Witam;)
Jestem mężatką od 9 lat.Mam 3 dzieci.Razem z mężem byliśmy bardzo szczęśliwi.Mąż pracował w takiej firmie ,gdzie go nie było przez 5 dni-tylko przyjeżdżał na weekend.Było dobrze do momentu,kiedy go kolega "wyrolował"z pracy.Zaczął pracować u kolegi i jest codziennie w domu.Nie mam od niego wsparcia żadnego.Syn nasz najstarszy chodzi do 3 kl podstawówki-dobrze się uczy ,ale trzeba nad nim siedzieć codziennie i go pilnować.Córka jest w wieku przedszkolnym a syn ma 2 latka.
Kiedy mąż przyjeżdża z pracy ma wiecznie pretensje do mnie o to że, -dobrze nie jest posprzątane,
-pewnie przez cały dzień oglądam tv
-cały czas mnie wyzywa od różnych nawet przy dzieciach
-uważa że jestem nieudacznikiem i idiotką,która nic nie potrafi
-jest chorobliwie zazdrosny o mnie
-najstarszego syna traktuje jak śmiecia
Ale to jest ciekawe,że tego nie okazuje przy świadkach.
A potem kiedy tak po wyzywa mnie to zachowuje się jakby nigdy się nic nie stało.
Płaczę bez przerwy.Przedtem po kryjomu ale teraz nawet przy nim-nie mogę się powstrzymać-wiem,że to jest niedobrze,ale nie mogę.
Ja zajmuję się domem,dziećmi a on zarabia pieniądze-może gdybym pracowała to byłoby inaczej?
Nie wiem-pomuszcie mi-ja go bardzo kocham i czuję że on mnie też,ale te ciągłe wyzwiska,pretensje mnie dobijają.