przez adamo » 16 wrz 2008, o 13:26
Wchodze w to forum. Trochę z kompleksami po prawie całonocnym studiowaniu postów z grupy DDA. Kompleksami w zetknieciu z wypowiedziami ludzi, do których daleko mi doświadczeniem życiowym , pokorą i madrością. Jesteście wspaniali!!! Ja jestem w szoku po przeczytaniu tego wszystkiego. Trafiłem tu przypadkowo szukając materiałów o problemach w małżeństwie. Poprzez hasła o rodzinie dysfunkcyjnej. Tworzymy z żoną taką rodzinę. 21 lat. Ja 54, żona 48, dzieci 16 i 18. praktycznie brak problemów egzystencjalnych. ale między nami mur-zero porozumienia. problemy były wkrótce po ślubie. inne widzenie małżeństwa, miłości, dotyku, seksu, stosunku do drugiego człowieka, dzieci, uczuć. ------Jak dalej pisac , by nie zostać posądzonym o brak miłości i prokuratorski ton?
Zauważyłem, że cos nie gra. Zawsze było źle, najważniejsze to, czego sie nie zrobiło. Brak chwalenia, wsparcia (dzieci!) a ciągłe wypominanie, brak rozwiązywania problemów a złość i wyzywanie. Boże-widziałem to pomiędzy jej rodzicami, ale ona się ich tak wstydziła i tak atakowała, że uwierzyłem, że moja miłość pozwoli nam życ inaczej. Musiałem reagować sprzeciwem na propozycje "ty wychowuj sobie dzieci po swojemu, ja po swojemu" (nauczycielka!). Brak przebaczenia, pojednania, akceptacji gestów czułości, odtrącanie przy próbie przytulania (nie przy dzieciach!) Kochałem ją do szaleństwa ale nie pozwalała mi na okazanie tego! Na okazanie w sposób no chyba ogółnie przyjęty w naszej cywilizacji. Nigdy nie powiedziała wprost że mnie kocha. Ja chyba też, bo nie było atmosfery ku temu. Itd, itd. Ja oczywiście też nie jestem ideałem, praca zawodowa, dorabianie, adaptacja stychu na mieszkanie, gospodarowanie domem i ogrodem. Nie mogłem wciąż być przy zonie i dzieciach co było (jest do dziś!) zapalnikiem. Najgorsze to te hustawki. Kiedys miesiąc OK kilka cichych dni (dla mnie szok i próby nawiązania kontaktu). Rok temu kilka dni OK i miesiące milczenia.Teraz ponad rok włąściwie nieformalnej separacji pod jednym dachem. Dla mnie katorga. Ona chyba dobrze sie w tym czuje.
Po kilku latach takiego małżeństwa próbowałem sugerować że jest problem. "Jaki problem-żyj normalnie to nie będzie problemu". Ale nie dało się. Funkcjonowanie rodziny było chore. Nie wiedziałem o co tu chodzi, czy to ja jestem pokęcony czy zaczałem kupować książki. Przeczytałem chyba 50. Ona niecałe dwie. Próbowałem poradni rodzinnych, księży, rekolekcji. Po wielu latach udało sie kilka razy ale zawsze się to urywało bo coś było "głupie albo tendencyjne". Urywało w momencie, gdy zaczynalismy ledwo tykać uczuć, historii i sedna problemu. Przeżywała to strasznie i z jednej strony nie chciała rozgrzebywać historii ("zamiatanie pod łózko" ) a z drugiej strony pokłady zadr, uraz i niezaleczonych ran wracają każdego dnia lawą złości i szamba na moją głowę.
Teraz widzę, że te moje próby to był straszny błąd. Poświęciłem na to maże czasu i pieniędzy, a narobiłem dziadostwa, bo nie wolno mi było być terapeutą własnej żony. Pogłębiłem chyba jej nieufność i zamknięcie. Jestem "chamem, zdołowałem ja totalnie, powinienem sie leczyć, nie nadaj e sie na męża i ojca". (nie pisze o dzieciach bo nie chcę przeciągać - ale potwornie mi żal że nie nie widziały nidgy rodziców przytulonych, tworzących kochający sie i wybaczajacy związek; one już tez są "zarażone") Gdybym wiedział to co dziś! Po lekturze postów jestem zszokowany podobieństwem do DDA. Boże! Miałem łzy w oczach
widząc nas w tych tekstach. Podobno kiedyś jej tato lubił wypić. Podobno były jakies awantury na tle alkoholu. Bo inne to są normalką. Teściowa jest właściwie tyranką domową wobec totalnie uległego kapcia-teścia. Zona ma bardzo zły obraz swego ojca, z matką nie wytrzyma bez sprzeczki dłużej niz 2 godziny. Jej siostra zyje jako tako z mężem, który lubi wypić i ponoć zdarzaja sie awantury. Zaraz-zaraz ludzie - przecież to juz blisko! Teraz to skojarzyłem! Ta siostra nigdy nie zareagowała, że u nas jet cos nie tak- dla niej to normalne.
Jej brat wygrał los, bo hajtnął się z córką ludzi wporzo, związanych z pielgrzmkami do Medju-Gorie itd. I tam jest normalna rodzina. I często ten brat z moją żoną nie może się dogadać.
Gdyby żona wiedziała co tu piszę to by mnie chyba zabiła. Aha - trzy razy mnie pobiła tzn rzuciła sie z pięściami. Też był to dla mnie szok.
Aha - jesteśmy dość religijni, ale niestety żona bardzo sprytnie unika nauki Koscioła o małżeństwie. Z ważnością naszego ślubu pewnie różnie by było, bo przysięgę rozumie po swojemu - jak wszystko.
Kochani - nie chcę po nickach, ale liczę na kilka osób - odpiszcie na post Justyny74 i mój jednocześnie, jesli mój problem ma prawo znaleźć sie na tym forum. Poradźcie - nie, może choć napiszcie jak osoba z problemem dowiaduje się, że ma problem, kto może jej w tym pomóc, komu tego nie wolno, jak przestaje wypierać i znajduje odwagę najpierw na decyzję o zmianie a potem na pracę. Jak to było u was? Kiedy przestaliście krzyczeć "nie róbcie ze mnie wariata - sami sie leczcie!" a zaczęliście dopuszczać myśl, że może ze mną jest coś nie tak. Co ja teraz mam robić. Mysłałem o odejściu, bo nie mam juz siły walczyć z wiatrakami, tłumaczyć sie że nie jestem wielbłądem patrzec jak moja córcia staje sie powoli jak mama i babcia. Nie chcę dalej pokazywac dzieciom, że małżeństwo to koszmar a "miłość to tylko na filmie lub przed małżeństwem" (słowa żony). Ale gdy przeczytałem, że "tak, uwierz mi siedzisz jej w głowie i to głęboko... a im bardziej ona oddala sie tym bardziej jej zalezy na tobie" , to się rozbeczałem. To jest nie do pojęcia. Jak to sie tak może człowiekowi w głowie popieprzyć? Ale czy ja nie jestem potrzebny jej do JEJ wizji relacji czyli do dystansu, krytyki, wykrzyczenia sie itp? Może przez te 21 lat zaspokajam w 100% te jej potrzeby i ona nie rozumie o co mi chodzi. Co ja właściwie chcę zmienić?
Pomóżcie, proszę. Przeżyliście to. Wiecie jak to jest i teraz możecie już opisać te uczucia. Od dawna chciałem znać to "z tamtej" strony. Jesli w ogóle pomyliłem forum to przepraszam. No i wybaczcie długość tego postu. Ja odreagowuję w ten sposób, bo nie mam z kim słowa zamienić. To okropne!
Pozdrawiam - czekam na wasze bardzo głębokie i szczere wypowiedzi.