Czuje, ze odchodzi ode mnie...

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 21 wrz 2008, o 13:42

Moja sytuacja po tych kilku dniach wyglada tak- on uwaza ,ze jest ok. Robi sobie wszystko ,jak jemu wygodnie i kaze mi czekac. Ciekawe na co? Moge sie w ogole nie doczekac.
Ciagle utrymuje ze mna kontakt, taki jak mu pasuje, wczoraj wydzwanil , ,bo nie odzywalam sie na smsy, bo męczy mnie to wszystko. To zadzwonil przerazaony i spytal sie czy moge byc wieczorem na gg. Zgodzilam sie, ale na gg go nie bylo wieczorem, bo mu sie odmienilo. Nawet nie przeprosil .To caly on. A rano pozdrowienia, jakby nigdy nic. odpisalam ,ze oczekuje szacunku, poniewaz jak ktos sie umawia z kims, to informuje i przeprasza jak nie moze.
On na to ,ze mam ciagle tylko pretensje do niego i on sie czuje jakby byl winien wszystkim moim problemom ,ktore mam. odpowiedzialm, ze niech sie zastanowi skad sie biora te moje pretensje i gdzie powinien teraz byc.
Wczoraj byla moja mama i powiedzial, ze moj ojciec traci wzrok i czeka go powazna operacja, wiec musi zrezygnowac z pracy. A teraz kiedy mi sie wszystko posypalo ,pomaga mi finansowo, dopoki nie rusze z nowym biznesem. W tej sytuacji musze to robic blyskawicznie. Napisalam R. o tym.
Wiecie co odpowiedzial - bardzo Ci wspolczuje i zycze Twojemu ojcu zdrowia. A zna sytuacje, sam mi kazal ostatnio isc do ojca po pieniadze, jak nie mam na zycie.
Odpowiedzialam - Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
R- Nie wiem o co Ci chodzi?
Ja- O to ,ze jestem w trudnej sytuacji i oczekuje ,abys przyjechal do mnie ipomogl mi rozkrecac biznes, to szybciej zaczniemy zarabiac
R-Musisz zrozumiec ,ze ja tu mam swoje sprawy i nie moge latac w te i z powrotem
Ja-To juz wszystko wiem, to nie jest zwiazek. teraz moja sytuacja jest tak trudna, ze naprawde bliski czlowiek by mnie nie zostawil. Nic wiecej nie mam do powiedzenia ,zawiodlam sie. Twoje miejsce powinno byc przy mnie, i tak mialo byc wedlug niedawnych wspolnych planow. Tym bardziej teraz. Zegnaj
R-Ty mi kazesz przyjezdzac,a wy przeciez tez nie jestescie tam sami , masz mame i rodzine a moj przyjazd teraz biznesu od razu nie stworzy.
Ja-Ja Ci ni czego nie kaze, powinienes mic sam taka potrzebe, aby mi pomoc i ratowac sytuacje. Nie masz, niestety wiem, dlatego koncze. Nie mam pretensji, jestes jaki jestes , nie zmienisz sie juz.
Po prostu nie jestes gotowy na prawdziwy zwiazek, albo moze nie wiesz czym on jest.To tez mozliwe. Prawdziwy zwiazek to twoj z mama,bo jej nigdy nie zostawiasz w trudnej sytuacji, a swoja kobiete tak. Ja tak nie potrafie zyc. Szkoda zebym tylko miala ciagle pretensje o cos czego i tak nie umiesz mi dac.

I rozstalam sie ,jutro zmieniam numer telefonu ,bo nie da mi odejsc. Nie bede z nim tylko na jego zasadach. NIGDY
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez mahika » 21 wrz 2008, o 17:15

:shock: :yyy:

Bardzo mądrze mówisz
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Ladybird » 23 wrz 2008, o 09:43

---------- 17:49 21.09.2008 ----------

nie powiem ,zeby mo bylo lekko. To boli i to bardzo. Tyle lat bylam sama, a zycie mamy jedno. Mialam teraz nadzieje, ze tym razem mi sie uda. Niestety. Do tego ta cala moja nieciekawa sytuacja zyciowa... :(
On uwaza, ze postepuje wlasciwie, to ja wg niego jestem egoistka, bo myslę tylko o sobie, a on i jego sprawy mnie nie obchodzą.
I kto tu zwariowal? Albo mamy inne poglady na zycie i zwiazek. sama nie wiem, ale wiem ,ze jest mi z nim zle.

---------- 17:53 ----------

Zreszta, jest to bardzo plytki czlowiek, nie zastanawia sie nigdy nad glębszymi sprawami, tym co ja mysle, często prosilam ,aby cos przemyslal i odpowiedzial, on nie umie analizowac. Jest nastawiony glowni na siebie, no i jeszcze na mamusie.

---------- 09:43 23.09.2008 ----------

Wczoraj wywalil mi taki numer, ze zalamal mnie. Nie bede pisac, bo nie ma po co.
W ogole to juz mi sie nie chce pisac.
W koncu po dlugiej rozmowie, powiedzial mi ,ze on stracil poczucie wartosci , on uwaza ,ze o wszystkim mnie powiadomil, ze konczy tam tem remont i zaraz jedzie do mnie. Teraz w koncu okreslil kiedy to będzie.
On wszystkie moje narzekania i mojego dola potraktowal jako atak na niego.
A ja jak prawdziwa kobietka, potrzebuje tylko ciepla i wsparcia ,kiedy mi zle.
On uwaza, ze ja sie nim nie interesuje i jemu jest zle z nim, tylko wylewam swoje zale.
Moze i tak ,ciezko ze mna wytrzymac, to wiem.
Przykto mi bardzo, i nie chce mi sie juz pisac.
Wszyscy i tak pewnie stracili do mnie cierpliwosc.
Zobaczymy jak sie zycie potoczy. na razie zajmuje sie biznese, domem i innymi ,ktorzy maja gorsze o niebo .problemy.
Mnie sie wydaje, ze ja sobie sama stwarzam te problemy .Niestety
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 23 wrz 2008, o 09:54

Nowy nick, Nowy avatarek...
Nowe życie- miało być...
Gdzie power- ten sprzed kilku dni? Taka pełna byłas nadziei, pełna wiary, ze wszystko wskoczy na właściwy tor...
Nie pisałam, bo mi jakoś cięzko ostatnio się wysłowić, ale trzymałam kciuki tutaj zza monitora...
Lady- miałaś zmienić nr telefonu...

Eh

Przytulam cieplutko, nadal trzymam kciuki- za nowe życie, za wiarę i nadzieję... :serce:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 23 wrz 2008, o 10:03

moze to tak zabrzmialo, ale ja wyszlam z dola i trzymam sie. Humorek dopisuje, caly czas kontynuuje zdrowa diete. Ogolnie ,pomalu zaczyna sie wszystko ukladac.
Jestem bardzo zadowolona z siebie. czuje ,ze zaczelam nowe zycie. Tylko ze tego tak nagle sie nie da zmienic ,jak zmienilam nicka. To ciezka praca nad soba na lata. Zdaje sobie z tego sprawe.
A o nim napisalam , bo wyszlo ,to co wyszlo wczoraj. Nie wazne co, moze kiedys napisze. Konsekwencja tego byl moj telefon do niego ,niestety nowy numer sie wydal i powazna szczera rozmowa.
Stad zaczelam sie glebiej zastanawiac kim jestem i co robie ze swoimi zwiazkami. Zawsze jestem nie zadowolona, robie analize wszystkiego ,kazdego slowa partnera, kazdego gestu.
Czeka mnie ciezka praca. Zyczcie mi powodzenia.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 23 wrz 2008, o 10:20

Czy pisałam już że dobrze zrobiła by Ci psychoterapia? ;)

Cóż- postanowiłaś radzić sobie sama to rób jak uważasz , a ja życzę sukcesu i dojścia do szczęścia w życiu!
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ewka » 23 wrz 2008, o 10:26

:serce2: :serce2: :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 23 wrz 2008, o 23:05

---------- 10:32 23.09.2008 ----------

Sanno, na psychoterapie pojde. Musze się nastawic do tego ,troche poukladac sobie tutaj swoje sprawy i od pazdziernika sie zapisuje.
Wiesz,, wrzesien jest trudny, ciagla zmana planu lekcji u dzieciakow, zapisy na dodatkowe zajecia. jak wszystko sie wyklaruje i bede wiedziala ,kiedy mam czas dla siebie to pojde.
Ewka, jak tam? Udalo sie? jak sie czujesz?

---------- 23:05 ----------

Rozmawialismy dzis na gg. Mialo byc milo, tak sobie postanowilam, ale po tym numerze, ktory mi zrobil, znowu jestem pelna zalu.
Rozmawialismy o przyszlosci ,on ciagle o srodkach na zycie, a ja napisalam, ze najpierw w zwiazku musi byc milosc ,i to jest najwazniejsze, a potem mozna wspolnie szukac rozwiazan, bo jek jej nie ma to szkoda sobie glowe zawracac.
Zgodzil sie ze mna w koncu, wiec napisalam mu o swoich problemach z osobowoscia, ze potrzebuje wiecej czulosci niz przecietna kobieta, mam zmienne nastroje, ale jak dostaje te milosc ,to jest lepiej. Spytalam sie, czy mnie na tyle kocha, zeby mnie zaakceptowac i mi pomoc w zdrowieniu.
Co mi odpisal?
Da rade ,jak nie bede na niego napadac i krzyczec, będę bardziej dowcipna, przez co bardziej kobieca, bo inaczej on tego nie wytrzyma psychicznie i nikt inny tez by tego nie wytrzymal.Abym okazywala swoją dobroc, kobiecosc,delikatnosc, więcej humoru na codzien ( nawet jak sa problemy). To sa jego warunki, On niewolnikiem nie byl i nie bedzie, ma swoj honor i nie da sie ponizac.
Zabolalo mnie to ,czy ja naprawdę taka jestem , ze nikt ze mna nie wytrzyma? Czy musze chodzic latami na terapie i dopiero jak mina najlepsze lata ,jako babcia probowac stworzyc jakis zwiazek?
On sie przez lata dawal ponizac zonie ,traktowala go okropnie, nie kochala, spala z dzieckiem latami, kiedys rzucila w niego popielniczka ,rozcinajac mu glowe i byl z nia 18 lat, a ze mna nie umial wytrzymac kilku miesiecy.
napisalam mu to ,to tak sie wkurzyl ,ze nigdy mi juz nie wolno wspominac jego bylej zony, to jest chamstwo z mojej stronie. A kiedys gadal o niej w kolko, jak mial taka potrzebe. Znowu prawo kalego, jak mial problemy kiedys, nie widzialam ,zeby mial humor, byl w okropnym stanie ,a ja go ratowalam wtedy.
Czy to ja jestem taka toksyczna babą? Moze on ma rację?
Czy ktos pomoze mi to zrozumiec, jako bezstronny obserwator.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez zizi » 24 wrz 2008, o 06:15

:pocieszacz:
nie jestes toksyczna baba...!!!!!!

trafilas na faceta tchorza......ktory chce brac..a nie dawac.....


to nie tak,ze z toba jest cos nie w porzadku....

normalne,ze oczekujesz wsparcia.....troski....dojrzalosci...od doroslego faceta....ktory niby kocha

zobaczysz bedzie dobrze!!!
wcale nie musisz czekac na szczescie,milosc do starosci......

NIE BOJ SIE :pocieszacz: .........jeszcze bedzie dobrze.....zle czasy mina....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 24 wrz 2008, o 08:14

A dzięki, udało się, choć cała ta operacja jest mocno upierdliwa;) Jakoś lżej mi po niej... jakbym była po dobrym urlopie;)
Ladybird napisał(a):On sie przez lata dawal ponizac zonie ,traktowala go okropnie, nie kochala, spala z dzieckiem latami, kiedys rzucila w niego popielniczka ,rozcinajac mu glowe i byl z nia 18 lat, a ze mna nie umial wytrzymac kilku miesiecy.
napisalam mu to ,to tak sie wkurzyl ,ze nigdy mi juz nie wolno wspominac jego bylej zony, to jest chamstwo z mojej stronie.

To tak mniej więcej jak narzekanie (lub krytykowanie) na matkę, ojca, czy jakieś żalenie się partnerowi na relacje w domu. Normalne i naturalne... ale jeśli on sobie pozwoli na jakąś krytykę odnośnie MOJEJ mamy, MOJEGO ojca, MOJEGO domu - to budzi się w nas zwierz. Myślę, że tak to mniej więcej działa... i dlatego wydaje mi się, że nigdy nie powinno się wykorzystywać tego, co w chwilach szczerości czy jakiegoś podłamamnia partner nam wyjawia. I chyba dlatego się tak wkurzył, Lad. Tak to rozumiem.

I chyba się pogubiłam trochę... to Wy jesteście razem, czy nie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kachna » 24 wrz 2008, o 18:08

estem titaj nowa i Potrzebuję pomocy..Mojego mężczyznę poznałam 3,5 roku temu.Jest cudownym facetem,moim jedynym i pierwszym w zyciu-mam 25 lat on 26.Pochodzimy z innych miast,ale on studiował w moim.Bylismy dla siebie wszystkim.Opiekowałam sie nim,smacznie gotowałam,chciałam by nie jadł gdzie popadnie tylko w domu,moi rodzice go zaakceptowali,mama traktowała jak swojego syna,,zapraszali na obiady,ew.uroczystosci rodzinne.Wspieralam go w nauce-w tym roku dopiero skonczyl studia.Gdy go poznalam,2 rok miał zawalony,a ja zmobilizowałam go do nauki i tak kolejne lata przeszdl na stupendiach a w tym roku obronil prace mgr na 5.Cieszylismy sie bardzo.Bylam przyjaciołka,jtóra odbierala tel o 3 nad razen i pocieszala, kochanka,wsparciem i oparciem.W maju zaszlam w ciaze.Walczylismy w swoich myslach co dalej,wspieralismy sie strasznie.Chodzil ze mna do ginekologa, na usg.Gdy sie potwierdzilo dlugo myslelismy co dalej,czy usunac czy zatrzymac.Wspierala nas moja siostra.Nie chcielimy informowac rodzicow-bo nie chcielimy ich martwic.W czerwcu oswiadczyl mi sie-26.06.08r.Najpiekniejsze zareczyny jakie sobie moglam wymarzyc.To byl czwartek.W poniedzialek 30.06.08 pojechal do domu,mial tylko rodzicom powiedziec o tym ze sie zareczylismy,,ale jego matka meczyla go przez3-4 godziny,dlaczego,jak tak poprostu,itd.Fakt po 3,5 r nie mozna sie zareczyc.Wkoncu powiedizla.Bylam bardzo nna niego zla.Straciłam zaufanie,i mowilam mu ze to nie wrozy nam najlepiej bo jesli pojawi sie jakis problem to ty zawsze bedziesz jezdzil do rodzicow z nimi ustalal rozwiazanie a dopiero ze mna;o(Przyjechal na kolanach przeprosił.Przeprosiny przyjelam ale bylam bardzo niemila,oschła,zdradzona.Potem mi powiedzila ze nie jest gotowy na slub ze mna i ze zostal zmuszony do zareczyn przez moja siostre ! i sytuacje.Spadło to na mnie ja grom z jasnego nieba.Czulam sie okropnie,jak to,w jeden dzien piekne zareczyny,milosc a pozniej co?dlaczego,za co ?Zdjelam pierscionek i powiedzialam jak bedziez gotow,czekam na Ciebie i na niego.Bardzo to oby dwoje przezylismy,mowil mi ze bardzo go zranilam,ja mu na poczatku tlumaczylam ze on mnie tez,a pozniej zaczelam sie winic.Pojechal do rodzicow.W sobote5.07 dojechalam ja.A tam czekala mnie 3-4 godzinna rozmowa,szczegolnie z matka,która mowiła ze nie pozwoli na to bym ranila jego syna,ze go omamilam,ze go zmuszalam,ze to przeze mnie nie przyjezdzal do domu szczegolnie przez ostatnie 2 miesiace,ze zakazalam mu mowic o tym ze jestem w ciazy,ze sama powinnam podjac decyzje czy chce byc matka,czy nie ,ze nie powiennam o tym z nim rozmawiaz,ze jestem manipulatorka,ze bardzo go zranilam i tym pierscionkiem i tym ze byl zmuszany.
Dla sprostowania-moja siostra go nie zmusila-raz do niego zadzwonila-chciala mu pomoc,czula ze jest sam w obcym miescie zapytala sie jego czy chce pogadac i czy sie narzuca bo nie chce ingerowac w nasz zwiazek.On odpowiedzial ze nie i z nia porozmawial.To jest zumasznie z jej strony do malzenstwa-dla mnie tylko pretekts z jego matki strony i wmawianie mu ze tak jest.Ja przez te 2 miesiace gdy po pierwsze najpierw trwaly badania ginekolog-usg czy jestem w ciazy(poniewaz dopiero w 8 -9tyg mi stwierdziło),a byla tez po Postinorze,a w czerwcu bronil magisterke nie ingerowalam ,nie prosilam o rozmowe,czekalam cierpliwie-jak Bog mi świadkiem,na to az w koncu bedzie chicla ze mna porozmawiac.
Po tych wszystkich oskarzeniach,dowiedzialam sie ze powinnnam isc do psychologbo jetem zla w kłotniach dla jej syna,który od razu przychodzi zeby mnie przeprosic a ja potzrebuje choc pare godzin by to przemyslec i wyciagnac wnioski.Pytala sie mmnie czy mialam wczesniej innego faceta-nie-i ze nie umiem z nimi postepowac(powiadziala doswiadczona i ta która prawie2 lata uzerala sie z mezem i nie mogla sie znim pogodzic juz nawet mial byc rozwod).Zaczelam sie powaznie obwiniac,ze to faktycznie moja wina,wzbudzili ja we mnie-myslalam nawet ze to pewnie moj tata mial taki wplyw na mnie w dziecinstwie,bo troszke pil,ale teraz sie z tego wyleczyl.W niedziele wyjechalismy na Mazury-by przemyslec.W poniedzialek od razu powiedzialam do niego ze albbo zareczamy sie,tworzymy rodzine albo nic z tego,ze trezba podjac decyzje.Bylo dobrze do czwratu,gdy cos zaczelo sie psuc.W piatek zadzwonili do moich rodzicow,ze na 2 tygonie jada na urlop,ale potem chca sie spotkac z moimi rodzicami i wszystko obgadac.Bo nie moga zyc w takim klamstwie ze nic im nie mowie i tylko oni wiedza(tylko ze zanim wyjechalimy ja jeszcze zdarzylam szybko poinformowac moja siostre,o tej rozmowie i porposic ja o znalezienie psychologa).Wrocilismy w sobote,na szybciocha,kazali mi moi rodzice,tata sie wsciekl ze pewnie On-ojciec dziecka teraz zawija raczki.W powiedzialek dostalam od niego ostatniego smsa,jeszcze szczesliwa powiedzialam mu ze bylam u psychologa i ze psycholog mowi ze ze mna wszystko w porzadku(i ze to nie ja tam powinnam byc tylko jego matka-ale tego mu juz nie powiedzialam;o)Minelo 2 miesiace.Wylaczyl w tym czasie telefon,w ogole sie nie odzywal, nie interesowal stanem dziecka ani moim.A ja omal nie poronila,walczylam o serduszko naszego dzieciatka-bo pojawily sie zaburzenia rytmu serduszka,badania genetyczne.Ostatnio mialam bardzo duzy egzamin-który dal mi wszelkie prawa wykonywania zawodu-i..po wynikach wujek wsadzil mnie w samochod i pojechalismy do niego i jego rodzicow.A ze mieszka w innym miescie wiec zajechalismy wieczorem i niespodziewanie.Za co dostalismy bure od jego rzodzicow ze nachodzimy bez uprzedzenia(przeciez mogliby powiedziec ze ich nie ma w domu..).Matka powiedziala ze pochodze z rodziny patologicznej!ze "on"nas nie utrzyma bo ma jeszcze pol roku stazu,bezplatnego.Prosilam blagalam o szanse i przebaczenie(choc juz teraz nie wiem czego,,)Mowila ze daje sie ja nawet tym co zdradzili,pijakom na odwyku,A ona na to ze ja na nia nie zasluguje.Powiedzialam ze KOCHAM GO ze duzo dla niego zrobilam,ze kłotnie zdarzaja sie w kazdym zwiazku i ze psycholog mi wytlumaczyla ze ta rozmowa która byla z nimi nie powinna nigdy byc,ze bardzo sie w niej obwinialam a niepotrzebnie,ze to co robil moj tata nie ma zadnego wplywu,ze jedni ludzie-1 gr od razu sie godza-on,,2gr-tak jak ja potrzebuja chwili czasu do namyslu i wyciagniecia wnioskow,a 3 gr potrafia i nie odzywac sie do siebie przez pare dni i miesiecy.Wujek im tlumaczy-ze patologiczna rodzina nie jest ze soba tak zwiazana,ze spedzamy ze soba duzo czasu,ze bardzo sobie pomagamy,a i corki jedna-czyli ja nie skonczyla by tak trudnych studiow jak stomatologia a drugia wlsnie by ich nie konczyla-moja siostra,a jest na 6 roku studiow.Rozmawialam z nim na osobnosci-powiedzila ze bardzo go to meczy,ze jest mu ciezko,ze boli go brzuch i rano jak wstaje i gdy je biad,itd.Ze jeszcze mnie gdzies tam w srodku kocha,ale nie jest w stanie mi zaufac.ze potrzebuje wolosci-wujek mu powiedzial ze tej wolnosci to kuz miec nie bedzie.Prosilam,bllgalam,przeciez dziecko musi miec rodzicow,ze trezba dac sbie szanse by nigdy w zyciu nie zalowac,ze moze jak bedzie na stazu od pazdziernika to sprobujemy(Teraz dowiedzialam sie od kolezanki ze na staz uciekl do innego miasta).Ze ja go kocham ze jest dla mnie wszystkim,kims bardzo waznym i by nas nie przekreslal.Powiedzial ze tego nie robi,ale..Aha i ze matka brat i ciocia(mieszka w oim miescie-70lat)otworzyli mu oczy na mnie..Blagalam,prosilam..
Mijaja kolejne dni.Nie wiem co robic,bardzo mi na nim zalezy.Bardzo chce by moje dziecko mialo jego za ojca,ale nie co miesiac na jeden dzien.Czy on kiedys bedzie zalowal.Dlaczego nie czuje odpowiedzialnosci w wieku 26 lat?Dlaczego nie potrafi sie zmuntowac matce,przeciez nam sie uda!Rodzina moja bardzo chciala nam pomoc!czy jak ozbaczy dziecko moze sie mienic,?czy zobaczy kiedys ze matka zminila mu zycie,Do tej pory mowie,bylo dobrze,nie ingerowala,tylko jak pojawil sie problem,to od razu zaczela sie wtracac!Tego samego zdnia jest psycholog, wszyscy którzy słysza ta historie.Ze"mój męzczyzna boi sie zycia odpowiedzialnosci,ze nie podola ze nie potrafi.I tak zreszta mi kiedys powiedzial ze boi sie ze sobie nie poradzi,ale ja go przekonywalam ze tak.Ma slaba psychike i kiedys padnie,tak czuje i tak po nim widzialam,bo wygladal jeszcze gorzej niz przed egzaminami najtrudniejszymi którymi bardzo sie przejmowal.Najgorsze jest to ze tak bardzo ona na niego wplynela.ze nawet zmienil miejsce stazowe.na inne miasto.
Co robic.Bardzo go kcoham jestem w stanie wszystko wybaczyc,byle tylko by wrocil.Prosze o pomoc,albo kto moze na niego wplynac?....Blagam was.Bo ja juz psychicznie nie wytrzymuje tyle lez wylalam ostatnio,bardzo sie zalamalm.Dziekuje za szczere uwagi i informacje;o)
Kochani co robicjak g uwolnic od tej toksycznej kobiety?kto może na niego wpłynać?ta kobieta jest chyba jakas nienormalna..Moje uczucie nadal trwa do niego,bardzo mi na nim zalezy,widzę ze on sobie sam tez z tym nie radzi tylko nie wiem,dlaczego jest ppod jej az takim wplywem?co ona z nim , z nami zrobila..Prosze Was..czy u was , waszych znajomych zdarzylo sie cos takiego?..jak sie zakonczylo?czy on bedzie tego zalowal?czy ulozy sobie zycie?bedzie mial wyrzuty sumienia?..
kachna
 
Posty: 4
Dołączył(a): 24 wrz 2008, o 17:21

Postprzez Abssinth » 24 wrz 2008, o 18:47

---------- 18:45 24.09.2008 ----------

Ladorada, Kociaku....


no zesz do jasnej i ciasnej!

prosze, przeczytaj, co piszesz
przeczytaj jeszcze raz
przeczytaj jakby to ktos inny pisalco Ty napisalas

cale jego jestestwo, jego obecnosc w tym zwiazku polega na tym 'jak bedziesz taka jak chce zebys byla, jak bedziesz robic to co chce to ja Cie bede laskawie moze kochal. ale musisz sie starac bo nie wiadomo kiedy mi sie kryteria zmienia'

no prooooosze
czy az tak siebie nie lubisz, nie kochasz, ze zgadzasz sie na takie cos i od razu, prosto z mostu, nie potrafisz tego bredzenia uciac?

jak Ci zle to masz udawac ze wszystko w porzadku i sie usmiechac - a on co, 'nie jest niewolnikiem', wiec nie musi nic dla Ciebie robic?

'nikt by z Toba nie wytrzymal' - oooooooo tu mam reakcje byka na czerwona plachte, az na zmiane chce mi sie plakac nad Toba ze takie rzeczy od goscia slyszysz, a na zmiane Toba potrzasnac, zebys zobaczyla w koncu w jakie bagno on Cie wciaga.
Lad, ja to samo slyszalam od mojego bylego. Ze on jest w ogole cud czlowiek ze ze mna juz tyle wytrzymal, z moimi wszystkimi wadami itd itp.

a GOWNO!!! (przepraszam za lacine, ale juz nie moge). To WIERUTNE KLAMSTWO!!!!
udalo mi sie zerwac, teraz zamiast goscia, podawazajacego moje poczucie wartosci na kazdym kroku, za ktorego musialam robic wszystko i dostawalam tylko krytyke, mam faceta, ktory mnie traktuje jak oczko w glowie, ksiezniczke, cud swiata i po prostu na rekach nosi - a ja sie wcale nie zmienilam (chyba, ze na 'gorsze').

Sluchaj dziewczyno, to jeden z najbardziej znanych sposobow manipulacji. Bo nikt by z Toba nie wytrzymal, czyli on Ci zostal tylko na tym swiecie, tak? I to jaki szlachetny, jak sie poswieca, ze z Toba jest, co? Taki on dobry i laskawy, ze swoj cenny czas Ci poswieca, ze Ty ze wdziecznosci powinnas juz tylko poklony bic? (jesli nie doszedl jeszcze do tego poziomu 'ustawiania' Cie, to juz niedlugo zacznie....)

prosze, Lad, pokochaj siebie, rozejrzyj sie dookola i zobacz, ze zaslugujesz na milosc TAKA, JAKA JESTES. DOKLADNIE TAKA. NIE MUSISZ SIE ZMIENIAC W NICZYM - A JESLI KOMUS SIE NIE PODOBA TO NIECH SPADA NA DRZEWO BANANY PROSTOWAC.

jest na tym swiecie ktos, dla kogo TY, TAKA JAKA JESTES, jestes najwspanialsza kobieta na swiecie....ktos, kto bedzie Cie szanowal i traktowal z szacunkiem i prawdziwa miloscia....

....tylko ciezko jest kogos takiego zauwazyc, jesli cala energie poswieca sie na jakiegos zalosnego dupka.


sorry, ze tak sie rozpisalam.

ale po prostu nie moge patrzec na to, jak fajna, inteligentna, kobieta, daje sie robic dupkowi w bambuko i to na wlasne zyczenie po prostu.

przytulam mocno, bardzo mocno - trzymaj sie cieplo i prosze Cioe strasznie, zabierz sie w koncu za kochanie SIEBIE, zamiast poswiecac cala energie na kogos, kto na to nie zasluguje.

xxxxxxxxxxxxxxxxx
A.

---------- 18:47 ----------

http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=0

...i ten link Ci sie jeszcze moze przydac
:)
xx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Ladybird » 24 wrz 2008, o 20:09

Abss, Kochana dziekuje za wszystko. Tylko jest jedno ale.. Wydaje mi sie ,ze ja mu robie to samo ,co on mi. Na poczzatku bylo ok. Mieszkalismy razem, on sie bardzo staral, byl cudowny, ale ja zaczelam sie czepiac, nie akceptowac go wlasnie yakim, jaki jest i kochac go takiego jaki jest. Nie mozna bylo sie do niego przyczepic. Potem to juz sie zaczelo ,w kolko gonienie kroliczka przez obie strony, odchodzenie, raz on ,raz ja. Juz nic nie bylo dobrze, powylazily z nas najgorsze cechy. a mamy oboje duzo pozytywnych. mnnie wtedy nie bylo tu jeszcze, bo bylam szczęsliwa. Nie szukalam rad mądrych ludzi.
Ja tez nie jestem bez winy i moze dlatego tak to ciagne, bo mam sobie tez duzo do zazucenia. To nie pierwszy męzczyzna,ktory nie moze ze mna wytrzymac. To jest niestety fakt.
To prawdopodobnie wynika z wychowania ( moja matka niecierpi wszystkich facetow i bardzo krytycznie sie o nich wyraza ) i tez z moich przezyc w zwiazkach. Ja MUSZE znalezc w moim partnerze wszystkie wady, aby udowodnic sobie (?), ze on jest be.
To męczy mnie okropnie, najgorzej ,ze zdaje sobie sprawe z tego. Ogolnie jestem lubiana przez wszystkich ,ale nie moze to byc mężczyzna ,ktory jest kims wiecej niz kolega.
Tak jest Abss. Nie wiem juz co robic, chce byc inna ,nie wychodzi . teraz znowu postanowilam, ze sie zmienie.Musze, musi mi sie udac, bo nie umiem tak zyc. Szkoda mi tych mężćzyzn ,ktorzy daja mi tyle milosci , a coz otrzymuja w zamian?
Szkoda mi siebie, bo w srodku jestem inna, dobra czula, kochajaca, ale nie umiem tego okazac, okazuje wrogosc.
To moja szczera spowiedz, tak mi wstyd...
Sa tu na forum takie wspaniale kobiety , i męzczyzni ich nie doceniaja, zdradzaja, odchodzą. A mnie kochaja, nie zdradzaja, ale nie moga ze mna zyc.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez zizi » 25 wrz 2008, o 00:43

:pocieszacz:nie oceniaj sie tak zle......prosze
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Abssinth » 25 wrz 2008, o 10:46

---------- 10:35 25.09.2008 ----------

hej Lady...

jedziesz po sobie rowno z gory na dol teraz... (nie powinnas :) )

...mowisz, ze jedziesz po innych (mezczyznach) tez.

z tego, co wiem z ksiazek i wlasnego doswiadczenia, najbardziej krytyczni wobec innych sa ludzie, ktorzy sa krytyczni wobec siebie samych...gdzie to sie zaczyna, Lady? za co siebie krytykujesz caly czas (oprocz tego, co tu piszesz)...kto krytykowal Ciebie w taki sposob? byc moze rozwiazanie tego problemu, problemu z krytykowaniem i niekochaniem samej siebie, rozwiaze problemy, jakie masz z facetami?

jest jeszcze jeden watek, ktory mialam wczoraj poruszyc, ale zapomnialam w chaosie - czy czytalas 'kobiety, ktore kochaja za bardzo'? jakos mi sie wydaje, ze mozesz byc jedna z nich...
wydaje mi sie, ze za bardzo uzalezniasz swoje decyzje, swoja przyszlosc, od decyzji swojego-nieswojego faceta. A to nie tak powinno byc...Twoje zycie jest Twoim zyciem - jak sama widzisz, chlop raz jest, raz go nie ma, i to nie tylko ten - nawet gdyby byl najwspanialszy i pomocny, to przeciez sa wypadki, los moze kogos zabrac z Twojego zycia...i co wtedy? To Twoje zycie, Twoj biznes, Twoje decyzje, Twoje sukcesy w zyciu...to TY bedziesz zbierac owoce swoich decyzji...
a jak na razie od wielu miesiecy szarpiesz sie, zawieszona na jego slowach i pustych obietnicach, podczas gdy on sobie uklada zycie tak jak chce, robi to co on chce (pomijajac wplywy jego mamusi, ale tak naprawde to on decyduje czy jej sluchac czy nie).

ja stracilam wiele szans przez takie myslenie - nie pojechalam za granice, kiedy moglam, bo mielismy otwierac biznes z owczesnym mezczyzna...zwiazek sie rozpadl po paru miesiacach, ale moja szansa na wyjazd juz przepadla.wiecej bylo takich sytuacji.

Teraz wiem (albo mi sie wydaje, ze wiem...jeszcze czas pokaze:) ), ze - jesli kocha, to poczeka, albo dojedzie do mnie tam gdzie ja bede. Jesli kocha, to bedzie wspieral w tym, co sobie zamarze, zdecyduje etc - i tak, dopiero po takiej przemianie wewnetrznej znalazlam kogos, kto faktycznie sie tak zachowuje...

trudne to czasem, ale najwazniejsza rzecza jest nauczyc sie przestac uzalezniac swoje decyzje od czyjegos widzimisie...

najpiekniejsze, czego sie nauczylam z poprzednich nie zawsze udanych zwiazkow, to to, ze tak naprawde moje zycie jest MOJE. Milo miec kogos przy sobie, ale tak naprawde nic nie zastapi wewnetrznej satysfakcji, ze cos mi sie udalo zrobic, ze moje plany wypalily, ze wszystko sie uklada tak jak chcialam.
i tego Ci strasznie bardzo zycze....

xxxxx
A.

---------- 10:46 ----------

i jeszcze.

piszesz, ze zaczelas sie czepiac i nie akceptowac go takim , jakim jest - masz pelne prawo nie akceptowac kogos, masz pelne prawo nie lubic czegos w kims -
- masz pelne prawo chciec czegos innego w zyciu

- masz pelne i calkowite prawo wyboru, z kim chcesz byc....

...a ludzie sie nie zmieniaja, wiec jesli kogos/czegos nie akceptujesz, to pamietaj, ze nie zmienisz kogos - nie zm ienisz, jesli ktos sam tego nie chce.

sa tego poziomy -
1. akceptujesz kogos w pelni
2. nie akceptujesz pewnych rzeczy i mowisz o tym, a wtedy:
a)ktos chce dana rzecz zmienic
b)ktos nie chce nic zmieniac
3. TY decydujesz, czy jednak mozesz pojsc na jakis kompromis
4. Jesli ktos sie nie chce zmieniac (a jesli czlowiek sam nie chce, to TY go nie zmusisz), to czas rozejrzec sie za kims, kto bardziej bedzie do Ciebie pasowac...

masz pelne i calkowite prawo nie akceptowac kogos. nie musisz.

aaa... i jest roznica pomiedzy krytykowaniem kogos i robieniem awantur za drobiazgi, a uzasadniona krytyka czegos co jest naprawde nie w porzadku.
Jak to bylo z Toba, z Wami?

przytulam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ojienkis i 28 gości

cron