3-4 godzinna rozmowa,szczegolnie z matka,która mowiła ze nie pozwoli na to bym ranila jego syna,ze go omamilam,ze go zmuszalam,ze to przeze mnie nie przyjezdzal do domu szczegolnie przez ostatnie 2 miesiace,ze zakazalam mu mowic o tym ze jestem w ciazy,ze sama powinnam podjac decyzje czy chce byc matka,czy nie ,ze nie powiennam o tym z nim rozmawiaz,ze jestem manipulatorka,ze bardzo go zranilam i tym pierscionkiem i tym ze byl zmuszany.
Dla sprostowania-moja siostra go nie zmusila-raz do niego zadzwonila-chciala mu pomoc,czula ze jest sam w obcym miescie zapytala sie jego czy chce pogadac i czy sie narzuca bo nie chce ingerowac w nasz zwiazek.On odpowiedzial ze nie i z nia porozmawial.To jest zumasznie z jej strony do malzenstwa-dla mnie tylko pretekts z jego matki strony i wmawianie mu ze tak jest.Ja przez te 2 miesiace gdy po pierwsze najpierw trwaly badania ginekolog-usg czy jestem w ciazy(poniewaz dopiero w 8 -9tyg mi stwierdziło),a byla tez po Postinorze,a w czerwcu bronil magisterke nie ingerowalam ,nie prosilam o rozmowe,czekalam cierpliwie-jak Bog mi świadkiem,na to az w koncu bedzie chicla ze mna porozmawiac.
Po tych wszystkich oskarzeniach,dowiedzialam sie ze powinnnam isc do psychologbo jetem zla w kłotniach dla jej syna,który od razu przychodzi zeby mnie przeprosic a ja potzrebuje choc pare godzin by to przemyslec i wyciagnac wnioski.Pytala sie mmnie czy mialam wczesniej innego faceta-nie-i ze nie umiem z nimi postepowac(powiadziala doswiadczona i ta która prawie2 lata uzerala sie z mezem i nie mogla sie znim pogodzic juz nawet mial byc rozwod).Zaczelam sie powaznie obwiniac,ze to faktycznie moja wina,wzbudzili ja we mnie-myslalam nawet ze to pewnie moj tata mial taki wplyw na mnie w dziecinstwie,bo troszke pil,ale teraz sie z tego wyleczyl.W niedziele wyjechalismy na Mazury-by przemyslec.W poniedzialek od razu powiedzialam do niego ze albbo zareczamy sie,tworzymy rodzine albo nic z tego,ze trezba podjac decyzje.Bylo dobrze do czwratu,gdy cos zaczelo sie psuc.W piatek zadzwonili do moich rodzicow,ze na 2 tygonie jada na urlop,ale potem chca sie spotkac z moimi rodzicami i wszystko obgadac.Bo nie moga zyc w takim klamstwie ze nic im nie mowie i tylko oni wiedza(tylko ze zanim wyjechalimy ja jeszcze zdarzylam szybko poinformowac moja siostre,o tej rozmowie i porposic ja o znalezienie psychologa).Wrocilismy w sobote,na szybciocha,kazali mi moi rodzice,tata sie wsciekl ze pewnie On-ojciec dziecka teraz zawija raczki.W powiedzialek dostalam od niego ostatniego smsa,jeszcze szczesliwa powiedzialam mu ze bylam u psychologa i ze psycholog mowi ze ze mna wszystko w porzadku(i ze to nie ja tam powinnam byc tylko jego matka-ale tego mu juz nie powiedzialam;o)Minelo 2 miesiace.Wylaczyl w tym czasie telefon,w ogole sie nie odzywal, nie interesowal stanem dziecka ani moim.A ja omal nie poronila,walczylam o serduszko naszego dzieciatka-bo pojawily sie zaburzenia rytmu serduszka,badania genetyczne.Ostatnio mialam bardzo duzy egzamin-który dal mi wszelkie prawa wykonywania zawodu-i..po wynikach wujek wsadzil mnie w samochod i pojechalismy do niego i jego rodzicow.A ze mieszka w innym miescie wiec zajechalismy wieczorem i niespodziewanie.Za co dostalismy bure od jego rzodzicow ze nachodzimy bez uprzedzenia(przeciez mogliby powiedziec ze ich nie ma w domu..).Matka powiedziala ze pochodze z rodziny patologicznej!ze "on"nas nie utrzyma bo ma jeszcze pol roku stazu,bezplatnego.Prosilam blagalam o szanse i przebaczenie(choc juz teraz nie wiem czego,,)Mowila ze daje sie ja nawet tym co zdradzili,pijakom na odwyku,A ona na to ze ja na nia nie zasluguje.Powiedzialam ze KOCHAM GO ze duzo dla niego zrobilam,ze kłotnie zdarzaja sie w kazdym zwiazku i ze psycholog mi wytlumaczyla ze ta rozmowa która byla z nimi nie powinna nigdy byc,ze bardzo sie w niej obwinialam a niepotrzebnie,ze to co robil moj tata nie ma zadnego wplywu,ze jedni ludzie-1 gr od razu sie godza-on,,2gr-tak jak ja potrzebuja chwili czasu do namyslu i wyciagniecia wnioskow,a 3 gr potrafia i nie odzywac sie do siebie przez pare dni i miesiecy.Wujek im tlumaczy-ze patologiczna rodzina nie jest ze soba tak zwiazana,ze spedzamy ze soba duzo czasu,ze bardzo sobie pomagamy,a i corki jedna-czyli ja nie skonczyla by tak trudnych studiow jak stomatologia a drugia wlsnie by ich nie konczyla-moja siostra,a jest na 6 roku studiow.Rozmawialam z nim na osobnosci-powiedzila ze bardzo go to meczy,ze jest mu ciezko,ze boli go brzuch i rano jak wstaje i gdy je biad,itd.Ze jeszcze mnie gdzies tam w srodku kocha,ale nie jest w stanie mi zaufac.ze potrzebuje wolosci-wujek mu powiedzial ze tej wolnosci to kuz miec nie bedzie.Prosilam,bllgalam,przeciez dziecko musi miec rodzicow,ze trezba dac sbie szanse by nigdy w zyciu nie zalowac,ze moze jak bedzie na stazu od pazdziernika to sprobujemy(Teraz dowiedzialam sie od kolezanki ze na staz uciekl do innego miasta).Ze ja go kocham ze jest dla mnie wszystkim,kims bardzo waznym i by nas nie przekreslal.Powiedzial ze tego nie robi,ale..Aha i ze matka brat i ciocia(mieszka w oim miescie-70lat)otworzyli mu oczy na mnie..Blagalam,prosilam..
Mijaja kolejne dni.Nie wiem co robic,bardzo mi na nim zalezy.Bardzo chce by moje dziecko mialo jego za ojca,ale nie co miesiac na jeden dzien.Czy on kiedys bedzie zalowal.Dlaczego nie czuje odpowiedzialnosci w wieku 26 lat?Dlaczego nie potrafi sie zmuntowac matce,przeciez nam sie uda!Rodzina moja bardzo chciala nam pomoc!czy jak ozbaczy dziecko moze sie mienic,?czy zobaczy kiedys ze matka zminila mu zycie,Do tej pory mowie,bylo dobrze,nie ingerowala,tylko jak pojawil sie problem,to od razu zaczela sie wtracac!Tego samego zdnia jest psycholog, wszyscy którzy słysza ta historie.Ze"mój męzczyzna boi sie zycia odpowiedzialnosci,ze nie podola ze nie potrafi.I tak zreszta mi kiedys powiedzial ze boi sie ze sobie nie poradzi,ale ja go przekonywalam ze tak.Ma slaba psychike i kiedys padnie,tak czuje i tak po nim widzialam,bo wygladal jeszcze gorzej niz przed egzaminami najtrudniejszymi którymi bardzo sie przejmowal.Najgorsze jest to ze tak bardzo ona na niego wplynela.ze nawet zmienil miejsce stazowe.na inne miasto.
Co robic.Bardzo go kcoham jestem w stanie wszystko wybaczyc,byle tylko by wrocil.Prosze o pomoc,albo kto moze na niego wplynac?....Blagam was.Bo ja juz psychicznie nie wytrzymuje tyle lez wylalam ostatnio,bardzo sie zalamalm.Dziekuje za szczere uwagi i informacje;o)
Kochani co robicjak g uwolnic od tej toksycznej kobiety?kto może na niego wpłynać?ta kobieta jest chyba jakas nienormalna..Moje uczucie nadal trwa do niego,bardzo mi na nim zalezy,widzę ze on sobie sam tez z tym nie radzi tylko nie wiem,dlaczego jest ppod jej az takim wplywem?co ona z nim , z nami zrobila..Prosze Was..czy u was , waszych znajomych zdarzylo sie cos takiego?..jak sie zakonczylo?czy on bedzie tego zalowal?czy ulozy sobie zycie?bedzie mial wyrzuty sumienia?..