sutki chad....albo odwrotnie ...niewiem

Problemy związane z depresją.

sutki chad....albo odwrotnie ...niewiem

Postprzez zakonnica » 24 wrz 2008, o 10:35

Cztery lata temu zachorowałam na depresję z bardzo ciężkim przebiegiem ,potem troszeczkę wyszłam ,w depresji opowiadałam różne niestworzone historie na temat moich zdrad ,jakieś wyimaginowane rzeczy...
Gdy odrobinkę się podniosłam sięgałam krótki co prawda czas po alkohol,kiedyś nawet ukraść chciałam wódkę w sklepie ,ale mnie złapali....robiłam ''wałki ''w sklepach z koleżanką ona była kasjerką ja wynosiłam towar ona mnie przepuszczała ,straszne rzeczy ....których wcześniej nigdy bym nie zrobiłam ,mówię o czasie kiedy byłam zdrowa....
Potem zostawił mnie mąż,nie wytrzymał ze mną poprostu z dwójką dzieci .Poznałam żonatego mężczyznę rozbiłammu małżeństwo,teraz jestem z nim w ciąży ,bo nie zabezpieczyłam się ,wiem ,że po tych doświadczeniach nigdy już się nie pozbieram ,będę miała trzecie dziecko....myślę ,ze dzieci nie wychowam ,bo nie dam rady z tym wszystkim
Nie mogę zwalać wszystkiego na chorobę wiem o tym ,ale pozbierać się nie mogę teraz jestem w depresji i nie daję rady :( Moje zycie legło w gruzach ,czy myślicie ,że można jeszce z tego wyjsc.....urodzę początkiem marca.....wiem ,że zmarnowałam małżeństwo mężczyżnie bo żona go nie przyjmie.....poddać się i dać zamknąć w jakimś psychiatryku ?oddać dzieci zdrowemu ojcu?Wychowywać trójkę samemu?co zrobić?Myślę o samobójstwie ,pisałam już na tym forum .....na temacie problemy w związkach...jestem nudna i monotematyczna i nie daję sobie pomóc nikomu,najbardziej dobiła mnie ciąża ,niechciana i z żonatym mężczyzną ....wiem ,ze nie dam rady z tym żyć .co robić?
zakonnica
 
Posty: 37
Dołączył(a): 18 sie 2008, o 18:27

Postprzez nevvorld » 24 wrz 2008, o 10:51

Aborcja.
nevvorld
 

Postprzez Goszka » 24 wrz 2008, o 11:17

Nevvorld jeśli nie potrafisz powiedzieć nic mądrego to może w ogóle się nie odzywaj. :roll:
Aborcja?Tak,owszem-najprostsza droga za kupę kasy.A jak potem będziesz się czuła?Poza tym rodzisz w marcu,więc nawet jeśli to płód jest już za bardzo rozwinięty.To byłoby morderstwo.Chyba nie chcesz mieć na sumieniu życia które niczym nie zawiniło tylko dlatego że boisz się odpowiedzialności za swoje czyny?
Wierzę,że jest Ci ciężko,sama nigdy nie byłam w takiej sytuacji,ale jest z niej jakieś wyjście.Oczywiście jak dla mnie,po pierwsze-to najważniejsze żeby żadne z dzieci nie ucierpiało.
Ja sobie wyobrażam to w taki sposób że jeśli nie chcesz wychowywać nieślubnego dziecka,to zawsze jest możliwość pozostawienia go w szpitalu po porodzie,tylko nie jest to anonimowe.Natomiast w wiadomościach tv ostatnio był poruszony ten temat i dziecko można zostawić u jakichś zakonnic,bez podawania własnych danych osobowych.Musiałabyś się zorientować gdzie dokładnie jest taka opcja,oczywiście jeśli podejmiesz decyzję o pozostawieniu niemowlęcia.
Uważam,że gdybyś miała go nie kochać,to byłoby to największą krzywdą dla maleństwa,każde dziecko potrzebuje zdrowej atmosfery domowej i miłości matki.
Tak w ogóle to co na to ojciec dziecka?Nie czytałam Twoich wcześniejszych postów.Jak wygląda jego odpowiedzialność za to co się stało?
Oboje w tym siedzicie i nie powinien teraz zostawić Cię samej-przynajmniej do rozwiązania.
Pytasz czy zostawić mężowi dwójkę Waszych dzieci.Wiesz,jeśli jesteś rzeczywiście w tak złym stanie to pójście do szpitala psychiatrycznego nie byłoby takim złym wyjściem.Tylko osąd tego może pozostaw psychiatrze.
Na czas leczenia mogłabyś poprosić (byłego?)męża,żeby wziął dzieci do siebie i zaopiekował się nimi.Potem po wyjściu,mogłabyś zacząć na nowo układać swoje życie.
Myślę że jest to możliwe,na pewno będzie kosztowało Cię dużo energii,ale chyba tak to już jest w życiu że łatwiej namotać niż potem to odkręcić.
Pozdrawiam Cię ciepło,wierzę że podejmiesz mądrą decyzję i staniesz na nogi...zawsze jest w życiu druga szansa :) :pocieszacz:
Ostatnio edytowano 24 wrz 2008, o 11:18 przez Goszka, łącznie edytowano 1 raz
Goszka
 

Postprzez zakonnica » 24 wrz 2008, o 11:17

cztery miesiące w ciąży.....nikt już nie zrobi
zakonnica
 
Posty: 37
Dołączył(a): 18 sie 2008, o 18:27

Postprzez bunia » 24 wrz 2008, o 11:18

Czasu nie wrocisz,co sie stalo to sie stalo,poszukaj oparcia w jakims osrodku dla matek.....nie bedzie latwo na poczatku ale jesli bedziesz miec wsparcie to dasz rade,nastepna sprawa jaka Cie ewentualnie czeka to praca nad odpowiedzialnoscia za swoje zycie...nie ma "jakos tam bedzie" bo konekwencje znasz.....no ale nie wszystko na raz.
Pozdrawiam cieplo.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez zakonnica » 24 wrz 2008, o 11:23

---------- 11:21 24.09.2008 ----------

Na aborcję za pózno ,zwiazek facetowi ja rozbiłam ,dzieci chcą być ze mną ,z facetem wstydzę się być ,chociaz przed ciąża chciałam ,mam wrażenie ze pozostał mi sznurek ,albo samotne wychowywanie dzieci ......mam dosyc

---------- 11:23 ----------

Ośrodek dla matek odpada mam mieszkanie dzieci chcą być w domu ,żałuję ,ze nie poddałam się aborcji,dla dobra dzieci ,które już mam...bo z mężczyzną i tak nie będę i trzeba było to zrobić
zakonnica
 
Posty: 37
Dołączył(a): 18 sie 2008, o 18:27

Postprzez Goszka » 24 wrz 2008, o 11:25

bo tylko to się widzi w takich chwilach,to jest łatwiejsze(sznurek)niż wzięcie całej odpowiedzialności na siebie...A dzieci mają przecież ojca i chyba ich się nie wyrzeknie?Może trochę demonizujesz że będziesz samotną matką?W końcu jeśli były mąż je kocha,to na pewno będzie chciał sprawować nad nimi opiekę.
Goszka
 

Postprzez zakonnica » 24 wrz 2008, o 11:28

Na pewno tak ,ale będą miały rodzeństwo i matkę z brakiem poczucia odpowiedzialności ....nie chciałam tego dla nich .....ojciec je kocha ,sam proponuje mi zaakceptowanie zaistniałej sytuacji .....powtarzam się ....
zakonnica
 
Posty: 37
Dołączył(a): 18 sie 2008, o 18:27

Postprzez bunia » 24 wrz 2008, o 11:30

No to rozejrzyj sie kto moglby Ci pomoc,najgorzej jest zostac samej z problemem wtedy ten staje sie jeszcze "wiekszy"....skoro nie da sie wielu rzeczy juz zmienic to staraj sie zobaczyc plusy na przyszlosc i dzialac w tym kierunku aby jak najlepiej dla wszystkich wyjsc z sytuacji....na pewno sie ulozy i wcale nie musi byc zle,dlaczego brac najgorsza ewentualnosc a nie najlepsza?.....uszka do gory :pocieszacz:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Goszka » 24 wrz 2008, o 11:31

to masz dwie możliwości:
albo przyjmiesz maleństwo do swojego domu,weźmiesz całą odpowiedzialność za to co się stało,zaopiekujesz nim i pokochasz albo zostawisz po narodzinach w szpitalu lub u zakonnic.
Ja tylko to widzę...zawsze jakiś wybór,choć na pewno mało to budujące :?
tak sobie jeszcze trochę naiwnie pomyślałam,że jak po porodzie zobaczysz dziecko,to może coś się zmieni...wiesz-instynkt macierzyński potrafi być podobno bardzo silny...może znajdziesz w sobie siłę wtedy :)
Ostatnio edytowano 24 wrz 2008, o 11:41 przez Goszka, łącznie edytowano 1 raz
Goszka
 

Postprzez zakonnica » 24 wrz 2008, o 12:11

---------- 11:41 24.09.2008 ----------

jeszcze nie wiem co zrobię ...nie mam pojęcia

---------- 12:11 ----------

znając życie będzie mi wstyd ,ale pewnie prędzej przyjmę dziecko niż faceta taka prawda.....i będzie mi przykro ,ze nie będzie wychowywać się z ojcem ,chociaż przecież go nie odizoluję....
zakonnica
 
Posty: 37
Dołączył(a): 18 sie 2008, o 18:27

Postprzez Koteczek » 24 wrz 2008, o 12:35

zakonnica, skarbie :pocieszacz:

pójście do szpitala to dobry pomysł... wyciszysz się, poukładasz... a dzieci mogą zostać np. pod opieką babci w ten czas, i niech chodzą do ojców kiedy chcą.

Nie jestem kumata jeśli chodzi o prawo opiekuńcze i rodzinne,musiałabym sprawdzić dokładnie... ale choroba nie jest podstawą aby ci zabrać dzieci, są czyste i zadbane, ma się nimi kto zająć w czasie gdy cię nie będzie - tu jest nieoceniona twoja mama...

skarbie, w tym momencie ty jesteś najważniejsza, twoje nadszarpnięte zdrowie... nie pozwól, by twoja choroba rozdzieliła ten most, jeszcze zaświeci dla ciebie słoneczko, ja dam sobie głowę uciąć o to że dzieci cię kochają i czerp z ich uśmieszków...

a co do facetów - napisałam ci już coś na gg ostatnio...

skarbie, :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Koteczek
 
Posty: 238
Dołączył(a): 3 sie 2008, o 14:07
Lokalizacja: Zielona Góra

Postprzez Filemon » 24 wrz 2008, o 13:39

wygląda na to, że Twoja sytuacja w pewnym sensie się upraszcza... bowiem ubywa możliwości wyboru które wchodzą w grę - aborcja, na którą już obecnie za późno, odpada, choć moim zdaniem, w Twoim wypadku była ona opcją całkiem sensowną...

teraz pozostały Ci już inne możliwości - sama wiesz jakie, bo je opisujesz... zatem postaraj się wybrać z nich taki wariant, który pasuje Ci najbardziej i zacznij go realizować, układając życie sobie i swoim dzieciom... jeśli tego nie zrobisz, to wraz z płynącym czasem może się okazać, że na kolejne decyzje też już będzie za późno (bo na przykład mąż się rozmyśli, itp.)

masz szczęście, że nie jest prawdą, iż "pozostał Ci tylko sznurek"... są jeszcze inni ludzie w Twoim życiu, którzy czują się współodpowiedzialni w zaistniałej sytuacji i nie zostawili Cię samej na pastwę losu... zdobądź się na minimum i skorzystaj z tego - spróbuj coś budować a nie dalej niszczyć, siebie samą, własne życie i życie swoich własnych dzieci... jak trzeba to idź się leczyć a dzieci czasowo zostaw pod opieką i jeśli sama o sobie myślisz źle, masz się za nieodpowiedzialną, itd. to zacznij krok za krokiem robić teraz takie rzeczy, które sprawią, że po pewnym czasie odzyskasz szacunek do siebie, lepsze samopoczucie i nadzieję na przyszłość...

życzę powodzenia i niestania w miejscu przegapiając kolejne szanse rozwiązywania własnych problemów, które podsuwa Ci życie... wygląda mi na to, że "masz szczęście w swoim nieszczęściu", bo najwyraźniej los przynosi Ci różne możliwości i rozwiązania sytuacji w której się znalazłaś, tyle tylko, że musisz wreszcie zacząć z tego korzystać - podejmować decyzje i wcielać je w życie... (na razie jest już za późno jedynie na aborcję, ale czas płynie i życie toczy się dalej... :P )
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez zakonnica » 24 wrz 2008, o 14:41

no tym sęk ,że faktycznie możliwości odpadają ,możliwości wyboru ...pozostał tylko jeden problem .....być ,albo nie być ....nie co do życia być czy nie być ojcem dziecka.....nie wiem, czy to wina ciąży ...może ekshibicjoniatka ze mnie zwierzając się z takich rzeczy ....nawet nie moge zbliżyć się doniego chodzi mi o sex ....przybrałam worek pokutny...odrzucam wszystko co przedtem sprawiało mi przyjemność ....całkowity ascetyzm ,depresja?niby stwierdzona....umiarkowana bez lęków całe szczęcie tyle ,że brak widoku na przyszłość i niemożność odczuwania przyjemności .... :?:
zakonnica
 
Posty: 37
Dołączył(a): 18 sie 2008, o 18:27

Postprzez Filemon » 24 wrz 2008, o 15:25

tę niemożność odczuwania przyjemności i depresję możesz sobie potraktować jako... PRZEJŚCIOWĄ karę i pokutę :) :P za to co narozrabiałaś...

ALE przecież jeżeli teraz postarasz się postępować inaczej i powoli, krok za krokiem naprawiać skutki swoich błędów, to przyjedzie moment, że "pokutę" odbędziesz i będziesz mogła pozwolić samej sobie na więcej radości, przyjemności, itp... poczujesz pewnie jakąś satysfakcję i docenisz siebie za to, że podjęłaś jednak pewien wysiłek, choć nie było lekko i postarałaś się dla siebie samej i dla swoich dzieci stopniowo poukładać swoje życie...

robić błędy rzecz ludzka - sztuką życia jest jednak umieć potem powoli je naprawiać i zdobyć się na to by podjąć pewne życiowe wyzwania... jednak szacunek do siebie i prawdziwe poczucie własnej wartości nie bierze się ot tak, znikąd... tylko musi mieć ono oparcie w naszych czynach i życiowej postawie... zatem to co wydaje nam się czasami ciężką próbą i obowiązkiem jest też jednocześnie daną nam szansą na zmianę na lepsze naszego obrazu siebie we własnych oczach... (nie wspominając już o otoczeniu...)

JEDNAK, działania które podejmiesz powinny być zgodne z tym czego naprawdę pragniesz i do czego masz przekonanie - w przeciwnym razie nie będzie to TWOJA autentyczna droga - wybrany przez Ciebie cel, do którego zmierzasz, tylko męczący sztucznie narzucony przymus, którego szybko będziesz miała dosyć...

Twojemu mężowi jeżeli faktycznie zależy i jeśli kocha, to będzie się chciało zapewne poczekać trochę na Ciebie... - na moment, kiedy Twoje według mnie skądinąd dosyć zrozumiałe reakcje... pokutniczego samoobwiniania się ustąpią miejsca bardziej akceptującemu stosunkowi do samej siebie na skutek tego, że zauważysz, że jednak podjęłaś odpowiedzialność za to za co powinnaś i za co warto ją podjąć, na miarę własnych obecnych sił i w ramach zaistniałej sytuacji... a kiedy przekonasz się, że stać Cię na to, choćby w pewnym stopniu, że masz jakiś wpływ na siebie i na swoje życie, to zaczniesz też odzyskiwać stopniowo siły, nadzieję, radość życia a z czasem także pewnie ochotę na intymne zbliżenie i szczerą bliskość z drugim człowiekiem... możliwe, że nauczka, którą odebrałaś właśnie od życia pozwoli Ci w przyszłości nie popełniać tego rodzaju błędów jakie popełniłaś i dzięki temu żyć długo i... kto wie... kto wie... może całkiem szczęśliwie...? - czego serdecznie Ci życzę, bo mam wrażenie, że dostrzegam już w Tobie pierwsze przebłyski rozsądku i powrotu do normalniejszego odczuwania... ;) :) (poprzedni Twój wątek to była dla mnie istna masakra a teraz już jakby coś drgnęło troszeczkę w dobrym kierunku...)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 472 gości

cron